Kim jest dla mnie Bóg? Credo Samów 

Latem tego roku, w czasie wizyty w Kirunie, uważanej za stolicę szwedzkich Samów, zaobserwowałam kilka faktów, które stały się zaczątkiem tego artykułu. Samowie, jedna z arktycznych grup etnicznych zamieszkujących Arktykę (północne krańce Europy), bardzo długo zabiegali o niezależność.  

W trakcie rozmowy z dyrektorką miejscowego teatru Samów wynikła sprawa odnalezienia tradycyjnego miejsca kultowego znajdującego się w okolicach Kiruny, stolicy szwedzkich Samów. Nie życzyła sobie rozmowy na jego temat. To nasza religia, a więc nie rozmawiamy na ten temat – usłyszałam w odpowiedzi. Patrząc na jej wykrzywioną boleśnie twarz, domyśliłam się popełnionego nietaktu. Film, który mi pokazała, trwał zaledwie kilka minut, ale był znakomitym protestem przeciwko zamętowi spowodowanemu przez wtargnięcie obcej, europejskiej kultury w uporządkowany świat hodowców reniferów. Pasterze musieli zmierzyć się z problemem alkoholizmu i brutalności. Tak się rozpoczął dla nich kontakt z kulturą europejską.  

Na obszarze tym największy wpływ na proces transformacji religijnej ma Kościół luterański. Pod koniec tego roku udało mi się odwiedzić także Karasjok – osadę zamieszkałą w 99% przez Samów norweskich. W miejscowości tej rozmawiałam także z kobietą – pastorem kościoła luterańskiego, więc mam możliwość porównania sytuacji zarówno społecznej, jak i kulturalnej w tych dwóch miejscach. Samowie byli zmuszani do zmiany religii, jest to więc drażliwy temat. 

Kościół  luterański, Karasjok, Norwegia / fot. kirkesok.no

Na wystawie współczesnego malarstwa inspirowanego tradycyjną kulturą Samów w lokalnym ośrodku kultury w Tromsø pojawia się postać noaide – szamana pojawiającego się bezszelestnie jak duch minionej epoki w filmie prezentowanym w związku z wystawą. Znane są przypadki publicznego ośmieszania szamanów. Nie zabijano ich ani nie aresztowano tak jak na Dalekim Północnym Wschodzie, ale niszczono psychicznie. Upijanie szamana czy też zmuszanie go do demonstrowania swoich sztuczek to tylko jeden z wielu przykładów. Jaka jest ich rola we współczesnej wspólnocie Samów, trudno orzec bez rozmowy na ten temat. Moja rozmówczyni w kościele luterańskim w Karasjok niechętnie odpowiedziała na moje pytanie. Ale to znaczy, że problem nadal pojawia się i nie został rozwiązany. Dowiedziałam się od niej, że szamani podróżują i za granicą usiłują uzyskać dla siebie pomoc. Spotkanie po nabożeństwie niedzielnym było miłe, ale na ile było istotne dla uczestników (były to przede wszystkim starsze osoby i niepełnosprawne dzieci) należałoby spytać ich samych.  

Henryk Sienkiewicz w „Potopie” opisywał Samów jako dziwy natury, a nie jako ludzi. Taka musiała być wiedza mieszkańców Europy w tym okresie na temat ich inności antropologicznej. Pan Kmicic miał zamiar ich uwędzić i powiesić w kościele w Orszy obok strusiego jaja i innych dziwów natury. Nad Kiruną góruje kościół zbudowany na planie tradycyjnej konstrukcji samskiej. Przyciąga rzesze turystów. Nie jest to budowla stara, ale pomysł jej wybudowania wskazuje na fakt, że pomimo trudnych początków pracy misyjnej Kościół szwedzki postanowił wykorzystać elementy kultury autochtonicznej do przygotowania mieszkańców Arktyki do poznania zasad wiary chrześcijańskiej. Pierwsze zapiski dotyczące pracy misyjnej wśród Samów skandynawskich sięgają czasów panowania Olafa Trygvassona czyli X/XI w. Miasto powstało pod koniec XVII w., w okresie, w którym osadnicy szwedzcy i fińscy przybyli na te ziemie. Kiruna rok temu świętowała 350 lat istnienia. Przedtem ziemie te były zamieszkałe wyłącznie przez Samów. Karasjok jest zamieszkana przede wszystkim przez Samów norweskich. Po kilkudniowym pobycie nieodparte było wrażenie silnej potrzeby izolacji tych ludzi od świata zewnętrznego. Rozmawiają albo w swoim dialekcie, albo w języku norweskim. Pomysł zbudowania kolejnego parku (istnieje już Sapmi Park) wydaje się trochę absurdalny. Może warto zadbać o rozbudowę już istniejącego zaplecza? Podobne tendencje można zaobserwować także na Grenlandii po odzyskaniu jej pełnej autonomii (od 2008 r.). Inuici grenlandzcy nie chcą obecnie rozmawiać w innym języku niż swój własny. Z jednej strony trudno im się dziwić, gdyż kontakt ze światem zewnętrznym skutkował najczęściej zniszczeniem lub zaniedbaniem lokalnej tradycji. Następne pokolenia powinny być uczone lokalnego dialektu, gdyż pomaga to w odnajdywaniu własnej tożsamości, ale czy istnieje szansa na stworzenie takich warunków ekumenicznych, aby te grupy etniczne mogły niezależnie egzystować?  

Wejście do sidda w Alta / fot. Maria Dybowska

Należy pamiętać przy tym, że wielu misjonarzy to potomkowie skandynawskich Wikingów, a więc praca misyjna na północy Europy to proces niezwykle skomplikowany. Wielu Skandynawów, potwierdzało w rozmowie, że bywało w kościele cztery razy w życiu, przy takich okazjach jak chrzest, konfirmacja, ślub i pogrzeb. To względy bardziej formalne niż związane z potrzebą życia duchowego Skandynawów. Nie lubimy być pokorni, a Pan Bóg tego od nas wymaga – tak najczęściej określali swój stosunek do Kościoła. Dlatego też może dziwić fakt ,że na farmach norweskich jedyną książką skrzętnie przechowywaną przez pokolenia była Biblia. Prawdopodobnie dlatego do pracy misyjnej angażowano kobiety samskie, aby łagodziły obyczaje, również te związane z przebiegiem pracy misyjnej. Jedną z pierwszych misjonarek samskich była Szwedka Małgorzata.(1364 r.). Nie zachowały się jednak żadne informacje dotyczące jej osoby ani prowadzonej przez nią działalności. Pod koniec osiemnastego wieku pierwszą katechetką była 23-letnia dziewczyna, również Laponka (Samka).  

Mapka: Szwecja, Jukkasjarvi, jedna z najbardziej aktywnych szwedzkich sidda – tradycyjne życie pasterzy reniferów / fot. Maria Dybowska

Nie zachowało się wiele opracowań na temat tradycyjnej kultury Samów. Za najstarsze dzieło dotyczące kultury tego ludu uważa się Lapponię Schefferusa (1674 r.). Mniej znane są prace Magnusa Gabriela de la Gardie (ok.1660 – 1671 r.) dotyczące środowiska naturalnego, geografii i warunków klimatycznych Samelandu szwedzkiego. Praca misyjna wśród tej mniejszości etnicznej przebiegała w odmienny sposób niż na obszarach Rosyjskiego Północnego Wschodu czy sąsiadującej z nimi Alasce, aczkolwiek na obu tych obszarach zmuszano szamanów do niszczenia bębnów szamańskich podczas obrzędów kościelnych. Aktualnie w muzeach, nie tylko skandynawskich, znajduje się około siedemdziesięciu bębnów. Bębny, które widziała autorka w Kirunie, są replikami tych autentycznych. Wiele bębnów prawdopodobnie zostało schowanych przez Samów w górach – w ten sposób uchronili je od zniszczenia. Na Półwyspie Kamczatka występuje wyraźne zjawisko synkretyzmu religijnego Na terenie Skandynawii jest on skrzętnie pomijany. Misjonarka z Karasjok opowiedziała mimo swojej niechęci do tematu, że pasterze reniferów, jedząc mięso tych zwierząt, dziękują Bogu za to, że nie są głodni, ale pytanie: któremu Bogu? Natomiast nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, czy w dialektach Samów pojawiło się nowe słownictwo w związku z transformacją religijną i czy mają oni osobne określenia Boga chrześcijańskiego i dawnych bogów. Nie tylko ta zmiana łączyła się z procesem transformacji religijnej. W starej tradycji Samów skandynawskich dziecko, które miało się urodzić, otrzymywało imię po zmarłym krewnym. Wierzono, że w ten sposób przedłużano jego istnienie na ziemi. Po chrzcie dziecko otrzymywało amulet, który miał chronić jego dzieciństwo. Samowie długo wierzyli, że chrzest chrześcijański może stać się przyczyną choroby dziecka. Kobieta pastor w Kirunie porozumiewa się z Samami w ich dialekcie. Nauczyła się go Centrum kultury Samów norweskich w Karasjoka. Na zakończenie rozmowy pobłogosławiła wysiłki autorki dotyczące opracowania kultury Samów w ich dialekcie północnym.  

Symbol słońca nadal obecny w sztuce użytkowej tych okolic. Camping znajdował się na przeciwko siddy w Alta / fot. Maria Dybowska

W początkowym okresie pracy misyjnej misjonarze europejscy na obszarze Samelandu, podobnie jak i na innych obszarach Arktyki, mieli wpływ na przebieg edukacji i profil nauki w szkołach nomadów arktycznych. Czasami, jak wynika z zachowanych opisów, czyniono to zbyt natarczywie, starając się zmienić sposób myślenia autochtonicznych ludów arktycznych.  

Pod koniec XIX w. z inicjatywy szwedzkiego biskupa Gustava Johanssona podjęto próbę wzmocnienia pozycji dialektów samskich. Proces kolonizacji Samów skandynawskich przez rząd szwedzki i Kościół był długotrwały. Gdyby porównać działalność misyjną Kościoła na tych dwóch obszarach zamieszkałych przez Samów, to zdecydowanie bardziej efektywna była i jest działalność Kościoła szwedzkiego. Kobieta pastor w Kirunie pomaga Samom na wszystkie możliwe sposoby, wydała w tym roku książkę na temat efektów swojej pracy wśród pasterzy reniferów i lapońskich rybaków pt. Samerna og Svenska KyrkanUnderlag for kyrkligt försoningsarbete (Samowie i szwedzki Kościół). Kościół katolicki nie ma dużych wpływów na tych obszarach. W Norwegii autorka napotkała niewielką wspólnotę katolicką w Hønefoss, sto kilometrów na północ od Oslo. Stworzyli ją przede wszystkim osadnicy polscy. 

Tekst: Maria Dybowska – tłumaczka, etnograf, pedagog / fot. sweden.se

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze