Madagaskar. Śladami brata Alberta [MISYJNE DROGI]

Nie jest sztuką wysłanie worka ryżu do rejonu biedy. Sztuką jest spowodowanie, aby nakarmieni tym ryżem ludzie sami zadbali o to, by stale mieć co jeść i gdzie mieszkać. Pewnemu Słoweńcowi się udało. Na Madagaskarze. 

W Polsce zakończył się niedawno rok świętego brata Alberta. Na Czerwonej Wyspie jest ksiądz, który powtarza jego metodę ewangelizacji i pomocy innym. Nie wiem, czy nawet o nim słyszał.  Pewnie nie. Ale działają podobnie. Na Madagaskarze problem głodu i bezdomności jest aktualny, szczególnie na południu wyspy, gdzie nie ma wody, a pustynia coraz bardziej się rozszerza. Pierwszą potrzebą człowieka jest zaspokojenie głodu. Istnieje głód ciała i głód duszy, bez względu na przynależność rasową, religijną czy kulturową. Często zaspokojenie głodu duszy jest bardziej przynaglające od głodu ciała, np. głód poczucia wolności tam, gdzie jest prześladowanie.

 

fot. arch. Misyjne Drogi

Piłka nożna lub kapłaństwo

Ojciec Pedro Pablo Opeka urodził się 29 czerwca 1948 r. w San Martin, na przedmieściach Buenos Aires, stolicy Argentyny. Jego ojciec uniknął powojennych egzekucji zbiorowych, uciekając z rodzinnej Słowenii do Włoch. Tam w obozie dla uchodźców we Włoszech spotkał swoją przyszłą żonę, gdzie się pobrali. Wyemigrowali razem do Argentyny, aby uniknąć jugosłowiańskiego reżimu komunistycznego. W wieku 9 lat Pedro pracował z ojcem jako murarz. Sześć lat później wybiera pomiędzy dwoma marzeniami, które chciał realizować w życiu. Zastanawiał się, czy zostać zawodowym piłkarzem czy księdzem, bo dobrze grał w piłkę. Ostatecznie postanowił zostać księdz

em i wstąpić do niższego seminarium Księży Misjonarzy (lazarystów) w Buenos Aires. W wieku 20 lat wyjechał do nowicjatu do Lublany w Słowenii (wówczas części Jugosławii). Dwa lata później, w 1970 r., wyjechał na Madagaskar, gdzie pracował jako brat zakonny – murarz w parafiach lazarystów. Skończył seminarium w Instytucie Katolickim w Paryżu (1972–1975). Spotkał się ze wspólnotą Taizé w pobliżu Cluny we Francji. Pedro Opeka mówi w siedmiu językach: hiszpańskim, słoweńskim, angielskim, francuskim, włoskim, łacińskim i malgaskim.

Dziewięćset euro

W 1975 r. w Buenos Aires Pedro Opeka został wyświęcony na kapłana i mianowany odpowiedzialnym za wiejską parafię na południowo-wschodnim Madagaskarze, w Vangaindrano. W 1989 r. przełożeni mianowali go dyrektorem seminarium w stolicy Antananarivo. Kiedyś ze wzgórz zobaczył wysypisko, odkrył ludzi grzebiących w śmieciach, by znaleźć coś do zjedzenia i śpiących w chatach z palm wspartych między górami odpadów. Pedro zaczął z nimi rozmawiać, przekonywać ich, że mogą opuścić tę nędzę. Wraz z zespołem młodych ludzi, których wyszkolił w Vangaindrano rozpoczął z 900 euro, które pożyczył od różnych chrześcijańskich misji.

Metoda brata Alberta

Święty brat Albert był wpatrzony w Jezusa. Po nawróceniu zobaczył metodę działania Boga. On nas zbawił, będąc najbardziej możliwie blisko człowieka – sam się Nim stał. Przyszedł na ziemię jako człowiek. Brat Albert zrobił dokładnie to samo. Nie zbierał funduszy na schronisko, tylko zamieszkał w nim razem z ubogimi, a nie łożył na nich z daleka, pozbywając się wyrzutów sumienia lub poprawiając swoje samopoczucie. On z nimi jadł, pracował, załatwił im pracę. Tak robi właśnie Ojciec Pedro w Akamasoa („dobry przyjaciel”).

Narodzić się na nowo

Dziś Akamasoa to około trzydziestu tysięcy ludzi w 18 wioskach, wcześniej bezdomnych biedaków, zamieszkujących ulice czy wysypiska śmieci. Dziesięć tysięcy dzieci z tych wiosek chodzi do szkoły w państwie, w którym tylko około 45% ludzi umie pisać i czytać. Pedro wybudował 37 szkół. W ciągu 25 lat działalności kolejne 900 tys. Malgaszów uzyskało pomoc, przebywając od jednego dnia do trzech tygodni w „centrach powitalnych”, otrzymując ryż, dach nad głową, ubrania i małą paczkę, aby „narodzić się ponownie do życia” – jak mówi o. Pedro. Dziś Akamasoa to 3 tys. solidnych domów zbudowanych dla bezdomnych. Powstało ponad 3600 miejsc pracy. Kompleksowa struktura gospodarcza sprawiła, że Akamasoa osiągnęła 75% samowystarczalności finansowej dzięki kamieniołomom i żwirowni, warsztatom rzemieślniczymi hafciarskim, centrum kompostowemu przy wysypisku publicznym „Tana”. Ojciec Pedro sam uczył ludzi z Akamasoa, jak dzielić i sortować śmieci, aby przetransportować kompost uzyskany ze śmieci do tworzonych małych gospodarstw rolnych. Akamasoa szkoli również rzemieślników budowlanych (murarzy, stolarzy, operatorów i układarki ulic), którzy budują lub naprawiają drogi i mosty, aby pomóc społecznościom we wsiach i w całym kraju. Ojciec Pedro był dwukrotnie nominowany do nagrody Nobla.

Dbanie o biedę

W buszu wygląda to inaczej niż w stolicy. Wielu ludzi stara się znaleźć rozwiązanie. Tak, trzeba pomagać, nakarmić, aby każdy człowiek był najedzony. Robią to wspólnoty chrześcijańskie rozsiane po całej wyspie. Dzień po dniu. Nikt nie zostaje bez pomocy. Trzeba pamiętać, że pomoc przychodząca z zewnątrz, czy też udzielana wewnątrz kraju, jeżeli nie niesie ze sobą wychowania do gotowości pomocy innym, obraca się w anarchię i dominację bogatej grupy ludzi nad biednymi. Na naszej wyspie jest pewna grupa osób żyjących komfortowo, w luksusie, którzy nadużywając władzy, przesyłają dużą część pomocy do swoich magazynów, a tylko mała część trafia do potrzebujących. Mówi się z ironią, że o biedę trzeba dbać, żeby przypadkiem się nam nie wymknęła, bo więcej jej nie dostaniemy.

Przez Kościół

Na Madagaskar napływa stosunkowo dużo pomocy z różnych krajów. Zaangażowani w te akcje są prezydenci miast, organizacje państwowe, prywatne i kościelne różnych wyznań. Przesyłana jest przede wszystkim żywność: ryż, zboże, mleko w proszku, olej czy nasiona. Przychodzi również sprzęt rolniczy, medyczny i wiele innych artykułów pierwszej potrzeby. Duży udział w różnorakiej pomocy mają episkopaty Kościoła katolickiego z Włoch, Polski i Francji. Misjonarze i misjonarki z różnych zgromadzeń, jak również misjonarze świeccy wkładają wiele energii i miłości w niesienie pomocy Malgaszom. Warto wspomnieć, że coraz więcej pomocy rządowej i pozarządowej z różnych krajów jest rozdzielanej przez misje, gdyż liczba pośredników rządowych i samorządowych powoduje duże straty. Często jest to pomoc długoterminowa, niosąca wykształcenie, wychowanie i zdobycie zawodu. Wartościowe są wizyty lekarzy, którzy przez  dwa – trzy tygodnie operują dzieci. Jest to organizowane tak, aby w przyszłości te dzieci i młodzież mogły i potrafiły zarobić na utrzymanie własne i rodziny. Taka pomoc jest najbardziej potrzebna.

Problemem brak miłości

Tak naprawdę problemem nie jest brak żywności, ale brak miłości drugiego człowieka, a także zwykły egoizm w rozdzielaniu żywności. Są miejsca, w których jest ona wyrzucana czy wyznacza się limity jej produkcji, gdyż gdyby jej było za wiele, to cena by spadła. Nawet w chwilach dramatycznych, jak tsunami, cyklon czy inny kataklizm, jeśli będzie prawdziwa miłość w naszych sercach, to zrobimy wszystko, aby pomóc drugiemu człowiekowi. Oczywiście, aby to się dokonało, musi być prawdziwa współpraca ofiarodawców i odbiorców.

Zaczynamy od dzieci

W plemieniu Betsimisaraka, gdzie najczęściej pracuję, sakafo (posiłek) ma wielkie znaczenie, mimo że jest to często proste danie. Podstawą jest ryż, do tego kawałek mięsa (jeśli jest) lub ryby i woda ugotowana na ziołach lub warzywach. Do tego owoce i kawa. Mężczyźni czy chłopcy zajmują się przygotowaniem kitaju (kitay – drewno na opał), aby ugotować posiłek. Kobiety lub dziewczęta zajmują się tłuczeniem – łuskaniem ryżu w moździerzu wyżłobionym w drewnie. Gdy posiłek jest gotowy, wszyscy siadają na podłodze na tapatshy, tzn. macie. Najpierw jest modlitwa i rodzic nakłada na talerz ryż i dodatki każdemu dziecku, a potem dorosłym. Na ogół wszyscy spożywają posiłek razem. W niektórych szkołach – najczęściej katolickich, jest tzw. kantyna i tam dzieci otrzymują solidny posiłek w południe. Jest to ryż z sosem lub gotowana kukurydza, kawałek chleba i do tego banan.Tak pokrótce wygląda jeden z aspektów praktykowania Ewangelicznej Miłości na Madagaskarze. Nie tylko chodzi o mówienie, nauczanie, czy pouczanie przez kazania czy katechezy. Chodzi też o praktykę i świadczenie o tej miłości przez troskę o drugiego człowieka. Mądra troskę, aby pomóc mu, jak w Akamasoa ponownie „narodzić się do życia”.

>>>Tekst pochodzi z „Misyjnych Dróg”. Wykup prenumeratę<<<

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze