Etiopia. fot. United Nations Photo

fot. United Nations Photo

Jak rozwiązać problem głodu w Afryce? „Wystarczy 5 mld dolarów”

„Zerwanie bandaża pomocy żywnościowej i inwestowanie w samowystarczalność to jedyny sposób na walkę z niedożywieniem” – zaznacza na łamach brytyjskiego dziennika The Guardian Feike Sijbesma.

Ogólna ilość wyrzucanego jedzenia na świecie to 1,3 mld ton rocznie o wartości 990 miliardów dolarów – podaje ONZ. Feike Sijbesma, prezes wielobranżowego holenderskiego koncernu DSM, uważa, że aby uporać się z problemem głodu w Afryce wystarczy 5 mld dolarów. O sprawie przeczytamy w najnowszym numerze „Polityki”. „Chodzi o zaskakująco niską kwotę, raptem szóstą część tego, co w 2017 r. przekazano kontynentowi w formie oficjalnej pomocy międzynarodowej” – czytamy. „Sijbesma twierdzi, że wystarczy zainwestować w projekty rolne produkujące żywność na lokalne rynki. Jednocześnie Afryka musi zaprzestać przyjmowania jedzenia w ramach pomocy i komercyjnego importu żywności, skoro większość społeczeństwa mieszka na wsi i próbuje utrzymać się z uprawy lub hodowli” – czytamy w najnowszej „Polityce”. Mogłoby się wydawać, że skoro jakiś region naszej planety ma problem z głodem, to wystarczy spakować nadwyżki i wysłać je właśnie tam. Tymczasem to nie takie proste.

>>> Raport: niedożywienie i głód problemem ok. 60 krajów

Marnowanie jedzenia

Część jedzenia zawsze będzie się marnować i nie należy mieć co do tego złudzeń. Niektóre owoce, warzywa czy produkty po prostu szybko się psują i kiedy przegapi się odpowiedni czas na spożycie, jedzenie najzwyczajniej ląduje w koszu na śmieci. Problem pojawia się jednak wtedy, kiedy procent marnowanej żywności jest zbyt wysoki. Niestety jest on tym wyższy, im kraj jest bardziej rozwinięty. Dla porównania mieszkaniec Europy i Ameryki Północnej marnuje rocznie 95–115 kg produktów, gdy w Afryce subsaharyjskiej to tylko 6–11 kg na osobę. Dostęp do żywności jest jednym z głównych wyzwań współczesności. ONZ przewidziała siedemnaście celów rozwojowych na lata 2015–2030. Cel dwunasty dotyczy zapewnienia wzorów zrównoważonej konsumpcji i produkcji, aby do 2030 r. zmniejszyć o połowę marnotrawstwo żywności w rolnictwie, przetwórstwie, sprzedaży oraz konsumpcji. Pewnie wielu z nas wydaje się, że zdecydowana większość produktów spożywczych marnowana jest przez przemysł spożywczy. Natomiast Eurostat podaje, że źródłami strat i marnotrawstwa żywności w Unii Europejskiej są wszystkie etapy łańcucha produkcji i dystrybucji żywności, choć w różnym stopniu. EU Fusion, działająca na zlecenie Komisji Europejskiej, wskazuje, że głównym źródłem marnotrawstwa są wciąż gospodarstwa domowe (53%), a następnie przetwórstwo (19%), gastronomia (12%), produkcja (11%) oraz sprzedaż (5%). Gospodarstwa domowe w UE odpowiadają za niemal 47 mln ton wyrzucanego jedzenia.

>>> Miesiąc Misyjny na misyjne.pl

Nierówności społeczne

Zazwyczaj kiedy mówimy o głodzie, traktujemy go jako problem globalny, który można rozwiązać tylko decyzjami na samym szczycie hierarchii organizacji międzynarodowych. Tymczasem to nie do końca prawda. Nie ma prostego przełożenia, które pozwoliłoby marnowanym jedzeniem załatać potrzeby regionów, które borykają się z problemem głodu. Zabrzmi to brutalnie, ale taki zabieg mógłby fatalnie odbić się na gospodarce. Paczki wysyłane do krajów Afryki czy Azji to ładny obrazek w telewizji, ale – jak pokazują badania – nie poprawia to w żaden sposób kondycji lokalnych rynków. Jest to forma jednorazowej pomocy, a nie rozwiązań systemowych. Sprawa jest bardziej skomplikowana niż mogłoby się to wydawać na pierwszy rzut oka. Nie ulega jednak wątpliwości, że z problemem głodu można i trzeba walczyć. Ale z głową. „Zerwanie bandaża pomocy żywnościowej i inwestowanie w samowystarczalność to jedyny sposób na walkę z niedożywieniem” – zaznacza na łamach brytyjskiego dziennika The Guardian Feike Sijbesma. „Brzmi to sprzecznie z intuicją, ale darczyńcy zamiast wysyłać kolejne paczki muszą zainwestować w rolnictwo i lokalną produkcję żywności, aby kraje afrykańskie stały się samowystarczalne. Wymaga to jednak odważnego i nowego podejścia finansowanego z inwestycji publiczno-prywatnych” – dodaje.

fot. United Nations Photo

To nie utopia

Biznesmen zwraca uwagę, że istnieją lokalne projekty, które przy publiczno-prywatnym wsparciu świetnie działają. Tak jest chociażby w przypadku Africa Improved Foods (AIF) w Rwandzie.

W ciągu jednego roku działalności i przy inwestycji wynoszącej jedynie 70 mln dolarów już ponad dwa miliony ludzi uniknęło niedożywienia. AIF kupuje lokalnie uprawianą kukurydzę i inne produkty od ponad 24 000 drobnych rolników – głównie kobiet – po ustalonych cenach, które gwarantują im przewidywalny dochód. Uprawy te są przetwarzane lokalnie w fabryce w Kigali” – opisuje Feike Sijbesma. „Gdyby tę inicjatywę powtórzyć zaledwie 75 razy, moglibyśmy osiągnąć trwałe bezpieczeństwo żywnościowe w Afryce” – szacuje.

>>> Co dziewiąta osoba na świecie głoduje

Jedzenia nie brakuje

Ziemię zamieszkuje ponad 7 mld ludzi, a ilość obecnie produkowanego jedzenia pozwoliłaby wykarmić 12 mld osób. Mimo to na świecie żyje ponad 800 mln osób cierpiących z powodu braku pożywienia, a statystycznie co pięć sekund ktoś umiera z głodu. Do XX w. łagodzenie skutków głodu uważano za obowiązek, choć wszyscy mieli świadomość, że całkowite zwalczenie problemu jest niemożliwe. Później sytuacja się zmieniła. Zwalczenie tego problemu nie jest już nieosiągalną utopią. Dane pokazują, że nie potrzebujemy dzisiaj zwiększonej produkcji żywności, by wszystkich nakarmić, ale raczej etyki, odpowiedniej dystrybucji żywności, ale przede wszystkim planu, który pozwoli poszczególnym regionom osiągnąć gospodarczą samodzielność.

Przyczyna

W latach osiemdziesiątych XX w. Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW), grożąc nieuregulowaniem długów, przymusiły kraje afrykańskie, aby zmniejszyły ingerencję państwa również w rolnictwo. Sprawa dotyczyła dotacji, regulowania cen czy nawet pilnowania rezerw zgromadzonych na wypadek głodu. Deregulacja sprawiła, że produkty importowane zaczęły wymywać z rynku produkty lokalne. – Kraje straciły nadzieję na produkowanie własnej żywności i tym samym uniezależnienie się od cen, kaprysów i nakazów globalnego rynku – pisze Martin Caparrós, argentyński dziennikarz w wydanej w 2015 r. książce „Głód”. Możemy z całą pewnością powiedzieć, że przyczyną głodu na świecie nie jest brak żywności. Tej jest pod dostatkiem. Przyczyny należy szukać we wzajemnym oddziaływaniu na siebie rynków i w zderzeniu lokalnych gospodarek z globalnym systemem. Czynniki takie jak infrastruktura, ceny paliw, spekulacje na giełdzie mają tutaj kluczowe znaczenie.

Kiedy cierpi lokalny rynek (zwłaszcza jeśli jest niewielki i dość słaby), automatycznie pojawia się problem głodu. Mieszkańcy Etiopii, Kenii czy Bangladeszu nie są przecież w stanie zapłacić za produkty takich kwot, jakie narzucają międzynarodowe korporacje. Doraźna pomoc może tylko na chwilę zapełnić brzuchy mieszkańców tych regionów. Nie spowoduje jednak, że problem zniknie. Bez rozwiązań systemowych będzie on się tylko pogłębiał. Czas na nowe podejście, które tworzy lokalnie produkowaną żywność dla miejscowej ludności.

„Większe bezpieczeństwo żywnościowe rozwiązałoby również problem ubóstwa, które powoduje, że tak wielu mieszkańców Afryki migruje, ryzykując – a w wielu przypadkach tracąc – życie próbując przedostać się przez Morze Śródziemne, by dotrzeć do Europy” – zauważa Feike Sijbesma.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze