55 lat temu zginął Jerzy Zawieyski, pisarz, dramaturg i działacz katolicki
18 czerwca 1969 r. zmarł tragicznie Jerzy Zawieyski, pisarz, dramaturg, publicysta, współzałożyciel i prezes Klubu Inteligencji Katolickiej, poseł na Sejm PRL, członek Rady Państwa. „Wyskoczył czy wypadł z czwartego piętra kliniki rządowej” – zanotował w „Dziennikach” Stefan Kisielewski.
„Jedyny katolik w peerelowskiej Radzie Państwa, ale też jedyny, który z sejmowej trybuny po Marcu ’68 rzucił wyzwanie władzy” – przedstawił Jerzego Zawieyskiego prof. Andrzej Friszke, autor wstępu do „Dzienników” pisarza (Ośrodek Karta i Dom Spotkań z Historią, 2011).
„Dzienniki” Jerzego Zawieyskiego to ważna kronika epoki gomułkowskiej, ale i świadectwo starań zapomnianego dziś pisarza o wierność swoim przekonaniom – ocenił Krzysztof Masłoń w artykule „Zasypie wszystko, zawieje” („Rzeczpospolita”, 2012).
Charakteryzowała Zawieyskiego swoista prostoduszność i naiwność. Nie rozumiał twardych reguł gry o władzę, egoizmu rządzących, konfliktu interesów. Wierzył natomiast w dobre intencje i rozumność rządzących. Przedwojenny aktor rolę w peerelowskiej polityce potraktował poważnie – za nią zapłacił najwyższą cenę. Najpierw doznał wylewu krwi do mózgu, a potem „przyszła wiadomość straszna”. „Zawieyski nie żyje. Wyskoczył czy wypadł z okna czwartego piętra w szpitalu – w rządowej klinice przy Emilii Plater. Czy wyskoczył rozmyślnie, czy wypadł w zamroczeniu – tego się nigdy nie dowiemy… Straszliwy koniec tego człowieka, któregośmy w końcu tak wszyscy kochali” – zapisał 18 czerwca 1969 r. Stefan Kisielewski.
„Nie można ogarnąć wyobraźnią własnej śmierci, chociaż można umierać ze świadomością, że się umiera. Ta świadomość odchodzi wraz z życiem, ale jako zagadka pozostaje dla bliskich żyjących” – napisał Jerzy Zawieyski w książce pt. „Korzenie”, która wyszła w Czytelniku miesiąc po jego śmierci.
Do alternatywy „wyskoczył rozmyślnie czy wypadł w zamroczeniu” dołączyła niebawem trzecia możliwość – został wyrzucony.
„Nie będziemy nigdy znać jego świadomości w chwili śmierci, ale możemy poznać jej okoliczności. Wiele wskazuje na to, że była to śmierć wspomagana przez nieznanych sprawców” – ocenił dr Marek Klecel w artykule pt. „Rejtan Zawieyski?” („Gazeta Polska”, 2009).
Oficjalny akt zgonu Zawieyskiego jako przyczynę podaje „upadek z wysokości, zgniecenie tułowia i uszkodzenie narządów”. „Dokument ten nie nosi ani podpisu, ani choćby pieczątki lekarza, który orzekał wówczas przyczynę śmierci” – napisał Dariusz Baliszewski w tekście pt. „Upadek z wysokości” („Wprost”, 2005).
„Siódmy rok milczenia” – zapisał w „Dziennikach” 1 stycznia 1955 r. „Jest to mój największy, najcenniejszy kapitał moralny, cenniejszy niż to, co piszę. Może wszystko zginąć z rzeczy napisanych, pragnę tylko tego, aby pamiętano, że dałem świadectwo epoce i milczeniem protestowałem” – wyjaśnił. „Jest to moje non possumus i moje weto przeciw straszliwym spustoszeniom epoki. Siedem lat milczenia jest też świadectwem wierności, wierności Bogu i Kościołowi, wierności Polsce i tym, co dla jej wolności ginęli lub teraz siedzą po więzieniach czy na wygnaniu, wierności sztuce” – dodał.
Był współorganizatorem Klubów Inteligencji Katolickiej powstających po październiku 1956 r. Od 1957 r. był posłem na Sejm PRL z ramienia klubu „Znak” oraz członkiem Rady Państwa.
„Do polityki wyniósł go październik 1956 r. – wielkie społeczne poruszenie, destabilizacja, powrót Gomułki z więzienia do władzy, uwolnienie kardynała Wyszyńskiego. Wszedł do Sejmu PRL, a także do Rady Państwa, czyli kolektywnej prezydentury” – przypomniał prof. Andrzej Friszke w artykule pt. „Triumf i śmierć Jerzego Zawieyskiego” („Więź”, 1998). „Wszedł po to, by przyczynić się do tworzenia szerokiego porozumienia wokół reformowania kraju, budowania polskiej drogi do socjalizmu. Po to aby było więcej wolności, więcej demokracji, Kościół otrzymał możliwość prowadzenia swojej misji, a ludzie wierzący stali się równoprawnymi obywatelami” – napisał prof. Friszke.
Jako poseł i członek Rady Państwa starał się być mediatorem pomiędzy szefem PZPR Władysławem Gomułką a prymasem Polski Stefanem Wyszyńskim. Jego „Dzienniki” prowadzone od 1955 r. aż do śmierci w 1969 r. są świadectwem życia intelektualisty w rzeczywistości, z którą nie zawsze się zgadzał – nie tylko tej komunistycznej. Zawieyski nie rozumiał wizji Kościoła, którą wówczas reprezentował prymas Wyszyński zaprzyjaźniony z nim od czasów wojny. Często się różnili, spierali, ale nigdy prymasa nie zdradził – Wyszyński o tym wiedział.
„Twoje wystąpienie w Sejmie było czynem niemal Reytanowskim na tle obłędnego tańca martwych dusz. Śmiech pierwszego sekretarza w momencie Twojej Obrony Człowieka był wyrazem tragizmu człowieczeństwa w Polsce… Mówiłeś nie tylko Ty sam – mówił naród, który chce być wolnym…” – napisał do Zawieyskiego prymas Wyszyński na Wielkanoc 1968 r. „Składam hołd Twej odwadze obywatelskiej” – podkreślił.
Porównanie z Rejtanem nie wszystkim się podobało, zwłaszcza po latach, gdy wyszły na światło dzienne tajemnice kompromitujące Zawieyskiego. „Kiedy po raz pierwszy wysłuchałem, a nie tylko przeczytałem, jego sławetne wystąpienie sejmowe z 1968 r., czułem się osobiście zażenowany jego niemęskim, płaksiwym tonem” – napisał prof. Jacek Bartyzel w tekście pt. „’Jerzuś’ Zawieyski, czyli sodomskie 'gorącości’ moralisty katolickiego” (myslkonserwatywna.pl, 2016). „Kiedy zaś dowiedziałem się, że wcześniej zupełnie serio uważał, że jako członek Rady Państwa jest '1/16 głowy państwa’ i był z tego dumny, to już wiedziałem, że tak może myśleć tylko półgłówek” – dodał.
„Orgia chamstwa” i „sabat czarownic” nie były ostatnimi szykanami ze strony komunistycznej władzy. Zawieyski został pozbawiony dygnitarskich przywilejów – do których przez dekadę członkostwa w Radzie Państwa się przyzwyczaił. Wstrzymano druk niemal wszystkich jego publikacji zdjęto spektakle teatralne. „W ówczesnych realiach utrata diety poselskiej w połączeniu z cenzorskim zakazem druku w praktyce oznaczała dla 67-letniego pisarza brak środków do życia” – napisał Krzysztof Tomasik w artykule „Wielcy i niezapomniani: Jerzy Zawieyski. Katolik, pisarz, homoseksualista” (queer.pl, 2004).
„Pośród opisywanych w książce postaci największy niesmak budzi jednak Jerzy Zawieyski” – napisała Małgorzata Bartyzel w omówieniu książki Joanny Siedleckiej „Biografie odtajnione” (dzieje.pl, 2016), w której autorka przypomniała skandaliczne tajemnice prywatnego życia katolickiego działacza. „Prowadząc rozwiązły, na granicy prawa, ale i poza jego granicami, tryb życia, nie liczył się z żadnymi konsekwencjami. Był homoseksualistą, o czym wszyscy wiedzieli, ale o wykorzystywaniu młodych chłopców na tak ogromną skalę już nie wszyscy. Szczegóły znała bezpieka” – podkreśliła.
11 września zanotował: „za długo żyję. I boję się panicznie dalszego życia”. Miesiąc później boleśnie odczuł różnicę poglądów z prymasem Wyszyńskim, który poradził posłom „Znaku”, aby działając rozważnie, zrezygnowali z protestów w obronie Czechosłowacji, a skupili się na problemie autonomii dla kultury katolickiej. „Na tle tego, co prymas mówił, moje wystąpienie z kwietnia wygląda na czysty rejtanizm, na coś bezpożytecznego i bez znaczenia dla naszej pracy w Parlamencie. Doznałem ciosu w serce” – zapisał 10 października. „Prymas, który mówi o autonomii kultury katolickiej, nie zdaje sobie sprawy, że kultura w ogóle jest zagrożona” – wspominał Zawieyski.
„Różnice polityczne nie powinny prowadzić do niechęci, a nie daj Boże, do nienawiści – to była główna dewiza Zawieyskiego” – mówił w 2002 r. pierwszy premier III RP Tadeusz Mazowiecki w warszawskim kościele św. Marcina podczas mszy św. w intencji Zawieyskiego w 100. rocznicę jego urodzin.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |