Fot. unsplash

Gregorianka – czyli właściwie co?

Tak się zdarzyło, że zmarła bliska mi osoba. Wraz z innymi postanowiliśmy zamówić w pobliskim klasztorze msze św. gregoriańskie. Ktoś spytał mnie, co to jest. Bez zastanowienia odpowiedziałam, że to 30 mszy św. odprawianych w intencji zmarłego. Dalej jednak zostałam spytana: ale dlaczego „gregorianki”? Aż wstyd, ale nie potrafiłam wtedy na to odpowiedzieć.  

Ale gdy tylko przyszłam do domu, zaczęłam szukać informacji na temat historii i znaczenia fenomenu tych mszy św. I natknęłam się na jedną z piękniejszych, w moim odczuciu, historii Kościoła katolickiego.  

Zgorszenie 

Wszystko zaczęło się od zgorszenia. Papież Grzegorz Wielki, jeszcze zanim został wybrany na Stolicę Piotrową, był przełożonym klasztoru, który założył – na wzgórzu Celio w Rzymie. Zmarł tam pewien brat, który zasiał zgorszenie tuż po śmierci. Przy jego ciele znaleziono bowiem złote monety, których obecność jasno sprzeciwiała się regule życia tego zakonu, a więc braku własnych dóbr materialnych. Tradycja dopowiada, że pochowano go w niepoświęconej ziemi, w ukryciu. Grzegorz Wielki miał jednak wyrzuty sumienia z powodu tego brata. Postanowił, aby w jego intencji codziennie były odprawiane msze św. I tak też się stało. W 30. dniu odprawiania Najświętszej Ofiary zdarzyła się jednak niebywała rzecz. Zmarły brat, za którego odprawiane były msze św., ukazał się jednemu ze swoich współbraci i zakomunikował mu, że został uwolniony od kary. Zdezorientowany brat nie wiedział o odprawianych mszach św., szybko więc powiedział o tym pozostałym zakonnikom. Okazało się jedno: te 30 odprawionych w jego intencji mszy św. go zbawiło.  

>>> Sebastian Zbierański: w Eucharystii Chrystus łamie się dla mnie, żebym ja się nie łamał 

Łaska 

Nie trzeba było wiele, by wieść o tym cudownym wydarzeniu rozeszła się w najdalsze strony. Co więcej, ludzie zaczęli zamawiać 30 kolejnych mszy św. w intencjach bliskich zmarłych. Kościół, ujrzawszy fenomen tego zjawiska, uznał je oficjalnie w 1884 r. za słuszną i zgodną z wiarą katolicką formę orędownictwa za zmarłymi. To wszystko skłania do wniosku, że Bóg z każdego zła może wyprowadzić prawdziwe dobro. W tym przypadku to nasza modlitwa za zmarłych, którzy – jak każdy człowiek na ziemi – obciążeni byli karą za swoje grzechy.  

Jak wygląda to jednak w praktyce? Ksiądz Andrzej Dańczak na internetowym portalu Radia Maryja, dokładnie określa, jak wygląda to w rzeczywistości: 

Msze gregoriańskie mogą być odprawiane za jednego tylko zmarłego, nigdy zaś zbiorowo za kilku zmarłych. Wskazuje się także, że nie jest konieczne, aby podobne msze św. były odprawiane zawsze przez tego samego kapłana lub przy tym samym ołtarzu (kościele). Ważna jest ciągłość dni, same natomiast msze św. mogą być sprawowane przez wielu księży i w wielu miejscach. I jeszcze jedno: dwie msze gregoriańskie tego samego cyklu nie mogą zostać odprawione jednego dnia; muszą to być dni po sobie następujące. 

Chciejmy się modlić za zmarłych. Nasza modlitwa jest naprawdę zbawienna.

Zamów mszę świętą

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze