abp Pierbattista Pizzaballa

kard. Pierbattista Pizzaballa, fot. Christian Media Center – Italian (YouTube)

Abp Pizzaballa: ufnie zanieśmy Jezusowi nasze pragnienia

Do ufnego przedstawiania Jezusowi wszystkich naszych pragnień zbawienia i życia zachęca komentując czytany w niedzielę 30 czerwca (13 Niedziela Zwykła roku B) łaciński patriarcha Jerozolimy, kard. Pierbattista Pizzaballa OFM.

Kluczem, który może nam pomóc w zrozumieniu dzisiejszego fragmentu Ewangelii (Mk 5,21-43), jest werset 33: kobieta cierpiąca od lat na krwotok, gdy została ukradkiem uzdrowiona przez Jezusa, zostaje zaproszona do wyjścia, do ujawnienia się (Mk 5,30). Ona to czyni, ale „zalękniona i drżąca” (Mk 5,33). Nie są to dwa przypadkowe przymiotniki. Znajdujemy je bowiem w Liście do Hebrajczyków (Hbr 12,18nn), w rozdziale, w którym autor rozważa dwa przymierza, to zawarte na Synaju (Wj 19) i to odnowione wraz z Paschą Jezusa. Autor Listu do Hebrajczyków, zwracając się do swoich czytelników, mówi, że nie zbliżyli się oni do ogromnego i dramatycznego wydarzenia, takiego jak to opisane w Teofanii na Synaju: w tym przypadku spektakl był tak przerażający, że nawet Mojżesz powiedział: „Przerażony jestem i drżę” (Hbr 12,21). Dlatego też Mojżesz w obliczu teofanii na Synaju jest jak kobieta cierpiąca na krwotok przed Jezusem: boi się i drży.

Ale dlaczego Mojżesz był zalękniony? Z pewnością dlatego, że teofania była niesamowita: błyskawice, grzmoty, trzęsienia ziemi, ogień. Ale nie tylko to. Musiała istnieć przestrzeń, dobrze określona odległość między ludźmi a miejscem Bożej obecności. Nie mogło być jakiegokolwiek skażenia. Ktokolwiek zbliżył się do góry Teofanii lub zanieczyścił świętą przestrzeń, miał wręcz zostać skazany na śmierć (Wj 19, 12)! Także w Świątyni dokonano później wyraźnego rozróżnienia między miejscem świętym par excellence, dostępnym dla nielicznych i tylko w określonych godzinach, a resztą ludu.

>>> Kard. Pierbattista Pizzaballa: radość chrześcijanina rodzi się z dzielenia wiary z innymi

Postrzeganie Boga

Jest więc jasne, że mamy do czynienia z dwoma różnymi sposobami postrzegania Boga: Mojżeszowym, w którym nie można zbliżyć się do Boga oraz kobiety cierpiącej na krwotok, gdzie jest odwrotnie: ten, kto dotyka Boga, żyje. Jeśli w ogóle ktoś umiera, to nie ten, kto Go dotyka, lecz ten, kto Go nie dotyka. Wszystkie plany kobiety, która usłyszała o Jezusie, obracały się wokół możliwości dotknięcia: „Żebym choć dotknęła Jego płaszcza, a będę zdrowa” (Mk 5, 28).

Kobieta drży, ponieważ się boi. W końcu ma wyobrażenie Boga wspólne wielu ludziom, Boga, od którego trzeba zdobyć zbawienie, Boga, który przeraża. A Jezus zachęca ją, by się ujawniła, nie po to, by potwierdzić to oblicze Boga, lecz by je obalić, i czyni to słowami zdolnymi uzdrowić serce: „Córko, idź w pokoju” (Mk 5, 34).

Przede wszystkim „córko”: to jedyny raz w Ewangelii św. Marka, kiedy Jezus tak kogoś nazywa. Ta kobieta, która odważyła się dotknąć Boga- z-nami, w pełni odnalazła swoją tożsamość, swoją prawdę – jako Córka Ojca. Ta córka może teraz odejść w pokoju, ponieważ czas strachu się skończył, a rozpoczął się czas zaufania i miłości. Dotknięcie Jezusa, definitywnej obecności Boga pośród nas, i pozwolenie, by nas dotknął, spotkanie z Nim, nie jest już zabronione. Nie ma już podziału na sacrum i profanum.

To, że ten czas definitywnie się rozpoczął, widzimy również w innej scenie opowiedzianej w dzisiejszym fragmencie, od której rozpoczęła się Ewangelia: przełożony synagogi, czyli człowiek religijny, nie może nic zrobić dla swojej chorej córki i przychodzi do Jezusa. Jezus natychmiast wyrusza, ale przerywa mu, jak widzieliśmy, wtrącenie się niewiasty cierpiącej na krwotok. A kiedy przybywa do domu Jaira, nie ma już nic do zrobienia: dziecko nie żyje (Mk 5,35).

Kiedy nadzieja zanika

Zdarza się, że właśnie wtedy, gdy wszelka nadzieja wydaje się zanikać, świętujemy zaślubiny między Bogiem a ludzkością.

Dziewczynka ma 12 lat: wiek zaślubin. Jezus każe wszystkim opuścić pokój, z wyjątkiem ojca, matki i tych, którzy byli z Nim, i wchodzi do pokoju, w którym jest dziecko.

Ten pokój śmierci staje się pokojem weselnym: Jezus bierze ją za rękę (Mk 5, 41), tak jak oblubieniec bierze za rękę swoją oblubienicę; a rodzice przekazują oblubienicę oblubieńcowi na oczach świadków. Zaślubiny się dokonały.  

>>> Kard. Pierbattista Pizzaballa: życie słowem Bożym jest niezbędne, by osiągnąć pełnię życia

Dzisiejsze Słowo otwiera nam drzwi do nowego czasu: czasu, w którym porzucamy wszystkie nasze uczucia niegodności, wszystkie nasze lęki, wszystkie nasze nieświadome mechanizmy, które prowadzą nas do myślenia, że musimy zasłużyć na zbawienie własnymi wysiłkami, aby uwierzyć, że w Jezusie więź z Bogiem jest nam darmo dana i jest to tylko kwestia coraz większego otwierania naszych serc na Niego, zanoszenia Jemu wszelkiego naszego pragnienia zbawienia i życia.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze