krzyż wielki post

Fot. cathopic

12 małych rewolucji na tegoroczny Wielki Post

Jesteśmy jak trędowaci z Ewangelii, wiecznie szukający uzdrowienia. Wędrujemy w wierze i nadziei, że Jezus uzdrowi nas i przekształci nasze serce. Niech te 12 faktów czy też rad będzie pomocą w przeżywaniu tego zbliżania się do Niego.

Nasze nawrócenie jest niemożliwe

Tak, dobrze przeczytałeś. To niemożliwe. Sami z siebie nigdy go nie osiągniemy. Nawracać się to znaczy pozwolić, by ktoś inny zainterweniował. Potrzeba, by Bóg był częścią tego procesu, by szedł koło mnie i mnie uleczał. Nawracanie się jest niczym innym jak stawaniem się tym, który żebrze o Bożą łaskę.

Wzrok Maryi

Jesteśmy przyzwyczajeni do patrzenia na siebie i na rzeczywistość z naszej ograniczonej, ludzkiej perspektywy. Gdy spojrzymy na wszystko z perspektywy miłości i nadziei, odkrywają się przed nami horyzonty, których z pozoru nie widać. Wystarczy poprosić Maryję, by pomogła nam widzieć swoimi oczami, które dojrzały do wiary. Po ukrzyżowaniu i śmierci swojego syna, gdy trzymała Go w ramionach, była w stanie zobaczyć w Nim zmartwychwstałego. Zmienić punkt widzenia oznacza nauczyć się widzieć, że nasze ograniczenia są miejscem zbawienia. Bóg może zdziałać w nas wielkie rzeczy, jeśli pozwolimy, by nasza kruchość ustąpiła miejsca Jego obecności.

Patrzeć oczami syna i córki

Inaczej jest patrzeć oczami syna czy córki i sieroty. Pomyślmy, w jak odmienny sposób stawia się czoła problemom samemu, a jak w towarzystwie ojca. My jesteśmy dziećmi zależnymi od miłości Ojca. Jeśli zostaliśmy ukształtowani na wzór Chrystusa, to chodzi przede wszystkim o bycie synem i córką, tak jak On. Nasze życie stanie się bardziej wolne w miarę jak będzie przypominało relację między dzieckiem a Ojcem. W ciągu każdego dnia dobrze zrobiłoby nam zadanie sobie pytania: na co patrzę? Na to, co we mnie i w świecie złe, czy na obecność Chrystusa we mnie?

Nawrócić się na piękno

Mieć wzrok utkwiony w Chrystusa oznacza być uwodzonym przez Jego piękno. Dzięki temu już nie patrzymy tylko na siebie. Gdy pozwalamy, by olśniło nas coś dużo potężniejszego od nas, przestajemy myśleć o tym, co nas smuci, co się z nami dzieje. Chodzi o to, by nie pozwolić, by nasze codzienne sprawy zamknęły nas na łaskę. Pomyślmy o miłości ludzkiej. Gdy chłopak zakochuje się w dziewczynie, jest zachwycony jej pięknem i zapomina trochę o sobie. Tak samo ten, który kocha Chrystusa, żyje kontemplując Jego piękno, a to pozwala mu nie skupiać się na tym, co od Niego nie pochodzi.

Ciągle pamiętać o skarbie

Powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, kim jest Chrystus w naszym życiu. Trochę jak w tej opowieści: Wędrowałem przez pole mojego życia. Nagle znalazłem skarb. Sprzedałem wszystko i kupiłem to pole, na którym byłem, bo było bardziej wartościowe od wszystkiego, co już miałem. Bo nawracanie się to widzenie rzeczywistości w całej swej złożoności. Chociaż pole mojego życia ma wiele niedociągnięć, to jest w nim ukryty nieoceniony skarb, którego nie zamieniłbym na nic innego.

Tylko dzień dzisiejszy jest realny

Diabeł próbuje wyciągać nas z naszej teraźniejszości, przeszkadza nam ją widzieć. Zamyka nas w winach z przeszłości albo w niepewności przyszłości. Dla odmiany Bóg działa tu i teraz, w dniu dzisiejszym. Nie ma nic bardziej realnego niż nasza teraźniejszość. „Wstając każdego dnia, choćbyśmy nie wiadomo w jakiej sytuacji się znajdowali, nawet w tej ekstremalnie trudnej czy bolesnej, zawsze gdzieś tam jest pewne dobro, które lada moment się narodzi na krańcu naszego ludzkiego horyzontu” (Luigi Giussiani).

Żyć, kochając siebie

Jesteśmy wędrowcami, którzy nie zamykają oczu na pustynie, przez które przechodzą, którzy wiedzą, że po niej przyjdzie coś większego. Czasami wędrujemy, jakby nie było nic poza piaskiem. Zamykamy sobie dostęp do tego, co przynosi ze sobą horyzont otwierający się przed nami. Innymi razy denerwuje nas słabość nas samych albo innych. To prawda: jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy ciągłej pomocy łaski Bożej. Ale jesteśmy też ukochanymi synami i córkami Boga, On w nas mieszka, dzięki czemu nasze życie jest otwarte na świętość i szczęście.

Żyć tylko jednym, najważniejszym wydarzeniem

Za każdym wydarzeniem, nawet najboleśniejszym, jest Zmartwychwstanie – jedyne realne, prawdziwe wydarzenie, które napełnia sensem i nadzieją nasze życie. Nauczmy się pytać samych siebie, gdy przyjdą trudności: Jakie dobro chce wynieść Bóg z tego wydarzenia?

Nauczyć się tracić i przegrywać

Chodzi o tracenie darów, by zostać z samym Dawcą. Tracić to, co mam między ramionami, by móc przytulić Ojca. Iść do Boga z pustymi rękami, bo to, czego On chce, to po prostu moje ręce, a nie moje ręce pełne czegoś. Jako chrześcijanie wierzymy, że gdy przychodzi jakaś porażka, to dlatego, że Bóg chce wtedy zatriumfować. Gdy przychodzi jakaś ciemność, to dlatego, że On chce być światłem.

Krzyż drzewem życia

Jesteśmy wezwani do wchodzenia w Krzyż. Chrystus nigdy nie powiedział czegoś przeciwnego. Raczej potwierdzał tę prawdę wielokrotnie. Krzyż zawsze był, jest i będzie środkiem, miejscem, okazją, narzędziem naszego zbawienia. Spędzić życie narzekając na niego, jakby był jakąś przeszkodą, to żyć tak, jakbyśmy nie byli chrześcijanami.

Moje miejsce w Kościele

Nie jestem centrum historii, dlatego powinienem żyć jak każdy inny człowiek Kościoła. Nie powinienem upierać się tylko przy tym, co jest moje, patrzeć jedynie na siebie, uświęcać się według własnego uznania, tak jak mi się wydaje, że powinienem się nawracać. Chodzi o poznanie i wierność miejscu, w którym postawił mnie Bóg dla mojego szczęścia.

Żyć w nadziei

Żyć w oczekiwaniu, że Pan dokona cudu. Zbawienie jest jednym z elementów naszego życia. Nikt nie może powstrzymać wiosny przychodzącej po zimie, ani spowodować, by burza uspokoiła się. Pytajmy zawsze: jakie są moje porażki? One są zalążkiem czegoś nowego, dobrego. Pod nimi zawsze są ręce Jezusa. On uniżył się tak bardzo, byśmy mogli podnieść się z każdego upadku.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze