Fot. pixabay

Droga Krzyżowa podyktowana przez Jezusa mistyczce, siostrze Menendez

Te rozważania Drogi Krzyżowej to zapis objawień Pana Jezusa mistyczce siostrze Józefie Menendez. Siostra pisała je – na polecenia Jezusa Chrystusa – bezpośrednio w trakcie objawień. 

mendez mistyczka

Fot. YouTube

Stacja I – Jezus skazany na śmierć 

Cierniem ukoronowanego i w płaszcz purpurowy przywdzianego przywodzą Mnie żołnierze do Piłata, dręcząc Mnie na każdym kroku swymi krzykami, obelgami i szyderstwami. Piłat, nie znajdując we Mnie żadnej zbrodni, zasługującej na karę, zaczął Mnie znowu badać, pytając dlaczego mu nie odpowiadam, choć wiem, że on ma wszelką władzę nade Mną. 

Wtedy, przerywając milczenie, odrzekłem: „Nie miałbyś żadnej władzy, gdyby ci jej nie dano z góry, ale trzeba, aby wypełniły się Pisma!”. I zamilkłem na nowo, zawierzając się Ojcu Przedwiecznemu. 

Piłat zaniepokojony ostrzeżeniem swojej żony, dręczony wyrzutami sumienia i obawą, że zbuntowany lud powstanie przeciw niemu, jeśli odmówi skazania Mnie na śmierć, ukazał Mnie tłumowi w tym godnym pożałowania stanie, do którego Mnie doprowadzano i zaproponował zwrócić Mi wolność i skazać zamiast Mnie Barabasza, znanego złodzieja. Ale tłum zawołał jednogłośnie z wściekłością: Niech umrze! Chcemy Jego śmierci, a uwolnienia Barabasza! O dusze umiłowane, patrzcie jak zrównano Mnie że złodziejem, a raczej jak postawiono Mnie niżej od najgorszego ze zbrodniarzy. Słuchajcie wrzasków wściekłości, które podnoszą przeciw Mnie, żądając mojej śmierci. Zamiast uniknąć tej zniewagi, przyjąłem ją z miłości dla dusz i dla was. 

Chciałem wam pokazać, że ta miłość prowadziła Mnie nie tylko na śmierć, ale skłoniła do przyjęcia wzgardy, hańby i nienawiści ze strony tych właśnie, za których miałem wylać tak obficie swą Krew. Potraktowano Mnie jako wichrzyciela, człowieka pozbawionego rozumu, szaleńca. Przyjąłem to wszystko z największą słodyczą i najgłębszą pokorą. Nie myślcie jednak, że nie czułem wtedy odrazy i bólu. Przeciwnie, chciałem, aby moja ludzka natura doświadczyła tego wszystkiego, co wy odczuwać będziecie, aby mój przykład wzmocnił was we wszystkich sytuacjach życia. Dlatego też, kiedy wybiła dla Mnie ta bolesna godzina, od której tak łatwo przecież mogłem się być wyzwolić, nie tylko tego nie uczyniłem, ale przyjąłem ją miłośnie, aby spełnić wolę Ojca, wynagrodzić Jego Chwałę, odpokutować za grzechy świata i zyskać zbawienie dla wielu dusz. 

Stacja II – Jezus bierze krzyż na ramiona 

Podczas gdy wieczna zguba Judasza pogrążyła moje Serce w przepaści smutku, kaci, nieczuli na Mój ból, złożyli na moich umęczonych ramionach twardy i ciężki krzyż, na którym miała się dopełnić tajemnica Odkupienia świata. Aniołowie w niebie! Spojrzyjcie na tego Boga, przed którym pochylacie się w ustawicznym uwielbieniu. Patrzcie jak Stworzyciel całej cudownej natury wstępuje na Kalwarię, obarczony świętym i błogosławionym drzewem krzyża, na którym odda swe ostatnie tchnienie! 

Wy zaś, dusze, które chcecie Mnie wiernie naśladować, przypatrzcie się, jak ciało moje, wyczerpane tylu katuszami, posuwa się resztkami sił, krwią i potem zlane. Cierpi ono, a nikt nie współczuje jego boleści ! Prowadzi Mnie tłum. Żołnierze otaczają Mnie jak wilki, żądne pożarcia swej zdobyczy, i nikt nie ma litości nade Mną! 

Idźmy do tych biednych dusz, które Mnie prześladują dlatego, że Mnie nie znają. Chcę im powiedzieć, kim Ja jestem, a kim są one: Jestem waszym Bogiem i waszym Ojcem, Waszym Stwórcą i Waszym Zbawicielem. Stworzeniami moimi jesteście, synami moimi, a także wykupionymi przeze Mnie, ponieważ za cenę mego życia i mojej Krwi wykupiłem was z niewoli i z tyranii grzechu. Macie duszę wielką, nieśmiertelną, stworzoną do szczęścia bez końca; wolę zdolną do dobrego, serce, które odczuwa potrzebę kochania i które chce być kochane… Jeśli w ziemskich i przemijających dobrach szukać będziecie zaspokojenia swoich pragnień, zostaniecie zawsze głodni i nigdy nie znajdziecie pokarmu, który by was nasycił. Żyć będziecie bez przerwy w walce z samym sobą, smutni, niespokojni, zmieszani. 

Stacja III – Jezus po raz pierwszy upada pod krzyżem 

Wyczerpanie Moje jest tak wielkie, a krzyż tak ciężki, że osłabiony upadam w połowie drogi. Patrzcie teraz na tych ludzi, pozbawionych wszelkich uczuć ludzkich, jak brutalnie Mnie podnoszą; jeden ciągnie Mnie za ramię, drugi za ubranie, przylepione do ran, ten Mnie ściska za gardło, tamten chwyta za włosy, inni kopią i okładają razami pięści, krzyż spada na Mnie, przygniatając Mnie swym ciężarem. Kamienie przydrożne ranią Mi twarz. Piasek i pył z krwią zmieszany zasłania Mi oczy, przylega do oblicza: Stałem się istotą najbardziej wzgardzoną na świecie! 

Mój pierwszy upadek otrzyma siłę dla nawrócenia się grzeszników zatwardziałych złem. 

Wy wszyscy, co pogrążeni jesteście w złościach i co przez jakiś czas żyliście, błąkając się jak tułacze, z powodu zbrodni. Jeśli popełnione winy zatwardziły wam i zaślepiły serca, jeśli dla dogodzenia swoim namiętnościom popadliście w najbardziej gorszące grzechy, ach, kiedy dusza wasza zda sobie sprawę ze swego stanu i kiedy bodźce lub wspólnicy waszych upadków opuszczą was, nie dajcie się ogarnąć rozpaczy! Dopóki w człowieku zostaje choć jedno tchnienie życia, jeszcze uciekać się może do Miłosierdzia i błagać o przebaczenie. 

Jeśli jesteś młody, a już złe prowadzenie się zdegradowało cię w oczach świata, nie lękaj się! I chociaż świat słusznie uważa cię za zbrodniarza, gardzi tobą i opuszcza cię, to przecież Bóg twój nie zgodzi na to, aby twoja dusza stała się łupem piekła! Przeciwnie, pragnie On gorąco, abyś zbliżył się do niego, bo chce ci przebaczyć. Jeśli nie śmiesz do Niego mówić, to skieruj w Jego stronę wzrok swój i westchnienia swego serca, a wkrótce ujrzysz jak jego Dobra i Ojcowska ręka zaprowadzi cię do źródła przebaczenia i życia. 

Jeśli większą część swego życia dobrowolnie spędziłeś w bezbożności lub obojętności i znalazłszy się nagle na progu wieczności, usiłuje cię zaślepić rozpacz, o, nie daj się oszukać, bo jest jeszcze czas na przebaczenie! Choćby ci tylko sekunda życia pozostała, w tej sekundzie możesz jeszcze pozyskać życie wieczne! Jeśli twe życie, dłuższe lub krótsze, upłynęło w nieświadomości i błędzie, jeśli byłeś przyczyną wielkiego zła dla ludzi, społeczeństwa, a nawet religii i jeśli przez jakiś zbieg okoliczności poznałeś nareszcie, że się mylisz, nie daj się pogrążyć ciężarowi swych win i zła, którego byłeś narzędziem. 

Dusza twoja, najgłębszym żalem przejęta, niech rzuci się w przepaść ufności i przybiegnie do Tego, który zawsze na ciebie czeka, aby ci wszystkie błędy życia twego przebaczyć.

droga krzyżowa w Waszyngtonie

fot. EPA/JIM LO SCALZO


Stacja IV – Pan Jezus spotyka swoją Matkę 

Idźcie jeszcze za Mną – zachęca i mówi Jezus – o kilka kroków dalej spotkacie moją Najświętszą Matkę. Z sercem przenikniętym boleścią idzie naprzeciwko Mnie z dwóch powodów: najpierw, aby na widok swego Boga nabrać siły do cierpienia, potem, aby przez swą heroiczną postawę dodać swemu Synowi odwagi do dokończenia dzieła Odkupienia. 

Pomyślcie o męczeństwie tych dwóch serc: Moja Matka miłuje przecież swego Syna nade wszystko i nie tylko nie może Mu służyć, ale przeciwnie – wie, jak bardzo Jej obecność powiększa moje cierpienia. Ja znowu na świecie najwięcej miłuję Matkę moją! I nie tylko, że nie mogę Jej pocieszyć, ale żałosny stan, w którym Mnie widzi, sprawia Jej ból, podobny do mojego, ponieważ śmierć, którą Ja cierpię w moim ciele, Matka moja nosi w swoim Sercu. 

Ach, Jej oczy nie mogą oderwać się ode Mnie, a moje, zaprószone i zakrwawione, zatrzymują się na Niej! Nie pada ani jedno słowo, ale ile mówią sobie nasze Serca przy tym bolesnym spotkaniu! Wszystkie katusze mojej męki znała z objawienia Bożego. Kilku moich uczniów, chociaż z dala, z obawy przed Żydami, usiłowało się też dowiedzieć o tym, co się działo, aby Jej to donieść. Skoro tylko dowiedziała się, że wyrok śmierci został wydany, wyszła na moje spotkanie i nie opuściła Mnie już aż do chwili złożenia Mnie w grobie. 

Matka Boża tak powiedziała do siostry Józefy: „Od dzieciństwa miałam poznanie spraw Bożych i świadomość nadziei pokładanych w przyjściu Mesjasza. Dlatego, kiedy anioł zwiastował Mi Tajemnice Wcielenia i kiedy stwierdziłem, że jestem wybrana na Matkę Zbawiciela ludzi, serce moje, chociaż bardzo poddane woli Bożej, pogrążyło się w bólu. Wiedziałam bowiem, ile to małe, Boskie Dziecię miało cierpieć, a proroctwo starego Symeona potwierdziło tylko moje Matczyne niepokoje. Możesz sobie wyobrazić, jakie były moje uczucia, kiedy patrzyłam na piękność mego Syna, na Jego twarz, Jego ręce i nogi i całą Jego postać, wiedząc, jakim katuszom będzie On musiał podlegać. Gdy całowałam Jego ręce, zdawało Mi się, że moje wargi są już wilgotne od krwi, którą miała kiedyś wytrysnąć z zadanych Mu ran. Całując Jego nogi, w duchu widziałam je przybite do krzyża. Gdy gładziłam Jego prześliczne włosy, uprzytomniłam sobie, jak pokryje je krew i opasze cierniowa korona. Kiedy zaś w Nazarecie stawiał pierwsze kroki i wyciągnąwszy rączki, biegł na moje spotkanie, nie mogłam powstrzymać łez na myśl o tych rękach rozpiętych na krzyżu, na którym miał umrzeć”. 

Stacja V – Szymon z Cyreny pomaga dźwigać krzyż Jezusowi 

W drodze na kalwarię idzie za Mną Szymon, który pomaga Mi dźwigać krzyż. 

Po pierwsze, ten człowiek, choć ma dobrą wolę, jest jednak najemnikiem, ponieważ towarzyszy Mi i dzieli ze Mną ciężar krzyża, aby zarobić umówioną kwotę. Skoro więc czuje zmęczenie, zsuwa brzemię na moje barki, dlatego upadam jeszcze dwa razy wśród drogi. 

Po drugie, ten człowiek jest wynajęty, aby pomóc Mi dźwigać część krzyża, a nie cały krzyż.  

Szymon jest wynajęty, to znaczy, że spodziewa się pewnych korzyści za pracę, do której go zmuszono. Podobnie jest z wielu duszami, które idą za mną. Niewątpliwie zgadzają się one, aby Mi pomóc w niesieniu krzyża, ale troszczą się o pociechę i odpoczynek. 

Chcą one iść za Mną i w tym celu weszły na drogę życia doskonałego, ale przy tym nie porzucają własnych interesów, które stawiają na pierwszym planie. Skoro więc ciężar Mego krzyża staje się dla nich zbyt dotkliwy, wtedy tracą równowagę i zrzucają z siebie krzyż.  

Dbają one o to, by cierpieć jak najmniej, mierzą wielkość swego zaparcia się, unikają różnych upokorzeń, zmęczenia , pewnych prac. Nieraz z żalem myślą o tym, czego wyrzekły się i dlatego starają się zabezpieczyć sobie przynajmniej pewne przyjemności. 

Jednym słowem są to dusze tak interesowne i egoistyczne, że idąc za Mną więcej ze względu na siebie niż na Mnie, przyjmują tylko to, czego już uniknąć nie mogą, albo to, co je ściśle obowiązuje. Te dusze pomagają jedynie część mego Krzyża i to w ten sposób, że zaledwie zdobyć będą mogły zasługi konieczne dla swego zbawienia. Ujrzą jednak w wieczności, jak daleko w tyle pozostały na drodze.

droga krzyżowa szymon z Cyreny

Fot. pixabay


Stacja VI – Jezus spotyka Weronikę 

Czy wiesz, jak wielką pociechą dla duszy cierpiącej jest mieć kogoś, kto z nią współczuje? 

Ty, która znasz czułość mego Serca, możesz zmierzyć głębię mej boleści, doznawanej wśród zniewag od moich wrogów i wśród opuszczenia przez moich uczniów. Jeśli jesteście słabe i lękacie się, że ustąpicie przed względem ludzkim, przyjdźcie Mnie prosić o siłę, aby zwyciężyć. Nie opierajcie się na sobie, ale uciekajcie się do Mnie z ufnością, a Ja was podtrzymam. Żyjąc wśród świata, w otoczeniu niebezpieczeństw i okazji do grzechu, nie wystawiajcie się same na niebezpieczeństwa. Czyż Piotr byłby upadł, gdyby był opierał się mężnie i nie pofolgował próżnej ciekawości? Kiedy żołnierze prowadzili Mnie do więzienia, ujrzałem wśród służby Piotra i utkwiłem w nim swe spojrzenie. A on popatrzył na Mnie i gorzko zapłakał nad swym grzechem. W ten sam sposób spoglądam na duszę, która zawiniła. A ona? Czy ona patrzy na Mnie? Czy te dwa spojrzenia krzyżują się zawsze ze sobą? Niestety! Ileż razy na próżno szukam oczami jej wzroku. Dusza ta nie widzi Mnie, jest zaślepiona! Nalegam na nią łagodnie, a ona nie słyszy Mnie. Wzywam ją po imieniu, ona zaś nie odpowiada Mi. Staram się obudzić ją przez jakąś przykrość, a ona śpi dalej. Dusze umiłowane, jeśli nie będziecie spoglądać wcale w niebo, to będziecie żyły na ziemi jako bezrozumne istoty. Skierujcie umysł ku waszemu celowi, ku ojczyźnie, która na was czeka. Szukajcie swego Boga, a spotkacie zawsze oczy Jego utkwione w was, a w Jego spojrzeniu znajdziecie pokój i życie! 

Kiedy dusze nie mają możności, tak jakby nieraz pragnęły, aby pozostawać przez długie godziny w mojej obecności, ponieważ muszą wypoczywać czy też zajmować się pracą, która je absorbuje, wtedy nic nie przeszkadza w zawarciu ze Mną umowy, prawdziwego pomysłu miłości, gdzie miłość więcej znaczy niż nieraz zdolny jest uczynić zapał w swobodnie i spokojnie odbywanych ćwiczeniach pobożności. A więc idź na spoczynek, tak jak ci każe obowiązek, ale przedtem poleć władzom twej duszy, aby w ciągu snu zmysłów nie przestawały lgnąć do jedynego przedmiotu twej miłości. Wystarczy jedna chwila, aby Mi powiedzieć „Panie, idę spać, albo: idę do pracy, ale dusza moja zostaje z Tobą. Tylko zajęcia jej ustaną tej nocy, albo też zajmie się ona pracą, ale wszystkie władze moje zostaną pod Twym wpływem i serce moje zachowa dla Ciebie uczucia nieprzerwanej i najserdeczniej miłości”. 

Stacja VII – Jezus upada po raz drugi 

Drugi Mój upadek zachęci dusze słabe, opanowane przez smutek i niepokój, do podniesienia się i postępowania z nowym zapałem drogą cnoty. 

Dusza, która żyła najpierw, zachowując wiernie moje prawo, ale powoli ostygła i przyjęła wygodny dla siebie sposób życia, zapominając, kim jest, wzgardzając swymi aspiracjami do dobrego. Bóg wymagał od niej więcej wysiłku, ale ona, zaślepiona przez swe złe nawyki, popadła w lody oziębłości, która jest stanem gorszym od grzechu, ponieważ ogłuszone i uśpione sumienie nie czuje już wyrzutów sumienia i nie słyszy głosu Bożego. 

Zdarzy się, że jakiś silny wstrząs obudzi ją nagle i zobaczy pustkę oraz bezużyteczność swego życia dla wieczności. Straciła niezliczone łaski a szatan, który nie chce wypuścić z ręki swej zdobyczy, korzysta z jej trwogi, doprowadza ją do stanu zniechęcenia, smutku i przygnębienia i powoli pogrąża w stan trwogi i rozpaczy! 

Dusze umiłowane, nie słuchajcie tego okrutnego nieprzyjaciela! Jak najprędzej rzućcie się do Moich stóp i przejęte głębokim bólem, błagajcie o miłosierdzie i nie lękajcie się! 

Chciałbym, aby zrozumiały, że będąc nawet w stanie grzechu, nie powinny oddalać się ode Mnie. Niech nie myślą, że nie ma już lekarstwa i że nigdy nie będą miłowane tak, jak dawniej. Przyjdźcie do Mnie wszystkie i nie lękajcie się, bo was kocham. 

Oczyszczę was w mojej Krwi i staniecie się bielsze nad śnieg. Grzechy wasze utoną w wodzie, którą ja Sam was obmyję i nic nie zdoła z mego Serca wydrzeć miłości, jaka mam dla was. Ja wam przebaczam. Na nowo zacznijcie życie gorliwe, a odnajdziecie swe stracone zasługi i łaska moja was nie zawiedzie. 

Jestem bowiem Bogiem Miłosierdzia, zawsze gotowy przyjąć ich do mego Serca. 

Stacja VIII – Jezus spotyka płaczące niewiasty 

Niewiasty wiedzione miłością dla Tego, który za nie cierpiał, postanawiają iść za Mną drogą krzyża. Poświęcają się więc życiu doskonałemu i oddają się na moją służbę nie tylko, aby nieść część mego krzyża, ale żeby wziąć go w całości. Jedynym ich celem jest przynieść Mi ulgę i pociechę. Ofiarują się na wszystko, czego od nich zażąda Moja wola i pragną jedynie spełniać moje upodobania. Nie myślą ani o zmęczeniu, ani o nagrodzie, ani o cierpieniu, które może z tego wyniknąć. Ich jedynym pragnieniem jest dowieść Mi swej miłości i pocieszyć moje Serce. Czy mój krzyż staje przed nimi pod postacią choroby, czy kryje się w zajęciach nie odpowiadających ich upodobaniom czy uzdolnieniom, czy też przybiera formę zapomnienia lub pewnego sprzeciwu ze strony otoczenia, one go poznają i przyjmują z całym poddaniem, do jakiego ich wola jest zdolna. Nieraz pod wpływem wielkiej miłości do Mojego Serca i z pobudki czystej gorliwości względem dusz uczyniły to, co uważały za najlepsze w tej lub innej okoliczności. Tymczasem spotykają je za to różne przykrości i upokorzenia. Wtedy dusze te, natchnione jedynie miłością, odkrywają Mój krzyż w tym niepowodzeniu, uwielbiają go, obejmują i ofiarowują wszelkie wynikłe stąd upokorzenia na Moją większą chwałę. Tak, właśnie te dusze niosą prawdziwie cały ciężar Mego krzyża bez żadnego interesu czy zysku, powodowane jedynie miłością. One to sprawiają ulgę i przynoszą chwałę memu Sercu. Bądźcie pewni, że wasze zaparcie się i cierpienia nie są daremne ani bezużyteczne, mimo że nie wydają albo nie zdają nawet niezdolne do wydania owocu. 

Przyjdzie przecież dzień, kiedy ich żniwo będzie obfite. 

Dusza prawdziwie miłująca nie mierzy swych czynów i cierpienia swego nie waży. Nie szczędzi ona zmęczenia, ani pracy, nie oczekuje nagrody, ale ubiega się o to, co uważa za chwalebniejsze dla Boga. A ponieważ postępuje lojalnie, więc bez względu na wynik jej wysiłków, nie stara się ani uniewinniać, ani zapewniać o swych intencjach. 

Ponieważ zaś działa z miłości, jej wysiłki i trudy przynoszą zawsze chwałę Bogu.  

Dlatego dusza taka nie gorączkuje się i nie wpada w niepokój. Co więcej, nie traci pokoju, jeśli w jakiejś okoliczności napotyka na sprzeciw, prześladowanie lub upokorzenie: jedyną pobudką jej poczynań była miłość. Miłość też pozostaje jej celem! 

Oto są dusze, które nie oczekują zapłaty i które szukają jedynie mojej pociechy, spoczynku i mojej chwały. Wzięły one mój krzyż i cały jego ciężar niosą na swych barkach.

 

Stacja IX – Jezus upada po raz trzeci 

Oto zbliżam się na Kalwarię. Tłum zaczyna szaleć, a Ja z trudnością tylko posuwam się naprzód. I wkrótce, wyczerpany zmęczeniem, upadam po raz trzeci. 

Trzeci upadek pomoże duszom wzbudzić żal w godzinę śmierci. Moim jedynym pragnieniem jest objawić duszom miłość, miłosierdzie i przebaczenie mojego serca. 

Tak, kocham wszystkie dusze, ale szczególne upodobania mam dla tych, które są słabsze i biedniejsze! Chcę pokazać duszom, że nawet wtedy, gdy ciążą na nich największe grzechy, nie odmawiam im nigdy Mojej łaski i nie oddzielam ich od tych, które miłuję w sposób szczególny. Moje Serce strzeże ich i tak przed jednym, jak i drugim, zależnie od ich stanu udzielam niezbędnej pomocy. Chcę, aby zrozumiały, że będąc nawet w stanie grzechu, nie powinny oddalać się ode Mnie. Niech nie myślą, że nie ma już lekarstwa i nigdy nie będą miłowane tak jak dawniej. Nie, biedne dusze, nie takie są uczucia Boga, który ma wylać za was Krew. Przyjdźcie do Mnie wszystkie i nie lękajcie się, bo was kocham. Oczyszczę was w mojej Krwi i staniecie się bielsze nad śnieg. Grzechy wasze utoną w wodzie, którą Ja Sam was obmyję i nic nie zdoła z mego Serca wydrzeć miłości, jaką mam dla was. 

Kiedy jakaś z moich dusz upadnie, jestem zawsze przy niej, aby ją podnieść, jeśli tylko upokarza się z miłością. Nie ten jest najszczęśliwszy, kto nigdy nie potrzebował przebaczenia, ale ten, który wiele razy musiał się upokarzać. Jeśli dusza upokarza się, nawet po upadku w największe grzechy, to wynosi z tego korzyść. Jedynie pycha pobudza gniew mego Ojca, który nienawidzi jej nieskończoną nienawiścią.  

Pycha zaślepia duszę! Zapomina ona, że jestem jej Bogiem i że sama beze Mnie jest niczym. Co za znaczenie ma wynoszenie się tutaj, na ziemi! Nędza takiej duszy, której jedynym pragnieniem jest uwielbiać Mnie i pocieszać, nie jest dla Mnie przeszkodą w miłości. Przez swoje upokorzenie otrzymuje ona łaski dla wielu innych. Ja wywyższę pokornych. Ich słabości, a nawet ich upadki nie przeszkodzą Mi. Chcę tylko pokory i miłości! 

Nie lękaj się, jeśli jeszcze nie raz upadniesz. Bo tylko niepokój i zmieszanie się oddala dusze od Boga. Przepraszaj. Chcę, abyś była bardzo mała i pokorna i zawsze uśmiechnięta. 

Tak, chcę; byś żyła w radości, ale staraj się być zawsze surową dla siebie. Wybieraj często to, co cię kosztuje, pozostając zawsze radosną i wesołą, bo służąc Mi w pokoju i radości, przyniesiesz memu Sercu najwięcej chwały. Nie lękaj się, Serce moje wynagradza za upadki twoje i wszystkich moich dusz. Żądam jedynie, aby Mu ufały. Chcę, aby Mnie miłowały, bo łaknę miłości. Miłość pociesza, miłość się uniża, miłość jest wszystkim! Kochaj i nie lękaj się. Chcę tego, czego ty nie chcesz, ale też mogę to, czego ty nie będziesz mogła. Do ciebie należy nie wybór, ale oddanie się. 

Stacja X – Jezus odarty z szat 

Przybyliśmy do kresu drogi. Popatrz, z jaką zażartością ci nieczuli ludzie Mnie otaczają…. 

Jedni chwytają krzyż i kładą go na ziemi. Drudzy zdzierają Mi szaty, otwierają się moje rany. I znowu płynie krew. Pomyślcie, dusze umiłowane, jaki wstyd ogarnął Mnie, gdy stanąłem tak na oczach tłumu. Jakiż ból dla mego ciała i jakież zawstydzenie dla mojej duszy! Tunikę, w którą Matka moja z taką pieczołowitością i delikatniejszą przyodziała Mnie w pierwszych latach mego życia i która razem ze Mną rosła, zdzierają teraz ze Mnie żołnierze, rzucają o nią los! Podzielajcie boleść mojej świętej Matki, która patrzy na tą straszną scenę. Popatrzcie, jak pragnęłaby dostać tę tunikę, nasiąkniętą i zabarwioną moją krwią! 

Jezus jest bez ruchu, bez szat, bez czci i wolności. Wszystko Mu wydarto! Nikt nie ma nad Nim litości, nikt nie współczuje Jego cierpieniu! Do katuszy, które już cierpi, dodają wciąż nowe szyderstwa, zniewagi i cierpienia. Jeśli kochasz Mnie naprawdę, czyż nie uczynisz wszystkiego, aby się do Niego upodobnić? Czy poskąpisz czegoś, aby Mnie pocieszyć? Czy odmówisz czegokolwiek mojej miłości?

 

Fot. pixabay


Stacja XI
– Jezus przybity do krzyża 

Wybiła godzina! Kaci rozciągają Mnie na krzyżu. Chwytają moje ręce i naciągają je tak, aby dłonie dosięgły otworów przedtem już wydrążonych w drzewie. Za każdym wstrząsem głowa moja chwieje się na wszystkie strony. Ciernie korony wgłębiają w głowę. Słuchajcie pierwszego uderzenia młota, który przebija moją prawą rękę! 

Dźwięk jego rozlega się aż w głębinach ziemi! Słuchajcie znowu: oto przykuwają moją rękę lewą. Na ten widok drżą niebiosa, kajają się aniołowie. 

Po przebiciu Moich rąk w okrutny sposób naciągają Moje nogi: otwierają się rany. Rwą się nerwy. Kości wychodzą ze stawów. Straszny ból. I oto stopy moje przebite i znowu krew zrasza ziemię. Któż jest Ten, co tak cierpi, jako ofiara za te niezliczone niegodziwości? To jest Jezus Chrystus, Syn Boży! Oto Bóg został przybity do Krzyża! Ten, który stworzył niebo i ziemię i wszystko, co istnieje. Ten, który daje wzrost roślinom i życie wszystkim istotom. 

Ten, który stworzył człowieka i którego nieskończona potęga utrzymuje przy życiu cały wszechświat. Oto On jest tutaj rozciągnięty, nieruchomy, wzgardzony i ogołocony ze wszystkiego! Wkrótce jednak mnóstwo dusz przyjdzie do Niego, aby go naśladować i pójść za Nim. Porzucą one wszystko: majątek, dobrobyt, zaszczyty, rodzinę, ojczyznę byle tylko przynieść Mu chwałę i dowieść miłości, która Mu się należy. 

Oto żołnierze przewracający krzyż, aby umocnić z drugiej strony końce gwoździ, by ich ciężar mego ciała nie wyrwał. To święte ciało daje ziemi pocałunek pokoju! 

W tej chwili szczyt Kalwarii staje się świadkiem przedziwnego widoku. Na modlitwie mojej Matki, która w swej bezsilności błaga Ojca Niebieskiego o miłosierdzie, zstępują zastępy aniołów. Podtrzymują one moje godne uwielbienia ciało, aby nie musnęło ziemi i nie zostało zgniecione pod ciężarem krzyża! 

I podczas gdy uderzenia młota rozbrzmiewają od krańca do krańca przestrzeni, drży świat, w niebie nastaje głęboka cisza, a wszystkie duchy anielskie kajają się w adoracji.  

Oto Bóg został przybity do krzyża. 

Stacja XII – Jezus kona na krzyżu 

Oto godzina odkupienia świata! Podniosą Mnie teraz z ziemi i wystawią na widowisko i na pośmiewisko tłumu, ale równocześnie jako przedmiot podziwu dla dusz! Świat odzyskał pokój! Ten krzyż, który dotąd był narzędziem męki, na którym umierali zbrodniarze, staje się światłością świata i przedmiotem najgłębszej czci! 

W moich świętych ranach czerpać będą grzesznicy przebaczenie i życie. Moja krew obmyje i zmaże wszystkie ich plamy. 

W moich świętych ranach dusze czyste odnajdą ukojenie i rozpłomienią się miłością. Schronią się tam i założą na zawsze swe mieszkanie. Świat znalazł Zbawiciela, a dusze wybrane wzór do naśladowania. Ciebie zaś, Józefo ręce te będą podtrzymywały. 

Nogi zaś pójdą za tobą, nigdy nie zostawiając cię samą. Napisz o wszystkim, co widzisz. 

Był przybity do krzyża. Korona opasywała Jego głowę, wielkie ciernie wpijały się w nią głęboko. Jeden z nich, dłuższy, przebijał górną część czoła i wychodził koło lewego oka, które było całkiem nabrzmiałe. Jego oblicze, pokryte krwią i potem, było pochylone naprzód, nieco ku lewej stronie. Oczy, chociaż bardzo spuchnięte i zalane krwią, były jeszcze otwarte i patrzyły na ziemię. Na całym poranionym ciele widać było ślady uderzeń, które w niektórych miejscach powyrywały kawałki ciała i skóry. Krew spływała z głowy i z innych ran. Wargi były fioletowe, a usta lekko skrzywione, kiedy jednak widziałem Go po raz ostatni, to znaczy około wpół do trzeciej, to przybrał już wygląd normalny. Ten widok wzbudza takie współczucie, że niemożliwe jest patrzeć wtedy na Jezusa bez bólu, który by nie przeszył duszy. Z największą udręką myślałem o tym, że nie ma On nawet możności, aby podnieść rękę do twarzy! Widok Jezusa z przybitymi do krzyża rękami i nogami da mi siłę do opuszczenia wszystkiego i poddania się Jego woli nawet w tym, co mnie kosztuje najwięcej. 

Wykonało się. Teraz dopełnia się wielka tajemnica miłości, w której Bóg wydał na śmierć swego własnego Syna, byle tylko życie przywrócić człowiekowi. Przyszedłem na świat, aby spełnić Twą wolę; i oto wykonałem ją, Ojcze mój! 

Przez Krzyż ocaliłem świat; przezeń chcę go sprowadzić do prawdy wiary, a przede wszystkim sprowadzić na drogę miłości. Świat zbawiłem z wysokości krzyża, to znaczy przez cierpienie. Wiecie, że grzech jest nieskończoną obrazą i wymaga nieskończonego wynagrodzenia. Dlatego proszę, abyście ofiarowały swe prace i cierpienia w zjednoczeniu z nieskończonymi zasługami mego Serca. Oto te rany, z których tryskał strumień światła – które zostały otwarte na krzyżu, aby zachować świat przed śmiercią wieczną i aby dać mu życie! One to wysługują miłosierdzie i przebaczenie dla tych dusz, które pobudzają gniew Ojca. One to będą odtąd udzielały im światła, mocy i miłości. 

Pragnę, by cały świat dowiedział się, że jestem Bogiem miłości, przebaczenia i miłosierdzia. 

Droga Krzyżowa w Boca del Rio. fot. EPA/Luis Monroy


Stacja XIII – Jezus zdjęty z krzyża 

„Niewiasto, oto Syn Twój”. Oto Matka moja! Oto moi bracia. Strzeż ich. Miłuj ich. 

Już nie jesteście więcej sami, wy wszyscy, za których oddałem swe życie! Macie teraz Matkę, do której możecie się uciekać we wszystkich swoich potrzebach. 

Ujrzałem koło krzyża Matkę Najświętszą – stojącą i patrzącą na Jezusa. Miała na sobie tunikę fioletową i welon tego samego koloru. Powiedziała Ona głosem bolesnym, ale mocnym: „Patrz, moja córko, do czego doprowadziła Go Jego miłość dla dusz! Ten, którego widzisz w tym nędznym i smutnym stanie, to mój Boski Syn: Miłość prowadzi Go na śmierć! To miłość przynagla Go, aby ludzi złączyć węzłami bratnimi, wszystkim dając swą własną Matkę”. 

Upodabniajcie się do mojej Matki, która, choć stworzenie śmiertelne, odznacza się przecież czystością bez zmazy, choć podległa całej nędzy natury ludzkiej, jednak przyniosła Mi więcej chwały niż wszystkie duchy niebieskie, a Bóg sam, pociągnięty tą czystością, w Niej utworzył sobie ciało i zamieszkał w swym stworzeniu. 

Synowie kochani! Jezus jestem, a imię to znaczy Zbawiciel. Dlatego moje ręce są zranione gwoździami, które przybiły Mnie do krzyża, na którym umarłem z miłości ku wam. 

A Moje Serce zostało otwarte włócznią, która je przebiła po moim skonaniu! 

Oto tak się wam przedstawiłem, by was pouczyć, kim jestem i jakie jest moje prawo. Nie bójcie się. Ono jest prawem miłości! Skoro Mnie poznacie, znajdziecie pokój i szczęście. 

Smutno jest żyć w sieroctwie: Przyjdźcie więc synowie moi, przyjdźcie do swego Ojca. 

Oto te Rany otwarte na krzyżu, aby odkupić świat od śmierci wiecznej i dać mu życie. One to uzyskują miłosierdzie i przebaczenie dla tylu dusz, które pobudzają gniew Ojca. 

One to będą odtąd dawać im światło, siłę i miłość. 

Stacja XIV – Jezus złożony do grobu 

Do tego stopnia kocham dusze, że życie swoje za nie oddałem. Z miłości dla nich zostałem jako więzień w tabernakulum. Od dwudziestu wieków mieszkam w nim dniem i nocą, zasłonięty postaciami chleba i ukryty w Hostii, znosząc z miłości zapomnienie, samotność, wzgardę, bluźnierstwa, zniewagi, świętokradztwa. Z miłości dla dusz zostawiłem im sakrament pokuty, by móc im przebaczać i to nie tylko raz lub dwa, ale tak często, jak tylko będą potrzebowały dla odzyskania łaski. Tam czekam na nie. 

Pragnę, by tam przychodziły obmyć się ze swoich win, nie wodą, lecz moją Krwią. 

Różnymi sposobami objawiłem w biegu wieków moją miłość do ludzi: ukazałem im, jak Mnie pochłania pragnienie ich zbawienia. Dałem im poznać swoje Serce. Nabożeństwo to, jak światło, rozprzestrzeniło się po świecie. Dzisiaj jest ono środkiem, którym posługuje się dla poruszenia serc większości tych, co pracują nad rozszerzeniem mego Królestwa. 

Obecnie pragnę czegoś więcej. Jeśli bowiem proszę o miłość w odpowiedzi na tę, którą Mnie spala, to nie tylko o ich wzajemność mi chodzi. Serce moje jest nie tylko przepaścią miłości. 

Ono jest także przepaścią miłosierdzia. Pragnę, by wierzyły w moje miłosierdzie, by wszystkiego wyczekiwały od mej dobroci, by nigdy nie wątpiły w moje przebaczenie. Oto co pragnę duszom wytłumaczyć: będę pouczał grzeszników, że miłosierdzie serca mego jest niewyczerpane; duszom oziębłym i obojętnym – że Serce moje jest ogniem, który chce je rozpłomienić; duszom pobożnym i dobrym – że Serce moje jest drogą, po której kroczy się ku doskonałości i dociera bezpiecznie do błogosławionego kresu. 

Tak miłość przekształca i przebóstwia wszystko, a miłosierdzie wszystko przebacza. 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze