
PAP/Piotr Nowak
Abp Galbas podczas liturgii Wielkiego Piątku: okażmy Ukrzyżowanemu wdzięczność i oddanie
Do okazania wdzięczności Jezusowi, który został ukrzyżowany za ludzkie grzechy oraz do przekazania Mu władzy nad swoim sercem zachęcił dziś wszystkich abp Adrian Galbas. W homilii wygłoszonej w warszawskiej archikatedrze podczas liturgii Męki Pańskiej apelował, by powierzyć Ukrzyżowanemu wszystkie swoje trudy, cierpienia i pytania bez odpowiedzi.
Publikujemy treść homilii:
Pewna kobieta, ateistka opowiadała o swoim nawróceniu. Jej szesnastoletnia córka, chora na raka kości, leżała w szpitalu. Gdy przywieziono ją, wymęczoną po operacji, matka usiadła obok i zapytała tę strasznie cierpiącą i wymęczoną dziewczynę, poowijaną w kroplówki, sondy i rurki, w jaki sposób może jej pomóc? Córka, w odróżnieniu od matki była osobą bardzo głęboko wierzącą.
– Mamo przeczytaj mi opis Męki Chrystusa, poprosiła córka…
Kobieta, która nigdy nie czytała Ewangelii usiadła na brzegu łózka i zaczęła czytać. Po jakimś czasie córka zasnęła, a ona czytała dalej w półmroku, w ciszy, do samego końca.
Córka zasypiała, a ja się budziłam powiedziała później. Budziłam się z ateizmu. Lektura Męki Chrystusa na zawsze odmieniła moje życie.
Drodzy Bracia i Siostry,
przed chwilą wysłuchaliśmy opisu Męki Pańskiej. Oby i w nas spowodowała ona przemianę serca. I nie chodzi o emocje, o tanie wzruszenie, chodzi o to, co śpiewamy w tej frazie z Gorzkich Żali: „uderz Jezu bez odwłoki w twarde serc naszych opoki”. Uderz w nasze serca skamieniałe, by pojęły, co dla nas uczyniłeś poprzez swoją mękę i śmierć, byśmy Cię pokochali jeszcze gorliwiej, by nasze serca przemieniły się nie z serc niewierzących w wierzące, jak u tamtej kobiety, bo skoro tu jesteśmy, to jesteśmy ludźmi wiary, ale by przemieniły się z serc wierzących w wierzące jeszcze bardziej.
Chciałbym was dziś zachęcić do dwóch postaw względem Ukrzyżowanego. Najpierw do wdzięczności! Okażmy Chrystusowi wdzięczność za to, zgadzając się na mękę zrobił to po to, by nas uniewinnić! On, jak powiedział nam dzisiaj prorok Izajasz: obarczył się naszym cierpieniem i dźwigał nasze boleści (por. Iz 53,4), On, jak dopowie św. Piotr: „w swoim ciele poniósł nasze grzechy na drzewo krzyża” (1 P 2,24), On – jak wstrząsająco obwieści to św. Paweł – nie znając grzechu, za nas uczynił się grzechem” (por. 2 Kor 5,21).

Jakże trudno jest się nam przyznać przed innymi do najmniejszej nawet naszej winy. Do tego, że zrobiliśmy coś złego, że jakoś się nie sprawdziliśmy, że skłamaliśmy, że coś ukradliśmy, że byliśmy niewierni, nieczyści, ba: że nie wywiązaliśmy się z jakiegoś zadania, czy zmarnowaliśmy jakieś otrzymane od innych konkretne dobro. Jak Adam w raju mówimy: to nie ja – to ona, wskazując na Ewę (por. Rdz 3,12), jak Ewa powtarzamy: to nie ja – to on – wskazując na węża (por. Rdz 3,13). Winni są inni! Zawsze inni.
Zwalamy naszą winę na drugich, na sytuacje, na świat, na struktury, na polityków, na czasy, w których żyjemy, na pandemię i na postpandemię. Każdy ma swoje kolekcje winowajców sadzanych na coraz bardziej wypełnionych ławach oskarżonych. Albo też przekonujemy siebie i innych, że to co robimy nie jest już takie złe, albo nie jest złe w ogóle, bo wszyscy tak robią. Zmieniły się okoliczności i czasy, i w ogóle wszystko się zmieniło…
I oto Jezus Chrystus, całkowicie niewinny, bierze na siebie winę nas wszystkich. On, który nie popełnił żadnego grzechu (por. 1 P 2,22), z wysokości krzyża zwraca się do Ojca mówiąc: Ojcze, oni już są czyści od winy. Winny jestem ja! I w ten sposób odblokowuje nam drogę do nieba, którą sami sobie zatarasowaliśmy naszymi grzechami. „Krzyż to jest jedyna i prawdziwa drabina do raju, powie św. Róża z Limy, poza nim nie ma innej, by wstąpić do nieba”.
Oto jest sens Męki Chrystusa i oto jest siła Męki Chrystusa! Oto jest miłość Chrystusa!
On powie w czasie Ostatniej Wieczerzy, że „nie ma większej miłości, gdy ktoś poświęca swoje życie za przyjaciół” (J 15,13), ale potem sam pokaże miłość większą, bo „umarł za nas, gdyśmy jeszcze byli grzesznikami” (Rz 5,7-8), jak powie św. Paweł. A tuż przed śmiercią poprosi jeszcze: „Ojcze, wybacz im, bo nie wiedzą co czynią” (Łk 23,34), usprawiedliwia nas przed Ojcem, że nasze grzechy popełniliśmy z niewiedzy, z braku dostatecznego poznania Jego miłości, a ponieważ – jak sam powie – Ojciec Go zawsze wysłuchuje (por. J 11,42), możemy być pewni, że ta ostatnia prośba Jezusa została tym bardziej wysłuchana i mocą Jego krwi zostaliśmy oczyszczeni z naszych win, uniewinnieni, usprawiedliwieni i odkupieni.

Bracia i Siostry,
za chwilę podejdziemy do krzyża Chrystusa. Dzisiaj szczególnie brzmią Jego słowa: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11,28). Przyjdźcie wszyscy! I dlatego najpierw będziemy modlić się za wszystkich: za Kościół, za papieża, za katechumenów, za wierzących, ale także za Żydów, za niewierzących i wierzących inaczej, a w końcu za cały świat, zwłaszcza za świat cierpiący, za Ukrainę i za te wszystkie miejsca na świecie, gdzie kalendarz od dawna złożony jest z samych Wielkich Piątków, a potem wszyscy podejdziemy do krzyża. Wszyscy: bardzo i mało wierzący, ci co już się wyspowiadali i ci, co jeszcze nie, małżonkowie i rozwodnicy, młodsi i starsi, panie i panowie, zwolennicy tych kandydatów i kandydatek, i zwolennicy tamtych. Wszyscy!
Powierzmy Ukrzyżowanemu w tej mikrosekundzie osobistej modlitwy przy krzyżu nasze boleści, boleść ukraińskiej wojny i te osobiste boleści: raki, depresje, samotności, nieudane związki, niespłacone kredyty, nieprzesypiane noce, niedogadania, przepracowania, poszarpane nerwy, rozwiedzione małżeństwa, nieszczęśliwe kapłaństwa, alkoholizmy. Ile jest tych boleści. Bolących boleści życia… Powierzmy Mu je wszystkie!
I powierzmy Mu boleści innych. Edyta Stein, czyli Teresa Benedykta od krzyża (właśnie od krzyża!), sama obolała i cierpiąca prosiła Boga w przejmującej wieczornej modlitwie: „Pobłogosław pochyloną głowę cierpiącym, trudną samotność ludzi, niespokojny byt, cierpienie, którego nikt nikomu nie powierzy. Mnie nigdy jeszcze nie odebrałeś smutku, ciąży on mi nieraz bardzo, lecz dajesz siłę, więc go niosę. Pobłogosław teraz mój sen. Pamiętaj, co Twój Syn wycierpiał w śmiertelnym lęku. Daj wszystkim zmarłym pokój”.
I powierzmy Mu też nasze pytania, te na które mamy odpowiedź i te, z którymi musimy żyć. I okażmy Chrystusowi wdzięczność, za to, że On tak to wszystko pozamieniał: że winnych uczynił niewinnymi, a Niewinny stał się Winowajcą. Podziękujmy Mu za Jego wielką miłość.
Ale, Bracia i Siostry,
pochodząc do krzyża, na którym Najświętsze Serce Jezusa zostało otwarte dla nas, zróbmy coś jeszcze – to druga moja zachęta – dajmy Mu władzę nad naszym sercem. Św. Jan Paweł II powiedział kiedyś na Wawelu: „w Krzyżu, O Chryste, jest Ci dana, wszelka władza, taka władza, jakiej nikt inny nie ma w dziejach świata”. Tak, ale ten wszechmocny Chrystus, który ma wszelką władzę na niebie i ziemi, władzy nad naszym sercem nie chce zagarnąć wbrew nam, chce ją otrzymać od nas. Dlatego podchodząc do krzyża, powiedzmy w duchu: Chryste daję Ci władzę nad moim sercem. Czy ty jesteś Królem, zapytał Piłat – tak, jestem królem, usłyszał! (por. J 18,34). A potem Piłat kazał napisać: „Jezus Nazarejczyk król żydowski” (J 19,19) nie, że On powiedział: jestem Królem, ale że On jest królem!
Podejdź więc dziś do krzyża i powiedz: „Panie Jezu, Ty jesteś moim królem, królem mojego serca, w wolności, daję Ci władzę nad moim sercem, uporządkuj je według twojej woli”. I powtarzaj to każdego dnia. „Ponieważ codziennie jestem chory, mówił św. Augustyn, codziennie potrzebuję lekarza”. Ponieważ codziennie nasze serce jest zagrożone rozmaitym uwiedzeniem i niewolą, codziennie potrzeba oddawać władzę nad nim Temu, który jest Królem.

Chrystus, którego odnajdujemy w tej dramatycznej postaci Sługi Jahwe z pierwszego czytania został odepchnięty przez ludzi (por. Iz 53,3) i dzisiaj jest nadal odpychany przez wielu ludzi, wielu nadal ma Go za nic. My bądźmy tymi, którzy nie tylko Go nie odpychają, ale którzy Go chcą, którzy chcą bliskości, miłości i władzy Chrystusa!
A owocem tego, oby było stopniowe upodabnianie się naszego serca do Najświętszego Serca Jezusa, naszego życia do Najświętszego Życia Chrystusa. Obyśmy coraz bardziej w sprawach małych i wielkich kierowali się Jego logiką i Jego prawdą. Ukrzyżowany z Jezusem łotr powiedział: „On nic złego nie uczynił” (Łk 23,41), oby to było też w jakimś stopniu i o nas, obyśmy tak starali się przeżywać każdy dzień, by czynić w nim jak najmniej złego, by koncentrować się na dobru, obyśmy przechodzili przez ziemię dobrze czyniąc (por. Dz 10,38) i umieli oddawać życie za braci (por. 1 J 3,16), coś im poświęcić, coś im darować, zdjąć z ich pleców ciężar winy i bólu.
Jak Chrystus dźwigajmy boleści innych (por. Iz 53,4), nie bądźmy tylko zwróceni, każdy ku własnej drodze (por. Iz 53,6), ale pomagajmy przemierzać innym ich życiowe drogi, zwłaszcza, jeśli wiodą w ciemności.
I jeszcze jedna myśl. Taka na Jubileuszowy Rok Nadziei. Nie wiem, czy też to do was dociera, gdy słuchacie opisu Męki Chrystusa podanej przez św. Jana. Ja jestem zawsze urzeczony jej spokojem i czekam na to zdanie o ogrodzie. Na końcu. Że w miejscu gdzie Go ukrzyżowano był ogród, w ogrodzie zaś nowy grób, w którym jeszcze nie złożono nikogo… Grób w ogrodzie, nie na cmentarzu. Adam wraca do raju. Ten ogród jest małą nadzieją, jakby promykiem słońca na pochmurnym niebie, pierwszym wiosennym dniem po męczącej zimie, zapowiedzią czegoś, co się dopiero wydarzy, gdy przeminą wszystkie cierpienia i śmierci…
Nie zapomnijcie o tym ogrodzie! I bardzo dziękuję tym, którzy poprzez swą dobroć są dla innych jak ogród zamiast cmentarza, którzy jakkolwiek okazują współczucie tym, których gnębią wieloimienne boleści życia. Dziękuję Maryjom, Janom, Weronikom, Szymonom z Cyreny, Józefom z Arymatei… Ludziom ogrodu. Dostawcom nadziei…
„Pomiędzy nami idziesz, Panie, to mój najbardziej ulubiony hymn brewiarzowy,
Po kamienistej drodze życia
I słuchasz słów zrodzonych z lęku
Przed jutrem pełnych tajemnicy.
Już dzień się chyli na zachodzie,
Wieczorny mrok spowija ziemię;
Pozostań z nami, wieczne Światło,
Na Twą obecność otwórz serca.
Niech wiara, pokój i nadzieja
Napełnią dusze Twoich uczniów,
By mogli głosić wobec świata,
Że powróciłeś w blasku chwały.
Niebawem skończy się wędrówka
I dzięki Twemu zmartwychwstaniu
Wejdziemy w progi domu Ojca,
Byś tam wieczerzał razem z nami”. Amen
+ Adrian J. Galbas SAC
tk
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |