Nepal: rodzina rzemieślników walczy o tradycję [REPORTAŻ]

Na długo przed trzęsieniem ziemi nepalskie społeczeństwo zafascynowane Zachodem zaczęło odwracać się od tradycji. Zarzuciło stare rozwiązania architektoniczne i zdaniem ekspertów zapłaciło za to wysoka cenę. Rodzina Prajapatich idzie pod prąd tym trendom.

Manufaktura Prajapatich znajduje się w starej części miasta Bhaktapur, kilkanaście kilometrów od Katmandu. Suyog Prajapati prowadzi przez zadbane brukowane place i ulice, między świątyniami i kamienicami, do drewnianego okna z rzeźbą królewskiego pawia. Wejście do domu Prajapatich jest dokładnie naprzeciwko słynnego okna.

„Po trzęsieniu ziemi sprowadziliśmy inżynierów, żeby ocenili stan naszego domu” – mówi PAP Suyog. Jego dom był w kiepskim stanie – ściany popękane i część górnego piętra w ruinie. „Specjaliści powiedzieli, że najbezpieczniejszym miejscem jest piwnica, gdzie filary i fundamenty zbudowano tradycyjnymi metodami” – opowiada.

W piwnicy rodzina Prajapatich przetrwała serię wstrząsów wtórnych, które nawiedzały Nepal długo po trzęsieniu ziemi z kwietnia 2015 r. „Wtedy przyszła myśl, że skoro ta stara część domu przetrwała nienaruszona, a nowa część, budowana z betonu zawiodła, to coś w tym jest. To setki lat doświadczeń naszych budowniczych” – tłumaczy decyzję o odbudowie domu Ram Narayan Prajapati, ojciec Suyoga.

„Postanowili pójść przeciw trendowi modnemu wśród Nepalczyków. Jako społeczeństwo jesteśmy zafascynowani Zachodem i wszyscy budują teraz zachodnimi technologiami” – mówi PAP Alina Tamrakar, architekt, która pracowała w wydziale architektury miasta Katmandu, w tym przy renowacji części tamtejszego pałacu królewskiego. „Tylko że te technologie nie są przystosowane do miejsca, gdzie dochodzi do trzęsień ziemi, a beton ma kilkadziesiąt lat żywotności” – podkreśla.

„Tradycyjny miejski dom to żywa i elastyczna struktura” – objaśnia Suyog. „Zbudowany jest z drewnianych filarów nośnych i belek, które dźwigają strop. Nawet w ścianach warstwy cegieł przedzielone są drewnianymi belkami” – mówi.

Niemal wszystkie piętra budynku są już ukończone, na nieotynkowanych ścianach doskonale widać szkielet domu. Suyog tłumaczy, że drewniane filary muszą stać bliżej siebie i gęściej niż w betonowych domach, a przez to jest mniej przestrzeni. „Ale to dobrze przemyślany system modułowy, każdy filar można wymienić w przeciwieństwie do konstrukcji betonowych” – zauważa.

„Wymiana elementów domu, odnawianie i taka konserwacja budynków to cześć naszej tradycji. Mieszkańcy doliny Katmandu przez wieki eksperymentowali ze wstrząsoodpornymi konstrukcjami” – tłumaczy Alok Tuladhar, który jest inżynierem i jednocześnie ekspertem zajmującym się kulturą Newarów, rdzennych mieszkańców doliny Katmandu. „W niektórych starych domach zachowały się piętra budowane w różnych stylach i technologiach” – podkreśla.

„Ta tradycja odbudowy została gdzieś przerwana i wiedza techniczna nie była już przekazywana następnym pokoleniom zapatrzonym w Zachód” – tłumaczy Tamrakar. Jej zdaniem Nepal zapłacił za to wysoką cenę podczas ostatniego trzęsienia ziemi. „Popełniono błędy przy renowacji świątyń, zaczęto +wzmacniać+ betonem drewniane świątynie” – podkreśla, przypominając o świątyni Kasthamandap, gdzie usunięto fragment fundamentów podczas renowacji. Zginęło tam blisko 30 osób. Trzęsienie zniszczyło cenny trójkondygnacyjny pawilon w kształcie pagody, wzniesiony – jak wykazały specjalistyczne badania już po katastrofie – w VII wieku. Od jego nazwy, Kasthamandap, pochodzi nazwa miasta Katmandu.

Eksperci tłumaczą, że drewniano-betonowe konstrukcje utraciły swoja elastyczność. „Przyznali to nawet niektórzy zachodni specjaliści, którzy odnawiali zabytki w Nepalu” – mówi Kai Wiese, ekspert od kilkudziesięciu lat zajmujący się ratowaniem zabytków w Nepalu i Birmie.

„Tak naprawdę nikt jeszcze nie zbadał, jak podczas trzęsienia ziemi zachowały się tradycyjne i +wzmocnione+ betonem konstrukcje. Władze chowają głowę w piasek, uznając za pewnik, że tradycyjne rozwiązania zawiodły” – dodaje oburzony.

„Pochodzimy z kasty artystów-rzemieślników. Mamy tutaj manufakturę tradycyjnego papieru czerpanego oraz odnawiamy drewniane portale” – mówi Suyog, opierając się o bogato zdobiony filar odbudowanego domu. „Na każdym z nich rzeźbimy sceny z tekstów buddyjskich. To był pomysł taty” – dodaje.

Cały proces jest wyjątkowo pracochłonny. Ram Nayaran najpierw czyta w języku newarskim dany rozdział buddyjskiego tekstu i następnie opowiada go rysownikowi. Ten przenosi opowieść na papier. Tak powstaje komiks, którego obrazki są następnie rzeźbione na filarach.

„Szalony pomysł, nieprawdaż?” – śmieje się Ram Narayan. „Najlepsze, że wciągnąłem we wszystko całą rodzinę i syna” – dodaje.

Rodzina Prajapatich skupuje też rzeźbione okiennice, z których słyną Newarowie. Wiele z nich ludzie oddają za bezcen, stawiając na plastikowe okna.

„To z niewiedzy, czym jest nasza kultura. Moi rówieśnicy wyjeżdżają za granicę na studia i do pracy. A ja w tym czasie odkrywam codziennie nowe rzeczy. Odgrzebuję zapomnianą wiedzę, całe bogactwo tego miejsca, które może zaraz zniknąć” – opowiada Suyog.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze