Abp Światosław Szewczuk, zdjecie poglądowe fot. youtube

Abp Szewczuk: wizyta polskich biskupów była wielkim wsparciem i głębokim znakiem solidarności z Ukrainą [ROZMOWA]

– Pobytu polskich biskupów nie waham się nazwać „cudem Boskim”. Od czasu wybuchu wojny była to pierwsza kościelna wizyta w naszym kraju na tak wysokim szczeblu – podkreśla arcybiskup większy kijowsko-halicki Światosław Szewczuk.

Zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego mówi m. in. czego Ukraina oczekuje także od watykańskiej dyplomacji, o sytuacji wojskowej, ekonomicznej i społecznej oraz jak wojna wpływa na proces polsko-ukraińskiego pojednania. Na zakończenie abp Szewczuk powiedział: „Chciałbym życzyć naszym siostrom i braciom w Polsce, aby się nie `zmęczyli` Ukraińcami”.

Krzysztof Tomasik: Czym była wizyta polskich biskupów dla Księdza Arcybiskupa osobiście, dla Kościoła i Ukrainy?

Abp Światosław Szewczuk: Wizyta polskich biskupów była wielkim wsparciem i głębokim znakiem solidarności z Ukrainą. Od czasu wybuchu wojny była to pierwsza kościelna wizyta w naszym kraju na tak wysokim szczeblu. Dla mnie szczególną okolicznością wizyty był też jej termin, a mianowicie rozpoczęła się ona 18 maja, w 102. rocznicę urodzin św. Jana Pawła II. Polscy biskupi odwiedzili Lwów i Kijów, dwa miasta, gdzie mieliśmy wielki zaszczyt gościć w 2001 r. papieża Polaka. Dla mnie był to też wielki zaszczyt, że to u siebie w Kijowie mogłem gościć biskupów z Polski i to w czasie wojny. Ich pobyt nie waham się nazwać „cudem Boskim”. Abp Gądecki zaznaczył, że nie była to wizyta polityczna, ale miała przede wszystkim wymiar duchowy, była głęboko duchową pielgrzymką. Miała też normalny i ludzki wymiar. Nie widzieliśmy się długi okres czasu przez pandemię koronawirusa i na skutek wybuchu wojny. Wręcz tęskniliśmy za wspólnym spotkaniem. Dzięki temu miałem okazję też doświadczyć jak Polacy przeżywają wojnę w Ukrainie. Pięknie pokazał to prymas Polski, abp Wojciech Polak, który w czasie telewizyjnej rozmowy na naszym kanale nie krył wzruszenia. To było coś niezwykłego i niepowtarzalnego. Opowiadał o swojej reakcji na wiadomość, że wojna wybuchła. Był pierwszą osobą z zagranicy, która napisała do mnie krótko: „Jak tam u was?” i ja odpowiedziałem krótko „Dziękuję”. Ze łzami w oczach opowiedział o tym mówiąc, że po tym słowie dziękował Bogu, że ja żyję. Mnie także to bardzo wzruszyło.

Wizyta była też bardzo ważna w kontekście relacji polsko-ukraińskich. Obecna sytuacja pokazuje, że tylko jeśli Polacy i Ukraińcy będą razem to nasze państwa będą niepodległe w imię hasła „za naszą i waszą wolność”. Słowa te obecnie zyskują szczególne znaczenie. Ta faza naszych dziejów odkrywa nowy sens nie tylko dnia dzisiejszego, przeszłości, ale daje wielką nadzieję na przyszłość.


O czym rozmawialiście?

– Przede wszystkim o tym, co się wydarzyło podczas tych ponad dwóch miesięcy. Nie tylko jak doszło do wybuchu wojny, ale całego jej dotychczasowego przebiegu w Kijowie i okolicach. Pokazałem biskupom naszą katedrę, gdzie przebywaliśmy w czasie ataków w podziemnym schronie. Biskupi odwiedzili Buczę i Irpiń. Osobiście zobaczyli rany wojny, nie tylko miasta wracające powoli do życia, ale też zniszczone domy a wśród nich wraki rosyjskich czołgów, które jeszcze tam stoją. Nie ma już tam mogił poległych i zabitych ludzi, gdyż ich szczątki zostały ekshumowane. Rany są jeszcze otwarte a mieszkańcy ciągle z ogromnym bólem przeżywają to co się stało.

Rozmawialiśmy także o inicjatywach jakie podjął Kościół w Polsce, episkopat w ciągu ostatnich ponad dwóch miesięcy. Abp Gądecki mówił o swoich listach wysłanych do Putina i patriarchy Cyryla. Powiedział o odpowiedzi jaką otrzymał od Cyryla za pośrednictwem metropolity Hilariona, który prosił, aby episkopat wpłynął na polskich polityków, by ci nie krytykowali Rosji. To pokazuje jak rosyjskie władze widzą cały czas w stylu sowieckim religię, jako „opium dla ludu i polityków”. Arcybiskup mówił też o wizycie patriarchy Konstantynopola w Polsce. W kuluarach zapytał Bartłomieja I, co on by zrobił na miejscu Cyryla. Patriarcha odpowiedział, że najpierw podałby się do dymisji, a później zaczął mówić i oceniać sytuację w duchu Ewangelii. Okoliczności wojny nie zmieniają roli chrześcijańskiego sumienia nawet, gdy cała rzeczywistość jest zarażona propagandą. Chrześcijańskie sumienie, nie da spokoju, jego wyrzut zawsze będzie dokuczał. Jeśli wyłączymy nasze chrześcijańskie sumienie to oznaka, że z nami jest już bardzo źle.

Abp Gądecki miał okazję spotkać się u Księdza Arcybiskupa z szefem watykańskiej dyplomacji abp Paulem Gallagherem. O czym rozmawialiście?

– To się jeszcze w naszym kurialnym domu nie zdarzyło, że spotkały się tak wysokie rangą dwie delegacje. Nikt tego nie planował. Było to spotkanie nieformalne. Nasz wzajemny uścisk dłoni i rozmowa miały bardzo ważny wyraz symboliczny. Wizyta abp. Gallaghera w Ukrainie miała niezwykle ważne znaczenie. U nas wiele mówi się o oczekiwaniach od papieża i dyplomacji watykańskiej tak w kręgach rządowych jak i w całym społeczeństwie. Podczas naszego spotkania doszło do swoistej analizy reagowania różnych gremiów na problem wojny i to nie tylko w Ukrainie. Kiedyś się mówiło, że na naszym kontynencie mamy do czynienia z Europą różnych prędkości, że jedne kraje pod względem politycznym i ekonomicznym szybciej się rozwijają a inne wolniej. Również teraz możemy dostrzec, że różne prędkości dotyczą także struktur tak państwa jak i Kościoła. I tak w przypadku wojny najszybciej reaguje wojsko. Po ukraińsku mówi się, że „ktoś trzyma rękę nad ogniem”. To oni wiedzą pierwsi gdzie jest największe niebezpieczeństwo i jak się powinno reagować na nie i co trzeba bezwzględnie zrobić. Za wojskiem na wojnę reagują politycy, ale ci zazwyczaj potrzebują czasu i ze swoimi reakcjami spóźniają o dwa, trzy tygodnie, muszą mieć czas, by zorientować się w sytuacji i podjąć odpowiednie działania. W Ukrainie nie mieliśmy tak dużo czasu, gdyż wiedzieliśmy doskonale, że w dłuższym okresie może zginąć masa ludzi. Z kolei dyplomaci potrzebują na zareagowanie około miesiąca albo i dłużej. To znaczy, aby wewnętrzną sytuację wojny i tego co się dzieje w danym kraju przenieść na zewnątrz, na poziom międzynarodowy, żeby doszło do reakcji innych państw na to co się dzieje.

Myślę, że gdy codziennie giną setki, tysiące ludzi to tak spóźniona reakcja dyplomacji jest katastrofą. Oczywiście może nie należy mieć o to pretensji, bo taka jest natura działania tych struktur, ale gdy ginie człowiek to jednak trzeba coś w tym zmienić. W tym kontekście zapytałem o dyplomację naszego Kościoła. Wyraziłem pragnienie, aby wewnętrzna komunia naszego Kościoła, reakcji na zło, była tej samej prędkości, co przeżycia i tragedie ofiar wojny. Dyplomatyczne, i nie tylko, analizy oraz oceny nie mogą tego nie uwzględniać. Zwróćmy uwagę, że działania Kościoła podejmowane wobec nadużyć seksualnych wobec nieletnich, budowane są przede wszystkim na poszanowaniu godności i uczuć ofiar. Dlatego też i działania Kościoła wobec wojny powinny opierać się przede wszystkim na poszanowaniu uczuć i godności jej ofiar.


Na różnych forach stanowisko Watykanu wobec wojny w Ukrainie było i jest krytykowane. Czego Ukraina przede wszystkim oczekuje od watykańskiej dyplomacji?

– Najważniejsze, aby Stolica Apostolska na wszelkich poziomach wspierała Ukrainę. Nawet gdy rozumiemy, że Stolica Apostolska jako uniwersalne centrum Kościoła katolickiego nie angażuje się realnie i konkretnie w problemy lokalne, jest ponad tym, aby mieć zawsze szansę na mediację, musi pamiętać i dawać temu wyraz, że w swej profetycznej misji Kościół jest po stronie ciepiących. Dlatego wizyta abp. Gallaghera była takim dobrym sygnałem.

Ponadto stanowisko Watykanu jest ważne, gdyż nie wszyscy na świecie rozumieją postawę Ukraińców. Kiedy mówimy o naszym bólu i że nie można czekać, ale trzeba konkretnie natychmiast reagować, to niektórzy kwitują to opinią, że przesadzamy, że nie jest tak źle jak to przedstawiamy. Ale na szczęście większość ludzi po ludzku i chrześcijańsku nas rozumie. I takie ludzkie, chrześcijańskie oraz dyplomatyczne wsparcie ze strony Stolicy Apostolskiej mamy. Jestem dobrej myśli, co do realnych efektów wizyty szefa watykańskiej dyplomacji w Kijowie.

Rozmawialiście o wizycie papieża Franciszka w Kijowie?

– Rozmawialiśmy na ten temat, ale abp Gallager zastrzegł, że jego pobytu w Ukrainie nie można traktować jako przygotowania do papieskiej wizyty. Ten temat był podejmowany podczas jego spotkań z premierem i ministrem spraw zagranicznych Ukrainy. Oczywiście w każdej chwili oczekujemy Ojca Świętego.

Jaka jest sytuacja Ukrainy w kontekście wojskowym?

– Z punktu widzenia wojskowego Ukraina broni się bardzo dobrze przed rosyjską agresją. Rosja nie osiągnęła żadnego ze swych militarnych celów a ukraińska armia wręcz przeszła do kontrofensywy w regionie Charkowa. Oczywiście cały czas trwają rosyjskie ataki, ale rosyjskie wojska nie postępują naprzód. W kategoriach cudu należy oceniać sytuację na Donbasie, gdzie Rosja zaczęła wojnę i gdzie teraz utknęła w miejscu. Duże zagrożenie stanowią działania od strony Morza Czarnego, gdzie Rosjanie chcą utrzymać korytarz na Krym a z drugiej strony zaatakować Odessę i przejąć wszystkie nasze porty. Dlatego Ukraina potrzebuje coraz większego wsparcia. Jak długo będzie trwać obecna pauza taktyczna, jak to określają nasi wojskowi stratedzy, tego nie wiemy. Mogę powiedzieć, że Ukraina staje się coraz silniejsza a Rosja coraz słabsza.

Z punktu widzenia ekonomicznego?

– Tu mamy bardzo poważne konsekwencje. Ukraina straciła ok. 50 proc. swojego ekonomicznego potencjału. Rosja metodycznie niszczy infrastrukturę naszych miast. Zniszczono wszystkie nasze rafinerie stąd mamy kłopoty z paliwem. Jego ceny wzrastają i tym samym rosną ceny wszystkiego. Tym samym wzrastają także koszty pomocy humanitarnej, transportu z zachodu na wschód. Ponadto blokada ukraińskich portów i niemożność wywozu zboża staje się coraz większym problemem na poziomie międzynarodowym. W tym kontekście działania Stolicy Apostolskiej są też bardzo ważne.

A uchodźcy?

– Fala uchodźców nie zmniejsza się, a ci którzy teraz do nas docierają ze wschodu są najbiedniejsi. Nie mają środków, aby przemieścić się dalej niż na centralną Ukrainę. Jeszcze miesiąc temu większość docierała do zachodniej Ukrainy i dalej. Teraz rzesze uchodźców osiedlają się w centrum naszego kraju, w Kijowie i innych wyzwolonych miastach. Największym problemem jest to, jak ich nakarmić. O tym też rozmawialiśmy z polskimi biskupami, jak dostarczyć żywność i wyżywić rzesze najbiedniejszych uchodźców.

Ukraina bezwzględnie potrzebuje coraz większej pomocy tak materialnej jak i duchowej.

– W moich codziennych przesłaniach staram się mówić o różnych sferach życia. Ostatnio zachęcałem do refleksji nad uczynkami miłosierdzia. Ostatnio mówiłem o potrzebie modlitwy za żywych i umarłych, w ukraińskiej sytuacji za zabitych. Modlitwa miłosierdzia jest dziełem bardzo konkretnym. W tym kontekście powiem, jak niezwykłe wrażenie zrobiły na nas zdjęcia z Warszawy przedstawiające ludzi modlących się za Ukrainę na ulicy z różańcem w dłoniach. Polaków na pewno wzruszają zdjęcia ofiar i zniszczeń naszych miast i wiosek a nas nieustanna modlitwa polskiego narodu za nasz naród. I to nas trzyma, że Pan Bóg jest z nami, błogosławi nam i jest naszą konkretną siłą, która przeradza się w odwagę, aby się bronić oraz wolę odbudowy zniszczonego kraju.

Na naszych oczach spełnia się też nasze życzenie i wola polsko-ukraińskiego pojednania…

– Tak potrzebujemy nowej skali i dynamizmu polsko-ukraińskiego pojednania. Mówiliśmy o tym z polskimi biskupami. Ja stale na ten temat rozmawiam z przedstawicielami ukraińskiego państwa. Z niecierpliwością oczekujemy rychłego spotkania rządów Polski i Ukrainy w Kijowie. Wiemy jak ważna jest dla Polski pamięć historyczna. Teraz gdy widzimy ofiary zbrodni ideologii rosyjskiej musimy tym bardziej mówić o uzdrowieniu naszej pamięci. Dlatego dobrym hasłem dla naszego pojednania byłyby słowa: „Pamiętamy i wybaczamy”. Strona ukraińska jest gotowa do pierwszych kroków, odblokowania pewnych inicjatyw np. ekshumacji ofiar wołyńskich. Podobnej postawy oczekuje strona ukraińska. Pytamy: „Dlaczego tego nie zrobić? Jestem przekonany, że nasza pamięć i wybaczenie teraz może nabrać nowego sensu, który doda nam nowych sił i nadziei na przyszłość.

Chciałbym też życzyć naszym siostrom i braciom w Polsce, aby się nie „zmęczyli” Ukraińcami w myśl, może nie dosadnie, przysłowia: „gość i ryba po trzech dniach pachną nie tak jak trzeba”. Życzmy wytrwania, aby polskie społeczeństwo nie zmęczyło się obecnością Ukraińców, niech ma wyrozumiałość dla zwyczajnych ludzkich problemów i wad, których nie brakuje w codzienności. Nie jesteśmy aniołami, ale ludźmi z krwi kości, duszy i ciała, różnymi humorami i nastrojami.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze