sandały

Fot. pixabay.com

Sandał Jezusa

Miał około trzydziestki, lecz jego potargane włosy i długa broda sprawiały, że wyglądał na dużo starszego.

Podobno większość życie spędził na pustyni, nosił ubranie z sierści wielbłądziej i pas skórzany wokół bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym (por. Mk 1,6). Jego charyzmatyczne i bezkompromisowe słowa przyciągały nad Jordan tłumy. Wielu wdziało w nim proroka, inni przychodzili przekonani, że przyszedł obiecywany mesjasz. Jakże musieli się zdziwić kiedy usłyszeli: „za mną idzie, ktoś, komu nie jest godzien rozwiązać rzemyka u sandałów” (por. Łk 3,16).

Ów sandał stał się przedmiotem ciekawych interpretacji. Bibliści doszukali się w słowach Jana wielu – dla nas najczęściej ukrytych – odniesień do żydowskich Pism. I nawet jeśli owe odkrycia niewiele, albo nic nie zmieniają w sprawach zasadniczych, to pozwalają je na nowo odczytywać i pomagają lepiej zrozumieć to, co działo się nad Jordanem. 

Jezus i Jan żyli w czasach niewolnictwa. W Rzymie los niewolników – delikatnie mówiąc – nie był lekki. Musieli ciężko pracować i bez sprzeciwu wypełniać polecenia swoich panów. Za każde uchybienie mogli być surowo ukarani. W tym uprzedmiotawiającym człowieka świecie Żydzi mieli nico lepiej. Niewolnik z narodu wybranego miał bowiem godność, której broniło prawo Boskie i ludzkie. Nie mógł na przykład pracować w nocy, musiał też być godnie wynagradzany. W tekstach żydowskich często pojawia się także pouczenie, zgodnie z którym niewolnik nie mógł rozwiązywać sandałów swemu panu, bo to również naruszyłoby jego godność. 

Co więc chciał powiedzieć Jan? Otóż on, sługa, nie jest godzien wykonać nawet tej najpodlejszej czynności wobec Mesjasza, Pana. Owo uniżenie Jana jest jednocześnie wywyższeniem Chrystusa. Ale to nie koniec sandałowej symboliki.  

Znawcy Pisma, którzy przychodzili słuchać Jana Chrzciciela, zapewne od razu pomyśleli: „Aha, on się odnosi do prawa lewiratu”. O co chodzi? Otóż prawo żydowskie nakazywało pewną – dla nas trudną do zrozumienia praktykę.  

Jeśli bracia będą mieszkać wspólnie i jeden z nich umrze, a nie będzie miał syna, nie wyjdzie żona zmarłego za mąż za kogoś obcego, spoza rodziny, lecz szwagier jej zbliży się do niej, weźmie ją sobie za żonę, dopełniając obowiązku lewiratu. A najstarszemu synowi, którego ona urodzi, nadadzą imię zmarłego brata, by nie zaginęło jego imię w Izraelu (Pwt 25, 5-7). 

W dalszych wyjaśnieniach tego prawa, znów pojawia się sandał, ów symbol hańby.

Jeśli nie będzie chciał ten mężczyzna wziąć swej bratowej za żonę, pójdzie bratowa do bramy miasta, do starszych i powie: «Nie mam szwagra, który by podtrzymał imię brata swego w Izraelu. Szwagier nie chce na moją korzyść dopełnić obowiązku, jaki ciąży na nim». Starsi tego miasta zawezwą go i przemówią do niego. Jeśli będzie obstawał przy swoim i powie: «Nie chcę jej poślubić», pójdzie do niego bratowa na oczach starszych, zdejmie mu sandał z nogi, plunie mu w twarz i powie: «Tak się postępuje z człowiekiem, który nie chce odbudować domu swego brata». I będzie nazwane imię jego w Izraelu: «Dom tego, któremu zzuto sandał» (Pwt 25,8-10). 

Od tej pory symbol rozwiązania sandała będzie w żydowskiej mentalności związany z poczuciem hańby lub pozbawieniem osoby uprawnionej (starszego brata) prawa lewiratu.  

W tym kontekście słowa Jana nabierają głębszego znaczenia. 

„Ja chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie mówił do wszystkich, którzy to w nim chcieli widzieć obiecywanego mesjasza. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem”. Czyli, wchodząc w powyższą symbolikę, po prostu wyjaśnił: Ten, który przyjdzie po mnie, jest owym starszym bratem i to On – zgodnie z prawem lewiratu – ma poślubić wdowę, tę porzucaną i zapomnianą, o której pisał prorok Izajasz.

Nie będą więcej mówić o tobie Porzucona 

o krainie twej już nie powiedzą Spustoszona 

Raczej cię nazwą Moje (w niej) upodobanie 

a krainę twoją Poślubiona 

Albowiem spodobałaś się Panu  

i twoja kraina otrzyma męża. 

 (Iz 62,4) 

Któż jest tą wdową? Ano Izrael. Chrystus jest Oblubieńcem, to On ma poślubić Izraela. To On jest Mesjaszem. 

Dla słuchających Jana uczonych Żydów teoretycznie wszystko było jasne. Ale – jak wiemy – sama wiedza nie zawsze wystarcza. To, co w umyśle, musi jeszcze spłynąć do serca. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze