Udane żarty z papieży

Dlaczego rozśmieszył mnie kabaret Piotra Adamczyka „Milion w narodzie” w nowym polskim show „Saturday Night Live”?  

Zadaniem artystów, a kabareciarze to też artyści, jest przekraczanie granic. Jednak przekraczanie nie zawsze może budzić śmiech, nie zawsze może być też smaczne. I oczywiście to indywidualna kwestia, rzecz gustu. To, co jednak jednego będzie oburzać, drugiego będzie śmieszyć. 

Niesmak czułem po wystąpieniu Abelarda Gizy i jego stand-upie na temat papieża. Moim zdaniem przekroczył wtedy granice dobrego smaku. Nie będę uderzać w wysokie tony, że to obraza dla papieża, obraza wszystkich wierzących. Zbyt wielki jest Kościół i zbyt solidne ma fundamenty, by jeden występ jednego kabareciarza mógł nadszarpnąć jego godność czy honor. Po prostu to była próba wywołania śmiechu u widza przez obrażenie tego, z którego kabareciarz robi sobie żarty.  

Przyznam, że niekiedy – nawet jeśli wiem, że jakieś żarty idą trochę za daleko – to jednak mnie śmieszą. Każdy tak ma. Wie, że coś nie jest do końca przyzwoite, ale go to ciekawi, śmieszy. Śmieję się wtedy po cichu, jednocześnie samemu obruszając się nieco na siebie, że tak robię. Podczas występu Abelarda tak jednak nie było. To po prostu nawet mnie nie śmieszyło.  

O wiele bardziej komfortową sytuację miałem przy okazji najnowszego Saturday Night Live. To nowe sobotnie show na kanale Showmax i popularny amerykański format. Pierwszy polski odcinek prowadził aktor Piotr Adamczyk. Każdy kolejny będzie prowadzić inna osoba znana w świecie filmu, mediów, showbiznesu. Przyznać trzeba, że Piotr Adamczyk dał radę! To nie lada wyzwanie. Przygotowanie ponadgodzinnego odcinka wymaga dużego nakładu pracy – zaproszenie aktorów, przygotowanie kolejnych punktów programu. Wszystko ma przykuć uwagę widza i ma – jak to się w telewizyjnym żargonie mówi – „żreć”. 

Piotr Adamczyk przygotował teleturniej „Milion w narodzie”. Motyw przewodni konkurencji? Rocznica chrztu Polski. Gośćmi programu? Papieże, chronologicznie: Grzegorz IX (człowiek z mroków średniowiecza), Jan Paweł II (świetnie zagrany), Józef Ratzinger z Niemiec, przedstawiany jako pan, i Franciszek. Tak właśnie przedstawiani są papieże przez prowadzącego teleturniej. Pytanie do Franciszka: 

– Jakim krajem jest Polska?  

– To dosyć ogólne pytanie. Byłem w Polsce jeden raz (…) To piękny kraj – odpowiada Franciszek. 

– Źle, źle. Odpowiedź: Polska jest krajem katolickim. 

I jak tu się nie uśmiechnąć. Z kolei Benedykt dostaje pytanie o liczbę dywizji niemieckiej piechoty, które brały udział w ataku na Polskę we wrześniu 1939 r. Prowadzący dopowiada: „kto, jak kto, ale PAN (nie papież) powinien to widzieć”. Śmiech (nawet głośny) wywołuje też: „przede mną PAN (bo nie papież) nie musi się tłumaczyć, przed Bogiem będzie się PAN tłumaczyć.  

I tylko Jan Paweł II jest tytułowany jako Ojciec Święty. Pytań nie ma trudnych, pytany jest o szlak papieski i kremówki. Dlaczego ten kabaret mnie śmieszy? Dlatego, że nie dotyka zasad wiary, nie jest wyśmiewaniem się z ludzi Kościoła tylko z tego powodu, że wierzą. Dla mnie to dość niskie, a warto zauważyć, że gdy podobne mechanizmy wykorzystywane są przy okazji innych żartów, często ich autorzy są wtedy krytykowani. Tak jest chociażby wtedy, gdy żartujemy z czyjegoś homoseksualizmu, z czyjegoś koloru skóry, pochodzenia. Przecież nie wyobrażamy sobie, by dobrze przyjąć żarty z Żyda, gdy immanentną cechą żartu jest to, że jest właśnie Żydem. Tak samo nie wyobrażamy sobie żartu z kogoś, kto jest niepełnosprawny, jeśli żart właśnie opierałby się na owej niepełnosprawności. Tak samo nie podobają mi się żarty z wiary, ale podobają mi się już żarty z wierzących. Przecież i oni (mimo wszystko – tu się uśmiecham) mają poczucie humoru. Piotr Adamczyk wykorzystał nasze narodowe przywary. Między innymi to, że zdarza się nam (Polakom) uważać Jana Pawła II za naszego i… jedynego prawdziwego Polaka. Zaśmiał się także z tego, że często bardziej pamiętamy papieski szlaki i kremówki, a mniej jego nauczanie i dokonania. Śmiał się z tego, że w Benedykcie widzieliśmy często przede wszystkim Niemca, a nie następcę świętego Piotra, i że we Franciszku część z nas chciałaby widzieć rewolucjonistę w ramach Kościoła.  

To żarty oparte na rzeczywistości podane w smacznej formie. A tak przecież – zgodnie z tym, co mówił prowadzący „Milion w narodzie” – ze wszystkiego i tak będziemy się tłumaczyć Panu Bogu.  

Fot. nbc.com

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze