Fot. Justyna Nowicka

Potrzebne jest globalne miłosierdzie

Mogę po prostu powiedzieć „nie” w swoim imieniu. Każde królestwo zła, propagandy zaczyna umierać od „nie” jednego człowieka – mówił Szymon Hołownia podczas spotkania „Mission: possible!” na Wydziale Teologicznym w Poznaniu.  

Nie czekać na okazje do wielkich czynów 

Nie warto, a nawet nie powinno się czekać na okazje do wielkich czynów, na jakieś specjalne okoliczności. Ale można powiedzieć, że tak jest generalnie z naszym chrześcijaństwem, że połowa ludzi czeka na okazje do wielkich poświęceń, ale tak naprawdę życie przecieka im między palcami – powiedział Szymon Hołownia.  

Opowiadał o siostrach, które pracują dla Fundacji KASISI, którą założył. To one pokazały mu pięknie zagospodarowaną codzienność. Codzienność, która chociaż nie łączy się ze spektakularnymi czynami, wymaga bohaterstwa, żeby pomoc mogła być udzielana w ciągłości. Ponieważ w krajach, w których pracują misjonarze rzeczy, które dla nas są oczywiste, są wysoce nieoczywiste.  

Fot. Justyna Nowicka

Czy pomagać powinni tylko bogaci? 

Opowiadał o dwóch dużych projektach, które są bardzo udane. 

Pierwszy z nich powołał Jimi Carter. Za sprawą tego projektu, przeprowadzonego konsekwentnie od początku do końca, na niektórych terenach udało się prawie całkowicie wyplenić robaka, który dziesiątkował ludzi. 

Drugi z nich to budowa elektrowni wodnej w Kongo, do której mogło dojść za sprawą Bila Gatesa. W Kongo brak prądu jest jednym z podstawowych problemów. Gates długo budował tę elektrownię, ale udało się. I bardzo dobrze, bo to nie tylko kwestia prądu, na przykład do oświetlenia. Jeśli ludzie mogą na tym prądzie coś ugotować, to nie wycinają na opał lasu, który jest tam olbrzymim kapitałem. W Parku Narodowym Mirunga żyje nieprawdopodobnie dużo bardzo różnych zwierząt, na przykład goryle górskie, które oglądają turyści z całego świata. Stopniowe wycinanie drzew powoduje, ze za chwilę tego parku nie będzie i nie będzie po co przyjeżdżać. Więc budując elektrownię, Bill Gates rozwiązał cztery problemy na raz. 

Ale naprawdę miejsce jest dla każdego, dla każdej działalności i każdej fundacji. 

Pod koniec spotkania Szymon Hołownia opowiedział także historię, która przydarzyła mu się w małej parafii pod Mińskiem Mazowieckim. Było zimno, kościół był nieogrzewany, stary. Ja tam gadam i gadam – mówił. – I widzę, że z pierwszego rzędu wychodzi z ławki taka staruszka. Ale nie wychodzi z kościoła, tylko idzie do mnie. Idzie z laską i tylko słychać takie „łup, łup”. Ja się bałem, że zaraz będzie mnie lała. A ona podchodzi, poprawia aparat słuchowy i mówi: proszę pana, ja nic nie zrozumiałam z tego, co pan mówił, ale ma pan 10 złotych na te swoje sierotki. 

Poruszony Szymon Hołownia mówił, że to jest właśnie idea darczyńcy. Ta staruszka nawet nie wiedziała, na co zbierają, ale wiedziała, że zbierają, to dała. To jest Ewangelia w praktyce. Wtedy sobie pomyślałem, że z takimi ludźmi chciałbym mieć do czynienia – dodał. 

Fot. Justyna Nowicka

Globalne miłosierdzie 

Szymon Hołownia powiedział, że pomaganie ma zawsze dwa wymiary. Pierwszy to ten osobisty, czyli moja odpowiedź na wezwanie Chrystusa do tego, że mam być ubogi jak On. I można to sobie próbować jakoś łagodzić, ale jednak Jezus był ubogi. Drugi wymiar to odpowiedzialność za świat, który został nam dany. Nam w Europie potrzeba, na co zdaje się zwracać uwagę papież Franciszek, odejścia od tego antropocentrycznego chrześcijaństwa na rzecz chrześcijaństwa teocentrycznego. 

Ten drugi wymiar musimy bardzo podkreślać, bo jeśli tego nie zrobimy, to możemy bardzo przyspieszyć koniec świata albo przynajmniej zwielokrotnić cierpienie innych ludzi. 

Najpierw mogę po prostu powiedzieć „nie” w swoim imieniu. Każde królestwo zła, propagandy zaczyna umierać od „nie” jednego człowieka. I trzeba być po prostu wiernym swojemu współczuciu – powiedział założyciel fundacji KASISI. – A później odpowiedzieć sobie na pytanie, co ja mogę zrobić dzisiaj, żeby tego było choć o jeden procent mniej. Stawką jest to, żeby nasze dzieci miały gdzie żyć, a nie, jak się czasami sądzi, ratowanie tych paru Murzynków czy Syryjczyków, bo oni tacy są biedni. 

Wyjaśnił, że tak jak globalny jest system, który niszczy klimat, który doprowadza do kryzysów humanitarnych, sanitarnych, handlu ludźmi, tak też potrzeba globalnego miłosierdzia. 

Fot. Justyna Nowicka

…powiedzieć o nich, że nie wspierają, to za mało 

Możemy sobie zadać pytanie, czy Polacy wpisują się w to globalne miłosierdzie. Odwołując się do swojego doświadczenia, Szymon Hołownia zaznaczył, że Polacy są ofiarni. Ale są też tacy, o których powiedzieć, że nie wspierają, to za mało. W Polsce zdecydowanie rośnie grono ludzi świadomych tego, co się dzieje na świecie i chcących to zmieniać. Ale z drugiej strony rośnie też grono ludzi, którzy mówią „bliższa ciału koszula”, „ordo caritatis” i tym podobne rzeczy – mówił. 

Wskazał na jeszcze jedną charakterystyczną cechę polskiego pomagania. Mianowicie jesteśmy znakomici w pomocy humanitarnej, nieco gorsi w rozwojowej. A gdyby w Nepalu czy na Haiti były dobrze wyposażone szpitale i pomoc byłaby udzielona od razu, to było by mniej ofiar i o wiele mnie pomocy trzeba by wysyłać. Jest to o wiele bardziej efektywne i tańsze. 

Jezus się nie zastanawiał nad swoim komfortem 

Stamtąd wraca się innym człowiekiem, z inna wrażliwością, z innym słyszeniem świata – powiedział Szymon Hołownia. – I naprawdę mam przekonanie, że mam bardzo mało czasu. Jest takie chińskie powiedzenie: jest później niż myślisz. Naprawdę wierzę, że tak jest i dlatego musze zrobić, co się da i być gotowym, żeby dzisiaj umrzeć, po prostu. 

Myślę, że doskonałym podsumowaniem tego spotkania będzie zdanie, w którym założyciel fundacji KASISI zawarł najlepszą motywację, jaką może mieć chrześcijanin do tego, by pokonać swoje lęki i po prostu czynić dobro: mam wrażenie, że Ewangelia wzywa nas, abyśmy siali nie patrząc na efekty i byśmy nie zastanawiali się nad swoim własnym komfortem i bezpieczeństwem, bo Jezus się nie zastanawiał. Dla niego najważniejsi byli ludzie. I albo Jezusa traktujemy poważnie, albo nie. 

I trudno się z panem Szymonem nie zgodzić, jeśli zdobędziemy się na odwagę, by zobaczyć, na czym tak naprawdę polega radykalność Ewangelii. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze