Jezus uczy jak dobrze nienawidzić

Czy Jezus może uczyć nienawiści? Okazuje się, że tak. Właśnie nienawiści oczekuje od swoich uczniów. 

Ewangelista Łukasz przytacza te kontrowersyjne słowa Jezusa: Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, lecz bardziej miłuje swego ojca i matkę, żonę i dzieci, braci i siostry, a także swoje życie, nie może być moim uczniem (Łk 14, 26) i dalej: żaden z was nie może być moim uczniem, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada (Łk 14, 33). Ten Jezus, który każe kochać nawet nieprzyjaciół, jednocześnie od swoich uczniów wymaga nienawiści, wobec wszystkiego, co ważne? Czy to możliwe? 

Może się zdarzyć, że długo budujemy swój świat, w którym żyjemy. I w jednej godzinie dowiadujemy się, że osoba, na której wszystko się wznosiło, pakuje walizki i mówi, że już nie kocha. W pracy, która była fundamentem, padamy ofiarą błędnej decyzji albo jakiejś gry personalnej. I co wtedy? Zgliszcza. Najczęściej mówimy o przegranym lub zawalonym życiu z powodu ludzi, którzy mieli być podporą, a zawiedli, zdradzili. 

Co nam to mówi? Że człowiek nigdy nie będzie dobrym fundamentem. Wtedy wszystko i wszystkich mogę stracić, jeśli jestem zbudowany na miłości z Jezusem. Pewnie dobrze wiemy, jak łatwo czasami najbliżsi stają się bogami, a rzeczy bożkami. Wtedy są obiektami naszych bałwochwalczych uczuć. I tutaj wkracza nienawiść. Jezusowi chodzi o taką naszą wolność wobec ludzi i rzeczy, jakbyśmy tego wszystkiego nienawidzili. Żebyśmy z taką łatwością zostawiali wszystko, co nie jest Jezusem.  

Gdybyśmy chcieli opierać nasz życie tylko na naszych umiejętnościach, relacjach, które podtrzymujemy, to można nas ogarnąć przerażenie. Wszystko może się wydarzyć. I wtedy żadne okoliczności, uczucia, ludzie, słowa, zdarzenia, żadne marzenia ani rozczarowania nie będą ważniejsze od Jezusa. Bez tego Chrystusowego fundamentu wszystko może stać się przyczyną życiowej klęski, a przynajmniej tak będziemy to odbierać. 

Tak więc podobnie jak nie każda miłość jest cnotą, tak nie każda nienawiść jest grzechem. Jeśli tylko nie jest to nienawiść, która jest wstrętem, odrazą, obgadywaniem, zemstą czy samopotępieniem. Ale taka, która jest uwolnieniem od posiadania i zawłaszczania. Taka, która prowadzi do ogromnego zaufania Bogu.

Przeczytaj pozostałe felietony z cyklu „Ryba w miodzie”!

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze