Uchodźcy w Bangladeszu EPA/ABIR ABDULLAH

Turcja: trudna sytuacja chrześcijańskich uchodźców

 Z okazji zbliżających się świat Wielkanocnych katolicka wspólnota w Ankarze zorganizowała zbiórkę na rzecz chrześcijańskich uchodźców mieszkających w Turcji.

W Turcji obecność uchodźców jest łatwo wyczuwalna. W wypowiedziach polityków często słychać sformułowania mówiące o muzułmańskiej solidarności. Zapomnieć można czasem, że w obozach (i nie tylko) na terenie Republiki Turcji żyją także chrześcijanie, którym jest tutaj podwójnie trudno. Według szacunków w Turcji mieszka obecnie około 45 000 chrześcijan, który uciekli z Syrii i Iraku. Mieszkają oni w niewielkich anatolijskich miejscowościach i w przeważającej części są w trudnej sytuacji materialnej. Wspólnoty chrześcijańskie na terenie kraju pomagają im, jak mogą (przykładem jest wielkanocna zbiórka wśród katolickich wiernych), jednak potrzeby często przewyższają możliwości. Trudno znaleźć pracę, ale akurat to zmartwienie dotyczy uchodźców bez względu na wyznanie. Chrześcijanie jednak często muszą ukrywać swoją wiarę i praktykować w ukryciu. Boją się ostracyzmu społecznego, a nawet jakichś form przemocy, dlatego wolą nie obnosić się ze swoją wiarą.  

Chrześcijanie między młotem a kowadłem  
Podczas wojny w Syrii chrześcijanie starali się oficjalnie nie stawać po żadnej stronie, nie uchroniło ich to jednak przed niebezpieczeństwem, terrorem i śmiercią. Część tych, którzy przybyli do Turcji, uciekła przed bombardowaniami i ostrzałem, inni, którym wojna nie zabrała jeszcze wszystkiego, często jako powód podają strach przed porwaniem ich dzieci dla okupu. Z wypowiedzi uchodźców często wynika, że napotykają trudności w agencji ds. uchodźców, bo z powodu wyznania mają problem ze znalezieniem pracy czy uzyskaniem pomocy od tureckiego rządu. Powodem może być również to, że niejednokrotnie pomoc finansową rozdają fundacje religijne (vakfi), które mają wsparcie od rządu, ale ich fundusze kierowane są do muzułmanów. Próbowano stworzyć enklawę w starożytnym mieście Mardin, jednak większość chrześcijan nie chce zostawać na południu Turcji tylko woli starać się o wizę do Stanów Zjednoczonych, Kanady czy Europy albo – gdy nie widzą postępów – próbować nielegalnie przekroczyć granicę.   

Potrzeba silnej wiary 
W 2013 r. BBC przytoczyło wypowiedź syryjskiego duchownego, który miał nadzieję, że dzięki napływowi chrześcijańskich uchodźców wspólnota chrześcijańska w Turcji się odrodzi. Z perspektywy pięciu lat widać, że nie jest to takie proste. Ogólnie stosunek Turków do uchodźców jest coraz mniej otwarty. W wypowiedziach zwykłych ludzi często słychać złość, że uchodźcy zabierają pracę, bo są gotowi pracować za mniejsze wynagrodzenie, że kradną, że żebrzą. Słyszałam nawet stwierdzenia, że dlaczego Turcy mają pomagać uchodźcom, jeśli Arabowie zdradzili Imperium Osmańskie podczas I wojny światowej. Odmienne są wypowiedzi polityków, którzy przypominają o wspólnocie muzułmańskiej, zapominając jednak, że nie wszyscy uchodźcy są muzułmanami.  

To my musimy pamiętać o chrześcijanach, którzy uciekli przed wojną ze swoich domów i mimo tego, że znaleźli się w „bezpiecznym miejscu”, narażeni są na różnego rodzaju przejawy dyskryminacji ze względu na religię. Wykazują się oni wielką wiarą i odwagą, bo przecież mogliby „dla korzyści i świętego spokoju” konwertować na islam. Oni pozostają wierni swojej wierze, a my, jako ich bracia, nie pozwólmy czuć im się całkowicie osamotnionymi.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze