Komu przeszkadza żłóbek? 

Przed świętami Bożego Narodzenia we Francji spierano się o to, czy zasada świeckości państwa wyklucza budowę bożonarodzeniowych stajenek. To jednak tylko element szerszej debaty o obecności różnych wyznań w przestrzeni publicznej.  

 

Vademecum świeckości  

Dwa lata temu dokument o takiej nazwie wydało Stowarzyszenie Merów Francuskich. To zbiór zaleceń w sprawie właściwych zachowań w razie zetknięcie się z – uwaga – problemem natury wyznaniowej. Brzmi dość paradoksalnie, prawda? Przyznam, że zawsze, gdy wyjeżdżam na tak zwany Zachód, lubię to, że widać współistnienie różnych religii, mnogość wyznań, ich obecność w przestrzeni publicznej i – wydawałoby się – tolerancję. No właśnie – wydawałoby się… 

We wspomnianym wyżej Vademecum czytamy, że merowie powinni „powstrzymywać się od okazywania przekonań religijnych albo filozoficznych” oraz „przyjmować neutralną i świecką postawę podczas wykonywania obowiązków”. Zasada te dotyczyć ma nie tylko ich, ale i zarządzanych przez nich terenów: „gmina nie powinna subwencjonować wydarzeń o wyraźnym charakterze wyznaniowym…”. Tu może można by przyznać rację temu argumentowi, że gdyby subwencjonowano wydarzenia tylko jednego wyznania, to inne mogłoby poczuć się dyskryminowane. Jednak dalej czytamy, że taki dystans powinien dotyczyć także „wydarzeń tradycyjnych”. Czyli w imię dziwnie rozumianej poprawności politycznej i laickości państwa tradycję/historię/światopogląd spychamy na margines? Coś mi tu nie gra…  

Po publikacji tego dokumentu około 50 merów z partii centroprawicowych wystosowało ostrą petycję z żądaniem wycofania go. Stowarzyszenie podnosiło argument, że ten dokument ma podstawę w ustawie z 1905 r. o rozdziale Kościół o państwa. Na podstawie tego dokumentu każdy obywatel może zaskarżyć urzędnika (także mera), jeśli uzna, że ów urzędnik narusza ustawę. Tak było przy głośnej w Polsce sprawie pomnika Jana Pawła II. Przyczyną całej sprawy nie była postać papieża, ale wielki krzyż wieńczący monument.  


Pod koniec roku przez Francję przetoczyła się duża dyskusja na temat obecności nie krzyża, ale szopek betlejemskich w przestrzeni publicznej. „Prawa do szopki” ze wszystkich sił bronił nowy szef Republikanów – Laurent Wauquiez. Ominął prawo zabraniające wystawiania szopek przez zorganizowanie wystawy tychże, autorstwa miejscowych rzemieślników.  

Pamiętajmy jednak, że we Francji dyskusja o obecności religii w przestrzeni publicznej nie dotyczy tylko chrześcijaństwa. W kraju tym mieszka 4,5 mln muzułmanów i 600 tysięcy Żydów. Każda społeczność ma swoją tradycję i swoje sposoby manifestowania religijności. Wydaje się – co przyznają też politycy i działacze ugrupowań centrowych i lewicowych – że takie dokumenty jak owo Vademecum i wprowadzanie ich zapisów w życie może tylko popsuć stosunki społeczne i międzyreligijne we Francji. Bo czy w takim razie Żydzi nie będą mogli nosić nakrycia głowy – kipy? O wiele gorętszą dyskusję wywołały zakazy zakrywania twarzy przez muzułmanki.  

We wszystkim – także w takich regulacjach – złotą zasadą powinien być chyba zdrowy rozsądek. Rugowanie religii z przestrzeni publicznej to wygumkowanie ważnej dla wielu strefy życia. Z drugiej strony ostentacyjne manifestowanie swojego wyznania, jak np. publiczne modły muzułmanów utrudniające ruch uliczny, to druga strona medalu. I równość religijna, i prawo do jej manifestowania w rozsądnych granicach powinny być przestrzegane w każdym cywilizowanym, tolerancyjnym kraju. Europa, która z tej drogi chciałaby zejść i napisać nowe Vademecum (łac. vade mecum – pójdź ze mną) zasad społecznego współżycia, dojdzie nie wiadomo dokąd. Nie jest to na pewno droga w dobrym kierunku.  

Ksiądz Louis-Maria Guitton, kierownik Obserwatorium Społeczno-Politycznego, mówi: „Kościół nie prosi o umieszczanie szopek w merostwach, wierni robią to w domach i świątyniach” i – co chyba najważniejsze w tej sprawie – „wzywa do oddramatyzowania tej debaty”, w której ścierają się dwie skrajności: „z jednej strony radykalna interpretacja świeckości, według której trzeba wycofać z przestrzeni publicznej wszelkie oznaki religijne, z drugiej – gra polityczna, która nie ma nic wspólnego z wyrażaniem wiary”. Według księdza to bezsensowna wojna, a wierni powinni skupić się na przesłaniu płynącemu z szopki – pomocy dla ludzi, którzy nie mają dachu nad głową.  

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze