pexels

Acedia, czyli duchowa depresja. Mnisi znają na nią lekarstwo

Ten stan objawia się swego rodzaju przygnębieniem, brakiem zaangażowania, zniechęceniem, wyczerpaniem, zobojętnieniem, niemożnością bycia „tu i teraz”… Objawów tej choroby jest dużo. Ważne jednak, by w odpowiednim momencie ją zdiagnozować. Inaczej możemy stracić bardzo wiele. 

Gdy zaczynałam pisać ten tekst, miałam na komputerze otwarte kilka stron w przeglądarcedo tego włączony podkast w tle i jeden tekst tworzony w Wordzie. Tak wielu z nas funkcjonuje. Robimy wszystko naraz, byle szybciej, byle efekty było widać od razu, najlepiej nie tracąc cennego czasu. Ale w życiu duchowym takie działanie nie jest korzystne. Coś takiego może nas zabić.  

>>> Franciszek: duchowa depresja to trucizna, która otacza duszę i nie czyni jej żywą

pexels

Objawy 

Ewagriusz z Pontu, jeden z najbardziej znanych ojców pustyni, w jednym ze swoich dzieł opisuje przykład mnicha owładniętego demonem acedii. Mnich siedzi w swojej celi, jednak tam nie wytrzymuje. Ciągle wygląda przez okno, czy czasem ktoś nie przyjdzie w odwiedziny. Nie może doczekać się pory posiłku i żali się na Boga, że czas tak wolno płynie. Potem czyta trochę Biblię, lecz wtedy robi się senny. Podkłada Pismo pod głowę, ale złości się, że jest ona za twarda, by na niej spać. Mnich staje się płaczliwy, ponieważ nie otrzymuje tego, czego chce. Problem w tym, że sam nie wie, co to jest. 

Inny znany ojciec pustyni, Jan Kasjan, dodaje, że charakterystyczną cechą acedii jest tzw. horror loci, czyli niechęć do miejsca, w którym się obecnie znajduje i czynności, którą się wykonuje. Kiedy się pracuje, najchętniej nic by się nie robiło. Kiedy się nie pracuje, odczuwa się nudę. To istny krąg śmierci, z którego nie można tak łatwo wyjść.  

>>> Ciemność i depresja prowadzi do Boga

Acedia to języka greckiego akēdíaakedeía – „brak troski o własny byt i istnienie, obojętność”. Do jej objawów zaliczyć można przede wszystkim brak wewnętrznej radości, znużenie, bycie „letnim”, frustrację, gniew na siebie, zniesmaczenie czy po prostu niemożność podjęcia jakichkolwiek działań. To objawy bardzo podobne do depresji, oznaczają również – jak mawiał Ewagriusz z Pontu – paraliż duszy.

Ojcowie kościoła często mówią o acedii jako o demonie południa (Ps 91,6). Ten stan w sposób szczególny atakował mnichów w południe, gdy z jednej strony było najbardziej gorąco, co osłabiało i skłaniało raczej do snu niż do pracy, a jednocześnie wzmagał się głód i związany z nim niepokój. Zamiast spokojnie zajmować się pracą lub modlitwą, zaczynali niecierpliwe wyczekiwać pory posiłku. To również motyw często powtarzany w Piśmie Świętym. Jakkolwiek go jednak nie nazwiemy – zgodzić się musimy co do tego, że istnieje i poważnie zagraża naszemu życiu duchowemu. 

pexels

Leczenie 

Włodzimierz Zatorski OSBw swoich publikacjach i wystąpieniach często porusza problem acedii. Mówi wprost o tym, co może nam realnie pomóc.  

Autentyczne życie w prawdzie – czyli życie zgodne z tym, co daje nam pełnię życia. Tylko nie chodzi o jakąkolwiek prawdę (np. to, kim jesteśmy). Życie w prawdzie oznacza z jednej strony jej rozpoznawanie, z drugiej, podążanie w kierunku, który ona oznacza (po co istniejemy, jaki jest sens życia, co jest po śmierci etc). Życie w prawdzie jest otwarciem się na misterium, rozpoznawaniem tego, co jest dla nas dobre. Ale nie chodzi o wyobrażenia i pragnienia, tylko o to, co przynosi dobre owoce. Co przynosi nam życie? Co nam je odbiera? Acedia jest negatywnym sygnałem, że nosimy w sobie fałszywe wyobrażenia i ambicje.  

>>> Czym w życiu duchowym jest „noc ciemna”? [WYWIAD]

Acedia powoduje, że jesteśmy sobą tak naprawdę sfrustrowani. Sięgamy po różne pocieszenia, które dają nam radość tylko na chwilę. Przyczyną naszego duchowego smutku jest brak kontaktu i relacji z Bogiem. O. Wojciech Giertych OP pisze, że acedia dlatego jest niebezpieczna, bo stawia zaporę pomiędzy psychiką a łaską. Wyklucza ona Boga z psychiki, ze świadomych odniesień i decyzji. Trwanie w acedii to jakby chwilowe odrzucenie relacji z Panem Bogiem, poleganie bardziej na sobie, na swoich ambicjach, które prędzej czy później okazują się płaskie i niewystarczające, by zapełnić dziurę w naszym sercu. O. Zatorski OSB dodaje:

Życie w prawdzie jest również odkryciem, że nie wiemy kim jesteśmy, dlatego jest to dla nas misterium. Możemy wciąż odkrywać nowość, mamy wtedy postawę ucznia. Ta postawa uwalnia nas od niezdrowych ambicji i uczy pokory i wytrwałości w podejmowaniu codziennego wysiłku. Ewagriusz z Pontu twierdzi, że podstawą wyjścia z acedii jest wytrwałość. To oznacza wpierw akceptację tego, kim jesteśmy, z drugiej uwolnienie od niezdrowych ambicji. Przy jednoczesnym trwałym, praktykowaniu tego, co to życie buduje. Dla Ewagriusza z Pontu największą motywacją i ambicją by wytrwać, była Boża kontemplacja. Tutaj nie chodziło o jakąś konkretną postawę, ale przede wszystkim otwartość na Tego, który jest zawsze inny i większy od naszych wyobrażeń

>>> Myślisz, że Bóg nie wysłuchuje Twoich próśb? Musisz zapamiętać te słowa  

Innymi słowy, trzeba odkryć kim jest Bóg, kim jesteśmy dla Boga i kim Bóg jest dla nasTo, co ziemskie, nigdy nas nie nasyci. A Pan Jezus mówi o metanoi (od gr. πιστρέφω, epistrefo „zawracać”), czyli o zmianie serca, naszym nawróceniu i zmianie myślenia. To nawrócenie ma polegać na tym, że na to, co dzisiaj się dzieje, patrzymy w perspektywie wieczności, eschatologicznie. Wszystko, co dzisiaj przeżywamy, ma sens tylko w perspektywie miłości, jaką objawił nam Jezus. A ta miłość jest wymagająca i potrzebuje naszego zaangażowania.

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze