fot. Archidiecezja Krakowska

Homila Kardynała Dziwisza na Święto Miłosierdzia

Święto Miłosierdzia Bożego, Łagiewniki, 8 IV 2018

Drogie Siostry i drodzy Bracia w Chrystusie!

Ewangelia ostatniego dnia Oktawy Zmartwychwstania Pańskiego i jednocześnie święta Bożego Miłosierdzia zaprasza nas, byśmy przenieśli się myślą i sercem do jerozolimskiego Wieczernika. W tym szczególnym miejscu zmartwychwstały Jezus ukazał się apostołom dwa razy. Po raz pierwszy przyszedł do nich pomimo zamkniętych drzwi pod wieczór pierwszego dnia po zmartwychwstaniu. Możemy sobie wyobrazić stan ducha najbliższych uczniów Jezusa. Wiemy, co przeżyli od dnia, który dzisiaj nazywamy Wielkim Czwartkiem. Wtedy też byli ze swoim Mistrzem w Wieczerniku. Umył im wtedy nogi. Wtedy na ich oczach ustanowił Eucharystię i polecił im sprawować ją na Jego pamiątkę. Wtedy również dał im nowe przykazanie, aby się wzajemnie miłowali tak, jak On ich umiłował.

Potem byli świadkami Jego aresztowania i wiedzieli, że następnego dnia po okrutnej męce został ukrzyżowany. Wtedy nie zdali egzaminu wierności, bo wiemy, że obok krzyża stał tylko jeden najmłodszy uczeń, którego Jezus miłował. Wydawało im się, że cała historia ich życia
z Jezusem dobiegła końca. Tymczasem od wczesnych godzin właśnie tego pierwszego dnia zaczęły do nich docierać niezwykłe wiadomości, że kamień postawiony przed wejściem do grobu Mistrza został odsunięty, a sam grób jest pusty. Jeszcze nie byli zdolni uświadomić sobie, że przecież On wielokrotnie mówił im, że zostanie zabity w Jerozolimie, ale trzeciego dnia powstanie z martwych. Stąd oprócz smutku i rozczarowania oraz strachu przed tymi, którzy doprowadzili do śmierci Jezusa, w ich sercach zaczęła gościć niepewność. Co się stało z martwym ciałem ich Nauczyciela?

I w takiej chwili On sam przyszedł do nich. To był naprawdę On. Rozpoznali Jego twarz oraz zobaczyli na Jego rękach i boku ślady męki. Rozpoznali Jego głos. Stanął pośród nich i przemówił. Pozdrowił ich słowami: „Pokój wam!” (J 20, 19). Uświadomili sobie przenikliwie, że to On i dlatego pierwszą ich reakcją była radość.

A On, jakby nie pamiętając o ich niewierności i słabości, oznajmił im, że ich posyła i że otrzymują szczególne zadanie: „Jak Ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam. […] Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20, 21-23). Odsłaniał się przed nimi niezwykły horyzont misji. Mieli nieść innym pokój Chrystusa, pomagając ludziom, by wyzwolili się z niewoli grzechu, pozbawiającego ich wolności i prawdziwej radości ducha. Ta misja Kościoła trwa nadal. My wszyscy – bracia i siostry – żyjemy w kręgu tej misji jako uczniowie ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana.

Druga część dzisiejszej Ewangelii opowiada nam o tym, co wydarzyło się tydzień później. W centrum uwagi jest apostoł Tomasz, którego nie było przy pierwszym spotkaniu jego towarzyszy z żywym Jezusem. Postawa tego apostoła świadczy o tym, jak niełatwo – nawet apostołom – było przyjąć prawdę o powstaniu z martwych kogoś, kto trzy dni wcześniej został zabity i pogrzebany. A przecież Jezus przygotowywał ich do tego niewiarygodnego wydarzenia nie tylko słowem, ale także wieloma cudami, których dokonywał na nich oczach i które przemawiały za tym, że jest Synem Bożym, a więc ma władzę nad życiem i śmiercią. Stąd znamienne słowa Tomasza, stawiającego warunek: „Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę” (J 20, 25). Zauważmy, że apostoł nie dawał wiary nawet swoim oczom. Chciał nie tylko zobaczyć, ale dotknąć ran Chrystusa, które stały się szczególnym znakiem rozpoznawczym Jego osoby, Jego tożsamości.

Wątpiący Tomasz, nie dający wiary słowom innych świadków, zobaczył, dotknął i uwierzył. Jednocześnie złożył najwyższe świadectwo wiary w Bóstwo swojego i naszego Mistrza: „Pan mój i Bóg mój!” (J 20, 28). To świadectwo pomaga nam samym uwierzyć w Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, Boga prawdziwego z Boga prawdziwego. Kościół nie zapomniał o świadectwie św. Tomasza. Wzruszające jest, że od dwudziestu wieków miliony chrześcijan, a my wraz z nimi, wpatrując się w eucharystycznego Chrystusa ukrytego pod postaciami chleba i wina, powtarzamy: „Pan mój i Bóg mój!”

To najkrótszy i pełny wyraz naszej wiary. Zachęca nas dzisiaj do niej również św. Jan, który w swoim Pierwszym Liście zapowiada, że „kto wierzy, że Jezus jest Mesjaszem, z Boga się narodził” i „zwycięża świat ten, kto wierzy, że Jezus jest Synem Bożym” (por. 1 J 5, 1. 5). Znakiem zaś rozpoznawczym nas, uczniów Jezusa Chrystusa, jest nasza miłość Boga i bliźnich.

Kościół, a my wraz z Kościołem powracamy często do doświadczenia pierwotnej wspólnoty uczniów Jezusa Chrystusa, która zaczęła się tworzyć w Jerozolimie po Jego zmartwychwstaniu. Szczególnym znakiem rozpoznawczym tej wspólnoty była wzajemna miłość – wzajemne braterstwo i solidarność. Opowiadają nam o tym Dzieje Apostolskie: „Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących. Żaden nie nazywał swoim tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa” (Dz 4, 32-33).

Odczytując to proste, ale wymowne świadectwo, nie możemy sobie nie zadać pytania, jakie świadectwo braterstwa i solidarności daje współczesny Kościół, który przekroczył granice, wyszedł na peryferie, dotarł na wszystkie kontynenty i z niewielkiej wspólnoty jerozolimskiej rozrósł się w wielką wspólnotę obejmującą różne narody, języki i kultury. Przeprowadzając rachunek sumienia musimy uczciwie powiedzieć, że niejednokrotnie daleko nam do ducha, który ożywiał pierwszych chrześcijan. Mamy wprawdzie wspaniałe świadectwa dobroczynności i dzieł miłosierdzia w Kościele, również w naszym polskim Kościele w ostatnich dziesięciu wiekach, ale nie możemy tylko poprzestać na wspominaniu i podziwianiu tych świadectw. Każde pokolenie uczennic i uczniów Chrystusa powołane jest do składania mu świadectwa miłości Boga i bliźniego.

Pięknym dziedzictwem i bogactwem naszego Kościoła jest działalność Caritas, która dzisiaj, w święto Bożego Miłosierdzia, obchodzi swoje patronalne święto. Należy się nasza szczera wdzięczność wszystkim, którzy angażują się i wspierają to wielkie dzieło Kościoła. Niech ich umacniają słowa, które usłyszą z ust Jezusa Chrystusa na Sądzie Ostatecznym: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” (Mt 25, 40).

Drogie siostry, drodzy bracia, sprawujemy Eucharystię w niezwykłym miejscu, z którego rozeszło się na cały świat orędzie o Bożym Miłosierdziu. Bóg wybrał prostą, pokorną Siostrę Faustynę, aby przez nią, przez jej słowo i świadectwo, przemówić do świata. To tu, w krakowskich Łagiewnikach, zapisała ona znane i przejmujące słowa w swym duchowym „Dzienniczku”: „Nie znajdzie ludzkość uspokojenia, dopokąd się nie zwróci z ufnością do miłosierdzia [Bożego]” (Dz. 300). W tym roku mija osiemdziesiąt lat od śmierci Siostry Faustyny. Jak pszeniczne ziarno, obumarła ona cicho i bez rozgłosu 

5 października 1938 roku, w przeddzień straszliwej II wojny światowej. Ale po latach jej orędzie zaczęło przynosić nadzwyczajny owoc, uwrażliwiając Kościół i świat na prawdę o Bogu „bogatym w miłosierdzie” (Ef 2, 4).

Wielkim apostołem Bożego Miłosierdzia okazał się św. Jan Pawel II. Trzeba było apostoła tej miary, aby przybliżyć Kościołowi orędzie św. Faustyny. Dokonało się to dzięki papieskim decyzjom o beatyfikacji i kanonizacji „Sekretarki Bożego Miłosierdzia”, przez ustanowienie obchodzonego w II Niedzielę Wielkanocną święta Bożego Miłosierdzia w całym Kościele. Dopełnieniem tego niezwykłego procesu otwierania się na miłosierdzie Boga, oprócz encykliki o Bogu „bogatym w miłosierdzie”, było zawierzenie całego świata Bożemu Miłosierdzie w tej świątyni. Było to 17 sierpnia 2002 roku.

Dzień później, na krakowskich Błoniach, Ojciec Święty apelował do naszej „wyobraźni miłosierdzia” jako dojrzałego owocu otwarcia się na przyjęcie prawdy o Bogu miłosiernym, który pochyla się nad ludzka biedą, ale równocześnie czeka, aby i nasze wrażliwe serca nie pozostawały obojętne wobec tych, którym możemy
i powinniśmy okazać miłosierdzie.

Za trzy tygodnie, 28 kwietnia, w tej świątyni zostanie wyniesiona do chwały ołtarzy Czcigodna Służebnica Boża Hanna Chrzanowska, w przeddzień 45. rocznicy jej śmierci. Urodzona w 1902 roku, swoją młodość i przygotowanie do pracy zawodowej przeżywała w wolnej już Polsce, której setną rocznicę odzyskania niepodległości przeżywamy w tym roku. Możemy powiedzieć, że ta przyszła, nowa błogosławiona jest również dojrzałym owocem wiary polskiego narodu w ostatnim stuleciu i wpisuje się w poczet wielu wielkich świadków miłosierdzia na naszej ziemi.

Powierzmy w tej Eucharystii miłosiernemu Bogu wszystkie nasze sprawy osobiste, rodzinne i społeczne. Prośmy o dar „wyobraźni miłosierdzia” i gotowość stawania się apostołami miłosierdzia wszędzie tam, gdzie możemy czynić dobro, pocieszać bliźnich, ulżyć ich doli, pokrzepić ich serca. Niech w tym dziele wspomaga nas orędownictwo św. Faustyny i św. Jana Pawła II.

Bracia i siostry – pełni ufności, błagajmy o miłosierdzie dla nas i całego świata!

Amen!

Stanisław kard. Dziwisz

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze