fot. PAP/EPA/ALESSANDRO DI MEO

100 lat od ratyfikacji konkordatu. Początkowo przeciwko byli biskupi i socjaliści

Sto lat temu, 27 marca 1925 r., Sejm RP ratyfikował konkordat z Watykanem. Towarzyszyła temu burza: przeciwko konkordatowi byli biskupi oraz socjaliści. Konkordat jako instrument prawny regulujący stosunki państwa z Kościołem był stosowany już w średniowieczu. W czasach nowożytnych najgłośniejszy taki układ zawarli w 1801 r. Napoleon Bonaparte (wtedy jeszcze pierwszy konsul) i papież Pius VII, doprowadzając do zakończenia konfliktu między rewolucyjną Francją a Kościołem.

Do zawarcia konkordatu władze odrodzonej Rzeczpospolitej zaczęły dążyć już w pierwszych miesiącach niepodległości. Zależało im m.in. na dostosowaniu struktur terytorialnych Kościoła katolickiego (diecezji) do nowych granic państwowych. Rządowi RP chodziło też o to, żeby w polubowny sposób załatwić sprawę reformy rolnej. Ta w praktyce nie była możliwa bez parcelacji przynajmniej skromnej części olbrzymich posiadłości kościelnych. W całej Polsce zajmowały one w sumie ponad 382 tys. hektarów, czyli dwa razy więcej od tych, które należały do największego polskiego latyfundysty hrabiego Maurycego Zamoyskiego.

Podpisanie konkordatu pomiędzy Stolicą Apostolską a Rzecząpospolitą Polską w Sali Balowej Pałacu Rady Ministrów, fot. Autorstwa Marian Fuks (1884-1935), Pierwszy fotoreporter II RP, Dom Spotkań z Historią, Warszawa 2017, s. 46, Domena publiczna, commons.wikimedia.org

Reformy rolnej głośno domagały się silne w Polsce partie chłopskie, ale Kościół nie zamierzał ustępować i domagał się w dodatku zwrotu majątków, które stracił w czasach zaborów (co najmniej 390 tys. hektarów).

Polscy biskupi byli przekonani, że łatwiej im będzie uzyskać ustępstwa w bezpośrednich kontaktach z władzami cywilnymi, dlatego już na samą wieść o przygotowaniach do konkordatu zareagowali z niechęcią.

Genezę tego konfliktu i jego przebieg opisał prof. Krzysztof Krasowski, specjalista od historii państwa i prawa, a także prawa wyznaniowego. Na łamach wydawanego przez Uniwersytet Jagielloński pisma Politeja (2014/3) przypomniał o liście, jaki polscy biskupi wysłali w sierpniu 1919 r. do papieża Benedykta XV. Hierarchowie zaznaczyli, że są przeciwni zawarciu konkordatu, bo ich zdaniem mógłby na tym ucierpieć „najwyższy interes Kościoła”.

Uzasadniali, że Kościół w Polsce przez samą siłę tradycji korzystał z tych uprawnień, jakie mógłby dostać na mocy konkordatu. Wyjaśniali też, że takie sprawy, jak dotacje dla kleru, zwolnienie duchownych od służby wojskowej, możność rządzenia się własnym prawem oraz uznanie katolicyzmu jako naczelnego wyznania znalazły się już w projekcie konstytucji.

„To więc, co w innych warunkach musi się dopiero zdobywać drogą konkordatu i wzajemnych ustępstw w Polsce bez konkordatu już jest zapewnione i to bez żadnych wzajemnych zobowiązań” – pisali biskupi.

Według nich poruszenie tych spraw w rokowaniach konkordatowych nie tylko zmusi Kościół do ustępstw, ale narazi na utratę tego, co już ma.

Obawiali się również tego, że dyskusja w Sejmie nad konkordatem wywoła debatę nad stanem posiadania polskiego Kościoła. Polski rząd, zdaniem hierarchów, może zechcieć zrobić ustępstwa dla radykalnej lewicy kosztem Kościoła.

Sprawa zawarcia konkordatu po raz kolejny pojawiła się zaraz po przyjęciu Konstytucji marcowej. Według postanowień tego aktu stosunek państwa do Kościoła katolickiego miał być bowiem określony na podstawie układu ze Stolicą Apostolską.

By spełnić to zobowiązanie, rząd polski już w kwietniu 1921 r. wysłał notę do nuncjusza, deklarując wolę podjęcia negocjacji z Watykanem. Opracowaniem projektu miał się zająć na polecenie Macieja Rataja (wtedy ministra wyznań religijnych, później marszałka Sejmu) prof. Władysław Abraham, specjalista od prawa kanonicznego i historyk prawa z Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie.

Projekt ten po wprowadzeniu ministerialnych poprawek (także w MSZ) trafił w marcu 1924 r. pod obrady Komitetu Politycznego Rady Ministrów.

Prof. Krasowski przypomniał, że w tej fazie przygotowań nie poruszano drażliwych kwestii dotyczących majątku Kościoła i uposażenia duchowieństwa oraz ściśle z tym związanej sprawy reformy rolnej w dobrach kościelnych.

„Istotny wpływ wywierała na to postawa polskich biskupów, którzy zdecydowanie opowiadali się przeciwko regulowaniu tych kwestii w konkordacie. Szczególnie drażliwy problem rodziła spodziewana parcelacja dóbr kościelnych na cele reformy rolnej” – podkreślił historyk.

Rokowania w sprawie konkordatu rozpoczęły się w Watykanie 2 października 1924 r. Negocjatorem polskiego rządu został prof. Stanisław Grabski, brat ówczesnego premiera (i autora reformy gospodarczej). Rozmowy przebiegały w dwóch fazach: do 5 listopada 1924 r. i od 5 stycznia do 5 lutego 1925 r., a zostały zakończone 7 lutego uroczystym spotkaniem u sekretarza stanu Pietra Gasparriego, z udziałem ambasadora Władysława Skrzyńskiego. Łącznie odbyto dwadzieścia trzy posiedzenia.

10 lutego 1925 r. „Konkordat pomiędzy Stolicą Apostolską a Rzeczpospolitą Polską” został zawarty. W imieniu prezydenta Stanisława Wojciechowskiego podpisy pod nim złożyli ambasador Władysław Skrzyński oraz prof. Stanisław Grabski, pełnomocnikiem papieża Piusa XI był sekretarz stanu kardynał Piotr Gasparri.

Dokument składał się z 27 artykułów. Pierwszy z nich głosił: „Kościół katolicki, bez różnicy Obrządków, korzystać będzie w Rzeczypospolitej Polskiej z pełnej wolności. Państwo zapewnia Kościołowi swobodne wykonywanie Jego władzy duchownej i Jego jurysdykcji, jak również swobodną administrację i zarząd Jego sprawami i Jego majątkiem, zgodnie z prawami boskimi i prawem kanonicznym”.

Konkordat zapowiadał wymianę przedstawicieli dyplomatycznych między Polską a Watykanem. Uprawnienia Nuncjusza Apostolskiego w Polsce miały rozciągać się również na terytorium Wolnego Miasta Gdańska.

Zawarta umowa potwierdzała strukturę organizacyjną Kościoła obejmującego trzy obrządki: łaciński, grecko-rusiński (grekokatolicki) i ormiański.

Konkordat stwierdzał, że wybór arcybiskupów i biskupów należy do Stolicy Apostolskiej. Jednocześnie jednak uprawniał Prezydenta RP do zgłaszania sprzeciwu natury politycznej wobec przedstawianych przez Watykan nominacji.

Przed objęciem swoich czynności arcybiskupi i biskupi byli zobowiązani do złożenia następującej przysięgi na ręce Prezydenta RP: „Przed Bogiem i na Świętą Ewangelię przysięgam i obiecuję, jak przystoi biskupowi, wierność Rzeczypospolitej Polskiej. Przysięgam i obiecuję, iż z pełną lojalnością szanować będę rząd, ustanowiony konstytucją i że sprawię, aby go szanowało moje duchowieństwo. Przysięgam i obiecuję poza tym, że nie będę uczestniczył w żadnym porozumieniu ani nie będę obecny przy żadnych naradach, które by mogły przynieść szkodę państwu polskiemu lub porządkowi publicznemu. Nie pozwolę memu duchowieństwu uczestniczyć w takich poczynaniach. Dbając o dobro i interes państwa, będę się starał o uchylanie od niego wszelkich niebezpieczeństw, o których wiedziałbym, że mu grożą”.

Konkordat wprowadzał obowiązkową naukę religii we wszystkich szkołach powszechnych, z wyjątkiem szkół wyższych, pozostawiając w gestii biskupów decyzje dotyczące obsady stanowisk nauczycieli religii.

W sprawie podatków w zawartej umowie stwierdzano: „Duchowni, ich majątek oraz majątek osób prawnych kościelnych i zakonnych podlegać będą opodatkowaniu na równi z osobami i majątkiem obywateli Rzeczpospolitej oraz osób prawnych świeckich, z wyjątkiem wszakże budynków, poświęconych służbie bożej, seminariów duchownych, domów przygotowawczych dla zakonników i zakonnic, domów mieszkalnych zakonników i zakonnic, składających śluby ubóstwa, oraz dóbr i praw majątkowych, których dochody są przeznaczone na cele kultu religijnego i nie przyczyniają się do dochodów osobistych beneficjariuszów”.

Uznając i potwierdzając prawa majątkowe Kościoła katolickiego ustalono, że w odniesieniu do zapisów ustawy o wykonaniu reformy rolnej, w wypadku parcelacji majątków kościelnych na każde biskupstwo, kapitułę i seminarium duchowne będzie pozostawione po 180 ha, a na beneficium proboszczowskie 15-30 ha.

Państwo polskie zobowiązywało się także do wypłacania duchownym uposażeń, do czasu uregulowania spraw związanych z majątkiem, który Kościołowi skonfiskowali zaborcy. Osoby prawne kościelne i zakonne uzyskały prawo do nabywania i posiadania majątku ruchomego i nieruchomego.

Konkordat dawał możliwość odpowiadania przez duchowieństwo w sprawach cywilnych i karnych przed sądami duchownymi w myśl prawa kanonicznego.

Zgodnie z zawartymi ustaleniami organy państwa miały udzielać pomocy w realizacji postanowień władz kościelnych (brachium saeculare).

W myśl konkordatu, zgodnie z polską racją stanu, granice prowincji kościelnych dostosowano do granic państwowych. Stało się tak za sprawą bulli papieża Piusa XI wydanej 28 października 1925 r. („Vixdum Poloniae unitas”). Zgodnie z jej zapisami zlikwidowana została dotychczasowa zależność części polskiego kleru od zagranicznych stolic arcybiskupich – utworzono m.in. diecezję śląską w podległych dotąd Wrocławiowi Katowicach. Do rangi stolic arcybiskupich, obok dawnych metropolii w Gnieźnie, Lwowie i Warszawie, podniesiono biskupstwa w Wilnie i Krakowie.

Przewidywania polskich biskupów, którzy w sierpniu 1919 r. ostrzegali Benedykta XV przed politycznymi konsekwencjami zawarcia konkordatu, potwierdziły się. Na wiadomość o jego podpisaniu rozpętała się burza. W Sejmie przeciwko ratyfikacji konkordatu protestowali socjaliści, ale też PSL Wyzwolenie i mniejszości narodowe. Posłowi Edwardowi Dubanowiczowi, który referował dokument, zarzucano, że jest reprezentantem interesów Watykanu, a nie Polski.

Przeciwko byli także biskupi i księża, zwłaszcza z Poznańskiego i Galicji. Jeden z nich (sprawujący jednocześnie mandat senatora) – ks. Stanisław Adamski do nuncjusza w Warszawie Lorenzo Lauriego pisał: „Byłem przerażony treścią konkordatu i nie umiem tłumaczyć go sobie inaczej, jak tylko niezmierną życzliwością Ojca św. dla państwa polskiego i jego rządu, ale zarazem też brakiem zaufania do informacji, jakie z kół duchownych polskich w tej sprawie zostały wysłane”. (…) „Nie wiem, czy mi wolno głosować za konkordatem wbrew silnemu memu przekonaniu, gdyż jestem głęboko przeświadczony, że konsekwencje konkordatu będą niezmiernie dotkliwe dla Kościoła w najbliższych latach i przyniosą Kościołowi w Polsce wiele szkód” – dodawał.

Prof. Krasowski zwrócił jednak uwagę, że „Konkordat polski był jednym z najbardziej korzystnych dla Kościoła, jaki zawarła Stolica Apostolska po I wojnie światowej”.

Kardynał Aleksander Kakowski mówił o nim: „Konkordat jest w zasadzie dobry, skoro go przyjęła Stolica Apostolska i zaleciła wprowadzić w życie. Dla życia kościelnego w Polsce stanowi on mocną i trwałą podwalinę i jest ową prostą linią, której należy się trzymać”.

Zawarcie konkordatu chwalił też August Hlond, późniejszy prymas Polski: „To polski konkordat. Nie martwe paragrafy, lecz żywa wola ludu. Nie ciężar, lecz skrzydła do wzlotu na wyżyny chwały. Nie traktat terminowy między obcymi, lecz symbol odrodzonej zgody serdecznej. Układ nie narzucony, nie wymuszony, nie wyżebrany – lecz przymierze święte, słup ognisty na drodze dziejów” – mówił.

27 marca 1925 głosami posłów Związku Ludowo-Narodowego, Narodowego Chrześcijańskiego Stronnictwa Pracy, Klubu Chrześcijańsko-Narodowego, Narodowej Partii Robotniczej i większości posłów z PSL „Piast” Sejm RP konkordat ratyfikował.

Praktycznie obowiązywał on do wybuchu II wojny światowej, oficjalnie został wypowiedziany przez Polskę w 1945 r.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze