Madagaskar. Nie tylko dziadkowie.

Madagaskar. Tam, gdzie jest rozwinięte chrześcijaństwo, jest i szacunek dla osób starszych. To nie kwestia regionu czy kultury. Poważanie seniorów wynika z Dekalogu. Na Madagaskarze chrześcijan jest prawie 60 procent.

Czerwona Wyspa to przede wszystkim kraj baobabów i budzącej podziw przyrody. Większość mieszkańców utrzymuje się tutaj z rolnictwa. Pracą na roli zajmuje się około 75% ludności czynnej zawodowo. Malgasze uprawiają głównie kawę, banany, trzcinę cukrową i przyprawy. To właśnie te towary są najczęściej eksportowane. Lokalne potrzeby żywieniowe zaspokajają ryż, maniok, bataty, ziemniaki i kukurydza. Społeczeństwo jest ubogie, więc działalność misjonarzy jest tutaj odbierana z wielkim entuzjazmem. Budowa studni, szkół czy ośrodków zdrowia to dla nich wielka pomoc i najlepsza ewangelizacja. Malgasze szacunku dla osób starszych nie przyjęli jednak wraz z chrześcijaństwem. On był na wyspie od zawsze.

Pełnia opiekuńczości

W czwartym przykazaniu Bóg nawołuje, abyśmy czcili swego ojca i swoją matkę. Przykazanie to jest nakazem okazywania szacunku rodzicom w słowie i czynie oraz postawą poszanowania rodzicielskiej pozycji. Czcij ojca swego i matkę swoją to także pierwsze przykazanie, które zawiera w sobie obietnicę. „Aby ci się dobrze działo i abyś długo żył na ziemi” (Ef 6,1-3). Czczenie rodziców jest jedynym nakazem z Pisma Świętego, które obiecuje nagrodę długiego i szczęśliwego życia. Mieszkańcy Madagaskaru przestrzeganie czwartego przykazania Dekalogu pojmują o wiele szerzej. To rozumienie rozciąga się nie tylko na ojca i matkę, ale odnosi się również do ogólnego szacunku do osób starszych czy też szeroko pojmowanej „starszyzny”, określanej na Madagaskarze jako „Ray-aman-d’Reny”. Oznacza ono „pełnię opiekuńczości” oraz „troski rodzicielskiej o dzieci”. Starszyzna jest łącznikiem ze światem przodków, którzy odeszli już do wieczności.

Senior ma zawsze rację.

Starszyzna odgrywa bardzo ważną rolę w społeczeństwie malgaskim i w każdym plemieniu ma trochę inną pozycję. Funkcja „Ray-aman-d’Reny” odnosi się do każdej sfery życia i każdej jednostki społeczeństwa, począwszy od głowy państwa, a kończąc na seniorze rodziny. Mianem „Ray-aman-d’Reny” określa się prezydenta państwa, rządzących, duchownych, ludzi, którzy mają ludzką lub duchową władzę nad społeczeństwem. Dotyczy to również na przykład najstarszych członków rodzin, nazywanych „tangalamena”, którzy mają decydujący wpływ na podejmowanie życiowych decyzji. W pracy misyjnej wiele razy spotkałem się z przykładami szacunku do starszych nawet za cenę rezygnacji ze swoich planów i marzeń. Rakotozafy to młody człowiek pochodząc  z naszej parafii, który postanowił wstąpić do nowicjatu. Kiedy oznajmił tę wiadomość swojemu ojcu, usłyszał gorzkie słowa: „jeśli to zrobisz, nie będę cię więcej uznawał za mojego syna” (co wiąże się z zakazem wejścia do grobowca rodzinnego po śmierci). Chłopak, mimo że miał jasno określone plany na przyszłość, musiał z nich zrezygnować. Tego wymagało poszanowanie ojca. Nie wiem, jak jego sprawa rozwinie się w przyszłości. 

Malgaska kultura, którą ciągle odkrywam, coraz bardziej uczy mnie przestrzegania szeroko pojętego czwartego Bożego przykazania. Uczy mnie nie tylko szacunku do rodziców, ale i do moich przełożonych i wszystkich starszych. Wiele wnosi to do mojego życia, pozwala mi czerpać z ich doświadczenia i mądrości.

Trudne wybory

Innym przykładem wpływu i władzy „Ray-aman-d’Reny” może być historia rodziny, w której ojciec dowiedział się o złodziejstwie swojego syna. Jego reakcja była bardzo gwałtowna, a jednak zaakceptowana przez całą rodzinę i społeczeństwo. W nadziei na odzyskanie honoru i dobrego imienia rodziny oraz wioski ojciec chłopaka wyprowadził go poza wioskę, gdzie zabił swojego syna, a jego ciało poćwiartował ku przestrodze. To miał być znak dla innych, którzy postępują podobnie. W kulturze malgaskiej sam ten czyn nie został odebrany jako najwyższa kara. To, co stało się potem, wielkim echem rozniosło się po okolicy. Ojciec zabronił złożenia ciała swojego syna w rodzinnym grobowcu, co dla Malgaszy jest największym przekleństwem i powodem do hańby. Wiąże się to z odmówieniem takiemu człowiekowi miana „przodka”.

Przekleństwo i błogosławieństwo

Na szczęście rola starszyzny to nie tylko przekleństwa i rozwiązywanie dramatycznych problemów, ale przede wszystkim błogosławieństwo. Madagaskar swoimi tradycjami i podejściem do świata bardzo przypomina zwyczaje starotestamentalne. Rozpowszechnione jest tutaj święto nazywane „sambatra”, podczas którego młodzi chłopcy zostają obrzezani przez starszyznę, żeby stać się pełnoprawnymi mężczyznami. To ich tradycyjne modlitwy i wstawiennictwo do jedynego Boga Zanahary i przodków ma im zapewnić siłę, męstwo, odwagę, a przede wszystkim błogosławieństwo. Błogosławieństwo Boże, które przychodzi przez starszych, jest ważne w każdej kulturze. W pracy na Czerwonej Wyspie doświadczyłem owoców takiego błogosławieństwa, które otrzymał katecheta Marcial Naboto. W 1975 r. ten prosty człowiek pochodzący z głębokiego buszu jako jeden z pięciu delegatów z całego Madagaskaru uczestniczył w audiencji generalnej u papieża Pawła VI w Rzymie, gdzie otrzymał błogosławieństwo Ojca Świętego – „Ray-aman-d’Reny” Kościoła Powszechnego. Do dziś zbieramy owoce tego błogosławieństwa w postaci corocznych pielgrzymek do miejsca jego narodzin, w których uczestniczą setki pielgrzymów. To kandydat na ołtarze.

Kaplica w buszu

Pamiętam także historię jednego z kościołów w buszu. Przez długi czas, mimo moich usilnych ponagleń i zachęty, tamtejsza wspólnota nie była w stanie wybudować prostej kaplicy, miejsca kultu, gdzie moglibyśmy się gromadzić na modlitwę. Zaprosiłem więc na misję „Radę Starszych” wyjaśniając moje rozterki. Reakcja starszyzny bardzo mnie zaskoczyła. Wiedząc o tym, że mam do czynienia z „Ray-aman-d’Reny”, starałem się okazać im jak największy szacunek, tymczasem najstarszy ze wspólnoty wyjaśnił mi w prostych słowach: „ojcze, to ty jesteś nasz Ray-aman-d’Reny i zrobimy wszystko, żeby nasz kościół rozwijał się jak należy”. Wbrew moim oczekiwaniom rozwiązanie przyszło niemal natychmiast. Wystarczyła jedna ich interwencja, a już podczas kolejnej wizyty w tej wiosce odprawiałem mszę świętą w kaplicy. 

Krzysztof Koślik OMI

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze