Madagaskar: 35 lat za nami

Oblaci pracują na Madagaskarze już 35 lat, od grudnia 1980 r. Z pięcioosobowej grupy polskich oblatów wyrosła prawie stuosobowa rodzina zakonna, w której większość stanowią współbracia z Madagaskaru. Taka duża grupa ludzi musi mieć swoich przewodników i odpowiedzialnych, którzy nadadzą jej odpowiedni kierunek pracy, zapewnią jedność i duchowy rozwój.

Na początku marca tego roku zadzwonił do mnie o. Antoni Bochm OMI, prowincjał z Polski i powiadomił, że zostałem wybrany na nowego przełożonego oblatów na Madagaskarze. Z tego powodu 19 marca musiałem opuścić moją ukochaną parafię świętego Jana Pawła II w Morondavie, gdzie byłem proboszczem i kapelanem szpitala i zamieszkać w stolicy Madagaskaru Antananarivo, gdzie znajduje się nasz dom prowincjalny. W parafii świętego Jana Pawła II w Morondava zastąpił mnie o. Grzegorz Janiak OMI.

Obecnie nie jestem proboszczem parafii, nie jestem odpowiedzialnym za sektor misyjny w buszu. Moja praca to zajmowanie się oblatami i tymi, którzy uczą się na  księdza i brata zakonnego. Jest nas na Madagaskarze 90, w tym 40 księży, pięciu braci zakonnych, 31 kleryków, pięciu nowicjuszy i dziewięciu prenowicjuszy. Trzech oblatów z Madagaskaru pracuje od wielu lat w Hongkongu.

Powoli przyzwyczajam się do nowej pracy. Nie idzie to szybko. Przez większość czasu na misjach na Madagaskarze byłem proboszczem tworzących się nowych parafii na obrzeżach miast, często w slumsach. Byłem bardzo szczęśliwy, widząc owoce mojej pracy, która polegała na głoszeniu Ewangelii ludziom wątpiącym w wierze i w swoją godność, zagubionym, szukającym. Byłem bardzo szczęśliwy, patrząc na niechrześcijan, którzy ufając nam, przyprowadzali swoje dzieci do naszej katolickiej szkoły.

Pierwszą moją pracą jest umacnianie współbraci w wierze i w pracy oblackiej. Dlatego też po objęciu funkcji superiora delegatury zacząłem odwiedzać domy formacyjne, miejsca gdzie kandydaci, chłopcy z Madagaskaru uczą się i kształtują swoją ludzką i duchową postawę, aby zostać jednym z nas. Odwiedziłem kilka wspólnot w czasie tak zwanych wizytacji, gdzie z każdym rozmawiałem i prowadziłem dzień skupienia.

Oprócz bezpośredniego zajmowaniu się współbraćmi częścią mojej pracy, jest zapewnienie oblatom środków na życie, możliwości leczenia się w razie choroby. Troszczę się o to razem z ojcem ekonomem i radą delegatury. Dużo czasu poświęcam na korespondencję, odpowiadanie na listy naszych dobrodziejów. Wciąż nasza praca zależy od pomocy z zewnątrz. W sierpniu odwiedzałem z o. Adamem, ekonomem, naszych dobrodziejów w Europie, którzy pomagają nam żyć i pracować na Madagaskarze. Naszą wielką troską jest znalezienie funduszy na wykształcenie malgaskich kleryków. Przerasta to nasze możliwości finansowe.

Co najmniej cztery razy w roku zbieramy się na tak zwane rady delegatury, w czasie których omawiamy najważniejsze sprawy. W tym miesiącu wysyłamy dwóch malgaskich kleryków na studia do Polski. Będą się uczyć języka polskiego, studiować. Pokaże się w ten sposób międzynarodowy charakter naszego zgromadzenia. W ramach współpracy z innymi prowincjami oblatów przygotowujemy wnioski wizowe dla dwóch ojców, którzy będą pracować w północnej Kanadzie, wśród Indian. Naszą pracą obejmujemy także pobliską wyspę La Reunion, francuskie terytorium zamorskie, gdzie mamy dwie parafie i na prośbę biskupa przygotowujemy się do przyjęcia kolejnej. Od trzech lat jesteśmy w diecezji Morondava na zachodzie Madagaskaru, nad Kanałem Mozambickim. Biskup diecezji prosi nas o przyjęcie misji w buszu. Jesteśmy w trakcie rozpoznania miejsc naszej przyszłej pracy.

W tym roku pięciu kleryków złożyło śluby wieczyste. To dla nas wielka nadzieja. Można powiedzieć, że za rok przyjmą święcenia kapłańskie i zasilą nasze misje w buszu i parafie.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze