fot. mat. prasowe

Pizza, Fanta, Benedykt i Franciszek

Momentami lekki, momentami poważny, niekiedy po prostu ludzki, innym razem na wskroś teologiczny. Może nie do końca zawsze dokładnie oddający kościelne, watykańskie realia, ale na pewno wart zauważenia. Obejrzeliśmy premierę „Dwóch papieży”, produkcji Netflixa, w reżyserii Fernando Meirellesa

Anthony Hopkins i Jonathan Pryc, fot. mat. prasowe

Film na platformie Netflixa pojawi się za tydzień, teraz można go już obejrzeć w wybranych kinach. To produkcja, która na pewno na brak funduszy nie narzekała. Przeczuwałem więc, że będzie to obraz, któremu barw i narzędzi nie będzie brakowało. Nie zawiodłem się! Zdjęcia, muzyka, gra aktorska, to wszystko sprawia, że widz ma wrażenie, że naprawdę wchodzi za Spiżową Bramę. Film powoduje, że publiczność wielokrotnie wybucha śmiechem. I to nie takim pod nosem, ale naprawdę głośnym! Są też i momenty, gdy niektórym na pewno wzruszenie zaciśnie gardło. Tak miałem przy argentyńskiej historii ks. Bergoglio, historii męczeństwa argetyńskich księży, prześladowań i politycznych szykan.
 
 

Widząc zwiastuny i zdjęcia zapowiadające film myślałem, że bliższy oryginału jest Anthony Hopkins. W czasie seansu zmieniłem jednak zdanie. Jonathan Pryce gra tak świetnie, że nawet brzmi jak Franciszek. Film jest dość długi, ale praktycznie przez cały czas trzyma w podobnym napięciu i równie intensywnie przykuwa uwagę. Widzimy sporo retrospekcji, niekiedy mogą nieco wybijać z rytmu. Dobrze, że twórcy filmu pozwolili nam się zatrzymać przy długiej, wielowątkowej rozmowie Benedykta i Bergoglia. Były w sumie dwie takie rozmowy, którym możemy się przysłuchiwać. Pierwsza – w letniej papieskiej rezydencji Castel Gandolfo (tu rozmowa jest mocno teologiczna, jesteśmy świadkami sporu o wizję i przyszłość Kościoła katolickiego). Druga – w Kaplicy Sykstyńskiej oraz w korytarzach watykańskich. To rozmowa, która w pewnym momencie przekształca się w sakrament, w spowiedź. 

>>> Film „Dwóch papieży” nominowany do Złotego Globu

fot. mat. prasowe

Sekrety konklawe  

I tu ważna uwaga! Już od początku dowiadujemy się, że film jest „inspirowany prawdziwymi wydarzeniami”. Warto mieć to cały czas z tyłu głowy. Postacie i wydarzenia są prawdziwe, ale już sam ich przebieg – niekoniecznie. Niekiedy reżyser może zbyt odważnie posuwa się w tych inspiracjach… Tak miałem przy wątku wyboru następcy Benedykta XVI. Niezorientowany widz może wyjść z kina z przeświadczeniem, że to papież z Niemiec wskazał swojego następcę z Argentyny. A tak przecież nie było.

>>> Benedykt XVI złożył kard. Bergoglio propozycję. Przyszły papież odmówił

fot. mat. prasowe

Inne inspiracje nie wydają się już tak groźne i można je usprawiedliwić potrzebami filmu fabularnego. Nie wiemy przecież, jak dokładnie wyglądały rozmowy Bergoglia z Benedyktem XVI. Nie znamy też dokładnych wyników głosowań i przebiegu  konklawe, a film zabiera nas przecież za zamknięte drzwi Kaplicy Sykstyńskiej. 

Gdy nikt nie ponosi winy, wszyscy ją ponosimy (filmowy Franciszek)

Dwóch papieży” to film, który pozwala nam towarzyszyć w ostrej rozmowie na temat przyszłości Kościoła. Bergoglio przyjeżdża do Watykanu, by złożyć rezygnację z biskupiego urzędu w Buenos Aries. Chce być „zwykłym plebanem”. Benedykt – mimo że z kardynałem Bergoglio w wielu sprawach się nie zgadza – rezygnacji przyjąć jednak nie chce. Obawia się, że byłoby to odebrane jako krytyka Stolicy Piotrowej. Zresztą i tak już jako krytykę odbiera to, że argentyński biskup mieszka w zwykłym domu, a nie w biskupim pałacu. Do tego argentyński kardynał nosi skromne buty i jeździ komunikacją miejską. Możemy więc sobie wyobrazić, jakie było zdziwienie Bergoglia, gdy dowiaduje się, że to sam papież zamierza złożyć… dymisję. 

>>> Pierwsze przesłanie dwóch papieży do Polaków

„Dwóch papieży” – plakat na warszawskim Kinie Muranów, fot. Maciej Kluczka

Z czego ks. Bergoglio wyspowiadał się papieżowi?  

W tle widzimy dobrze nam znane wydarzenia: skandal w banku watykańskim, napięcia w kurii oraz skandale pedofilskie. W tych momentach plan filmowy przeplata się z autentycznymi relacjami mediów. Mnie najbardziej urzekła długa rozmowa, wymiana poglądów między „dwoma papieżami”, do której dochodzi w Kaplicy Sykstyńskiej i na jej tyłach. Mimo, że wiele ich dzieli (historia, temperament, podejście do zmian, sposób komunikowania się ze światem), to tym rozmowom zawsze jednak towarzyszy poszukiwanie głosu Boga i wzajemny braterski szacunek i miłość. Benedykt przeżywa swego rodzaju kryzys. Wyznaje kardynałowi z Buenos Aries, że całe życie wyraźnie słyszał „Jego głos”, a teraz miewa z tym problemy. Niezwykły jest moment ich wspólnej spowiedzi. Bergoglio wspomina w niej mroczną historię Argentyny z lat 70. Był wtedy przełożonym jezuitów, został oskarżony o to, że zdecydował się na współpracę z wojskową dyktaturą. On w ten sposób – jako przełożony jezuitów – chciał ratować życie swoich księży i wiernych. W rozmowie z papieżem widzimy, jak przeżywa tamte chwile; ma do siebie wyrzuty. Benedykt nie ocenia, wysłuchuje i mówi, że „wojna zawsze odbiera nam wolność wyboru”. Bergoglio dodaje jednak, że czas wojny uwydatnia też nasze słabości. 

Benedykt XVI, w tej roli Anthony Hopkins, fot. mat. Prasowe

Stróż doktryny i ksiądz, który daje przykład  

Dwóch papieży” pokazuje, jak życie w Watykanie bywa zwyczajne, mimo że przecież w okazałych pomieszczeniach i ze służbą Gwardii Szwajcarskiej do końca zwyczajne nigdy być nie może. To jednak świat, w którym Benedykt ma słabość do Fanty i gry na pianinie, a Bergoglio uwielbia oglądać mecze i jeść pizzę. Przy scenie wspólnego oglądania meczu  między Argentyną a Niemcami z Mundialu można się zdrowo pośmiać!  

Stoję na straży tradycji Kościoła, która ma 2 tysiące lat, ale kard. Bergoglio wie lepiej… (filmowy Benedykt XVI)

Choć to obraz dwóch postaci, to jednak wydaje się, że obserwujemy przede wszystkim drogę ks. Jorge Bergoglio na tron papieski. To jego przemianie, jego dojrzewaniu (mimo  już dojrzałego wieku) reżyser poświęcił najwięcej uwagi. Dialogi między niemieckim „stróżem doktryny”, a argentyńskim „księdzem, który całym swoim życie daje przykład” są miłym dla oka i ucha popisem miłości do Boga, troski o Kościół. Jednocześnie są bardzo ludzkie i mimo że watykańskie, to bardzo przyziemne.

Juan Gervasio Minujín w roli młodego księdza Bergoglio

Widzimy walkę nie interesów, ale idei. Jeśli już generalizować (a film tak też robi), to Franciszek jawi się jako ten, który chce burzyć mury i budować mosty. Benedykt to za to ten, który wyznacza granice, gdzie dalej na kompromis w sprawach doktrynalnych pójść nie można. Właśnie – dialog ze światem, z wykluczonymi, z grzesznikami to kompromis czy tylko zmiana podejścia z niezmienną doktryną i nauczeniem? O to też spierają się obaj panowie. I chyba w tej kwestii można mieć do „Dwóch papieży” najwięcej wątpliwości.  

Mówi się, że Bóg poprawia papieży ich następcami. Chciałbym zobaczyć swoją poprawkę (filmowy Benedykt XVI)

Reżyser Fernando Meirelles nie wchodzi w szczegóły nauczania Kościoła, problemy i wyzwania raczej zarysowuje niż rozkłada je na czynniki pierwsze. Jednak nie o to też chodziło, to film o wydarzeniu, które w historii Kościoła zdarza się nader rzadko. To historia o abdykacji papieża (pierwszej od XV wieku). To też opowieść o dwóch wielkich postaciach, które pochodzą z różnych „światów”, a które mają do spełnienia niełatwą rolę lidera chrześcijańskiego świata, głowy Kościoła katolickiego. Może pomoże w tym wspólna rozmowa na tyłach Kaplicy Sykstyńskiej przy pizzy i butelce Fanty?  

Komentarz Dawida Gospodarka, dziennikarza Katolickiej Agencji Informacyjnej:

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze