Misja rozszerzania serc 

Ksiądz Paweł Płaczek jest dyrektorem Wydziału Wychowania Katolickiego. Ale oprócz swojej pracy w kurii bardzo zaangażował się w promocję misji. 

Niektórzy mówią, że misje to temat niszowy. Księdzu jednak udało się nim zainteresować całkiem sporą grupę osób. Skąd w księdzu, który na co dzień pracuje w Wydziale Wychowania Katolickiego Kurii Metropolitalnej w Szczecinie, zrodził się pomysł promowania działalności misyjnej? 

Pomysł nie zrodził się w jednym momencie. Wszyscy znamy słowa Pana Jezusa: idźcie na cały świat. Wiele o misjach i naszych „misyjnych” obowiązkach mówił św. Jan Paweł II. Obecny papież Franciszek mówi do nas w adhortacji Evangelii gaudium: „obecnie nie potrzeba nam zwyczajnego administrowania, natomiast bądźmy we wszystkich regionach ziemi w permanentnym stanie misji”. Bardzo poruszyły mnie te słowa. Jako dyrektor Wydziału Wychowania Katolickiego zacząłem się zastanawiać, jak zachęcić katechetów do realizacji tego wezwania, jak prowadzić formację misyjną?  

W niektórych parafiach i szkołach istnieją koła misyjne, w Tygodniu Misyjnym przeprowadzane są katechezy o tematyce misji, jednak trudno mówić o prawdziwym „duchu misyjnym”. Wizytatorką katechetyczną w naszej archidiecezji jest s. Agnieszka Piątkowska, felicjanka. Nieraz rozmawialiśmy o tym, że siostry felicjanki  posługują na misjach w Kenii. Dzięki s. Agnieszce poznałem s. Marię Wirginię Nowak – przełożoną prowincjalną Warszawskiej Prowincji Zgromadzenia Sióstr Felicjanek (placówki w Kenii należą do Prowincji Warszawskiej). Rozmowa rozpoczęła się od tematu powołań, rozwijała się w kierunku misyjnym, a zakończyła moim pytaniem, czy moglibyśmy z grupą katechetów odwiedzić placówki felicjańskie w Kenii. Odpowiedź była twierdząca (nie wiem, czy s. Wirginia wierzyła w to, że zrealizujemy ten pomysł) i kilka miesięcy później wylądowaliśmy na kenijskiej ziemi. Tam spotkaliśmy się nie tylko z siostrami felicjankami, ale też z abp. Balvo – Nuncjuszem Apostolskim w Kenii, kardynałem Njue – biskupem Nairobi, jednym arcybiskupem i dwoma biskupami diecezjalnymi. Wszyscy oni opowiadali nam o Kościele misyjnym w Kenii. Tego, czego dowiedzieliśmy się z pierwszej ręki, nie dowiedzielibyśmy się z Internetu. Wszystkie spotkania (z biskupami, siostrami felicjankami, uczniami, nauczycielami, wiernymi parafii Kipsing) i kenijskie doświadczenia utwierdziły mnie w tym, że po powrocie nie ma innej drogi – muszę razem ze swoimi katechetami w naszej archidiecezji promować działalność misyjną. 

To dość niecodzienny pomysł na promowanie misyjności KościołaA co działo się po powrocie z Kenii? 

Po powrocie z Kenii po prostu rozpierała nas chęć mówienia o tym, co tam widzieliśmy i przeżyliśmy (wszyscy uczestnicy tak mówili). Chcieliśmy dotrzeć z naszym świadectwem do jak największej liczby osób. Na stronie internetowej Kurii Metropolitalnej oraz Wydziału Wychowania Katolickiego umieszczaliśmy informacje dotyczące naszej wyprawy. Zaproszono nas do Radia Szczecin, Radia Plus, programu telewizyjnego Arka, gdzie dzieliliśmy się swoim kenijskim doświadczeniem. Założyliśmy portal na Facebooku: Kenia – Przyjaciele Misji, gdzie na bieżąco umieszczamy wszystkie informacje związane z akcjami misyjnymi, które są podejmowane na terenie naszej archidiecezji. W tygodniku „Niedziela” oraz ekumenicznym miesięczniku „Prosto z mostu” umieszczaliśmy artykuły, które opisywały nasze przygotowania do wyjazdu do Kenii, przybliżały ideę adopcji prowadzonej przez siostry felicjanki, a po powrocie – piszemy w nich o naszych doświadczeniach oraz odwiedzinach kenijskich sióstr felicjanek,  wizycie kenijskiego księdza oraz o wszystkich działaniach podejmowanych w związku z tematami misyjnymi. 

Jestem dyrektorem Wydziału Wychowania Katolickiego, na co dzień współpracuję z katechetami, jestem odpowiedzialny za ich pracę i działalność w Kościele, więc to zrozumiałe, że właśnie ich jako pierwszych włączyłem w tę działalność. Są to ludzie bardzo otwarci na nowe wyzwania oraz niezwykle kreatywni, więc błyskawicznie podjęli się szerzenia wiedzy o adopcji ucznia i zdobywania sponsorów. Katecheci – uczestnicy wyjazdu do Kenii dawali świadectwo (robią to cały czas) nie tylko w swoich szkołach, ale też w czasie rekolekcji odwiedzali inne szkoły i przeprowadzali tam animacje misyjne dla uczniów. Spotykali się również z wiernymi w swoich parafiach oraz w tych, do których zostali zaproszeni. W czasie wiosennych warsztatów katechetycznych, w których brali udział wszyscy katecheci naszej archidiecezji, przedstawiali prezentacje i zapoznawali  swoje koleżanki i kolegów z posługą sióstr felicjanek na terenie Kenii oraz przybliżali ideę adopcji ucznia. Tegoroczne rekolekcje dla katechetów (odbywające się w sześciu seriach), prowadzone są przez ks. prałata dr. Tomasza Atłasa, Dyrektora Krajowego Papieskich Dzieł Misyjnych oraz ks. dr. Macieja Będzińskiego, Sekretarza Krajowego Papieskich Dzieł Misyjnych.  

Gościem 43.Szczecińskich Dni Katechetycznych, rozpoczynających nowy rok szkolno – katechetyczny, był ks. Jan Fecko, dyrektor Centrum Formacji Misyjnej przy Komisji ds. Misji KEP, który zapoznał katechetów z historią i działalnością Centrum oraz opowiedział , jak wygląda formacja duchowa i przygotowanie do pracy na misjach kandydatów na misjonarzy. Na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Szczecińskiego prezentowana była wystawa prezentująca posługę sióstr felicjanek w placówkach, które odwiedziliśmy w Kenii (szkoły, szpitale, hospicjum, Dom Formacyjny). Obecnie wystawa ta „wędruje” po szkołach. W wielu szkołach na terenie archidiecezji takie wystawy zrobili katecheci z uczniami. 

23 czerwca 2017 r. przyjechały do Szczecina z trzydniową wizytą, zaproszone przez nas trzy kenijskie siostry felicjanki, które poznaliśmy w ich Domu Formacyjnym w Embu. Siostry odwiedziły szkołę, której uczniowie adoptowali kenijskiego ucznia z Kipsing oraz spotkały się w kilku parafiach z osobami sponsorującymi naukę kenijskich dzieci. 


Pomysł zaproszenia ks. Jeremiego Kabuga zrodził się jeszcze w Kenii, w Kipsing, gdzie ten ksiądz posługuje w plemieniu Samburu (nie są to tylko chrześcijanie). Gdy zobaczyliśmy na miejscu, jakie są tam warunki życia, zrodziła się w nas naturalna potrzeba udzielenia pomocy, m.in. poprzez zaproszenia księdza do Polski. Jest to jego pierwszy wyjazd  poza granice Kenii. Ks. Jeremy będzie naszym gościem przez  miesiąc. Koszt biletu i ubezpieczenia pokryli księża i katecheci naszej archidiecezji. Koszty jego utrzymania w czasie tej wizyty pokrywają wierni parafii, które zgłosiły chęć goszczenia go. Kapłan w każdą niedzielę głosi Słowo Boże w innej parafii (w jednej z nich ochrzcił trójkę dzieci). Codziennie odprawia Mszę św. w innym kościele, więc wielu ludzi ma okazję poznać go i dowiedzieć się na żywo, a nie z Internetu czy telewizji, czegoś konkretnego o kenijskim Kościele misyjnym. Księża goszczący go na plebaniach oraz wierni, którzy się z nim spotykają i rozmawiają, nie tylko sami poszerzają swoją wiedzę o misjach, ale też jemu dostarczają wiedzy o polskim Kościele i wiernych, którzy są otwarci na potrzeby innych i realnie im pomagają. Jednak głównym celem przyjazdu ks. Jeremiego są spotkania z uczniami w szkołach. Katecheci zapraszają go szkół, w których uczą i razem z innymi nauczycielami oraz uczniami przygotowują występy, prezentacje, poczęstunek. Kenijski kapłan przedstawia prezentację ukazującą warunki życia na terenie, gdzie posługuje, warunki nauki dzieci w Kipsing, odpowiada na pytania, uczy dzieci śpiewać w języku angielskim i suahili oraz poznaje nasze szkoły. Ofiary składane przy okazji spotkań w parafiach i szkołach przeznaczone będą na potrzeby dzieci ze szkoły i przedszkola (pod  gołym niebem) w Kipsing, gdzie posługują (tzn. ciężko pracują) siostry felicjanki oraz na budowę kościoła w tej miejscowości. 


Można chyba powiedzieć, że księdza działalność to inicjatywa oddolna. Czy to dobry sposób na animacje misyjną? 

Wszelkie inicjatywy oddolne są bardzo dobre. Jeżeli coś rodzi się z potrzeby serca, a nie jest narzucone, rozwija się szybciej i lepiej niż realizowanie zadań wyznaczonych przez kogoś „z góry”. Katecheci zgłosili się na ten wyjazd na ochotnika i sami go opłacili. 

A wszystko, co stało się potem i nadal się dzieje, to już tylko konsekwencje tego wyjazdu. Każdy uczestnik tej wyprawy opowiada o niej wszystkim, którzy chcą go słuchać. Nie da się o tym nie mówić, ale też nie da się mówić obojętnie, beznamiętnie. Wszyscy mówimy z wielkim zaangażowaniem o kenijskich szkołach, o adopcji ucznia, o przeżywaniu przez Kenijczyków Mszy św. i pewnie dlatego zarażamy tym misyjnym zapałem innych. O wiele łatwiej podjąć decyzję o adopcji, kiedy na zdjęciu widzi się konkretne dziecko. Łatwiej jest dostrzec potrzeby ludzi, kiedy się ogląda prezentację dotyczącą konkretnego miejsca na ziemi i opowiada o nim osoba, która to widziała na własne oczy. Łatwiej jest podzielić się pieniędzmi z kimś, kogo się widzi na filmie lub zdjęciu  i zna się warunki jego życia. To zupełnie coś innego niż usłyszeć z ambony: „zbiórka na misje”. Okazało się, że ta inicjatywa bardzo dobrze sprawdziła się w naszej archidiecezji. Codziennie widzimy jej owoce: ponad 180 kenijskich dzieci może się uczyć (wielu chętnych czeka na adoptowanie kolejnych dzieci), w Kipsing trwa budowa przedszkola, siostry felicjanki z Kenii poznały nasze życie i zawiozły do Kenii pieniądze na pomoc dzieciom, kenijski ksiądz zapoznaje setki uczniów z realiami życia swoich parafian i dzięki zebranym tutaj ofiarom będzie mógł budować kościół, a jego parafianie dowiedzą się, że jest taki kraj jak Polska, w którym żyją ludzie przejmujący się innymi, bo przejmują się nauką Chrystusa i słuchają  papieża. Grono ludzi zainteresowanych projektami misyjnymi stale rośnie. Widać wyraźne ożywienie w tej dziedzinie. Promujemy Papieskie Dzieła Misyjne, bierzemy udział w Orszaku Trzech Króli, nasi uczniowie uczestniczą w konkursach misyjnych i olimpiadzie misyjnej. Zawsze braliśmy udział w akcjach misyjnych, ale były to zadania wyznaczane odgórnie, a więc nie wzbudzały takiego entuzjazmu. Nie do końca rozumieliśmy te inicjatywy. W tej chwili wszelkie inicjatywy dotyczące misji przyjmowane są z wielkim zrozumieniem, czemu towarzyszy wielki entuzjazm i chęć działania. Te wszystkie spotkania, zarówno w Kenii, jak i tutaj – to wzajemne ubogacanie się poprzez poznawanie innej kultury, innego sposobu życia, wyznawania wiary i chwalenia Pana Boga. To działa w obie strony: my poznajemy ich, a oni nas. My im dajemy coś materialnego, a oni modlą się za nas. Siostra Casty, felicjanka powiedziała nam  w Kipsing na pożegnanie: „Chociaż Rok Miłosierdzia już się skończył, jesteście dla nas jednym z jego owoców. Dziękujemy za wiarę i nadzieję, którą się z nami podzieliliście. Dziękujemy za wszystko, co przywieźliście, ale jeszcze bardziej dziękujemy za waszą obecność wśród nas”. Czy można usłyszeć piękniejsze słowa? Jechaliśmy do Kenii, żeby zapoznać się z misyjną  posługą sióstr felicjanek, zawieźć trochę prezentów, a po powrocie namawiać ludzi do otwierania swoich serc na potrzeby innych. Jednak nie mogliśmy przewidzieć tego, co faktycznie się stało: otrzymaliśmy stokroć więcej niż zawieźliśmy  – to jest zdanie wszystkich uczestników wyprawy do Kenii.  

 

Rozmawiała Justyna Nowicka 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze