fot. archiwum ks. K. Ślicznego

40 grup modlitwy Ojca Pio działa w diecezji kaliskiej. „Ten święty powtarzał, że Jezus to nie automat”

Ks. Krzysztof Śliczny – proboszcz parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Zdunach już od prawie 20 lat prowadzi audycje o Ojcu Pio i towarzyszy Grupom Modlitwy, które powstały z inspiracji tego świętego. – Wciąż odkrywam w nim coś nowego – mówi w rozmowie z Karoliną Binek.

Karolina Binek (misyjne.pl): Ojciec Pio zawsze był dla Księdza kimś ważnym i bliskim?

Ksiądz Krzysztof Śliczny: – Muszę powiedzieć, że tak. Już jako mały chłopiec trafiłem na książkę o tym świętym, którą mieliśmy w domu. Jego postać przyciągała moją uwagę. Z czasem, gdy lepiej poznałem jego historię, zrozumiałem, że to nie tylko człowiek, który nosił stygmaty, ale wielki święty, który wszystko, co robił – to robił całym sercem i z ogromnym oddaniem.

W jaki sposób Księdza życie związało się z Grupami Modlitwy Ojca Pio? Stało się to jeszcze przed seminarium?

– Nieco później. W trakcie studiów nadszedł moment wyboru seminarium naukowego. Trafiłem do seminarium z teologii duchowości, które prowadził ksiądz dr Jacek Hadryś. Trzeba było wybrać jakiegoś świętego i temat pracy. I wtedy, można by powiedzieć, że przypadkiem, przy kolacji, usłyszałem w Radiu Watykańskim, że Ojciec Pio zostanie ogłoszony błogosławionym. Zapaliła mi się lampka. Pomyślałem: „To będzie on”. Napisałem pracę o jego listach jako formie kierownictwa duchowego. To był początek mojej duchowej przygody z Ojcem Pio.

>>> Życie nie musi być pełne spektakularnych osiągnięć, by było szczęśliwe [ROZMOWA]

Zatem po napisaniu pracy od razu zaangażował się Ksiądz w Grupy Modlitwy?

– Nie od razu. Po seminarium bardzo chciałem iść „na parafię”, mimo że ksiądz Jacek zachęcał mnie do dalszych studiów. Zdecydowałem jednak inaczej. Po pobycie w pierwszej parafii w Wieruszowie, zostałem przeniesiony do katedry w Kaliszu. I wtedy, na początku września 2006 albo 2007 r., ksiądz Leszek Szkopek z Radia Rodzina poprosił mnie o nagranie audycji o Ojcu Pio. I tak się zaczęło. Do dziś, co miesiąc, od prawie 20 lat nagrywam audycję o tym świętym.

fot. Archiwum ks. Krzysztofa Ślicznego

Audycje wywoływały jakiś odzew? Ludzie się odzywali, dzielili się swoimi historiami?

– Tak, zdecydowanie. Zaczęli się zgłaszać do nas ludzie, którzy opowiadali o łaskach, jakie otrzymali za wstawiennictwem Ojca Pio. Były to sprawy zdrowotne, ale też związane z rodziną, pokojem, pojednaniem, a nawet sprawy finansowe. I to właśnie dzięki takim historiom, które spływały do nas dzięki audycji, po pięciu latach posługi w katedrze, ksiądz biskup Stanisław Napierała zaproponował mi rolę diecezjalnego asystenta Grup Modlitwy Ojca Pio. Pełnię tę funkcję od 2011 r.

Tyle lat mówić o jednej osobie to naprawdę sztuka. Co nowego znajduje Ksiądz jeszcze w Ojcu Pio?

– Czasem sam się dziwię, że mam jeszcze tematy do audycji. Koledzy żartują, że już chyba wszystko powiedziałem. A ja żartuję, że teraz już wymyślam, że Ojciec Pio był murarzem, szlifierzem, a może nawet akrobatą (śmiech). Ale prawda jest taka, że jego listy są niewyczerpanym źródłem. Pisał je do zakonników, świeckich, nieznanych i znanych osób. To kopalnia jego duchowego życia i inspiracji.

>>> Ciocia Ola z TikToka: dzieci z Przylądka Nadziei są w moim sercu cały czas [ROZMOWA]

Jak działają Grupy Modlitwy? Jak często odbywają się Wasze spotkania?

– W diecezji kaliskiej mamy około czterdziestu takich wspólnot. Opierają się na statucie zatwierdzonym przez Stolicę Apostolską. Spotkania zależą od księdza-opiekuna – czasem są raz w miesiącu, czasem częściej. Najczęściej są związane z Eucharystią, adoracją, różańcem, nabożeństwami. Często są też spotkania formacyjne, które organizujemy po to, by się rozwijać duchowo i tworzyć wspólnotę. Wiele grup angażuje się też społecznie – pomagają domom dziecka, odwiedzają chorych, organizują festyny. Modlitwa zawsze prowadzi do działania.

fot. Archiwum ks. Krzysztofa Ślicznego

Czyli to nie tylko modlitwa, ale też konkretna pomoc.

– Dokładnie. Ojciec Pio był człowiekiem modlitwy, ale też bardzo konkretnego działania. Grupy Modlitwy powstały z jego inspiracji i odpowiedzi na apel papieża Piusa XII: „Otoczmy świat łańcuchem modlitwy”. Modlitwa nie kończy się na słowach – ona nas posyła do drugiego człowieka.

A jak można do takiej grupy dołączyć?

– Najlepiej dowiedzieć się, gdzie działa najbliższa wspólnota. W naszej diecezji na stronie www.ojciecpio.kalisz.pl jest lista wspólnot. Wystarczy skontaktować się z proboszczem i przyjść na spotkanie. Nie trzeba być „super pobożnym” – wystarczy otwarte serce. Ojciec Pio na każdego czeka.

Ksiądz sam czegoś się jeszcze uczy, spotykając się z tymi ludźmi?

– Bardzo wiele. Spotkania z członkami grup to ciągłe odkrywanie działania Boga. Ich świadectwa, doświadczenia – to wszystko mnie umacnia. Czuję, że księga Ojca Pio jest jeszcze wciąż zapisywana.

Są historie związane z ojcem Pio, które szczególnie zapadły Księdzu w pamięć?

– Tak. Pamiętam kobietę, która nosiła pod sercem zagrożone życie. Mąż nie chciał tego dziecka, namawiał do aborcji. Prosiła mnie o modlitwę. Powiedziała, że ufa Ojcu Pio. I modliła się. Po jakimś czasie dowiedziałem się, że urodziła się zdrowa dziewczynka. Dziś pewnie już pełnoletnia. To świadectwo zawsze mnie porusza.

>>> Świecka misjonarka: nie chciałam wyjeżdżać. Dziś nie wyobrażam sobie życia bez Boliwii

A co w sytuacji, kiedy ktoś mówi: „Modlę się i nic…”?

– Zdarza się, że ktoś mówi: „Modlę się, powierzam i czekam, czekam, czekam”. Wtedy najczęściej odpowiadam: „To czekamy dalej”. Ojciec Pio powtarzał, że Jezus to nie automat – nie wrzucasz monety i nie wyskakuje napój. Potrzebne jest zaufanie, pokora, cierpliwość. Modlitwa to nie zaklęcie, tylko relacja.

Słuchając o grupach i o historiach z nimi związanych można dojść do wniosku, że są też dobrym przykładem ewangelizacji.

– Zdecydowanie. Działalność tych grup to zasługa Ojca Pio. On sam byłby pewnie zadowolony, gdyby wiedział, jak to wszystko dziś funkcjonuje. Był pokorny, ale jego życie pokazuje, jak bardzo działał przez niego Pan Bóg. Powiedział kiedyś: „Gdy odejdę do nieba, poczekam przy bramie, aż wejdzie ostatnie z moich duchowych dzieci”. To zdanie mówi wszystko.

Z jakimi prośbami ludzie najczęściej zwracają się do Ojca Pio?

– Z prośbami o uzdrowienie i coraz częściej o wiarę – o powrót do Boga, o wiarę dla dzieci, o ratunek dla małżeństwa, o miłość. To bardzo ludzkie, bardzo prawdziwe potrzeby. Ojciec Pio był całkowicie Boży, ale też bardzo ludzki.

Jaki wpływ na Księdza kapłaństwo miał Ojciec Pio? Gdyby nie on, byłby Ksiądz inny?

– Ogromny. Tak się ciekawie złożyło, że trzy tygodnie po moich święceniach byłem w Rzymie na jego kanonizacji. Pamiętam wielką euforię tłumu i radość w momencie, w którym została wszystkim ukazana postać Ojca Pio. Nigdy tego nie zapomnę. Od tamtej pory mam poczucie, że on mnie wspiera i umacnia, szczególnie w tych trudniejszych chwilach. To dzięki niemu ciągle idę do przodu i rozwijam się. Często powtarzam jego słowa: Módl się, ufaj i nie martw się. To motto mojego kapłaństwa. I polecam je każdemu, nie tylko księżom.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze