fot. Biuro Prasowe Sanktuarium Matki Bożej Licheńskiej

Śledztwo w sprawie ojca Bashobory. Czy faktycznie wskrzesza zmarłych?

Marek zrobił to, co powinien zrobić dobry dziennikarz. Przeprowadził śledztwo, zbadał sprawę, nie zakładając z góry, czy ojciec Bashobora wskrzesza czy nie. Po prostu szedł jego śladem i sprawdzał – tak o wydanej właśnie książce Bashobora. Człowiek, który wskrzesza zmarłych” mówi Marek Zając. 

Dziennikarz i publicysta tuż po premierze książkę prowadził spotkanie z Markiem Kęskrawcem, autorem publikacji „Bashobora. Człowiek, który wskrzesza zmarłych”. Już na początku autor książki przyznał, że tytuł wybrzmiał dość kontrowersyjnie, choć jednocześnie trzeba przyznać, że owo wskrzeszanie wywołuje najwięcej emocji wokół tego znanego ugandyjskiego księdza. Czy faktycznie więc wskrzesza?  

Prawda o o. Bashoborze  

O wskrzeszaniu napisze za chwilę. Najpierw sprawdźmy, jak wyglądała praca Marka Kęskrawca, który w przeszłości był już nagradzany przez środowisko dziennikarskie (m.in. w plebiscycie Grand Press). O. John Bashabora  zebrał na Stadionie Narodowym w Warszawie niemal 60 tysięcy ludzi. I jak to często w Polsce bywa, część ludzi ogłosiła go wielkim uzdrowicielem i cudotwórcą, a część uznała go za szarlatana i przedstawiciela ciemnogrodu, który manipuluje ludźmi – mówił Marek Zając. Marek Kęskrawiec nie zapisał się ani do jednego, ani do drugiego obozu – dodał. Postanowił poznać Bashoborę i podzielić się tym z czytelnikami. 

>>> Dialog w praktyce, czyli ks. Krzysztof Porosło i Marcin Zieliński w jednej rozmowie [PODWÓJNA RECENZJA] 

Rekolekcje na Stadionie Narodowym, fot. PAP arch/Marcin Obara

Marek Kęskrawiec przyznał, że jadąc na pierwsze rekolekcje, które prowadził bohater jego książki był „lekko najeżony”. Spodziewał się, że już na wstępie usłyszy o wskrzeszaniu, a nawet może coś takiego zobaczy. Zdziwił się więc, gdy trzydniowe rekolekcje przebiegły w zupełnie innym klimacie. Była tam prawdziwa modlitwa i ewangelizacja. Marek Kęskrawiec i Marek Zając doszli do wniosku, że niestety przy tego typu osobowościach media (także media katolickie) dość szybko biorą coś za pewnik, bez weryfikacji i bez gruntownego zbadania sprawy. Albo kogoś uznają za bohatera i niekwestionowanego lidera, albo od razu okrzykują kimś niewiarygodnym. „Uzdrowień się nie bada, je się ogłasza” mówi w książce ks. Jacek Prusak. Marek Kęskrawiec zaprosił do współpracy specjalistów, którzy odnieśli się do zebranego przez niego materiału. Ich opinie znajdziemy w książce.

>>> Ruch Światło-Życie: święci to buntownicy!

fot. mat. prasowe

Na trzydniowych rekolekcjach w Pabianicach o wskrzeszeniu o. John Bashobora powiedział raz, dosłownie raz – tak Marek Kęskrawiec wspomina swój pierwszy kontakt ze znanym rekolekcjonistą. Ksiądz z Ugandy na co dzień pracuje w domu dla dzieci, które po epidemii AIDS oraz wojnie domowej zostały bez rodziców. W czasie pracy nad książką dziennikarz słuchał opowiadań na temat wskrzeszeń, których miał dokonać o. Bashobora. Z tego, co słyszałem to raczej były to opisy sytuacji, gdy dziecko, które rzekomo wskrzesił było w śpiączce albo letargu – mówi Kęskrawiec. Jednocześnie przyznał, że w tej sprawie nie mógł ustalić zbyt wiele, bo po pierwsze nie było go przy tych sytuacjach, a po drugie nie były one udokumentowane medycznie. W swym „śledztwie” postanowił więc skupić się na nauczaniu tego 74-letniego charyzmatyka. I zasadniczo znalazł w nim zarówno cienie, jak i blaski. 

>>> Wiara to nie magia. Gromnica bez magicznych „mocy”

Niejednoznaczna ocena  

Książka pokazuje pozytywne elementy działania duchownego, np. to, jak potrafi zmieniać życie ludzi na lepsze, jak wypełnia niszę w polskim Kościele. Niszą na wspólnotowość. Książka oddaje mu sprawiedliwość, ale jednocześnie wskazuje elementy niepokojące i absurdalne. Wielu ludzi będzie miało z tą książką kłopot. Szczególnie ci, którzy chcieliby otrzymać klarowny wyrok w jego sprawie: cudowny uzdrowiciel, następca apostołów albo szarlatan, od którego chrześcijanie powinni trzymać się z daleka – mówi Marek Zając. Marek Kęskrawiec nie formułuje takich ocen. I to jest wielki plus tej książki. Ona nie usatysfakcjonuje ani adoratorów, ani przeciwników tego afrykańskiego duchownego – dodaje publicysta.  

fot. mat. prasowe, wyd. Znak

Kęskrawiec podkreśla, że w pracy nad książką jeszcze bardziej przekonał się, że jako społeczeństwo żyjemy w bańkach, lubimy słuchać tych ludzi i tych mediów, którym ufamy, z których linią programową się zgadzamy i nie chcemy wychodzić ze strefy komfortu. To jednak zamyka nas na poznanie całej rzeczywistości. Nie konfrontujemy poglądów z ludźmi, którzy myślą inaczej. Zacząłem się zastanawiać dla kogo piszę tę książkę. Mam wiele krytycyzmu wobec o. Johna, ale dostrzegam też to, co w nim dobre. Zobaczyłem kapłana, który wypełnia pewną lukę. Kościół w Polsce w większości jest kościołem parafialnym; ludzie chodzą do Kościoła, ale nie ma tam wspólnoty. Ludzie widzą się w kościele, a gdy zobaczą się na ulicy albo osiedlu, to jakby się nie znali. Gdzie tu wspólnota? pyta autor książki. Ludzie przyjeżdżający na spotkanie z o. Bashoborą szukają sposobu na wyjście z tej zimnej przestrzeni. Chcą spotkać Boga, ale i ludzi, poznać się, nawiązać więzi. O. John mówi bezpośrednio do ludzi, wchodzi w tłum, ludzie tego oczekują. On wypełnia potrzebę tej chrześcijańskiej wspólnoty, bliskiej i namacalnej. Jest i drugi poziom – ci ludzie, często to ludzie starsi, nie zatrzymują się na emocjach związanych z przeżywaniem wiary. Ci ludzie czytają Biblię, czego nie spotkamy raczej u przeciętnego polskiego katolika – dodaje Kęskrawiec. Tu jednak pojawia się pewien problem. Jak podkreśla publicysta, o. Bashobora i jego wspólnota często interpretuje Pismo Święte w sposób literalny, co w przypadku Starego Testamentu często może prowadzić do ogromnych pomyłek i nadużyć. Taki sposób czytania Biblii powoduje niestety, że ci ludzie często wystawiają się na śmieszność – mówi Marek Kęskrawiec 

Racjonalny i zatrważający  

O. Bashobora ma jednocześnie – co przyznali rozmówcy – autentyczny zapał ewangelizacyjny.  Mówi często ciekawe, dojrzałe rzeczy. Często to jest prosta psychologia, życiowe doświadczenie. Ma dużo do powiedzenia o kryzysie wieku średniego, o wychowywaniu dzieci. Daje cenne wskazówki – że do dzieci trzeba mieć duży szacunek, że trzeba traktować je z miłością, nie stresować. I mówi to przez 30 minut, już jestem przekonany, że to dobry a wręcz niesamowity kapłan, by nagle usłyszeć, że widział grzesznika i że był to „człowiek z rogami”. I że to był przykład na to, że „gatunek człowieka potrafi mieszać się z gatunkiem diabelskim”. Wtedy ręce opadają – mówi dziennikarz. Kęskrawiec dodaje, że o. John potrafi nazwać „przeklętymi” (sic!) dzieci poczęte z „nieprawego łoża” (w związku niesakramentalnym). To są opinie w 100% niezgodne z nauką i doktryną Kościoła – dodali rozmówcy. W takich momentach nie wiem, co zrobić. To jest strasznie skomplikowane do ogarnięcia. Jak pisałem tę książkę, byłem miotany emocjami. W nauczaniu tego duchownego są fragmenty, które są wzajemnie sprzeczne. Ich nie da się wzajemnie pogodzić, a niekiedy nie da się pogodzić z Biblią i nauką Kościoła – mówi Kęskrawiec.


fot. unsplash

Dziennikarz podkreśla, że o. Bashobora to „mimo wszystko człowiek racjonalny”. Na tle innych ruchów charyzmatycznych o. John dość skromnie używa wszystkich metod zjawiskowych – dodaje. Z kolei w zbudowanych przez niego ośrodkach pomoc znalazło wiele dzieci. Tam dostały opiekę zdrowotną, edukacją, nauczyły się zawodu. Dla wielu z nich o. John to lekarz i psychoterapeuta – dodaje. Dla wielu – to też podkreśla Kęskrawiec – to osobisty przewodnik duchowy, a wręcz ktoś pokroju papieża. Widziałem jedną panią, która czekała na chwilę osobistej rozmowy z duchownym. Bardzo to przeżywała, to było szczere, ale czy w tym wszystkim był Bóg? Czy był Duch Święty? Tego nie jestem pewien – mówi autor publikacji. Kęskrawiec dodaje, że od tego ugandyjskiego kapłana Kościół w Polsce mógłby nauczyć się budowania wspólnoty, by nie był przesadnie odgrodzony i wywyższony, by kapłan znał wiernych, a wierni mieli z nim bliski kontakt. Z drugiej strony z emocjami w przeżywaniu wiary trzeba uważać. Od pewnego poziomu natężenia tych emocji zaczynają dziać się inne niepokojące rzeczy; potrafi wyłączyć się rozum, zaczynamy się tymi emocjami ekscytować, nimi epatować i na nich skupiać – mówi Marek Zając.  

>>> Karol Sobczyk: wszystko wokół woła o Pocieszyciela [ROZMOWA]

Jest kolejne niebezpieczeństwo, na które w książce zwraca uwagę ks. prof. Andrzej Kobyliński. Według ks. Kobylińskiego o. Bashobora i inni tego typu duchowni tworzą pandemoniczną wersję chrześcijaństwa. To widzenie świata na zasadzie niekończącej się walki szatana i Boga: „Bóg jest z nami, ale ciągle w pobliżu jest szatan”, „Jeśli złamiemy nogę albo dopadnie nas choroba, to od razu zastanawiamy się, za jakie grzechy jest to kara”. To wypaczenie chrześcijańskiej duchowości – podkreśla Marek Zając.  

fot. unsplash

Groźne elementy nauczania  

Autor dziennikarskiego śledztwa ws. o. Bashobory mówi, że nie wybrałby się na (tak prywatnie, nie w celach dziennikarskich) na rekolekcje prowadzone przez tego duchownego. Jednak sam mój stosunek do tego człowieka się zmienił. Nabrałem wobec niego dużo szacunku. Nie potępiam go i ludzi, którzy z nim się spotykają. Choć jednocześnie zauważam groźne elementy jego nauczania. W pewnych aspektach są niechrześcijańskie, a niekiedy wręcz nieludzkie – mówi Kęskrawiec. Wymienia dwa główne. Po pierwsze to doszukiwanie się wszędzie działania złego ducha, doszukiwanie się diabła w przedmiotach i ludziach. Patrzenie na świat, na ludzi, na stworzenie Boże jako na miejsce, gdzie wszędzie kryje się zły jest głęboko niechrześcijańskie. Przecież Ewangelia to Dobra Nowina, która zaprasza nas do porzucenia strachu. Oczywiście zło istnieje, ale z Bogiem, ze Zmartwychwstałym zło nie musi mieć nad nami panowania – dodaje publicysta. Jego rozmówca, Marek Zając, przypomina słowa ks. Józefa Tischnera, który radził sprawdzić, czy Jezus – w Ewangeliach – częściej mówił: „nie grzeszcie” czy „nie lękajcie się”. Drugi problem z o. Bashoborą jest jego koncepcja winy pokoleniowej. Kościół przecież kompletnie odrzuca takie patrzenie. Nie dziedziczymy win za grzechy naszych przodków – podkreśla Marek Kęskrawiec. Dziennikarz przypomina, że papież Franciszek zachęca do korzystania z „błogosławionego fermentu” ruchów charyzmatycznych, ale jednocześnie podkreśla, by zauważać elementy niebezpieczne, które w takich wspólnotach mogą się pojawić. 

Kim jest tajemniczy ksiądz o nadzwyczajnych umiejętnościach? Lektura to zmaganie się od szacunku i zachwytu do irytacji, wstrząsu i zagubienia – mówi Marek Kęskrawiec. „Bashobora. Człowiek, który wskrzesza zmarłych” to nie jest opowieść łatwa i przyjemna, ale za to jest prawdziwa.  

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze