Stanisława Leszczyńska

Fot. archidiecezja.lodz.pl

Akuszerka z KL Auschwitz. Dobro w samym środku piekła 

KL Auschwitz kojarzy się z wszechobecną śmiercią i głodem. To właśnie w takich miejscach dobrzy ludzie dają największe świadectwo miłosierdzia. Wśród nich była Stanisława Leszczyńska – położna, która w tym piekle na ziemi przyjmowała porody i robiła wszystko, żeby pomoc matkom i dzieciom.

Stanisława Leszczyńska (z domu Zambrzycka) urodziła się w Łodzi w 1896 r. Dziewczynka przez część dzieciństwa była wychowywana tylko przez matkę. Ojciec dostał powołanie do armii carskiej, a matka pracowała w fabryce po czternaście godzin dziennie, żeby utrzymać trójkę dzieci. W wieku 20 lat poślubiła Bronisława Leszczyńskiego, z którym miała czwórkę dzieci (córkę i trzech synów). Następnie cała rodzina przeprowadziła się do Warszawy, aby Stanisława mogła ukończyć Państwową Szkołę Położnych. Swój zawód traktowała jako powołanie. Była pobożna i głęboko wierząca, od dziecka chciała pomagać ludziom, jeszcze w Łodzi pomagała w Komitecie Niesienia Pomocy Biednym.

>>> Pamięć o Auschwitz jest ważna dla 94 proc. Polaków

Z Łodzi w sam środek piekła 

Niedługo przed wybuchem II wojny światowej rodzina Leszczyńskich wróciła do Łodzi. Podczas wojny cała rodzina zaangażowała się w walkę. Ojciec i najmłodszy syn wstąpili do drużyny strażackiej, aby gasić pożary w bombardowanej stolicy. Cała męska część rodziny wstąpiła do Narodowych Sił Zbrojnych, Stanisława pomagała Żydom w łódzkim getcie. Gromadziła i przekazywała im żywność, a jej mąż i synowie produkowali dla nich fałszywe dokumenty. W 1943 r. ich konspiracyjna działalność została odkryta przez gestapo. Mężczyzn wywieziono do KL Gross-Rosen, a Stanisławę wraz z córką do KL Auschwitz.

Auschwitz

Fot. pixabay.com

Pakując w pośpiechu torbę, Stanisława wzięła do niej dokumenty poświadczające uprawnienia do wykonywania zawodu. Akuszerka z Auschwitz wierzyła w Bożą Opatrzność i może to właśnie ona sprawiła, że zabrała z sobą właśnie te dokumenty, które uratowały życie jej i wielu kobietom i dzieciom. W obozie położna odebrała około trzech tysięcy porodów. Stanisława „stawała do porodu” z modlitwą na ustach. Dzieci rodziły się w brudzie, na kawałku zawszonego koca, a mimo to żadne z nich nie umarło przy porodzie. Nie mógł w to uwierzyć nawet sam „Anioł Śmierci”, doktor Mengele. Niestety jedynie około 30 dzieci przeżyło w warunkach obozowych. Większość z nich przyszła szczęśliwie na świat, tylko później umarły z głodu. Nie było przewidzianych dodatkowych przydziałów żywności. Matki najczęściej były tak wygłodzone i wyniszczone, że nie miały pokarmu, a żeby zdobyć trochę szmat na pieluchy, musiały „zaoszczędzić” chleb i go wymienić.

>>> Jedni budują obozy śmierci, drudzy osiągają w nich świętość

Cicha bohaterka  

Stanisława Leszczyńska przeżyła Auschwitz. Nadal pomagała kobietom i dzieciom. Była wielką przeciwniczką aborcji. Umarła na nowotwór jelit w 1974 r. Na jej pogrzebie było obecnych wiele osób, którym pomogła. Jej niezwykła postawa nie została zapomniana. W 1992 r. rozpoczął się proces beatyfikacyjny Stanisławy Leszczyńskiej. Po kilku latach ugrzązł, ale później miał ruszyć ponownie.

Nie można powiedzieć, że historia Stanisławy Leszczyńskiej jest nieznana, ale nadal nie poświęca się jej wystarczająco dużo miejsca. Należy pisać o złu, aby już nigdy się nie powtórzyło, lecz dobrze też pisać o dobroci, szczególnie w „nieludzkich czasach”. Pamięć o „akuszerce z Auschwitz”, która niejednokrotnie ryzykowała własnym życiem, nie wypełniając rozkazów, aby ratować życie nowonarodzonych dzieci. Była wielką przeciwniczką aborcji, która nawet swojemu synowi, świeżo upieczonemu lekarzowi, powiedziała, że nie wybaczy mu, jeśli dopuści się dokonania aborcji. Ratowała życie za wszelką cenę, niosąc dobro w samym środku piekła.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze