fot. youtube.com/screen//

Abp Kondrusiewicz: wszystko jest w rękach Bożych i w tym tkwi cały mój optymizm [ROZMOWA]

Nigdy, ani ja, ani nikt z naszego Kościoła nie wzywał do protestów, lecz zawsze trzymamy się społecznej nauki Kościoła i wzywamy do pokojowego rozwiązywania konfliktów. Jesteśmy przeciwko, kłamstwu, przemocy i niesprawiedliwości, o czym mówi katolicka nauka społeczna – mówi w wywiadzie dla KAI abp Tadeusz Kondrusiewicz, metropolita mińsko-mohylewski, przewodniczący Konferencji Biskupów Białorusi.

Arcybiskup przebywa obecnie w Sokółce nad granicą białoruską. Opowiadając o swojej pracy „biskupa wygnańca” mówi, że utrzymuje codzienny kontakt przez komórkę i internet, a bieżącymi sprawami zajmują się biskupi pomocniczy, jeden w Mińsku a drugi w Mohylewie.

– Cały czas śledzę i mocno przeżywam sytuację społeczno-polityczną na Białorusi oraz kryzys związany z pandemią koronawirusa, szczególnie teraz gdy znacznie wzrosła liczba zachorowań – mówi przewodniczący Konferencji Biskupów Białorusi. Pytany o źródła optymizmu, odpowiada: „Wszystko jest w rękach Bożych i w tym tkwi cały mój optymizm. To co dziś przeżywamy jest niesieniem krzyża, który zawsze towarzyszy chrześcijaństwu. Trzeba go więc nieść z ufnością”.

Abp Kondrusiewicz odnosząc się do protestów na Białorusi wyjaśnia: „Kilkakrotnie zachęcałem do dialogu czy powołania czegoś w rodzaju »okrągłego stołu«, ale na razie bez skutku. Uważam, że w każdej sytuacji trzeba prowadzić dialog, aby dążyć do porozumienia. Gdy ludzie siadają do stołu, nawet jeśli jest on kanciasty, i zaczynają rozmawiać, to należy ufać i wierzyć, że coś z tego wyniknie, nawet jeśli każdy ma inne zdanie czy jakąś swoją rację. Sam fakt, że jesteśmy bardzo różni i mamy różne punkty widzenia, nie oznacza, że musimy być wrogami. We wszystkich konfliktach społecznych i politycznych nie możemy szukać tylko »swojego ja» czy »swoich korzyści«. Musimy mieć świadomość, że wszyscy pracujemy dla dobra kraju, a żyją w nim różnie myślący ludzie. Ufam, że jedyną drogą dojścia do prawdy jest dialog. Nie ma też innej drogi zasypania podziałów, nawet jeśli są one bardzo głębokie”.

>>> Kościół na Wschodzie w fazie zmian

abp Tadeusz Kondrusiewicz, fot. YouTube

Marcin Przeciszewski, Krzysztof Tomasik (KAI) W minioną niedzielę przewodniczył Ksiądz Arcybiskup mszy św. w warszawskiej bazylice św. Krzyża z okazji obchodzonego po raz 21. Dnia modlitwy i pomocy materialnej Kościołowi na Wschodzie. Jak z perspektywy lat ocenia Ksiądz Arcybiskup pomoc udzielaną byłym krajom Bloku Sowieckiego?

Abp Tadeusz Kondrusiewicz: Przypomnijmy, że Kościół w Polsce był jednym z pierwszych, który po upadku komunizmu wyciągnął pomocną rękę do Kościoła na Wschodzie, za co jesteśmy niezwykle wdzięczni. Doświadczyłem tego posługując na Białorusi i w Rosji. Po upadku komunizmu życie religijne na terenach byłego Związku Radzieckiego było pustynią: zrujnowane świątynie, brak księży, sióstr zakonnych, katechetów, seminariów duchownych, kadry profesorskiej. Kościół w Polsce od samego początku nam pomagał, wysyłając księży, osoby konsekrowane, a także otwierając możliwości kształcenia rodzimego duchowieństwa i świeckich. Jednym z pierwszych inicjatorów pomocy był kard. Józef Glemp, który jako jeden z pierwszych hierarchów z Zachodu przyjechał na Białoruś na zaproszenie ówczesnego prawosławnego metropolity Filareta w 1988 r., gdy istniał jeszcze Związek Radziecki.

W czym najbardziej Was wspiera Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie?

– W ciągu 21. lat Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie przy polskim Episkopacie pomógł w realizacji masy projektów przede wszystkim dotyczących odbudowy i remontu świątyń. Większość z nich została odnowiona i funkcjonuje, choć, jak często powtarzał rektor mojego seminarium w Kownie, „tak jak Pan Bóg jest wieczny tak i remonty świątyń to wieczna praca”.

Obecnie na pewno wielkim wyzwaniem jest budowa nowych kościołów w dużych miastach jak Mińsk, Grodno, Brześć, Mohylew, Homel, Witebsk. Mamy tam olbrzymie nowe dzielnice z dużą liczbą katolików, które nie mają swoich świątyń. Jak nie ma kościoła to wierni stają się anonimowi, nie można prowadzić normalnej pracy duszpasterskiej, życia sakramentalnego, opieki nad dziećmi i młodzieżą.

Oprócz remontów i budowy, co jest ważne?

– Innym ważnym zadaniem jest formacja osób świeckich. To jest „pięta Achillesowa” Kościoła na Wschodzie. Niestety nadal prowadzenie parafii i innych kościelnych instytucji, szczególnie w kwestii gospodarczej, spoczywa na barkach duchownych, choć jak wiemy ksiądz nie jest od remontów i budowania. Z drugiej strony nie mamy innego wyjścia i ksiądz nadal musi być po trosze i architektem i budowniczym. W samym Mińsku mamy prawnie zarejestrowanych 20 parafii wśród których jest sześć kościołów i sześć kaplic. Niestety jeszcze długo będziemy musieli poczekać, aby każda parafia miała swoją świątynię. Z drugiej strony niektóre dzielnice bardzo szybko rozbudowują się bez uwzględnienia miejsca na sakralne budynki, więc potrzebna jest stała korekcja granic parafii, aby wierni mieli jak najbliżej do kościoła.

Kolejną ważną kwestią jest przygotowanie rodzimych księży i osób życia konsekrowanego, a także własnej kadry naukowej. Nie mamy wydziałów teologicznych na uniwersytetach stąd musimy kształcić ludzi na Zachodzie, zazwyczaj w Polsce – ze względu na bliskość, język i kulturę.

>>> Łamiący się głos arcybiskupa Kondrusiewicza niech otworzy nasze serca dla Białorusi

Obecnie nie można sobie wyobrazić ewangelizacji bez mediów…

– Oczywiście musimy rozwijać media katolickie. Pandemia pokazała, jak wielką rolę media mogą odegrać w tym czasie, choćby przez możliwość transmisji mszy św., nabożeństw, uroczystości religijnych i prowadzenia rekolekcji. Sam – mimo że przebywam w Polsce – prowadziłem rekolekcje adwentowe od 3 do 6 grudnia br. dla wiernych mojej archidiecezji. Uczestniczyło w nich ponad 34 tys. osób. Były one transmitowane bezpośrednio na YouTubie i zamieszczane na naszym portalu catholic.by. Pokazuje to, że gdyby nie nowe techniki medialne, to nigdy w mojej katedrze nie zgromadziłoby się tyle osób na rekolekcjach.

Nie wyobrażam sobie dzisiaj ewangelizacji bez mass mediów. Są one niezwykle pomocne także w katechizacji. Na Białorusi nie ma lekcji religii w szkołach. Katechizację prowadzi się w ramach tzw. „szkółek niedzielnych”. Niestety z powodu pandemii koronawirusa nie mogą one funkcjonować i dlatego jak najszybciej przenieśliśmy katechizację do internetu i to funkcjonuje.

EPA/TATYANA ZENKOVICH

Jak funkcjonuje Kościół na Białorusi w czasie pandemii?

– Jeśli chodzi o odwiedzanie świątyń to nie ma żadnych ograniczeń. W czasie mszy św. i nabożeństw obowiązują sanitarne normy państwowe i nasze wewnętrzne kościelne. Ludzie zachowują pomiędzy sobą odległość i noszą maski. Władze zaproponowały, aby odprawiać nabożeństwa na wolnym powietrzu przed kościołami. Ponadto w czasie pierwszej fali pandemii media państwowe transmitowały uroczystości całego Triduum Wielkanocnego. Teraz podobnie ma być z uroczystościami Bożego Narodzenia.

Jak wygląda obecna sytuacja Księdza Arcybiskupa? Widzimy pewne historyczne analogie z postacią metropolity warszawskiego abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego w XIX w., który 20 lat spędził na zesłaniu w Jarosławiu nad Wołgą.

– Bywałem w Jarosławiu nad Wołgą, nawet w domu, w którym abp Szczęsny Feliński spędził lata swojego zesłania. Czy są jakieś analogie… (śmiech)

Jak zatem czuje się „biskup na wygnaniu”?

– Od ponad trzech miesięcy jestem w Polsce. Przebywam w środowisku dobrze mi znajomych i życzliwych księży archidiecezji białostockiej. Obecnie mieszkam w kolegiacie św. Antoniego i sanktuarium Cudu Eucharystycznego w Sokółce. Jestem z tym miejscem od lat związany, nie raz odprawiałem w sanktuarium msze św. i głosiłem rekolekcje.

>>>Abp Kondrusiewicz: nie wyobrażam sobie dzisiaj ewangelizacji bez mass mediów

Zatem pochodząc rodzinnie z Grodzieńszczyzny na obszarze dawnej archidiecezji wileńskiej, czuje się Ksiądz Arcybiskup jak w domu…

– Tak właśnie chciałem to powiedzieć – jako kapłan dawnej archidiecezji wileńskiej (śmiech). W sanktuarium odprawiam msze św., głoszę kazania. Od czasu do czasu ktoś mnie zaprosi w inne miejsce. W drugiej połowie listopada byłem na Litwie, gdzie odprawiałem m in. msze św. w sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej w Wilnie wraz miejscowym metropolitą abp. Gintarasem Grušasem. We wrześniu odprawiałem w sanktuarium maryjnym w Szydłowie w archidiecezji kowieńskiej. Nie zapominam o sporcie. Ponadto piszę listy pasterskie, ostatnio wystosowałem wezwanie o zawierzenie 8 grudnia Białorusi Niepokalanemu Sercu Maryi. Przypomnę, że w czerwcu zawierzyliśmy Białoruś opiece Serca Jezusowego z powodu pandemii i kryzysu społeczno-politycznego. W obecnej sytuacji modlitwa jest najważniejsza.

Jak wyglądają na co dzień kontakty Księdza Arcybiskupa ze swoją archidiecezją?

– Przede wszystkim przez komórkę i internet. Bieżącymi sprawami zajmują się moi biskupi pomocniczy, jeden w Mińsku, a drugi w Mohylewie. Cały czas śledzę i mocno przeżywam sytuację społeczno-polityczną oraz kryzys związany z pandemią koronawirusa, szczególnie teraz, gdy znacznie wzrosła liczba zachorowań.

Fot. pixabay

Powróćmy do końca sierpnia, kiedy nie wpuszczono Księdza Arcybiskupa na Białoruś. Bardzo szybko zareagowała na sytuację Księdza Arcybiskupa Stolica Apostolska. We wrześniu Białoruś odwiedził szef papieskiej dyplomacji, abp Paul Gallagher, niedługo potem listy uwierzytelniające złożył nowy nuncjusz apostolski w kraju abp Ante Jozić. Czy rozmawiali z władzami na temat sytuacji Księdza Arcybiskupa?

– Oczywiście, że rozmawiali. Wiem, że na mój temat dalej rozmawia z władzami nuncjusz, a także stale sytuację monitoruje Sekretariat Stanu Stolicy Apostolskiej.

Jeszcze inną sprawą jest to, że 3 stycznia przyszłego roku kończę 75 lat. Formalnie składam rezygnację z urzędu i powinienem odejść na emeryturę. Prośbę o dymisję już napisałem i w najbliższym czasie przekażę ją nuncjuszowi.

Papież może przedłużyć Księdzu Arcybiskupowi sprawowanie funkcji…

– Nie wiem. Wszystko zależy od Ojca Świętego.

Czy Ksiądz Arcybiskup ma nadzieję, że w niedługim czasie powróci na Białoruś?

– Oczywiście mam nadzieję, że to wszystko dobrze się skończy. Nigdy nie zajmowałem się polityką, ale wyłącznie głosiłem Ewangelię i wdrażałem w życie społeczną naukę Kościoła. Bardzo mi się podoba następująca myśl Ojca Świętego Franciszka. Mianowicie, że w historii ludzkości było nie mało rewolucjonistów, którzy zmieniali polityczne i ekonomiczne systemy, lecz żaden z nich nie zmienił serca człowieka. Tylko rewolucja Chrystusa to uczyniła. Zawsze starałem się i nadal staram się być takim rewolucjonistą, który zmienia życie duchowe człowieka.

Jak Kościół katolicki na Białorusi odnajduje się w obecnej sytuacji kryzysu społeczno-politycznego i pandemii? Wydaje się, że działa godnie i mądrze.

– Robimy, co możemy. Aktywnie reagujemy na sytuację pandemii. Staramy się pomagać wszystkim potrzebującym. Ja ze swej strony wspieram jak mogę różne inicjatywy, o czym już mówiliśmy, kontaktuję się z różnymi środowiskami, ostatnio z młodzieżą, piszę listy, orędzia i zachęty.

Odnośnie do kryzysu społeczno-politycznego to chciałbym raz jeszcze podkreślić, że Kościół na Białorusi nie zajmuje się żadną polityką, ale stara się przede wszystkim głosić Ewangelię we wszystkich wymiarach.

Stara się też być ze społeczeństwem, w tym co społeczeństwo przeżywa…

– Nigdy, ani ja, ani nikt z naszego Kościoła nie wzywał do protestów, lecz zawsze trzymamy się społecznej nauki Kościoła i wzywamy do pokojowego rozwiązywania konfliktów. Jesteśmy przeciwko kłamstwu, przemocy i niesprawiedliwości, o czym mówi katolicka nauka społeczna.

Jak w obecnej sytuacji wygląda współpraca z innymi Kościołami, wspólnotami religijnymi?

– Była i jest bardzo dobra. Wymownym wydarzeniem była, zgodnie z propozycją Rady Biskupów Europy, zorganizowana w mińskim kościele katolickim św. Szymona i św. Heleny, tzw. „Czerwonym”, ekumeniczna i międzyreligijna modlitwa „Ojcze nasz” w intencji Białorusi z udziałem przedstawicieli wszystkich wyznań chrześcijańskich oraz judaizmu i islamu. Co ciekawe, nie zdążyłem do każdego rozesłać zaproszeń na wspólną modlitwę, a jedynie zamieściłem je naszym portalu catholic.by i byłem mile zaskoczony, że wszyscy wzięli w niej udział. Pokazuje to, jak dobre mamy relacje. Świadczy o tym także Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, organizowany w styczniu każdego roku.

Abp Tadeusz Kondrusiewicz, fot. Maciej Kluczka

Jakie relacje ma Ksiądz Arcybiskup z nowym zwierzchnikiem Białoruskiego Kościoła Prawosławnego Beniaminem?

– Znam go trochę. Bliskie relacje miałem z jego poprzednikami: metropolitą Filaretem i Pawłem. Po nominacji rozmawiałem z nim gratulując mu nowej funkcji. Na Białorusi jest on postrzegany jako skromny człowiek modlitwy. Jest z wykształcenia inżynierem radiofizykiem. W 2010 r. został biskupem pomocniczym metropolity Filareta, a potem Pawła. Księża prawosławni mają o nim dobrą opinię. Co ważne, po raz pierwszy egzarchą został obywatel Białorusi, który urodził się w tym kraju. W czasie obecnego kryzysu kilkakrotnie zajmował wyważone i mądre stanowisko.

Ilu dokładnie jest katolików na Białorusi? Jaki procent społeczeństwa należy do Kościoła katolickiego?

– Na to pytanie nie sposób jest dokładnie odpowiedzieć, gdyż do lat 90. nie istniały księgi metrykalne w parafiach, zlikwidowane w okresie komunizmu. Jeśli ktoś był chrzczony, to nigdzie nie było to zapisywane. Później było one odtwarzane na tej zasadzie, że przychodził ktoś ze świadkami, że jest ochrzczony i to było odnotowywane.

Generalnie uważa się, że katolicy stanowią na Białorusi ok. 15 procent, czyli półtora miliona wiernych. Mamy cztery diecezje, w których posługuje 8 biskupów. Są dwa seminaria duchowne – w Grodnie i Pińsku. Rok propedeutyczny odbywa się w Mińsku, a pozostałe lata studiów obecnie w Grodnie. Na wszystkich latach studiuje obecnie 25 kleryków oraz 8 na roku propedeutycznym. Oznacza to, że mamy kłopot z powołaniami. Ile jest powołań w zakonach, trudno powiedzieć, gdyż zakony obecne na Białorusi nie mają tu nowicjatów, a wszyscy kandydaci formację przechodzą w Polsce. Najliczniejszym zakonem na Białorusi są kapucyni. Parafii jest ok. 500 i ok. 480 kapłanów diecezjalnych i zakonnych. 80 księży jest z zagranicy, głównie z Polski oraz kilku z Litwy.

Jak wygląda sytuacja materialna Kościoła na Białorusi?

– Sytuacja jest trudna. Dlatego jesteśmy wdzięczni za wszelką pomoc. Istotna pomoc napływa z Polski, z Kościoła na Zachodzie i USA oraz od fundacji, instytucji specjalizujących się w pomocy Kościołowi na Wschodzie takich jak niemiecka „Renovabis” czy międzynarodowe Papieskie stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie.

>>>Mińsk: abp Kondrusiewicz wezwał do zawierzenia Białorusi Niepokalanemu Sercu Maryi

Ksiądz Arcybiskup mówił, że wielkim zadaniem jest formacja świeckich. Jak się staracie się ją przeprowadzić?

– Nie mamy katechizacji w szkołach, a przy parafiach istnieją tzw. szkółki niedzielne. W parafiach przygotowujemy do bierzmowania i do małżeństwa. Bardzo popularne są tzw. „wieczory dla zakochanych”, na które przychodzą też często ludzie odlegli od Kościoła i jest to jakaś forma dotarcia do nich. Bardzo aktywną działalność prowadzą „Anonimowi Alkoholicy”, zresztą jest to jeden z najliczniejszych ruchów katolickich na Białorusi. Niemal przy każdym kościele jest jakaś grupa. Bardzo popularne są „Kursy Biblijne” i cieszą się dużym zainteresowaniem wśród młodzieży i dorosłych.

Jeśli chodzi o formację małżeństw i rodzin to dużą rolę odgrywa tu ruch „Spotkań Małżeńskich”, który przybył do nas z Polski. Jest to doskonały program formacji, stworzony zresztą przez świeckich i dla świeckich. Rzecz niezmiernie potrzebna u nas, gdyż na Białorusi spotykamy się z olbrzymim kryzysem rodziny. Popularny jest także Legion Maryi, którego liderka, pani Alina z Mińska jest niezwykle aktywna. Jeśli jest jakaś potrzeba, to dzwonimy do niej, i wysyła nam całą armię legionistów gotowych do pomocy w jakiejś akcji czy wydarzeniu.

Oczywiście, tradycyjnie największą liczebnością cieszą się koła różańcowe, natomiast gorzej rozwijają się nowe ruchy znane w zachodniej Europie, takie jak np. Ruch Światło-Życie, czy neokatechumenat. Zaangażowanie i formacja świeckich w ruchach i stowarzyszeniach wymaga jeszcze większej aktywizacji.

Fot. pixabay

Białoruś ma też swoją „Częstochowę”, myślimy o pielgrzymkach do Budsławia…

– Najliczniejsze na Białorusi są pielgrzymki do sanktuarium maryjnego w Budsławiu, a także do sanktuariów Matki Bożej Królowej Jezior w Bracławiu, Królowej rodzin w Trokielach i Królowej Polesia w Łagiszynie. Do Budsławia na początku lipca przybywają wielotysięczne piesze pielgrzymki ze wszystkich stron kraju. Oczywiście w tym roku z powodu pandemii koronawirusa miały one wymiar symboliczny. Po jej ustaniu liczymy na odrodzenie ruchu pielgrzymkowego.

Czy liturgie w Kościele odprawiane są wszędzie po białorusku? Jaka jest rola języka polskiego?

– Oficjalnym językiem Kościoła katolickiego jest białoruski, ale wszystko zależy od regionu. Polski obecny jest w liturgii szczególnie na Grodzieńszczyźnie, ale tam też sytuacja mocno się zmienia na korzyść języka białoruskiego. Na zachodniej Białorusi przyjmujemy często taki model: Msza św. jest po polsku, czytania po polsku i białorusku, a kazanie po białorusku. Musimy zdawać sobie sprawę, że coraz mniej młodzieży mówi po polsku, a coraz więcej po białorusku.

Z kolei na Białorusi centralnej głównie sprawujemy liturgię po białorusku. W archidiecezji Mińsko-Mohylewskiej 16 proc. mszy jest odprawianych po polsku, a inne po białorusku. Na wschodzie Białorusi były próby sprawowania liturgii także po rosyjsku. Raczej nie ma zainteresowania, aby odprawiać nabożeństwa w tym języku.

Wszystkie księgi liturgiczne, włączając lekcjonarze i Nowy Testament, zostały wydane po białorusku. Podobnie wszelkie księgi parafialne prowadzone są po białorusku, gdyż muszą być one prowadzone w języku państwowym. Przypomnijmy, że oficjalnymi językami są białoruski i rosyjski. Warto zaznaczyć, że to Kościół katolicki najbardziej przyczynił się do odrodzenia języka białoruskiego.

Ksiądz Arcybiskup jest wielkim czcicielem Matki Bożej Fatimskiej i wielokrotnie organizował pielgrzymowanie Jej figury w Rosji i na Białorusi. Jak Ksiądz odczytuje to, co obecnie dzieje się na świecie, także na Białorusi, w perspektywie objawień fatimskich?

– „Moje niepokalane serce zatryumfuje, Rosja się nawróci i nastanie pokój na pewien czas” – mówi Matka Boża w objawieniach. Trzykrotnie spotykałem się z siostrą Łucją, która wyjaśniała, że „słowo Rosja należy rozumieć jako cały świat, gdyż grzech nie ma narodowości”. Powiedziała to zresztą w obecności kard. Josepha Ratzingera, przyszłego papieża Benedykta XVI. Matka Boża mówi, że po nawróceniu Rosji „nastanie pokój na pewien czas”. Pytanie, jak te słowa należy rozumieć dziś? Widzimy jak bardzo nasz świat jest pogrążony w konfliktach, nie tylko myślę o Białorusi, ale o Ukrainie, ostatnio o wojnie na Kaukazie w Górskim Karabachu, ale nie zapominajmy też o Francji, gdzie mieliśmy falę zamachów, i niepokojącej sytuacji w wielu innych krajach świata.

Nie mówiąc o Polsce?

– Gdy patrzę na to, co się dzieje na polskich ulicach, to ogarnia mnie przerażenie. Wolność jest wielkim darem, ale też wielkim zadaniem i nie wszyscy są to w stanie zrozumieć. Wciąż aktualne jest pytanie, jak mądrze wykorzystać dar wolności. Gdy słyszymy na manifestacjach, że Kościół, czy Boże Prawo tę wolność ogranicza, choćby w wolnym dostępie do aborcji czyli zabijania człowieka w łonie matki, to rodzi się bardzo poważny problem, jak wolność należy rozumieć i jak z niej korzystać. Czy wolność ma być absolutną wolnością autonomicznej jednostki, czy powinna być ograniczona dobrem lub cierpieniem innych osób, a także dobrem wspólnym całej społeczności? Czy przypadkiem wolność nie jest mylona ze swawolą? Na to pytanie polscy manifestanci, polskie kobiety, powinny znaleźć odpowiedź. Tego im życzę.

Pamiętam, jak Jan Paweł II w 1993 r. mówił w Kownie do młodzieży podczas swojej pielgrzymki na Litwę, że po kilkudziesięciu latach panowania komunistycznego zniewolenia otrzymaliście wolność i podkreślał, że musi to być wolność odpowiedzialna a nie swawola. To samo mówił zresztą przy okazji każdych Światowych Dni Młodzieży.

Czy Ksiądz Arcybiskup ma jednak nadzieję co do przyszłości, jej optymistyczną wizję?

– Wszystko jest w rękach Bożych i w tym tkwi cały mój optymizm. To co dziś przeżywamy jest niesieniem krzyża, który zawsze towarzyszy chrześcijaństwu. Trzeba go więc nieść z ufnością.

A w wymiarze społeczno-politycznym na Białorusi? Czy liczy Ksiądz Arcybiskup na porozumienie i pojednanie?

– Kilkakrotnie zachęcałem do dialogu czy powołania czegoś w rodzaju „okrągłego stołu”, ale na razie bez skutku. Uważam, że każdej sytuacji trzeba prowadzić dialog, aby dążyć do porozumienia. Gdy ludzie siadają do stołu, nawet jeśli jest on kanciasty, i zaczynają rozmawiać, to należy ufać i wierzyć, że coś z tego wyniknie, nawet jeśli każdy ma inne zdanie, czy jakąś swoją rację. Sam fakt, że jesteśmy bardzo różni i mamy różne punkty widzenia, nie oznacza to, że musimy być wrogami. We wszystkich konfliktach społecznych i politycznych nie możemy szukać tylko „swojego ja” czy „swoich korzyści”. Musimy mieć świadomość, że wszyscy pracujemy dla dobra kraju a żyją w nim różnie myślący ludzie. Ufam, że jedyną drogą dojścia do prawdy jest dialog. Nie ma też innej drogi zasypania podziałów, nawet jeśli są one bardzo głębokie.

Już latem o tym mówiłem, kiedy jeszcze byłem na Białorusi, a dziś mówią o tym wszyscy biskupi i wszystkie dążące do zgody środowiska. Nie możemy żyć w imię hasła: „Pamiętamy i nie przebaczymy”, a takie się też pojawiło. To jest sprzeczne z chrześcijaństwem. Musimy spojrzeć na krzyż Chrystusa i zrozumieć, że naszym powołaniem jest przebaczenie. Chrystus z drzewa krzyża powiedział: ”Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”.

Św. Jan Paweł II mówił, że społeczeństwo, które nie jest zdolne do przebaczenia, nie ma przed sobą przyszłości. Proces przebaczenia jest bardzo trudny, ale jego alternatywą jest tylko wojna domowa. Oczywiście niezbędna jest sprawiedliwość, ale musi jej zawsze towarzyszyć miłosierdzie. Dlatego bardzo podobało mi się biskupie hasło kard. Józefa Glempa: „Caritati in iustitia” – „Przez sprawiedliwość do miłości”. Niestety obecnie nie widzę gotowości do przebaczenia, dlatego Kościół tym bardziej winien do tego nawoływać, niezależnie od tego, jak jest to trudne. Musimy do tego dążyć, innej drogi nie widzę.

Na zakończenie naszej rozmowy życzmy sobie: do rychłego spotkania z Księdzem Arcybiskupem na Białorusi?

– Daj Boże. Jest takie białoruskie przysłowie: „Wasze słowa w Boże uszy” i głęboko w to wierzę, że Bóg w tej chwili nas słucha i wysłucha.

Abp Tadeusz Kondrusiewicz, fot. Maciej Kluczka

Arcybiskup Tadeusz Kondrusiewicz urodził się 3 stycznia 1946 r. w Odelsku koło Grodna na Białorusi (wówczas była to część archidiecezji wileńskiej). Ukończył politechnikę w Leningradzie i przez pewien czas pracował jako inżynier w Wilnie, po czym w 1976 wstąpił do seminarium duchownego w Kownie i 31 maja 1981 przyjął święcenia kapłańskie. Pracował następnie duszpastersko w różnych parafiach na Litwie, a od 1988 w Grodnie.

5 września 1989 Jan Paweł II mianował go biskupem, administratorem apostolskim Mińska i całej Białorusi, po czym osobiście udzielił mu sakry 20 października tegoż roku w Rzymie. Była to pierwsza katolicka nominacja biskupia dla Białorusi po II wojnie światowej.

Gdy 13 kwietnia 1991 Ojciec Święty mógł utworzyć również pierwsze struktury katolickie w ówczesnym ZSRR, mianował bp. Kondrusiewicza arcybiskupem, administratorem apostolskim dla katolików obrządku łacińskiego Europejskiej Części Rosji z siedzibą w Moskwie. A gdy na początku 1999 powstała pierwsza w historii Konferencja Biskupów Katolickich Rosji, na jej czele stanął właśnie abp T. Kondrusiewicz. Stanowisko to piastował do 2005 r. „Po drodze” papież podzielił w 1999 rozległą administraturę apostolską Europejskiej Części Rosji na dwie mniejsze jednostki i abp T. Kondrusiewicz został przełożonym jej północnej części. Po podniesieniu dotychczasowych administratur do rangi diecezji 11 lutego 2002 arcybiskup został pierwszym metropolitą nowo powstałej archidiecezji Matki Bożej w Moskwie.

Na tym stanowisku pozostawał do 21 września 2007, gdy Benedykt XVI powołał go na arcybiskupa metropolitę mińsko-mohylewskiego. Jednocześnie w latach 2011-12 abp Kondrusiewicz był administratorem diecezji pińskiej. Od 3 czerwca 2015 jest przewodniczącym episkopatu Białorusi.

31 sierpnia br. funkcjonariusze straży granicznej Białorusi odmówili abp. Kondrusiewiczowi wjazdu do kraju.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze