Dominikanin oskarża. Ja analizuję.

Ojciec Ludwik Wiśniewski w najnowszym numerze „Tygodnika Powszechnego” oskarża Kościół, katolików, duchownych i wiernych, polityków, dziennikarzy. Słowem wszystkich, którzy jego zdaniem wykorzystują Kościół i wiarę do polityki i robią to w złych celach, ze złymi skutkami. Chciałbym powiedzieć, dlaczego mam z tym tekstem problem… 

Z wieloma tezami o. Ludwika się zgadzam. Mam jednak problem z jego retoryką. Rozumiem, że tekst wynika z wiedzy, doświadczenia o. Wiśniewskiego i że niekiedy potrzeba mocnych słów, by obudzić myślenie, przestrzec, zwrócić uwagę. Jednak ten tekst to oskarżenie. I nawet jeśli momentami słuszne, to oskarżająca postawa księdza kłóci się z ideą kapłaństwa. Traktuję tę postawę (po ludzku, po prostu, jako wierny Kościoła katolickiego) jako tę, która ma pouczać, ale ze zrozumieniem, który ma nauczać i wskazywać drogę, a nie wydawać wyroki, wskazywać błędy, ale nie potępiać. Popatrzmy na konkretne fragmenty „Oskarżenia” o. Ludwika.  

„Oto na naszych oczach umiera w Polsce chrześcijaństwo. I nie jest to wynik propagandy libertyńskiej, zabiegów kół masońskich czy międzynarodowych spisków. Chrześcijaństwo wykorzeniamy my sami, duchowni i najgorliwsi członkowie Kościoła, własnymi rękami na własne życzenie”. 

Chrześcijanie wymierają na własne życzenie?  

To radykalna teza, bo jeśli coś/ktoś wymiera, to znaczy, że jest w stanie agonii, czyli tym przedostatnim przez ostatecznym unicestwieniem. Jeśli chodzi o Kościół w Polsce, to nie mam takiego wrażenia. Oczywiście to tylko może być wrażenie, bo jakiś stan rzeczy pokazują wyniki najnowszych badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego (które mówią o spadku liczby wiernych w Polsce). Jednak czy to znaczy, że chrześcijaństwo wymiera? Może się zmienia, ale widząc młodych rozmodlonych w czasie nabożeństw, spotkań modlitewnych, akcji, pielgrzymek, widząc ich żywą i głęboką wiarę, trudno mi zgodzić się na termin „wymieranie”. Idąc dalej w tekst dominikanina, przechodzimy do konkretnych tematów i problemów, z którymi boryka się – ujmijmy to ogólnie – społeczność katolicka w Polsce.  

W naszej religijności dominuje element wrogości  

I to – według o. Wiśniewskiego – rozsadza nas (Polaków, katolików) od środka. Mówi, że się do niej przyzwyczailiśmy, a z wrogością zawsze w parze idzie nienawiść. – Można więc pluć, drwić i deptać ludzi, można bezpodstawnie oskarżać (…) i równocześnie powoływać się na Ewangelię, stroić się w piórka obrońcy chrześcijańskich wartości, odbywać pielgrzymki na Jasną Górę (…) i ukazywać w mediach rozmodloną twarz – pisze dominikanin.  

Dysonans poznawczy  

Sam mam często wątpliwości (a dokładniej mówiąc – absmak), gdy widzę polityków w czasie wielu uroczystości, którzy w pierwszych ławach słuchają głosu hierarchów, a po takiej homilii ich działania ani trochę nie korespondują z tymi słowami. Tak było chociażby przy słowach Prymasa o potrzebie pojednania a przynajmniej nie stosowania ostrej, wojennej retoryki (słowa z pasterki), o potrzebie poszanowania ładu konstytucyjnego (słowa z sierpnia z Jasnej Góry). Tak było też podczas wielu homilii, apeli o pomoc uchodźcom. Pamiętam, gdy przygotowywałem dla naszego portalu materiał o Mszy św. odprawionej przez biskupa włoskiej Lampedusy. Apelował o pomoc, która także oznacza przyjęcie. „Każda osoba zasługuje na miłość. Przed każdym ubogim mamy obowiązek włożyć szatę sługi i umyć mu nogi. Świat odczuwa dziś pilną potrzebę miłości wobec najbiedniejszych z biednych i najbardziej potrzebujących z potrzebujących”– zakończył homilię kardynał Franscesco Montenegro i zebrał gromkie brawa wiernych – tych zgromadzonych w świątyni i przed nią. Politycy tego słuchali, siedzieli w pierwszych rzędach w Świątyni Opatrzności. Ojciec Ludwik uważa, że politycy (i część duchowieństwa) wsączyła w nasze myślenie wrogość wobec uchodźców. Przytacza wypowiedzi, w których określa się uchodźców jako dzicz. Tu jednak protestuję: kto tak mówi? „Jeden z bliskich mi księży” – odpowiada o. Ludwik. Z kolei „wsącza się nam” brzmi, jakbyśmy wszyscy tę retorykę biernie przyjmowali. 

fot. Tygodnik Powszechny

„Polska polityka wobec uchodźców jest haniebna” – pisze o. Wiśniewski. Przyznam, sam niejednokrotnie wyrażałem zdziwienie tym, że polski rząd tak jednoznacznie i bezkompromisowo mówi uchodźcom „nie”. Oczywiście pomagamy na miejscu, rząd przeznacza na to fundusze, ale eksperci i duchowni mówią: „to nie może wystarczyć. Powinno być nas stać przynajmniej na korytarze humanitarne”. Ojciec Ludwik zdaje się jednak twierdzić, że praktycznie większość Polaków (w tym katolików) uległa uprzedzeniom i strachom serwowanym przez część polityków. A tak przecież nie jest. Ile jest organizacji, akcji, modlitw organizowanych dla uchodźców, dla ofiar wojen i prześladowań? Są ich dziesiątki. Organizuje się je mimo braku pomocy ze strony państwowej infrastruktury. Co prawda ojciec docenia to, jak w Polsce wyglądał Światowy Dzień Migranta i Uchodźców, ale przez krytykę rządu w tej sprawie zdaje się zbyt generalizować i krytyczną ocenę odnosić do większości Polaków.  

Kto ma uszy, niechaj słucha  

Ojciec Ludwik apeluje w imieniu zaniepokojonych wrogością trawiącą katolików w Polsce. Apeluje do hierarchów, by wydawali jasne stanowiska w sprawach, w których Kościół – zgodnie ze społeczną nauką Kościoła – zdanie zabierać powinien. Ten głos jednak jest i trudno go nie usłyszeć. Wyraźnie i dobitnie mówi Prymas, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski czy warszawski metropolita. Według ojca Wiśniewskiego Kościół w Polsce nie reaguje między innymi na nacjonalistyczne, ksenofobiczne i rasistowskie nastroje niektórych środowisk. Kardynał Kazimierz Nycz, chociażby w rozmowie z portalem misyjne.pl, mówił, że w Polsce nie ma i nie powinno być miejsca na nacjonalizm. Te głosy, te fakty są w „oskarżeniu” o. Ludwika pominięte, niezauważone.  

Podsumowując, w tekście dla „Tygodnika Powszechnego” stawia o. Wiśniewski (moim skromnym zdaniem) wiele trafnych i ważnych diagnoz. Jednocześnie zbyt mocno generalizuje i stosuje język, który dla mnie kłóci się z rolą duszpasterza. Zgadzam się więc w treści, nie zgadzam się w formie.  

Post scriptum 

Osobny akapit o. Wiśniewski poświęca na krytykę mediów ojca Rydzyka i krytykę hierarchów, które te media wspierają. Krytykuje też tych, którzy nie reagują na nadużycia i grzechy, jakich zdaniem o. Ludwika dopuszczają się autorzy programów w mediach z rodziny Radia Maryja. Kolejny wątek dotyczy miesięcznic smoleńskich, które zdaniem autora tekstu „Oskarżam” z religijnością niewiele mają wspólnego, a o wiele więcej z polityką nastawioną wrogo do wszystkich osób o innych przekonaniach politycznych. Te wątki pomijam. Po pierwsze, bym mógł odnieść się do słów o. Wiśniewskiego na temat mediów toruńskich, musiałbym tych mediów więcej słuchać i oglądać (robię to, ale nazbyt mało regularnie). Po drugie – miesięcznice smoleńskie mają w tym roku się zakończyć. Po trzecie – generalnie bardziej interesowały mnie oskarżenia ojca Ludwika wobec kondycji religijnej Polaków, co bardziej zilustrowały wcześniejsze części tekstu.  

fot. Tygodnik Powszechny

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze