Samochód nowym pasem szahida

Coraz popularniejszym sposobem dokonywania zamachu terrorystycznego jest użycie samochodu. Już nie słyszy się tyle o pasach szahida ani o zamachach bombowych, a coraz częściej podawana jest informacja, że „samochód wjechał w tłum”.

Chyba wszyscy pamiętają grudzień 2016 r., gdy świat obiegła informacja o polskiej ciężarówce, która wjechała w tłum zgromadzony na berlińskim jarmarku bożonarodzeniowym. Byli zabici i ranni, a jedną z pierwszych ofiar był polski kierowca, który próbował powstrzymać zamachowca. Wcześniej ciężarówka została użyta do masowego morderstwa blisko pół roku wcześniej – w lipcu 2016 r. w Nicei. Wtedy to ciężarówka wjechała na Promenadę Anglików i zaczęła rozjeżdżać ludzi. Śmierć poniosło 87 osób, ponad 200 zostało rannych. W czerwcu 2017 r. rozpędzony samochód wjechał w tłum na moście London Bridge, później zamachowcy zaatakowali przechodniów nożami, w efekcie czego osiem osób nie żyje, a 48 zostało rannych.  

Złość i odwet 

Według mediów kolejny zamach (czyli wjazd samochodu w tłum), do którego doszło w Londynie i którego ofiarami tym razem byli muzułmanie wychodzący z meczetu, miał być tym razem odwetem za ataki na Europejczyków. Oburzenie po tym zdarzeniu wywołało zachowanie polityków brytyjskich, którzy nazwali go atakiem terrorystycznym, mimo tego że wystrzegają się tego sformułowanie w stosunku do tragedii z udziałem muzułmanów jako zamachowców, a nie jako ofiar. Najważniejsze jednak jest to, aby zauważyć, że zło powoduje zło. Krwawy atak spowodował odwet. Oczywiście ważne jest, kto zaczął, ale trudno znaleźć moment, do którego powinniśmy się odnieść. Warto również zauważyć, jaki strach wywołują te zamachy. Wystarczy tylko posłuchać doniesień telewizyjnych, gdzie bardzo szybko pojawia się informacja czy dane zdarzenie może być zamachem terrorystycznym, czy jest zwykłym wypadkiem, serią niefortunnych zdarzeń.  

wikipedia

Oczywiście, że się boimy 

Podczas rozmów dziennikarzy z przechodniami na ulicy po czerwcowym zamachu w Londynie wszyscy zgodnie twierdzili, że terroryzm ich nie zastraszy, że będą robić to, co zawsze. Czy jednak można tak żyć? W lipcu wybieram się do Londynu i już połowa znajomych zapytała mnie, czy się nie boję. Słyszałam o ludziach, którzy proponowali swoim dzieciom, że oddadzą im pieniądze za bilet, byle tylko zrezygnowały z wyjazdu. Strach jest w nas. Oczywiście uodporniliśmy się. Zamachy coraz bardziej stają się codziennością: słyszymy o dwóch ofiarach śmiertelnych i myślimy „o, jak mało”, a to przecież są konkretne osoby, jakieś ludzkie tragedie. Myślę, że lepiej się bać i być ostrożniejszym, mieć „oczy szeroko otwarte”, obserwować swoje otoczenie i reagować niż na siłę udawać, że zamachowcy nas nie zastraszą. Może po prostu powinniśmy zwyciężyć zło dobrem? Nie szukać odwetu, nie nawoływać do nienawiści, tylko starać się być trochę lepszym dla osoby, która jest obok nas? Gdy każdy z nas będzie choć trochę lepszy i milszy, świat też będzie bardziej przyjaznym miejscem. Myślę, że każdy musi poszukać swojej odpowiedzi i swojego sposobu na to, żeby strach przed terroryzmem wykorzystać mądrze i obrócić go w coś dobrego dla świata.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze