abp Światosław Szewczuk, fot. PAP/Wojciech Pacewicz

Abp Szewczuk: przyszłość Europy zależy od tego, czy Ukraina powstrzyma tę wojnę

Dziś przyszłość Europy, w tym Niemiec, zależy od tego, czy Ukraina będzie w stanie wytrzymać i powstrzymać tę neokolonialną wojnę, którą prowadzi Rosja – uważa arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk. Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK) przewodniczył w Monachium obradom Stałego Synodu Kościoła oraz obchodom 65. rocznicy powstania Egzarchatu Apostolskiego w Niemczech i Skandynawii.

W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną arcybiskup zwraca m. in. uwagę, że 60 proc. mieszkańców Niemiec uważa, że niemiecki rząd, państwo nie pomaga Ukrainie w wystarczającym stopniu, co spotka się ze spontanicznymi protestami różnych środowisk.

Krzysztof Tomasik (KAI): W Monachium zakończyło się kolejne w tym roku zebranie Stałego Synodu Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego (UKGK). Księże Arcybiskupie, co było najważniejszym tematem obrad?

Abp Światosław Szewczuk: – W Monachium najważniejsze były dwa wydarzenia. Pierwszym była regularna sesja spotkań Stałego Synodu naszego Kościoła, który jest bardzo ważnym organem zarządzania. Przyjechaliśmy na zaproszenie biskupa Bohdana Dziuracha, który stoi na czele Egzarchatu Apostolskiego Niemiec i Skandynawii oraz jest członkiem Stałego Synodu. Wysłuchaliśmy raportu o stanie spraw w Egzarchacie. Mieliśmy okazję spotkać się z wiernymi, ukraińskimi liderami i szefami ukraińskich organizacji z całych Niemiec. Odwiedziliśmy również arcybiskupa Monachium i Fryzyngi kard. Reinhardta Marxa. Odbyliśmy spotkania władzami miasta Monachium i ministrem Bawarii ds. europejskich i międzynarodowych Ericem Beisswengerem w Kancelarii Rządu Bawarii. W ramach pracy Stałego Synodu bardzo ważne jest też wysłuchanie Kościoła lokalnego.

Prokurator przeszukuje miejsce rosyjskiego ataku w Charkowie, fot. PAP/Mykola Kalyeniak

Drugim wydarzeniem były obchody 65. rocznicy założenia pierwszej struktury dla Ukraińców obrządku bizantyjskiego w Niemczech i Skandynawii, naszego egzarchatu. Został on założony w 1959 r., w szczególności dla tych Ukraińców, którzy przybyli do Bawarii po II wojnie światowej. Trzeba przypomnieć, że obecność naszego Kościoła w Niemczech jest znacznie starsza. Wszyscy pamiętamy błogosławionego męczennika Petro Werhuna (1890-1957), który był duszpasterzem greckokatolickiej emigracji ukraińskiej w Niemczech od 1927 r., a w 1940 r. został apostolskim wizytatorem. W 1945 r. został aresztowany przez władze sowieckie, skazany na siedem lat łagru i zmarł na zesłaniu.

Z jednej strony obradował Stały Synod, który bada i wsłuchuje się w lokalną specyficzną sytuację życia naszego Kościoła, w życie Ukraińców w Niemczech, a z drugiej strony świętowaliśmy rocznicę z wszystkimi uroczystymi elementami, które daje nam ta data. Wiadomo, że władze Monachium, Bawarii, w ogóle naród niemiecki, ma rozległe związki z Ukrainą i trudnymi czasami wojny, jakie przeżywamy. Staraliśmy się zrozumieć, co się dzieje w Niemczech i jakie są nastroje.

I jakie są nastroje?

– Bardzo starannie przygotowywaliśmy się do każdego ze spotkań. Zdaliśmy sobie sprawę z kilku bardzo ważnych rzeczy. Pierwsza sprawa: 60 proc. mieszkańców Niemiec uważa, że niemiecki rząd, państwo nie pomaga Ukrainie w wystarczającym stopniu. To bardzo ważny wskaźnik. Z jednej strony widzimy, że nastąpiła pewna zmiana w myśleniu na szczeblu państwowym, władz federalnych Niemiec, że zmieniają one swoje podejście do wojny. Coraz aktywniej pomagają Ukrainie militarnie. Ale wciąż jest duży odsetek Niemców, którzy uważają, że to nie wystarczy, co jest bardzo zastanawiające. Spotkaliśmy się ze zjawiskiem spontanicznych protestów przeciwko niewystarczającemu wsparciu dla ukraińskich władz i Ukrainy. Z drugiej strony organizowane są np. zbiórki paliw na potrzeby ukraińskiej armii. Stoją za tym zwykli ludzie, którzy organizują się w różnego rodzaju organizacje pozarządowe, aby wspierać Ukrainę, ponieważ rozumieją, że dziś przyszłość Europy, w tym Niemiec, zależy od tego, czy Ukraina będzie w stanie wytrzymać i powstrzymać tę neokolonialną wojnę, którą prowadzi Rosja.

Pomoc humanitarna dla mieszkańców okolic Charkowa, fot. PAP/EPA/SERGEY KOZLOV

Odnośnie do wewnętrznej politycznej sytuacji ciekawe jest również to, że nadal można wyczuć wpływy skrajnie prawicowych radykałów, którzy, w szczególności we wschodnich niemieckich landach, dostają wysoki procent poparcia w wyborach. Są oni groźni do tego stopnia, że nawet Konferencja Biskupów Niemiec zauważyła, że chrześcijanie nie mogą głosować na skrajnie prawicowe partie, ponieważ są one prawie zdelegalizowane. Zgodnie z wyrokiem sądu jeden z liderów został uznany za kogoś, kto w rzeczywistości szerzy ideologię nazistowską. Zauważyłem, że niemieckie społeczeństwo nie jest homogeniczne. Wyczuliśmy, że sympatia do Ukrainy rośnie. Byliśmy zainteresowani tym, jak od strony lokalnej, sama Bawaria postrzega nasz kraj i jego potrzeby. Dowiedzieliśmy się, że jak tylko wybuchła wojna w Ukrainie, nie czekając na decyzję rządu federalnego, rząd Bawarii przeznaczył 5 milionów euro na wsparcie dla Ukrainy. Sama Bawaria gościła wtedy ponad 150 tys. Ukraińców. Dziś wiemy, że całkowita liczba Ukraińców goszczonych przez Niemcy wynosi milion dwieście tysięcy. Dla porównania, przed wybuchem wojny w Niemczech żyło ok. 200 tys. Ukraińców.

Większość Ukraińców żyje przy niemieckich rodzinach…

– Należy to podkreślić, że 70 proc. Ukraińców żyje przy rodzinach. Niemcy otworzyli nie tylko swoje portfele, nie tylko zaczęli myśleć o tym, jak mogą wesprzeć Ukrainę politycznie i humanitarnie, ale otworzyli swoje domy i serca dla ukraińskich uchodźców. Oczywiście, niektórzy Ukraińcy nadal mieszkają w obozach dla uchodźców i ich sytuacja jest dość delikatna i pozostawia wiele do życzenia. Niemniej jednak większość z nich nadal mieszka przy rodzinach. Jak słyszeliśmy żaden z Niemców, którzy przyjęli Ukraińców, nie myśli o wydaleniu ich ze swoich rodzin.

Większość to kobiety i dzieci…

– Bawaria widzi i rozumie, że duża część tych uchodźców to kobiety i dzieci. Co ważne, omówiliśmy różne mechanizmy współpracy między naszym egzarchatem a państwem niemieckim, aby pomóc zarówno kobietom, jak i dzieciom, aby lepiej i pełniej zintegrowali się z niemieckim społeczeństwem. Dowiedzieliśmy się, że 20 procent ukraińskich kobiet już pracuje. Oznacza to, że nie korzystają z pomocy socjalnej. Państwo chce także zrobić wszystko, aby tworzyć przedszkola dla Ukraińców. Wtedy matki będą mogły zostawić w nich swoje dzieci i pójść do pracy. One naprawdę chcą pracować i wierzą, że możliwość zarabiania jest ważną częścią ich godności osobistej. Niemcy to widzą i doceniają wysoki poziom kultury i respektu dla prawa wśród Ukraińców.

fot. PAP/EPA/ESTELA SILVA

Ukraińcy doskonale rozumieją, że muszą zintegrować się ze społeczeństwem. Słyszałem od wielu osób, że bycie Ukraińcem w Niemczech oznacza bycie jak najlepszym w różnych obszarach życia, aby społeczeństwo ich zaakceptowało. Aby być traktowanym z szacunkiem, trzeba być np. jak najlepszym studentem. Jeśli jesteś pracownikiem, masz być najlepszym pracownikiem, wtedy będziesz szanowany. Jeśli jesteś biznesmenem, musisz być najlepszym, odnoszącym sukcesy biznesmenem, aby zostać zaakceptowanym jako jeden ze swoich przez lokalny biznes, firmę lub stowarzyszenie biznesowe. Innymi słowy, dziś Ukraińcy muszą pracować trzy do czterech razy więcej, aby udowodnić swoją wartość, niż ci, którzy się tu urodzili lub wcześniej założyli swoje firmy. Tak więc dzisiaj, na przykład, aby móc wejść w pełni w życie społeczeństwa, trzeba wytrzymać niezwykle silną konkurencję. Ukraińcy robią to z godnością. Tak więc, rzeczywiście, bycie Ukraińcem w Niemczech oznacza dzisiaj bycie najlepszym we wszystkich wymiarach codziennych działań.

Ukraińcy potrzebują dziś wyraźnego sygnału, że ktoś się o nich martwi, ktoś się za nimi wstawia, zwłaszcza przed państwem niemieckim i tutaj Kościół jest niezwykle ważną przestrzenią dla ich adaptacji i przestrzenią pomocy.

Podczas obrad Synodu bardzo mocno podkreślano: „tak” dla integracji oraz „nie” dla asymilacji.

– Absolutnie. Powtarzaliśmy tę tezę w kółko. Podczas rozmów z lokalnymi władzami zapewniły nas one, że zrobią wszystko, aby Ukraińcy mogli zachować swoją kulturę. Nie tylko zachować ją, co więcej, dzielić się nią. Słyszeliśmy nawet, że w niektórych miastach w Niemczech władze są nawet gotowe do tworzenia ukraińskich szkół lub tworzenia klas z ukraińskim językiem nauczania, a przynajmniej do nauczania języka ukraińskiego. Oznacza to, że państwo niemieckie jest gotowe inwestować w zachowanie kulturowej, narodowej tożsamości Ukraińców.

Ale jest jeszcze jedna rzecz. Zauważyliśmy, że nasz Kościół jest naprawdę przestrzenią dla zachowania ukraińskiej tożsamości. Wiele osób mówiło, że z ponad miliona Ukraińców wiele osób mówi po rosyjsku. Kiedy jednak przychodzą do naszych wspólnot, do naszych parafii, to uczą się ukraińskiego, swojej kultury, czyli wypracowują to, czego nie otrzymali w ojczyźnie. Na przykład, na nasze spotkanie z młodzieżą prowadziła dziewczyna z miasta Sumy położonego w północno-wschodniej Ukrainie przy granicy z Rosją, a więc w większości rosyjskojęzycznego terytorium. Jak ona pięknie mówiła po ukraińsku i jest redaktorką ukraińskich czasopism.

W egzarchacie również rozmawialiśmy z naszymi księżmi, liderami ukraińskich społeczności i młodzieży, abyśmy mogli tworzyć wspólnoty integracyjne, które sprawiłyby, że nawet ci, którzy mówią po rosyjsku lub należą do Patriarchatu Moskiewskiego, mogliby w pełni dołączyć do ukraińskiej społeczności w Niemczech.

Na ile w Niemczech jest świadomość potrzeby dalszej pomocy nie tylko militarnej, ale też humanitarnej, choćby w kontekście wielkich zniszczeń w systemie energetycznym…

– System energetyczny Ukrainy jest zniszczony. Mamy o wiele gorszą sytuację niż podczas zimy w pierwszym roku wojny. Tylko w 2022 r. zniszczono 50 proc. naszej energetyki. Teraz jest ona nadal systematycznie niszczona. Podczas naszych spotkań naprawdę wyczuliśmy, że w tej kwestii niemieckie państwo, różne organizacje i zwykli ludzie, chcą nam pomóc. Na przykład pomagają Ukrainie w budowie małych elektrociepłowni, które mogą nam w jakimś stopniu pomóc w generowaniu energii.

Ponadto sektor energetyczny jest połączony z europejskim systemem energetycznym w takim stopniu, że w przypadku krytycznego niedoboru energii elektrycznej Ukraina może ją pobrać z europejskiego systemu energetycznego. Jest na to oczywiście obopólna zgoda wszystkich krajów europejskich, w tym Niemiec.

fot. PAP/EPA/SERGEY KOZLOV

A jak wygląda sprawa pomocy humanitarnej: żywność, leki, ubrania itp.?

– Pomoc humanitarna jest i będzie kontynuowana. Oczywiście nie ma takiej skali jak w przypadku klęsk żywiołowych, czy w pierwszych miesiącach wojny. Pierwszy rok wojny i ówczesna spontaniczna pomoc już dawno minęły. Teraz wszyscy razem pracujemy nad metodyczną i stabilną logistyką, aby dostarczyć Ukrainie dokładnie tego, czego najbardziej potrzebuje. Powiedzieliśmy, że są dwie rzeczy, które są najbardziej potrzebne.

Pierwszą potrzebą jest żywność, ponieważ mamy dziś ok. 7 mln ludzi, których trzeba nakarmić. Drugim, wielkim problemem jest edukacja. 200 tys. dzieci w Ukrainie nie ma dziś możliwości normalnej nauki. Dzieci, które są nominalnie w trzeciej lub czwartej klasie, nie potrafią czytać ani pisać. Jest to nie tylko problem społeczny, ale także humanitarny. O tym również rozmawialiśmy, jak możemy je wesprzeć, wręcz uratować przed analfabetyzmem. Co zrobić, aby ukraińskie dzieci mogły dorównać swoim rówieśnikom z Unii Europejskiej, jak mogłyby zdobyć wykształcenie, którego potrzebują, aby móc zintegrować się ze społeczeństwem high-tech.

Jednym z ważnych tematów obrad było utworzenie eparchii (diecezji) UKGK dla Niemiec i Skandynawii. Dlaczego jest to tak ważne?

– Struktura, która została zorganizowana 65 lat temu, nie jest już absolutnie konieczna do zapewnienia niezbędnych narzędzi opieki duszpasterskiej. Oznacza to, że nasz biskup jako zwierzchnik egzarchatu apostolskiego ma status gościa, a nie pełnoprawnego członka Konferencji Episkopatu Niemiec. Aby zorganizować gdzieś opiekę duszpasterską, ksiądz musi być włączony do systemu utrzymania duchowieństwa w ramach powszechnego podatku kościelnego płaconego przez katolików.

W Niemczech na swoją działalność potrzebujemy wyraźnej zgody biskupa katolickiego danego miejsca. W ten sposób większość naszego duchowieństwa jest bardziej podporządkowana rzymskokatolickim ordynariuszom niż swojemu biskupowi. Obecnie mamy sytuację, w której pracujący w Niemczech Ukraińcy bardzo chętnie płacą podatek kościelny, nawet o wiele chętniej niż niemieccy katolicy. Potrzebujemy nowych parafii i nie mamy prawnego mechanizmu, aby to robić. Do tego nasze wspólnoty są rozproszone na rozległych terytoriach i do tego mamy dziś ogromny niedobór księży. Naszą sytuację możemy zobrazować liczbowo: na ponad 200 tys. wiernych mamy 107 parafii i duszpasterstw, w których posługuje 49 kapłanów, 3 diakonów i 7 sióstr zakonnych. To jest daleko niewystarczające.

Dlatego poruszyliśmy tak delikatny temat w rozmowach z naszymi niemieckimi współbraćmi biskupami. Istnieje wielka potrzeba, aby egzarchat stał się pełnoprawną diecezją, to znaczy diecezją ze wszystkimi prawami członka Konferencji Biskupów Niemiec. W związku z tym nasz Synod podjął decyzję we wrześniu ubiegłego roku w Rzymie i przedłożył ją Ojcu Świętemu. Rozmawialiśmy również o tym z niemieckimi biskupami, którzy byli u nas w Ukrainie i teraz podczas naszych odwiedzin. Czuliśmy, że istnieje pełne zrozumienie naszej sytuacji.

Ponieważ Niemcy mają trzy różne konkordaty ze Stolicą Apostolską, to utworzenie nowej struktury kościelnej jest nie tylko kwestią wewnątrzkościelną, ale także państwową. Konkordat jest umową międzypaństwową między Watykanem a różnymi krajami związkowymi Niemiec, dlatego kwestia ta wymaga opracowania przez każdą ze stron. Stwierdziliśmy to nawet publicznie, że nasz Kościół naprawdę tego potrzebuje, aby odpowiedzieć na obecne potrzeby duszpasterskie. Dlatego podczas obchodów 65-lecia egzarchatu powiedziałem, że ta forma jest już trochę przestarzała. Przypomniałem, że prawie jednocześnie po II wojnie światowej papież Jan XXIII stworzył trzy egzarchaty w Europie dla powojennej społeczności ukraińskiej we Francji i krajach Beneluksu, Wielkiej Brytanii i w Niemczech. Przypomniałem  niemieckim biskupom, że w styczniu 2013 roku papież Benedykt XVI podniósł egzarchaty w Wielkiej Brytanii i Francji do rangi eparchii. 

Podsumowując wizytę krótko….

Najważniejsze, żespotkaliśmy się z braterskim i przyjaznym przyjęciem. Była to wspaniała wizyta.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze