fot. Piotr Łysakowski/Poznańskie Środowisko Tradycji Katolickiej

Odkopywanie przepaści. O ograniczaniu starej liturgii

Od 2007 r. starej (tzw. trydenckiej) i nowej liturgii nie dzieli już przepaść. Zewsząd słychać jednak plotki o planowanym ograniczeniu przez papieża Franciszka swobody sprawowania tej pierwszej. Czy komukolwiek może się to przysłużyć? 

Papież Benedykt XVI, wydając w 2007 r. motu proprio Summorum Pontificum „uwalniające” starą liturgię, pisał w liście do biskupów: 

To sprawa wewnętrznego pogodzenia na łonie Kościoła. Gdy spojrzy się w przeszłość, na wszystkie rozłamy, które na przestrzeni wieków dotknęły Mistyczne Ciało Chrystusa, nie można oprzeć się wrażeniu, że w krytycznych momentach decydujących o podziale przywódcy Kościoła nie robili wszystkiego, co mogli, by przywrócić zgodę i jedność. Nie można oprzeć się wrażeniu, że zaniedbania ze strony Kościoła sprawiły, że miał On swój udział w tym, że podziały te mogły się utrwalić. Ta refleksja nad przeszłością nakłada na nas tu i teraz obowiązek, by dołożyć wszelkich starań potrzebnych do tego, by ci, którzy prawdziwie chcą jedności Kościoła mogli w tej jedności pozostać lub do niej powrócić. 

Tymczasem wiele wskazuje na to, że papież Franciszek planuje ograniczyć swobodę sprawowania starej liturgii, którą ta cieszy się właśnie od wydania wspomnianego motu proprio. Czy odkopywanie dziś przepaści zasypanej przez papieża Benedykta XVI pomoże komukolwiek w Kościele? I czy mosty, które będzie trzeba później nad tą przepaścią zbudować okażą się trwałe? 

>>> Liturgia trydencka. Przemawia ciszą [MISYJNE DROGI]

fot. Piotr Łysakowski/Poznańskie Środowisko Tradycji Katolickiej

O co w ogóle chodzi z tą starą liturgią? 

Spotkałem się przynajmniej kilka razy z pytaniem: jedna i druga msza jest posoborowa, tylko jedna potrydencka, a druga powatykańska. To właściwie o co chodzi tradsom? O łacinę? Nie do końca, bo stara liturgia lokalnie była odprawiana również w innych językach, nie tylko po łacinie. Może zatem o zwrócenie celebransa „tyłem do wiernych”? Też, choć znów to bardziej skomplikowane, bo w niektórych kościołach (np. w Bazylice św. Piotra w Rzymie) kapłan, by być zwróconym w kierunku wschodnim, stał „przodem do ludzi”. No to o co w końcu, o koroneczki przy komżach? Znów pudło, stara liturgia nie wymaga „koroneczek” (w tym pogardliwym określeniu zamykają się właściwie nie tylko same koronki, ale wszystko co dziwne i nieznane), choć przywiązuje wagę do naturalnych materiałów i nie broni się przed ozdobami. 

>>>Michał Jóźwiak: Byłem na mszy św. Na moich oczach wydarzył się cud!

Tradycjonaliści nie absolutyzują w gruncie rzeczy żadnej z tych spraw, choć każda z nich jest obecna w starej liturgii. Przywiązani są jednak do liturgii rozwijającej się powolnie, organicznie od samego początku Kościoła. Parafrazując klasyka, stara liturgia nazywana jest trydencką jedynie dla zmylenia przeciwnika. Papież Pius V po soborze trydenckim nie „napisał” wcale jakiejś nowej liturgii. Jak pisze abp Nowowiejski, wybitny polski liturgista, w piątym tomie swojego „Wykładu o Liturgii”: 

Tekst Mszy świętej i rubryk jej dotyczących nie był aż do czasu św. Piusa V urzędowymi postanowieniami centralnych władz kościelnych określony. Dlatego chociaż co do kanonu najzupełniejsza jedność panowała (…) to jednak w niektórych drobiazgach, wyrazach, a najwięcej w rubrykach nie uważano za stosowne naśladować kościoła rzymskiego: każda prowincja kościelna, niekiedy każda diecezja, zachowywała swoje właściwości, jak to już widzieliśmy co do Polski. (…) Lecz jedność w tych niesłychanej wagi rzeczach była bardzo pożądana. I oto w roku 1570 ogłoszono tekst Mszy rzymskiej już ustalony. 

fot. Piotr Łysakowski/Poznańskie Środowisko Tradycji Katolickiej

Wspólnota dziejów 

Sposób sprawowania kultu nie zmienił się więc wtedy znacznie, a czasem zgoła wcale. Lokalne zwyczaje, a także i niektóre starsze ryty mszy świętej przetrwały i były kultywowane aż do reform liturgicznych Pawła VI. Liturgia nie była więc czymś napisanym przez jednego człowieka, jego pokolenie i wspólne temu pokoleniu doświadczenia, ale tworzyła się powoli, stopniowo. Kolejne generacje czasem coś ujmowały, czasem coś dodawały, zasadniczą część jednak przekazywały w takiej formie, jaką otrzymały. Nie można było czuć się właścicielem lub twórcą liturgii, bo była w gruncie rzeczy czymś wspólnym wszystkim pokoleniom wyznawców Chrystusa. 

Posoborowe reformy liturgiczne Kościół traktuje dziś nie jak zerwanie z całą dotychczasową tradycją Kościoła, ale jak reformę, mającą zresztą na celu m.in. powrót do bardziej pierwotnego sposobu sprawowania kultu Bożego. Niejednokrotnie jednak sposób interpretowania tychże reform i duch, w jakim są przeprowadzane, prowadzi do widocznego gołym okiem zerwania ciągłości i porzucenia jej na rzecz czegoś nowego, lepszego i, last but not least, własnego. 

>>> Jeden Kościół, różne liturgie [MISYJNE DROGI]

Choć oczywiście powodów, dla których ktoś preferuje uczestnictwo w starej liturgii może być bardzo dużo, to wydaje mi się, że właśnie wszechogarniające doświadczenie uczestniczenia w czymś wyższym, większym od nas samych, jest uniwersalne dla wszystkich, którzy właśnie poprzez starą liturgię uwielbiają Pana. 

fot. Piotr Łysakowski/Poznańskie Środowisko Tradycji Katolickiej

Odkopywanie przepaści 

W wiarygodność krążących od jakiegoś czasu plotek o możliwym ograniczeniu swobodnego sprawowania starej liturgii można oczywiście wątpić, nad samą kwestią jednak nie warto przechodzić obojętnie. Papież Benedykt XVI, we wspomnianym przeze mnie wcześniej liście do biskupów, pisał: 

To, co dla poprzednich pokoleń było święte, również dla nas pozostaje święte i wielkie, i nie może być nagle całkowicie zabronione albo uznane za szkodliwe. 

Wydaje się, że cytat ten dobrze obrazuje powody, dla których wszyscy posoborowi papieże stopniowo rozszerzali swobodny dostęp do starej liturgii. Stanowi ona naprawdę nieprzebrany skarbiec Kościoła, jego dziedzictwo i na pewien sposób również spoiwo. Nagłe zamknięcie tego skarbca na cztery spusty lub chociaż znaczne przymknięcie włazu nie będzie korzystne ani dla Kościoła, który zostanie go nagle pozbawiony, ani dla tych, którzy zostaną zamknięci bez powietrza w środku. 

Złota klatka 

Na każdym kroku spotykam się z ludźmi, którzy ludzi związanych z tradycyjną liturgią uważają za schizmatyków i odszczepieńców. Bogiem a prawdą, pretekstów ku temu twierdzeniu dostarczają często sami tradycjonaliści. Stopniowo jednak sytuacja środowisk Tradycji się normalizuje, a sami tradycjonaliści dojrzewają często do wskazań Soboru Watykańskiego II. Ograniczenie swobody sprawowania starej liturgii może jednak przekreślić tę normalizację, a przynajmniej bardzo znacząco ją cofnąć. Z jednej strony niektórzy tradycjonaliści niestety wciąż łatwo ulegają tkwiącemu gdzieś głęboko w nich szaleńczemu syndromowi oblężonej twierdzy, z drugiej jednak zupełne oderwanie od organicznej i ciągłej tradycji liturgicznej sprawia, że niektórzy księża czują się bardziej właścicielami i twórcami liturgii niż jej współuczestnikami i sługami. Taka sytuacja nie jest korzystna dla nikogo i to nie tylko na płaszczyźnie liturgicznej. 

>>> Bp Stułkowski: duszpasterstwo tradycji to odpowiedź na zapotrzebowanie wiernych

fot. Piotr Łysakowski/Poznańskie Środowisko Tradycji Katolickiej

Mosty wątpliwej jakości 

Pozostaje jeszcze pytanie, czy jeśli papież faktycznie odkopie przepaść dzielącą stare i nowe, to jest w stanie przerzucić nad nią most wystarczająco trwały, by uniósł wszystkich, którzy się na nim znajdą – i czy w ogóle będą oni chcieli pozostać. Niestety, wiele wskazuje na to, że przynajmniej duża część tradycjonalistów, którzy poczują się po raz kolejny wypchnięci na margines Kościoła, nie zacznie chodzić potulnie na parafialną mszę. I choć nie zgadzają się w wielu aspektach z radykalną, antysoborową postawą Bractwa św. Piusa X – ostatecznie coniedzielną mszę świętą przeżywać będą właśnie w jego kaplicach, nawet pomimo indultów, których wg własnego uznania udzielaliby diecezjalni biskupi. Patrząc na to z drugiej strony – czy księża niezwiązani na co dzień ze środowiskami tradycjonalistycznymi, odprawiający starą liturgię częściej lub rzadziej, będą chcieli starać się o specjalne indulty? Skoro coś nie jest dozwolone, znaczy że podejrzane – tak jak i jego owoce. Nie będą więc chcieli odkrywać tego dziedzictwa, z dużą szkodą (bardzo w to wierzę) dla swojego życia liturgicznego i nie tylko. A przecież nie o to chodzi, prawda? 

>>> Papież Franciszek chce zakazać sprawowania mszy św. trydenckiej?

Słowem podsumowania 

Niektóre, techniczne zapisy motu proprio Summorum Pontificum mogą wymagać korekty lub uaktualnienia, jak choćby sztywne przywiązanie do przejściowego mszału Jana XXIII i Triduum Piusa XII lub aktualizacja zadań Kongregacji Nauki Wiary w zakresie starej liturgii, które to odziedziczyła po zlikwidowanej przez papieża Franciszka komisji Ecclesia Dei. Mimo to uznanie i zaakceptowanie miejsca starej liturgii w Kościele potrzebuje dziś raczej zdwojonych wysiłków niż ograniczania. 

 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze