Bóg jest dobry. Zawsze [RECENZJA]

Amerykanie potrafią robić filmy. I pewnie ci z Was, którzy już widzieli poprzednie części cyklu „Bóg nie umarł”, będą czytać o rzeczach oczywistych. Widziałem trzecią część cyklu „Bóg nie umarł. Światło w ciemności”. Zaczynam więc trochę od końca, co może być w sumie ciekawe.

Przy okazji zapraszam Was na misyjny cykl „Do kina na film”. Będziemy pisać o filmach, które warto zobaczyć, bo inspirują, ciekawią, uczą, pozwalają poznać ludzi i świat, zachwycić się nim, zastanowić się nad nim i nad sobą. To kino z misją, choć nie zawsze stricte religijne. „Do kina. Na film”!

„Bóg nie umarł” dziś ma premierę, my już ten film obejrzeliśmy. Oczywiście – specjalnie dla Was! To historia protestanckiego pastora Davida Hilla. Film zaczyna się od trzęsienia ziemi, a później emocje już tylko rosną. To opowieść o batalii o prawo do wiary, ale chyba jeszcze bardziej o wzajemny szacunek między ludźmi. O tym, jak żyć razem mimo różnych światopoglądów. Obraz uświadamia nam, że życie zgodnie z zasadami wiary nie jest wcale łatwe (wszak Jezus mówił, że życie chrześcijanina wcale do najłatwiejszych nie należy). Michael Matson próbuje pokazać różnicę między walką o wiarę a dawaniem świadectwa wiary. I że to drugie jest ważniejsze i przynosi lepsze rezultaty.  

 

O co ta walka idzie? O kościół świętego Jakuba. Stoi on na terenie uczelni, już od wielu lat. Pastor „odziedziczył” go po swoim ojcu, również pastorze. Obecność miejsca kultu religijnego na terenie uczelni zaczyna jednak rodzić problemy. Pastor, kościół i młodzieżowa wspólnota „Przymierze” stają się osią sporu. Władze uczelni pod naciskiem środowisk, którym obecność kościoła na uczelni się nie podoba, proponują pastorowi sprzedaż działki. Problem pojawia się wtedy, gdy dla pastora pieniądze nie są w tym sporze argumentem. Problem oczywiście dla tych, którzy za pomocą tych pieniędzy chcą osiągnąć swój cel. Sprawą interesują się oczywiście media – wybucha spór, który dzieli władze uczelni i studentów na dwie wrogie grupy. Pikieta goni demonstrację, do tego wszystkiego dochodzi tragiczne wydarzenie, w wyniku którego ginie przyjaciel pastora. To jeszcze bardziej komplikuje relacje między studentami, a dokładnie między studentką Keaton (w tej roli Samantha Boscarino) a jej chłopakiem. Nie będę mówić więcej, by nie zdradzać zbyt wiele.  


 Zwątpić, by uwierzyć  

To nie jest film z gatunków świątobliwych. I to jest jego mocny plus. Jednocześnie wykorzystuje schematy walki dobra ze złem. Jest więc może zbyt czarno-biały, bez odcieni szarości. Są jednak momenty – sami przyznacie – gdy trzeba zdecydować, co wybieramy. Nieco pobocznym, ale bardzo ciekawym wątkiem jest historia wspomnianej już Keaton. Ta dziewczyna poszukuje wiary, wątpi. Jak historia batalii o kościół zmienia ją samą? Zobaczcie sami! Nadmienię tylko, że w pewnym momencie usłyszy bardzo ważne słowa o tym, że czasami trzeba zwątpić, by uwierzyć. To nie jest łatwe, ale właśnie taka droga najlepiej zbliża nas do prawdy. 

 

„Coś, co może być niełatwe, może być jednocześnie proste”  (cytat z filmu)  

 

O szczegóły zadba Bóg  

„Jeśli postanowisz walczyć, Bóg zadba o szczegóły” – słyszy pastor nieraz, gdy zastanawia się, jak walczyć o kościół – nie dla siebie, ale dla studentów, którzy nieraz go potrzebowali. Właśnie: walka. Jak pogodzić walkę, bezkompromisowość w obronie własnych wartości z chrześcijańskim wezwaniem do miłości, budowaniem pokoju i jedności? Ten film próbuje (i chyba mu się udaje) odpowiedzieć na to pytanie. Nie wdając się w szczegóły – by nie zdradzić kolejnych etapów ciekawej fabuły – odpowiedzią jest zawsze Bóg. To on „jest zawsze dobry” i mimo że początkowo może nam się wydawać, że nie daje nam odpowiedzi, ostatecznie udzieli nam jej w najlepszym momencie. Trzeba tylko słuchać. „Bóg jest zawszy dobry” – to zresztą byłby dobry tytuł tego filmu. 

 

Jak walczyć, a jednocześnie miłować  

Pastor postanawia walczyć – o kościół i o wspólnotę. Prosi pomoc brata – prawnika (w tej roli John Corbett). Jego rola nadaje filmowi ciekawy charakter. Poznajemy relację braci: ich historię, braterską miłość i oryginalny humor. Chce mu pomóc nie dlatego, że wierzy, ale dlatego, że chce bronić prawa do wyznania i niedyskryminowania ze względu na religię. „Bóg wzywa mnie do walki” – mówi pastor. „Bóg Ciebie, a ty mnie” – odpowiada z uśmiechem adwokat.

I mimo że był świetnym prawnikiem, to także on się przekonał, że nie wszędzie prawo jest w stanie dosięgnąć, nie wszystko jest w stanie załatwić. Czasami potrzebna jest po prostu ludzka przyzwoitość i próba zrozumienia drugiego człowieka. Dla chrześcijan to jasne przesłanie: nigdy nie możemy walczyć o wartości dla nas ważne, wykorzystując zapiekłość, nienawiść czy przemoc. Im bliższy zwycięstwa jest pastor, tym bardziej nakręca się spirala przemocy i nienawiści. Kościół może zostać uratowany, ale bardziej jako budynek, już nie jako wspólnota. Ceną mogłoby być złamanie przykazania miłości, które przecież stanowi podstawę Kościoła. Reżyser opowiada o wewnętrznej podróży pastora Hilla: od człowieka przepełnionego słusznym gniewem, przez osobą wątpiącą po człowieka pełnego poświęcenia. I choć po ludzku może być to dla nas trudne, gdy jesteśmy przekonani o słuszności danej sprawy, trudno z niej rezygnować. Po seansie usłyszałem od pewnej kobiety, że „ona by tak łatwo tej sprawy nie odpuściła”.  


Nie bez powodu wciągnął mnie miks spraw związanych z religią, prawem, sądami oraz mediami. Z racji i wykształcenia, i zawodu są to przecież sprawy, które najbardziej mnie zajmują i interesują. Kto lubi te tematy, będzie oglądać film z zapartym tchem.  

Biblia vs. koparka 

Gdy sprawa trafia do sądu, widać, że pastor bije się z myślami, czy aby to na pewno dobra droga. Nie chce być ofiarą, nadstawiać wciąż drugiego policzka. Z drugiej strony tkwi mu w głowie wezwanie, by na nienawiść nie odpowiadać nienawiścią. „Powołani jesteśmy, by być jasnością w ciemności” – słyszy. Jak w końcu pastor zdecydował się postąpić? Z jakim efektem? Koniec filmu Wam o tym powie. Po drodze przeciw koparkom, które chcą zburzyć kościół, stawia Biblię (razem ze studentami czyta ją, czekając na sądowy zakaz rozbiórki). Jak długo jednak będzie walczyć? Najpierw łaska, później sprawiedliwość. Taka jest kolejność działania chrześcijanina. Taka powinna być. Tu jest odpowiedź. Gdy pytamy sami siebie, co jest właściwe, co uczciwe, czy walczyć dalej, czy odpuścić, czy stawiać na swoim, czy szukać porozumienia, warto wtedy prosić o łaskę – łaskę rozeznanie, dar mądrości. Jeśli będziemy mieli ze sobą łaskę Boga, wtedy znajdziemy i sprawiedliwość.  


Film pokazuje dobitnie, do czego może prowadzić źle rozumiana poprawność polityczna. W imię tolerancji i równości z przestrzeni publicznej próbuje wymazać się to, co jest symbolem wiary przekonań części społeczeństwa. „Najlepiej o polityce i religii nie rozmawiać” – słyszymy od jednego studenta. A może rozmawiać, ale z poszanowaniem praw wierzących do wyzwania swojej wiary? Film pokazuje też to, jak chrześcijanin reaguje na trudne sytuacje, które go spotykają. Widzimy to w trakcie pogrzebu przyjaciela pastora, który zginął w czasie ataku na kościół. Oczywiście jego rodzina i przyjaciele są pogrążenie w smutku, są źli na niesprawiedliwość, która ich spotkała, ale jednocześnie nie szukają zemsty – są pełni nadziei, a wręcz pewności, że to jest jakiś większy plan a „Bóg, który jest zawsze dobry zadba o szczegóły”. Chrześcijan taki typ, który nawet w bardzo trudnej chwili nie załamuje się, choć oczywiście miewa słabsze momenty. Widzimy to wtedy, gdy sam pastor przeżywa kryzys, mówi bratu, że się rozsypuje, a swojej znajomej, że dryfuje. Po czasie jednak wychodzi z tego wzmocniony.  

Wszyscy na siebie krzyczą, nikt nikogo nie słucha 

Spór staje się jednak coraz ostrzejszy, studenci organizują protest pod kościołem. Pastor razem z przedstawicielem władz – swoim przyjacielem, który w czasie tego sporu stanął po drugiej stronie (a między panami doszło do ostrej kłótni) proszą protestujących (z obu grup), by odłożyli transparenty. Pastor powiedział do nich to, czego się nie spodziewali. Co? Przekonajcie się sami. Efekt był taki, że wszyscy przestali na siebie krzyczeć, a zaczęli się wzajemnie słuchać. To okazało się najlepszym z możliwych rozwiązań. I jak sam pastor powiedział – rozwiązaniem, którego chciał Bóg.  

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze