
fot. ТСН/yt
Abp Światosław Szewczuk w trzecią rocznicę wybuchu wojny w Ukrainie [ROZMOWA]
„Ukraina jest epicentrum globalnych zmian. Mamy poczucie, że jesteśmy na styku płyt sejsmicznych, które się przesuwają. A trzęsienie ziemi ma miejsce w Ukrainie. Płyta europejska przesunęła się, a nawet zderzyła, z płytą azjatycką. Na styku obu płyt doszło nie tylko do trzęsienia ziemi, ale także do wybuchu wulkanu. Dlatego los świata zależy od tego, jak potoczą się dalej wydarzenia w Ukrainie” – podkreśla arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk.
Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) w rozmowie z Krzysztofem Tomasikiem z KAI w trzecią rocznicę wybuchu wojny Rosji przeciwko Ukrainie mówi o jej absurdalności i diabelstwie, dramatycznych konsekwencjach dla codziennego życia społecznego w Ukrainie we wszystkich wymiarach oraz wpływu na relacje i kształt współczesnego świata.
>>> Jutro miną trzy lata pełnoskalowej wojny w Ukrainie [ANALIZA]
Krzysztof Tomasik (KAI): Jest noc, nad Kijowem zaczyna się atak dronów, rakiet, wyją syren Ksiądz Arcybiskup co wtedy robi?
Abp Światosław Szewczuk: Modlę się modlitwą kontemplacyjną, która dała początek odrębnemu mistycznemu ruchowi duchowemu w Kościele bizantyjskim znanemu jako hezychazm. „Hezychia” oznacza „pokój”. Nazywamy ją także „Modlitwą Jezusową” lub „Modlitwą serca”. Brzmi ona następująco: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem”. Jest dłuższa wersja tej modlitwy, ale ja używam skróconej wersji w języku greckim: „Kyrie Isou Xriste Eleison Me” (Κύριε Ιησού Χριστέ, ελέησόν με).
Jest ona jak oddech. Modlitwa składa się z dwóch części. Jedna część mówi o tym, kim jest Bóg, Jezus Chrystus, a druga o tym, kim jestem ja. Jest to rodzaj wymiany. Można powiedzieć, że jest to modlitwa, którą żyję. Jest głęboko intelektualna i jednocześnie głęboko kontemplacyjna. Jest to modlitwa praktyczna, ale jest to także coś, czym oddycha ludzkie serce, kiedy naprawdę można wołać tylko do Jezusa Chrystusa. Jest to moje bardzo prywatne doświadczenie i praktyka.
Bardzo lubię słowo „eleison”, ponieważ w języku greckim ma ono ten sam rdzeń co słowo „eleon”, które oznacza „olej”. Kiedy mówimy „eleison”, oznacza to: „wylej oliwę”, „zmiłuj się”. Boże miłosierdzie, Boża miłość jak oliwa, jak balsam, wylewa się na nasze rany. Niech nasz Pan Jezus Chrystus zmiłuje się nad nami wszystkimi grzesznikami.

– Mija trzeci rok wojny Rosji przeciwko Ukrainie. W jakim miejscu jesteśmy?
– Przede wszystkim nigdy nie myśleliśmy, że przez trzy lata będziemy żyć w czasie wojny. Na początku nie sądziliśmy, że wojna może się w ogóle rozpocząć. Trzeba mieć chory i wypaczony umysł, aby planować wojnę, nie mówiąc już o tym, aby nawet o niej myśleć. Tak więc osobiście uważałem, że ludzki umysł lub zdrowy rozsądek nie pozwoliłby na jej wybuch. Pamiętam, że pisałem nawet listy do papieża Franciszka, w których ostrzegałem go przed istniejącymi zagrożeniami. Poprosiłem go nawet o telefon lub list do prezydenta Rosji Władimira Putina. Zrobiłem to w czasie, gdy papież podjął nadzwyczajne działania, aby zapobiec amerykańskiej interwencji w Syrii. Ale tak naprawdę nikt, łącznie z Ojcem Świętym, nie przypuszczał, że coś tak absurdalnego może się wydarzyć. Zwłaszcza jeśli chodzi o początek trzeciego tysiąclecia, kiedy wydawało się, że ludzkość wie, jak rozwiązywać złożone problemy. W prawie osiemdziesiąt lat po zakończeniu wielkiej hekatomby ludzkości, jaką była druga wojna światowa, znaleźliśmy się w punkcie zero – absurdalnej wojny.
Drugą rzeczą jest to, że nigdy nie myśleliśmy, że wojna będzie miała taki przebieg, ponieważ jest to wojna na wyniszczenie. W jednym z wywiadów papież Franciszek dokonał rozróżnienia między wojną a bandytyzmem. Mówił po hiszpańsku i w tym języku brzmi to bardzo dosadnie: „la guerra y el bandidaje” – “wojna i bandytyzm”. Wojna prowadzona przeciwko Ukrainie, jest prawdziwym bandytyzmem, który jest w istocie formą międzynarodowego terroryzmu. Dlaczego? Ponieważ prawo międzynarodowe nie jest przestrzegane, prawo humanitarne nie jest przestrzegane, zasady i zwyczaje wojenne nie są przestrzegane. Nie jest to już konwencjonalna wojna. Widzimy, że celem Rosji nie jest zniszczenie tylko ukraińskiej armii, ani ukraińskiego państwa, ale wymordowanie ukraińskiej ludności. Jest to wojna mająca na celu unicestwienie milionów niewinnych ludzi. Tego nikt się nie spodziewał.
– Tego chcą nie tylko Putin, ale większość Rosjan?
– Powiedzmy, że wszyscy mieliśmy nadzieję, że naród rosyjski jest nadal narodem o wysokiej kulturze. Jest to naród, który przetrwał mimo wielu dziejowych tragedii, naród, który padł ofiarą komunistycznej ideologii, który padł ofiarą II wojny światowej. Pamiętam piosenkę śpiewaną przez radzieckich piosenkarzy, w której było zdanie: „Czy Rosjanie chcą wojny?”. A słowa tej piosenki mówiły dalej: „Zapytaj matek, zapytaj dzieci”. Słowa te są apelem, aby zapytać tych, którzy najbardziej ucierpieli na wojnie. Autor tej piosenki, poeta i muzyk, chciał powiedzieć, że naród rosyjski nigdy więcej nie chce wojny. Niestety obecnie mamy do czynienia z czymś zupełnie przeciwnym. Do władzy doszła grupa ludzi, którzy nie pytają swoich obywateli, czego pragną, o czym marzą. Nie dbają o ich interesy. Prawdopodobnie nie znają tej piosenki. Na pytanie: „czy Rosjanie chcą dzisiaj wojny?” odpowiedź jest twierdząca: „tak, chcą”, mimo że wojna jest absurdem na każdym poziomie: kulturowym, podstawowych wartości, wartości ludzkiego życia.

– Wojna Rosji jest nazywana też wojną kolonialną…
– Tak. Kiedy wojna rozpoczęła się z całą swoją brutalnością, zobaczyliśmy, że jest to wojna eksterminacyjna i naprawdę neokolonialna. Mamy wielu Rosjan mieszkających w Ukrainie, którzy przed jej wybuchem nigdy nie uważali Rosji za wroga. Tak się złożyło, że Rosjanie zniszczyli obszary przygraniczne, będące terytoriami rosyjskojęzycznymi, których mieszkańcy zawsze postrzegali Rosję jako pewną szansę dla rozwoju handlu, gospodarki, wymiany kulturalnej, budowania normalnych relacji międzyludzkich. Niestety po rozpoczęciu brutalnej agresji Rosjanie zaczęli traktować miejscową ludność, obywateli Ukrainy, jak niewolników, których można okraść, odebrać im wszystkie prawa, dopuścić się wobec nich przemocy, gwałtów, po prostu pokazać im, że nie mają prawa do istnienia. To oznacza, że mamy teraz do czynienia z wojną neokolonialną w Europie. Obywatele Ukrainy, którzy mieszkali w Doniecku, Ługańsku, Charkowie, Sumach, Zaporożu, czy na Krymie, nigdy nie myśleli, że Rosja pokaże takie brutalne i bezwzględne oblicze. Co więcej, wielu ludzi łudziło się, że Rosja, którą znali, jest i będzie lepsza niż Ukraina. Okazało się jednak, że jest dokładnie odwrotnie.
– Jest to też wojna, którą śledzi się na bieżąco online…
– Tak jest. Jest to jedna z wojen we współczesnym świecie, która toczy się online, ponieważ każda bitwa, atak jest rejestrowany przez setki kamer wideo i nie można będzie usprawiedliwiająco powiedzieć, że świat czegoś nie widział lub czegoś nie wiedział o agresji Rosji przeciwko Ukrainie. W czasie II wojny światowej duża część społeczności międzynarodowej nie wiedziała na przykład, że naziści zabijali Żydów i popełniali Holokaust. Nie wiedziano, dopóki po zakończeniu wojny ludzie nie przyszli i nie zobaczyli tego. Teraz widzą i wiedzą prawie wszystko. Widzą w internecie płonące ukraińskie miasta i wsie. Co więcej, Rosjanie, którzy torturują ludzi filmują wszystko. Mamy filmy z egzekucji bezbronnych ukraińskich żołnierzy, którzy są rozbierani do naga i rozstrzeliwani. Jest to jedna z pierwszych wojen w historii ludzkości, która toczy się również online, gdzie oko kamery rejestruje wszystko.
– Czy przy tak „otwartej kurtynie” świat rozumie, czym jest wojna w Ukrainie?
– W Ukrainie mieliśmy nadzieję, że skoro świat wszystko widzi, to świat wszystko wie, wyciąga wnioski i podejmuje odpowiednie działania. Nie musimy nikomu niczego wyjaśniać i opisywać słowami tragedii, której doświadczamy. Niestety tak się nie stało. W dużym stopniu poczuliśmy się bardzo rozczarowani i zranieni. Świat widzi, ale nie chce nas zrozumieć. Świat patrzy i w dużym stopniu ignoruje naszą sytuację. Zdaliśmy sobie sprawę, że we współczesnym świecie nastąpiła pewna zmiana kulturowa. Dziś ludzka tragedia, krew, śmierć, przemoc i wojna stają się spektaklem, show, kolejnym programem w telewizji. Żeby przyciągnąć uwagę, media muszą dawać niezwykłe bodźce. Kiedy wojna we wszystkich wymiarach, ze wszystkimi jej tragediami trwa od dłuższego czasu, kiedy widzisz to samo każdego dnia, nie jest to już news, coś co przyciąga uwagę. Świat zapomina o naszej wojnie. Do obecnej sytuacji pasują dobrze słowa proroka Izajasza, powtórzone przez Chrystusa: „Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: `Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie`” (Mt 13, 14). Świat patrzy i nie widzi. Świat słucha i nie słyszy.
– Czyli świat niewystarczająco działa na rzecz Ukrainy.
– Od ponad trzech lat mówimy i krzyczymy na cały świat i czujemy, że czasami nie jesteśmy w pełni słyszani i rozumiani. Wcześniej myśleliśmy, że skoro rosyjska agresja na Ukrainę jest tak oczywistą sprawą, to nie potrwa ona długo. Wierzyliśmy, że ludzkość w trzecim tysiącleciu ma narzędzia, mechanizmy i środki, aby szybko i skutecznie powstrzymać zbrodniczą wojnę. Okazało się jednak, że jest zupełnie odwrotnie. Świat zdaje się nie mieć już żadnych mechanizmów powstrzymujących agresję. Wszystkie mechanizmy prawa międzynarodowego, które zostały stworzone po II wojnie światowej w celu zapewnienia pokoju, zagwarantowania, nawet najmniejszym państwom, możliwości pokojowej egzystencji, nie funkcjonują. Organizacja Narodów Zjednoczonych nie funkcjonuje tak jak powinna, tym bardziej, że Rosja, która zaatakowała sąsiednie państwo, jest członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ. Jeden z największych gwarantów światowego pokoju, który ma za zadanie chronić bezpieczeństwo innych państw jest bezradny. A Rosja nigdy nie była i nie jest gwarantem bezpieczeństwa stając się zagrożeniem dla samego świata. Wszyscy zostali zaskoczeni i nie wiedzą, co robić.

– A Europa, Unia Europejska, do której tak bardzo aspiruje Ukraina?
– Unia Europejska, która została stworzona z inspiracji Roberta Schumana, Alcide De Gasperiego i Konrada Adenauera, aby między innymi w Europie nie było więcej wojen. Był to projekt pokoju dla Europy. Europa, która uległa licznym zmianom i z projektu pokojowego przerodziła się w projekt biznesowy teraz została złapana w pierścień wojny. Wojna otacza dziś Europę „pierścieniem ognia”. To sformułowanie po raz pierwszy usłyszałem w siedzibie Unii Europejskiej w Brukseli. Jak na razie nie może się wydostać z „pierścienia ognia”. Co więcej, Europa czuje się bezbronna w obliczu kolonizatora, jakim jest Rosja. Widzimy, jak wiele krajów jest nadal ekonomicznie i energetycznie zależnych od Rosji i nie może się od tej zależności uwolnić. Ponadto Europa miała nadzieję, że bezpieczeństwo europejskie będzie gwarantowane przez potężnego światowego „policjanta”, jakim są Stany Zjednoczone. Okazuje się jednak, że tak nie jest. Dlatego najmniejsze państwa członkowskie Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego – NATO w Europie czują się dziś najbardziej zagrożone. Coraz bardziej obawiają się, że nikt ich dziś nie obroni.
Tak więc cały świat patrzy na trwającą od trzech lat wojnę w Ukrainie, rozkłada ręce i nie wie, co dalej robić. Teraz wchodzimy w nowy okres, kiedy wybrano nowego prezydenta USA Donalda Trumpa, który w swojej kampanii wyborczej deklarował, że jego celem jest jak najszybsze zakończenie wojny w Ukrainie. Ukraińcy są bardzo pozytywnie nastawieni do tej obietnicy, ale zadają sobie pytanie, jakim kosztem. Widzimy, że dzisiaj USA chce zrobić wiele rzeczy, ale inni muszą za to zapłacić. Europa musi zapłacić. We współczesnym świecie niestety tak jest, że płacą najsłabsi i niewinni. Ukraińcy mają pewne obawy, że będą musieli najbardziej za to zapłacić. Ktoś chce osiągnąć cele polityczne naszym kosztem.
– Wojna w Ukrainie pokazała także słabość demokracji
– Co więcej, minione trzy lata wojny pokazały wszystkie słabości współczesnych demokracji. Ponieważ każdy z tych krajów, które obiecały nam wsparcie i ochronę, przechodzi przez cykle kampanii wyborczych: parlamentarnych, prezydenckich i lokalnych. W tych politycznych wyścigach wojna w Ukrainie stała się jednym z elementów politycznych batalii. I rzeczywiście tak jest, kiedy obserwuje się, co niektórzy politycy mówią o nas w Polsce, Niemczech, na Słowacji, Węgrzech, a nawet w Stanach Zjednoczonych. Bardzo nas to boli.
Oczywiście zdaliśmy sobie sprawę, że ból, o którym chcemy zaświadczyć, opowiedzieć, został skonfrontowany z bardzo zimną, pragmatyczną postawą i zapytano nas, co z tego będziemy mieli? Jak wasze potrzeby mają się do naszych planów? Widzimy, że w pewnych momentach Ukrainie groziło, że zostanie sama z wielkim agresorem i wielką zbrodnią. Nasz ból zamienił się nie tylko w jakiś spektakl, ale w argument w bitwach między różnymi kandydatami, partiami politycznymi w wyborach demokratycznych społeczeństw.
Pokazuje to też, że rosyjski dyktator może używać takiego stanu rzeczy do swoich wewnętrznych potrzeb, przedstawiając go swojemu narodowi, jako słabość Zachodu, jako możliwość bezkarnego popełniania zbrodni i żadne międzynarodowe sankcje nie są w stanie go powstrzymać. Nawet więcej, międzynarodowe instytucje bezpieczeństwa, NATO, czy armie poszczególnych państw, nie są w stanie go powstrzymać. Putin czuje się zachęcony do jeszcze większej eskalacji wojny i siania zamętu na arenie międzynarodowej.
– Przestaliśmy także postrzegać absurdalność tej wojny…
– Trzy lata wojny to trzy lata absurdu. Nie tylko absurdu, gdy widzimy rakiety spadające na nasze miasta. To nie tylko absurd, gdy widzimy młode dziewczęta i chłopców tracących ręce i nogi i potrzebujących protez. To nie tylko absurd, gdy ktoś inwestuje miliardy dolarów w śmierć, zamiast inwestować w życie. Ale widzimy teatr absurdu w wymiarze międzynarodowym, kiedy żadna międzynarodowa instytucja nie jest w stanie skutecznie stanąć w obronie niewinnej ofiary. Nie boję się powiedzieć, że spotkaliśmy się nawet z absurdalnością moralnej oceny wojny, nawet z punktu widzenia różnych postaci świata religii, które niestety zostały zmanipulowane przez świat mediów i padły ofiarą rosyjskiej propagandy.
– Trzy lata absurdu, który nadal trwa, ale „Ukraina trwa! Ukraina walczy! Ukraina modli się!”, o czym Ksiądz Arcybiskup stale przypomina.
– Trzy lata absurdów na różnych poziomach, ale Ukraina żyje. Pokazuje całemu światu, że dzisiaj z Ukrainy słychać donośny głos, nie tylko głos prawdy o tym, co się u nas dzieje, ale także głos prawdy o tym, co się dzieje na świecie, jak wygląda współczesny świat. W jakim stopniu świat jest prawdomówny w tym, co deklaruje, co robi, jak żyje. Zarówno, gdy chodzi o ekonomię, demokrację, prawo, prawo międzynarodowe, a nawet chrześcijańskie fundamenty i zasady życia społecznego i relacji międzyludzkich. Czujemy, że dziś Ukraina jest epicentrum globalnych zmian. Mamy poczucie, że jesteśmy na styku płyt sejsmicznych, które się przesuwają. A trzęsienie ziemi ma miejsce w Ukrainie. Płyta europejska przesunęła się, a nawet zderzyła, z płytą azjatycką. Na styku obu płyt doszło nie tylko do trzęsienia ziemi, ale także do wybuchu wulkanu. Dlatego los świata zależy od tego, jak potoczą się dalej wydarzenia w Ukrainie.
– Czy polityczne elity świata zdają sobie z tego sprawę?
– Wielu dyplomatów to zrozumiało. W minionym roku mieliśmy dużą delegację z Brazylii, członków parlamentu, którzy w trzecim roku wojny odkryli, że wiele ich problemów ma swoje źródło w Ukrainie. Podobne wnioski po wizycie u nas wyciągnął premier Indii. Nawet ci, którzy długo uważali, że sprawy Ukrainy nie są ich sprawami, że sprawy Ukrainy są konfrontacją między Rosją a światem zachodnim, zmienili zdanie. Zaczęli rozumieć, że coś nie jest tak. Ukraińskie “trzęsienie ziemi”, ukraińska “fala tsunami” dotarły do nich. Przyjeżdżając do Ukrainy zrozumieli wiele rzeczy. Dlatego mówimy, że dziś Ukraina jest epicentrum globalnych zmian. Los Ukrainy, naszego narodu i kraju, określi jutrzejszy obraz świata.
– Co świat powinien zrobić, by wrócić do normalności, międzynarodowego ładu ustanowionego po II wojnie światowej?
– Odpowiadając na to pytanie, przypomnę tylko to, co jest już znane. Dobrze jest przypomnieć o starych zasadach i nie powiem nic nowego. Musimy powrócić do podstaw, do fundamentu naszej cywilizacji i kultury. Wiemy bardzo dobrze, że źródłem prawa, źródłem wszystkiego, co nazywamy prawami społecznymi, regułami relacji między narodami, jest istota ludzka jako podmiot prawa. Ponieważ człowiek jest źródłem prawa, natura ludzka, godność ludzka jest źródłem wszystkiego, co powinno tę godność gwarantować, chronić i rozwijać. Oznacza to, że prawo, filozofia prawa i budowane na tym relacje międzyludzkie i tym samym międzynarodowe zawsze opierały się na koncepcji poszanowania godności ludzkiego życia. Musimy powrócić do tego: absolutną wartością każdej demokracji, każdego społeczeństwa jest godność osoby ludzkiej, która dotyczy wszystkich ludzi niezależnie od koloru skóry, języka, religii, wykształcenia. Niezależnie od tego, czy jest to mężczyzna, kobieta, starzec czy dziecko. Każdy jest człowiekiem. Raz jeszcze podkreślę, że godność ludzka jest podstawą wszystkich innych praw i relacji międzyludzkich Jeśli dziś życie ludzkie traci swoją absolutną wartość, to wszelkie podstawy prawa upadają. Jeśli możliwe jest zabicie istoty ludzkiej, to nie ma znaczenia, czy zabija się dziecko w wyniku aborcji, czy zabijamy przestępcę na mocy wyroku sądowego, wykonując karę śmierci, czy też zabija się kogoś w ramach realizacji naszych prywatnych interesów. Gdy usprawiedliwia się zabijanie jakimiś innymi interesami, wówczas całe prawo upada.
Dziś widzimy bardzo niebezpieczną sytuację, wielkie niebezpieczeństwo, ponieważ prawie nikt nie mówi o prawach człowieka. Pamiętajmy, że wielkim osiągnięciem ludzkości po II wojnie światowej była Powszechna Deklaracja Praw Człowieka Organizacji Narodów Zjednoczonych, która stała się podstawą wszystkich innych mechanizmów działania tej organizacji. W ogóle nie słyszałem od dawna, aby jakikolwiek polityk opierał swój program polityczny, wyborczy powołując się i argumentując literą Deklaracji.
– W obecnej sytuacji świata powinniśmy wręcz wykrzykiwać publicznie treść Deklaracji.
– Oczywiście. Po okropnościach II wojny światowej ludzkość chciała powrócić do fundamentów i teraz znaleźliśmy się w podobnej sytuacji, kiedy trzeba powstrzymać świat przed pogrążeniem się w III wojnie światowej. Musimy powrócić do Deklaracji i ponownie wdrożyć ją w życie, przestrzegać jej zasad i kształtować w jej duchu rzeczywistość.
Dziś zamiast o prawach człowieka mówi się o poszanowaniu interesów. Jest to bardzo niebezpieczna sytuacja. Dlaczego? Ponieważ człowiek ma prawa wynikające z istoty jego natury, a interes jest czymś, co wynika z pewnych hedonistycznych lub egoistycznych motywów. Procesy polityczne w wielu krajach demokratycznych opierają się na realizowaniu interesów różnych grup, za czym stoją ideologie, lobbing, wielkie pieniądze, dążenie do władzy i dominacji itp.
Dziś polityk bardzo często dążący do władzy stara się reprezentować interesy tych, którzy są zainteresowani i gotowi oddać na niego głos, zamiast kierować się dobrem wspólnym. Dzisiejsza mutacja polityczna odchodząca od praw człowieka na rzecz prawa interesów jest erozją demokracji. W krajach totalitarnych wszystko jest jasne, nikt nie szanuje praw człowieka i honoruje się tylko interesy elit rządzących. Dlatego kraje totalitarne wydają się dziś silniejsze niż tradycyjne demokracje. Są one bardziej biegłe w systemie dbania o własne interesy niż w przestrzeganiu prawa opartego na fundamentalnych prawach człowieka. Mają lepiej skoordynowane mechanizmy realizacji swoich interesów.

– Mechanizmy te są przenoszone na prawa i relacje między państwami.
– Według prawa wszystkie państwa są suwerenne, analogicznie do prawa poszanowania godności każdej osoby. Według prawa międzynarodowego każdy kraj jest suwerenny i uznaje granice i suwerenność innych krajów będących podmiotem prawa międzynarodowego. Wszystkie kraje mają te same prawa, co oznacza, że reguły dotyczą każdego bez względu na potencjał ekonomiczny. W imię tych reguł nie mogą być chronione tylko interesy dużych, ale także, a może przede wszystkim, małych państw.
Dawno nie słyszałem, aby jakikolwiek polityk małego lub dużego kraju, startując w wyborach, mówił o ochronie lub poszanowaniu, bez względu na sytuację, suwerenności kraju sąsiada czy innego. Rosja przedstawiając swoje stanowisko mówi o swoich interesach i domaga się ich poszanowania. W ten sposób odnosi się do poszanowania interesów dużych globalnych ośrodków wpływów, ich władzy gospodarczej, politycznej i wojskowej. Oznacza to, że od poszanowania praw każdego kraju, małego lub dużego, przechodzimy teraz do poszanowania interesów głównych graczy geopolitycznych. I tak wygląda erozja prawa międzynarodowego.
– Wielu ekspertów wskazuje na analogie z czasem przed wybuchem II wojny światowej.
– Tak. Historycy, prawnicy, eksperci w dziedzinie prawa międzynarodowego, którzy dobrze znają historię, śmiało mogą powiedzieć, że taka sama degradacja miała miejsce w przededniu II wojny światowej. W szczególności w Europie. Wtedy główni gracze międzynarodowi na nic się nie oglądając poświęcali suwerenność małych i średnich państw, Czechosłowacji czy Polski, aby zaspokoić interesy mocarstwa, jakim stały się Niemcy, mając nadzieję, że gdy ich apetyt zostanie zaspokojony, wówczas uznają, że ich roszczenia i prawa zostały uwzględnione. Stało się jednak odwrotnie. To był dopiero początek roszczeń, co skończyło się hekatombą dla połowy świata. Interesy mocarstwa, jakim jest Rosja, nie stoją w miejscu, są dynamiczne. Jednego dnia jest zainteresowana jedną rzeczą, a inną jutro. W sumie Rosja ma jeden wielki interes – globalną dominację nad wszystkimi. Jest to wielkie niebezpieczeństwo, przed którym stoimy. Dzisiaj kosztem suwerenności Ukrainy, godności narodu ukraińskiego, poszanowania jego praw, chce się zaspokoić interesy Rosji. Jeśli na tej podstawie światowi przywódcy dążą do zakończenia wojny i zapewnienia pokoju w Ukrainie, to obawiam się, że nigdy nie osiągną tego celu.
Pozwolę sobie podkreślić jeszcze jeden wymiar. Słowo „demokracja” pochodzi od greckich słów „demos” – „lud”, „kratia”, czyli „władza ludu”. Obecnie często mówi się o „kakokracji”, „kakos” w języku greckim oznacza „zło”. Dzisiaj władzę przejmują ludzie kierowani złem. Jest to bardzo niebezpieczna tendencja, ale niestety prawdziwa.
– Dlaczego?
– Ponieważ zło jest dziś bardziej ekspansywne, głośne i wydaje się tym samym być bardziej skuteczne. Zobaczmy, jak funkcjonuje dziś przestrzeń medialna: ten, kto więcej krzyczy, jest bardziej obecny w przestrzeni społecznej, a ten, co więcej mówi, wydaje się, że ma rację. Jest to wielkie wyzwanie dla obecności chrześcijan, Kościoła w mediach, ponieważ duchowni mają inny styl obecności w przestrzeni medialnej. Św. Mateusz mówi o Jezusie Chrystusie, że Jego krzyk nie będzie słyszany na placach, że nie złamie trzciny nadłamanej ani nie zgasi żarzącego się knotka (Mt 12, 20). Innymi słowy, styl dobra, Słowa Bożego jest zupełnie inny. Dzisiaj, na przykład, widzimy, jak nienawiść rozprzestrzenia się w mediach społecznościowych znacznie szybciej niż dobre słowo, zachęta, szacunek i wdzięczność. Z jakiegoś powodu „kakos”, zło, staje się pożądaną wiadomością, podczas gdy dobro nie.
Trzeba powiedzieć, że przestrzeń medialna jest najbardziej zagrożona kakokracją. Rządzi nią absolutnie zasada dotycząca także propagandy: zła wiadomość to pożądana wiadomość. Dzisiaj mamy do czynienia z bezwzględną dyktaturą tego, co pojawia się w mediach. Często słyszę też, że jest to „dyktatura pozorów”. Dyktatura tego, co się pojawia i manifestuje w krótkim czasie i znika, pozostawiając jednak trwałe ślady. To zmienia styl bycia polityków, którzy pragną nowych i krzykliwych słów, aby się dobrze zaprezentować. Czasami wydaje się, że niektórzy politycy kształtują swoje działania tylko po to, aby dobrze wypaść w mediach. Niestety nie szanują fundamentalnych wartości prawdy, dobra i piękna.
Jest to absolutna konsekwencja utraty świadomości obiektywnej prawdy i dobra. Jeśli nie ma obiektywnej prawdy i obiektywnego dobra, nie relatywnego, ale obiektywnego, wtedy zło zaczyna absolutnie dominować. Ma to bardzo głęboki wymiar moralny. Doświadczamy tego dzisiaj podczas wojny. Wojna jest manifestacją dyktatury zła. Zło nigdy nie jest neutralne, ono niszczy. Zło, powiedział św. Augustyn, nie istnieje samo w sobie; zło jest brakiem dobra. Dlatego zło pasożytuje na dobru. Aby istnieć, zło musi niszczyć dobro. Ktoś, kto ma kompleks niższości, musi się bronić, uciskając innych. Każdy, kto chce być znowu wielki, musi kogoś upokorzyć i zniszczyć. Ten, kto chce przywrócić wielkość Rosji, podświadomie, będąc w niewoli kakokracji, dąży do zniszczenia i upokorzenia innych. Chce stać się większy na tle tych mniejszych, których upokorzył. Wtedy czuje, że doświadcza własnej wielkości.
Rozmawiał Krzysztof Tomasik
Fragment książki pt. „Nadzieja i zwycięstwo. Wiara, nadzieja i miłość w czasie wojny”. Arcybiskup Większy Kijowsko-Halicki (Patriarcha) w rozmowie z Krzysztofem Tomasikiem
Krzysztof Tomasik
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |