Internet: ludzie nowego kontynentu 

Kiedy 500 lat temu Krzysztof Kolumb dopłynął do Ameryki, nie wiedział, że odkrył nowy, obcy kontynent. Czy chrześcijanie wiedzą, że dziś dopłynęliśmy do równie nieznanego lądu?

Tym kontynentem jest dziś Internet, który jak pisze w swojej książce „Cyberteologia” Antonio Spadaro, nie jest już tylko narzędziem, a nową rzeczywistością, przestrzenią życia. I faktycznie trudno się z tym nie zgodzić. Sieć wniknęła w codzienne funkcjonowanie człowieka tak mocno, że poza apokaliptycznymi scenariuszami rodem z filmów SF raczej trudno byłoby człowiekowi zrezygnować z tej technologii. Czy w ogóle można jeszcze mówić o rzeczywistości wirtualnej, jeśli staje się ona tak namacalna (dosłownie mówiąc, jeśli weźmiemy pod uwagę ekran dotykowy z przesuwanymi po nim palcami) i zakorzeniona w codzienności? Dziś mówi się już o nowym kontynencie, który można i należy zagospodarować. To kontynent, który zasiedlają coraz to nowi ludzie, tworzą się państwa, społeczności… A jeśli tak jest, to jaka powinna być w tym nowym świecie rola chrześcijanina?

Głosić całemu stworzeniu…

Otóż taka, jak wszędzie indziej – świadczyć o Panu Bogu. Dziś nie musimy wyjeżdżać za granicę, żeby „być na misji”. I nie chodzi tylko o potrzebę ewangelizacji w swoim lokalnym środowisku, które przecież przechodzi wtórną ateizację. Misjonarzem powinniśmy być w każdym wymiarze życia, także tym „wirtualnym”.

Powołani do świętości i ewangelizacji jesteśmy cały czas i w każdym miejscu. Niedawno dowiedziałem się o znajomym, młodym chłopaku, który odznacza się wiarą na co dzień, wywodzi się z dobrej rodziny katolickiej… słowem – dobry chłopak. Mimo to daje „lajki” na Facebooku przytakując satanistycznym żartom i postawom. O co chodzi? Czyżby błędy młodości? A może, to co w Internecie, nie jest dla kogoś realne? Podobne problemy, w minionych latach rodziły gry komputerowe. Jednak ich świat był wtedy jeszcze dużo bardziej zamknięty, bo sprowadzał się do zakurzonej obudowy i ekranu w małym pokoju. Dziś wszystko jest na widoku i praktycznie każda aktywność jest jakimś świadectwem. Tu pojawia się często głos przeciwników sieci, pragnących go „wyłączyć” lub zniszczyć. Podobnie moglibyśmy próbować „wyłączyć” Amerykę odkrywszy, że żyją tam groźne aligatory, albo w kanionie może urwać się i stoczyć niebezpieczna skała. Nie. W tę rzeczywistość trzeba wejść i w niej głosić Dobrą Nowinę.

iMłodzi

Nie trudno zgadnąć, kto jest najliczniejszym mieszkańcem Internetu. Są to ludzie młodzi. To tu szukają szczęścia, dowartościowania, gdy realny świat sypie się za ich plecami. „Widziałeś się z nim?” – „Po co? Klikaliśmy na fejsie.” To klasyczna relacja internetowego pokolenia. Można powiedzieć, że to wyłącznie problemy społeczne, ale nie zmieni to faktu, że ludziom po prostu brakuje Boga. Co można zrobić?

Trzeba pozostać normalnym we wszystkich rzeczywistościach, pokazywać piękno życia i możliwości rozwoju człowieka oraz nieskończenie kochającego nas Ojca. Należy wchodzić w niebezpieczne ostępy moderowanych for internetowych, między groźne, kanibalistyczne ludy „hejterów”, czy odwiedzać nowe państwa „Facebooka” i „Instagrama”. Nie jest to proste, gdy wokół pędzą inni koloniści nowego świata, sprzedający wszystko począwszy od butów, a na informacji kończąc. Jeszcze inni koloniści czerpią korzyści z wszechobecnych reklam, a inni, nieuczciwi wymuszają nasze dane lub pieniądze wysyłając listy z groźbami. Tu granic krajów nie wytyczają białoczerwone słupki, a ilość „lajków” albo komentarzy przy ocenie produktu. Przy tym wszystkim prawnicy nie mają szans nadążyć.

e-Niniwa

Przyglądając się tym wszystkim zagrożeniom od razu przychodzi mi do głowy obraz grzesznej Niniwy, pędzącej w zgiełku w stronę grzechu. Pamiętajmy jednak, że i Niniwa w końcu się nawraca. I dziś działają internetowi Jonasze, osoby i portale, broniące prawdy i Bożych wartości. Tych misjonarzy i proroków nie brakuje, choć czasem mam wrażenie, że niektórzy idą na piechotę, choć mogliby przejechać busz Land Roverem. Mam na myśli tych internetowych misjonarzy, którzy (choć trzeba im oddać hołd za dobrą wolę) robią w Kościele sporo niedobrego wręcz odstraszając wiernych np. pokracznymi stronami internetowymi.

Mając świadomość ogromnej konkurencji w docieraniu do mieszkańców tego nowego świata musimy być profesjonalni, wyczuwać oczekiwania internautów i wychodzić im naprzeciw z niebanalną estetyką. To co ładne, przyciąga.

Miniony rok był dla Duszpasterstwa Młodzieży Oblackiej NINIWA bardzo ważny pod tym względem. Ekipa zaangażowanych amatorów postanowiła przearanżować wygląd, funkcjonalność i jakość swoich wirtualnych działań. Pierwszym krokiem było przedefiniowanie celów wspólnoty, nowe nazwanie i poukładanie całej „niniwowej” rzeczywistości młodzieżowej. Kolejny krok to dopasowanie do tego wszystkiego estetyki i stworzenie identyfikacji wizualnej opartej na kolorach i piktogramach. Dopiero trzecim etapem było stworzenie zupełnie nowych stron internetowych zgodnie z nowymi wytycznymi, a także porządki na Facebooku, czy YouTube. Takie odświeżenie wymaga zazwyczaj zaangażowania poważnych firm i ogromnych nakładów finansowych. Nasza praca oparta była na pracy niniwowego zespołu i intuicji wynikającej z doświadczenia pracy z młodymi (można ją ocenić na www.niniwa.org). Nowe rozwiązania oprócz lepszej estetyki mają być też bardziej funkcjonalne dzięki czytelnemu kalendarzowi ze wszystkimi wydarzeniami, zintegrowanym z Facebookiem systemem newsów na stronach i wielu innych pomysłach. I choć stawiamy sobie poprzeczkę coraz wyżej i jesteśmy świadomi wielu niedociągnięć, chcemy podejmować próbę ewangelizacji w Internecie w jak najlepszy sposób.

Symboliczną wisienką na tych przeobrażeniach był mechanizm sterowania zeszłoroczną wyprawą rowerową w Nieznane dzięki internetowej ankiecie i głosującym przy jej pomocy internautom. To nasz ukłon w stronę ludzi Nowego Kontynentu i zaufanie, że tam też działa Pan Bóg i nas prowadzi. Życzymy sobie i innym wirtualnym misjonarzom otwarcia na piękno nowego świata i jak najlepsze docieranie do jego mieszkańców.

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze