Szkoła katolicka od środka [ROZMOWA]

Jak co roku na początku września rozpoczynają się powroty do szkół. Trwają jeszcze ostatnie porządki, jeszcze trochę wspominamy wakacje, ale już słychać pierwszy dzwonek, już trzeba wywiesić plan lekcji nad biurkiem i pakować plecak. 

Powroty trwają także w wyjątkowej szkole w Poznaniu. Przy ulicy Głogowskiej znajduje się Katolicka Szkoła Podstawowa  im. św. Stanisława Kostki oraz Publiczne Liceum Ogólnokształcące Katolickiego Stowarzyszenia Wychowawców im. bł. Natalii Tułasiewicz. Udało mi się porozmawiać z dyrektorem placówki, księdzem Piotrem Kusiem. 

Księże dyrektorze, nad głównym wejściem do szkoły, na ścianie frontowej jest umieszczony duży napis: „Fides et ratio”. Wiara i rozum – czy właśnie o to chodzi w szkole, w wychowaniu katolickim? 

Szkoła katolicka ma taką specyfikę, że uwzględnia całego człowieka. Ładnie nam powiedział ostatnio ksiądz arcybiskup Stanisław Gądecki, że zasadą funkcjonowania szkoły katolickiej jest ewangeliczna zasada rozwoju człowieka. I ten rozwój odbywa się na trzech płaszczyznach: fizycznej, intelektualnej i duchowej. Chcemy nauczyć naszych uczniów, jak łączyć wiarę z rozumem. Chcemy nauczyć, że one sobie nie przeczą, że można być człowiekiem mądrym, wykształconym i jednocześnie wierzącym.

Fot. dobregimnazjum.pl

Pewnie wielu ma obraz szkoły katolickiej jako ponurego gmaszyska, gdzie zakonnice stoją przy drzwiach i sprawdzają, czy ktoś nie próbuje przemycić uśmiechu, a nauczycielami się ponurzy panowie. Jak wygląda codzienność w szkole katolickiej? Czy jest więcej lekcji religii niż przeciętnie? Czy są dyskoteki? Wycieczki? 

Pewnie są różne szkoły katolickie. Myślę, że w naszej szkole panuje dobra atmosfera. Bardzo często jest tak, że kiedy młodsze rodzeństwo naszych uczniów przychodzi na jakieś pozalekcyjne projekty, zajęcia, w których uczestniczy starsze rodzeństwo, to wtedy mówią: jak dorosnę, to też przyjdę do tej szkoły. Tak było, kiedy było tutaj gimnazjum. Okazuje się, że niektórym to się spełniło trochę wcześniej, bo od tego roku mogą zacząć u nas edukację w szkole podstawowej. Zatem obraz ponurego gmaszyska niekoniecznie do nas pasuje. Nie mamy też patroli zakonnic, które sprawdzają w drzwiach, czy ktoś nie przemyca uśmiechu. Co do ponurych panów, to nie stwierdziłem na razie, ale przyjrzę się, przyjrzę (śmiech). 

Natomiast jak wygląda codzienność? To nie jest zadanie szkoły katolickiej, żeby dzień zaczynał się trzema godzinami klęczenia na grochu, potem sprawdzenie małego katechizmu i znowu klęczenie na grochu zamiast wuefu. Lekcji jest tyle, co w każdej szkole, religii też są dwie godziny w tygodniu. Dużą wagę przywiązujemy do wychowania, dlatego więcej mamy godzin wychowawczych. Wychowawca ma do dyspozycji dwie godziny w tygodniu na spotkanie ze swoimi wychowankami.  

Dyskoteki też oczywiście są, jak najbardziej. A wycieczek też mamy bardzo dużo: i krajowe i zagraniczne. Lubimy też pokazywać, że to, czego uczymy, rzeczywiście tak wygląda. Mamy więc zarówno wycieczki integracyjne, jak edukacyjne, krajoznawcze. 

Czyli aby być uczniem czy nauczycielem w szkole katolickiej, trzeba reprezentować wartości chrześcijańskie? 

Jeżeli szkoła jest publiczna, to jest otwarta dla każdego. Teoretycznie rzecz biorąc także osoba nieochrzczona, niewierząca, może się zgłosić na ucznia szkoły katolickiej, pod warunkiem, że zgadza się na respektowanie tych wartości, w oparciu o które wychowujemy. 

Takiej sytuacji jednak jeszcze nie było. Raz, pamiętam, zapisała się osoba, która mówiła, że jest nieochrzczona, ale potem jakoś się rozmyśliła i nie dotarła do szkoły. Teoretycznie jesteśmy otwarci na taką sytuację. Praktycznie przy dużej liczbie chętnych na miejsce, gdzie znaczenie też ma punktacja za zaangażowanie parafialne, pewnie takiej osobie, która by się tym zaangażowaniem parafialnym nie wykazywała, byłoby się trudniej dostać. 

Jeśli chodzi o nauczycieli, to dokumenty kościelne dopuszczają, że nawet osoba niewierząca, ale dobry, rzetelny fachowiec może być nauczycielem w szkole katolickiej. Oczywiście tu trzeba zachować rozsądne proporcje, bo gdyby mieć samych dobrych fachowców, ale nie utożsamiających się z pewną ideą wychowawczą szkoły, to pewnie nie miałby kto tej idei realizować. Pewnie zatem większość pracuje w szkole katolickiej, bo bardzo mocno się utożsamia z tymi wartościami. Najbardziej poszukujemy nauczycieli, którzy łączą dwie rzeczy: są dobrym fachowcami, ale też potrafią zaprezentować coś więcej niż tylko wyłożyć wiedzę od dzwonka do dzwonka. 

Mówi się czasami, że społeczeństwo jest coraz bardziej zlaicyzowane. Wydaje się, że w takich okolicznościach szkoła katolicka powinna mieć ciężkie życie. Ale zdaje się, że przynajmniej wasza szkoła nie musi się bać. W tym roku obchodzicie 10-lecie istnienia i liczba uczniów wciąż wzrasta. Jak ksiądz widzi przyszłość? 

No, w niebieskich barwach widzę przyszłość (śmiech). Niebieski jest naszym kolorem szkolnym, który nawiązuje oczywiście do Nieba. 

Rzeczywiście różne rzeczy dzieją się w społeczeństwie, chociaż myślę, że tam, gdzie rodzice szukają dobrych szkół dla swoich dzieci, szkoły katolickie są w centrum ich zainteresowania. Ja nie boję się przyszłości i myślę że jeśli tylko pozwolą nam działać, to już nasza w tym głowa, byśmy przez naszą pracę i to, w jaki sposób działamy, przekonali, że warto do nas przysłać dzieci.  

Zawsze mówię, że najlepszym certyfikatem jakości pracy szkoły jest to, że rodzice, którzy mają już swoje dzieci u nas, więc znają szkołę od podszewki, przysyłają do nas kolejne swoje dzieci. Wnioskuję z tego, że są zadowoleni. 

Księże dyrektorze, pozostaje mi zatem życzyć z okazji Jubileuszu jeszcze więcej szczęśliwych dzieci i rodziców. I nam wszystkim przede wszystkim Nieba! 

 

Rozmawiała Justyna Nowicka 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze