Irlandia. Ruiny kościoła Saint Mary’s. fot. PAP/Robert Grim

Michał Jóźwiak: bardzo uparcie podążamy irlandzką drogą

Irlandia przeszła w ostatnich latach światopoglądową rewolucję. Kiedyś była krajem, w którym nawet antykoncepcja i rozwody były zakazane. Dzisiaj można tam dokonać legalnej aborcji i zawrzeć jednopłciowe małżeństwo. Czy Polska przejdzie podobną drogę?

22 października Trybunał Konstytucyjny orzekł, że aborcja eugeniczna jest niezgodna z polską Konstytucją. Ta interpretacja prawa nie spodobała się oczywiście zwolennikom liberalizacji prawa aborcyjnego. Przez polskie miasta i miejscowości przeszły demonstracje wyrażające sprzeciw wobec tego wyroku Trybunału. Chociaż protestów można było się oczywiście spodziewać, to jednak ich skala pokazuje, że w polskim społeczeństwie zaczyna coś pękać.

Kościół dostał rykoszetem

Spór wokół orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego rykoszetem trafił w Kościół, który oczywiście popiera rozwiązania prawne ograniczające prawa do aborcji. Swojemu zadowoleniu po ogłoszeniu wyroku dało wyraz wielu księży i biskupów, w tym także przewodniczący KEP abp Stanisław Gądecki. Fala społecznego sprzeciwu wobec postanowień TK szybko skoncentrowała się na kościołach i duchownych. Demonstranci, delikatnie mówiąc, nie przebierali w słowach i często wulgarnie wykrzykiwali w stronę księży. Dochodziło do przerywania mszy świętych i innych nieprzyjemnych incydentów. Elewacje niektórych świątyń zostały uszkodzone – najczęściej wypisywano na nich niecenzuralne hasła.

>>> Kryzys może być początkiem oczyszczenia

Kościół z jednej strony zyskał, bo interpretacja prawa poszła po jego myśli, ale przy okazji stracił w oczach tych wiernych, którzy oczekują rozdziału Kościoła od państwa. Mniej lub bardziej słusznie wyrok TK został przez część obywateli odczytany jako realny wpływ hierarchii kościelnej na decyzje polityczne. To oczywiście kwestia sporna i zawiła, ale nie da się raczej obronić tezy, że Kościół w Polsce nie ma nic wspólnego z polityką. Zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego odnoszą więc jednoznaczne wrażenie – Kościół współstanowi w Polsce prawo państwowe.

Irlandia

fot. Wirestock – Freepik.com

Nastroje może byłyby bardziej stonowane, jednak na niekorzyść działa to, że instytucja Kościoła już od kilku lat znajduje się na cenzurowanym z powodu skandali seksualnych. Co jakiś czas opinią publiczną wstrząsają kolejne doniesienia o tym, że któryś z hierarchów nie dopełnił swoich obowiązków w zakresie wyjaśniania nadużyć wobec nieletnich. Z tym problemem boryka się oczywiście cały Kościół powszechny i Polska nie jest tu niestety wyjątkiem. Negatywne emocje wokół duchownych skumulowały się i znalazły ujście na ulicach. Wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek złych wiadomości dla Kościoła. Z sondażu pracowni United Surveys wynika, że aż 65,7% respondentów wypowiada się negatywnie o roli Kościoła katolickiego w życiu publicznym. Na przykładzie Irlandii widać, że kryzys może się tylko pogłębić.

Kościół w Irlandii był silny

Jeszcze niedawno Kościół katolicki w Irlandii był silny. Bardzo silny. Nie tylko dlatego, że miał wpływy, ale również dlatego, że obywatele tego kraju żyli zgodnie z przekonaniami płynącymi z dekalogu. Miało to odzwierciedlenie w praktyce, ale także w prawie państwowym. Irlandia to niespełna pięciomilionowe państwo, które jeszcze do niedawna było jednym z najbardziej katolickich krajów w Europie. Obowiązywało tutaj niezwykle restrykcyjne prawo antyaborcyjne, a rozwody prawnie dopuszczono dopiero po referendum w 1995 r. Tymczasem w ciągu ostatnich dwudziestu lat liczba rozwodów w Irlandii wzrosła o 500%, a o 400% zwiększyła się liczba par żyjących bez ślubu. W 2017 r. tylko ok. 50% małżeństw zawieranych było przed duchownymi. W 2001 r. było to 78%.

>>> W Irlandii zostało już tylko jedno seminarium

Pod względem religijności Irlandii z lat sześćdziesiątych czy siedemdziesiątych ubiegłego wieku nie da się porównać do tej dzisiejszej. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu w niedzielnej mszy św. uczestniczyło 93% wiernych. Był to najwyższy wskaźnik spośród wszystkich państw świata. Trudno było wyobrazić sobie bardziej katolicki kraj. Liczby zaczęły jednak sukcesywnie spadać wraz z ujawnianiem nadużyć wśród katolickich duchownych. W 1992 r. odsetek ten spadł do 78%, w 2005 r. do 44%, a obecnie wynosi on około 30%.

Liberalizacja prawa

Do 1978 r. w Irlandii antykoncepcja była nielegalna. Później środki antykoncepcyjne sprzedawano jedynie małżeństwom i to na receptę. Pięć lat później przyjęto na drodze referendum tzw. ósmą poprawkę do konstytucji, która uznaje prawo nienarodzonego do życia. Miało to podkreślić rangę zakazu aborcji. Podtrzymano jednocześnie prawo, które karze za dokonanie aborcji zarówno kobietę, która się jej dopuściła, jak i osoby, które jej w tym pomogły. Środowiska sprzeciwiające się ósmej poprawce walczyły oczywiście o zmiany w prawie, ale bezskutecznie. Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero w 2012 r. Wówczas w szpitalu w Galway zmarła obywatelka Indii, Savity Halappanavar, której odmówiono aborcji w czasie poronienia (ciążę i tak by straciła). Była w dramatycznej sytuacji, ale lekarze nie chcieli przerwać ciąży, bo prawnie było to niedozwolone. Śmierć kobiety stała się początkiem debaty o konieczności zmian w prawie. Skutkiem było dopuszczenie przerywania ciąży w sytuacji zagrożenia życia matki w 2013 r.

referendum dotyczące aborcji, Irlandia

Fot. EPA/Aidan Crawley

Po pięciu latach, 25 maja 2018 r., odbyło się referendum w sprawie liberalizacji prawa aborcyjnego. Chodziło o uchylenie wspomnianej wcześniej ósmej poprawki do konstytucji, a następnie podjęcie prac nad ustawą legalizującą przerywanie ciąży bez podania przyczyny do 12. tygodnia. W przeprowadzonym referendum przy frekwencji wynoszącej 64%, za liberalizacją przepisów opowiedziało się 66,4% osób, przeciw było 33,6%. Czy był to wyłącznie bunt przeciwko Kościołowi? Raczej nie. Duchowni oczywiście namawiali do głosowania za życiem, ale wynik referendum obrazuje raczej zmiany światopoglądowe, które nieodwracalnie zaszły w irlandzkim społeczeństwie. Widać to między innymi po wyniku innego referendum z 2015 r., gdzie 62% Irlandczyków opowiedziało się za legalizacją małżeństw osób tej samej płci.

Utracone wpływy

Przemiany społeczne i ujawnianie nadużyć seksualnych duchownych przerodziły się w głęboki kryzys Kościoła w tym kraju. – Przyczyną kryzysu Kościoła w Irlandii jest paradoksalnie to, że był zbyt potężny i wpływowy. Księża dopuścili się ogromnej liczby molestowań i nadużyć władzy. W ostatnim stuleciu, a także na początku XXI w., kapłani mieli olbrzymią władzę. Przywódcy Kościoła byli wpływowi i bogaci. Niestety, wykorzystywali to do kontrolowania ludzi, a nawet wzbudzania strachu czy poczucia winy. Teraz Kościół płaci za to cenę – mówi o. Dominik Zwierzychowski OMI, pracujący obecnie w Irlandii. Oblat w rozmowie z misyjne.pl zwraca uwagę, że kryzys relacji między duchownymi, a wiernymi nie wynika z konkretnych przypadków nadużyć, ale raczej z braku reakcji przełożonych kościelnych. Te same nastroje zdają się panować w Polsce. Katolicy bardziej niż na pojedyncze przestępstwa oburzają się na brak systemu, który skutecznie rozwiązywałby problem pedofilii.

– Przyczyną kryzysu byli też księża prowadzący inne życie niż zwykli ludzie. Dość często nie rozumieli codziennych problemów rodzin. Księża zachowywali się jak oficerowie lub urzędnicy, a nie duszpasterze – dodaje o. Zwierzychowski. – Jeśli Kościół jest gdzieś silny, to tam, gdzie walczy z niesprawiedliwością i biedą. Niesienie pomocy jest dla ludzi autentyczne i przekonujące. Taka Ewangelia w praktyce powoduje, że ludzie mają jeszcze do Kościoła resztki zaufania. Ludzie we wspólnotach nie mogą czuć się anonimowi. Dla Kościoła każdy jest ważny i musimy dać mu to odczuć – przekonuje oblat.

Ojciec Dominik zauważa też, że nadużycia seksualne najmocniej rzutują na przekazywanie wiary młodym ludziom. Księża zaczęli bać się katechez i kontaktu z młodymi. Do tego dochodzi również brak powołań, zamykanie seminariów, czy pomysł zmniejszenia liczby diecezji, który zaproponowała sama Stolica Apostolska po wizytacji w tym kraju. W 2020 r. w Irlandii został wyświęcony tylko jeden ksiądz katolicki.

>>> Abp Ryś: roztrwoniliśmy nasze powołanie, roztrwoniliśmy wiarygodność

Trudno nie widzieć analogii między tym, co w ostatnich latach wydarzyło się w Irlandii, a tym, co obecnie zaczyna dziać się w Polsce. U nas również odsetek wiernych uczestniczących w niedzielnej mszy świętej spadł poniżej 40%, młodzi niechętnie utożsamiają się z Kościołem, a nadużycia seksualne powodują falę słusznego oburzenia. A jeszcze niedawno cieszyliśmy się, że o sile katolicyzmu w naszej ojczyzny będzie stanowić tzw. pokolenie JP II. Wydaje się jednak, że to nie młodzi zawiedli, tylko instytucja Kościoła, która roztrwoniła zaufanie. Oby udało się je odbudować.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze