Adam Żak SJ: musimy zmierzyć się z prawdą [ROZMOWA]
Wciąż pokutuje mentalność i myślenie, że jeśli nie będziemy mówić o problemie nadużyć w Kościele, to wszyscy uwierzą, że go nie ma. A problem jest – mówi o. Adam Żak SJ w rozmowie z Michałem Jóźwiakiem i Justyną Nowicką z portalu misyjne.pl.
Michał Jóźwiak: Mówi Ojciec wprost, że dane, które Konferencja Episkopatu Polski podała w marcu, to wierzchołek góry lodowej. To sugeruje, że najgorsze dopiero przed nami. Czy Kościół jest gotowy na zderzenie się z tą górą lodową, z ujawnieniem kolejnych nadużyć?
Adam Żak SJ: Dla osób poszkodowanych jest to czas bardzo intensywny. Wiele się dzieje w tej materii. Niektóre osoby mogą czuć się pewniej i bezpieczniej – w tym sensie, że mają możliwość schowania się w grupie. Gdy jest więcej ujawnień uwaga mediów nie skupia się na pojedynczych osobach. Tak było na całym świecie. Pokrzywdzeni liczniej ujawniali się wtedy, kiedy inni opowiedzieli o swoim dramacie Mam już sygnały od biskupów i od przełożonych zakonnych, że w ostatnim czasie zgłoszenia się zintensyfikowały. Charakterystyką przestępstw seksualnych na szkodę małoletnich jest to, że sprawcy zabezpieczają się zdobywając zaufanie ofiar. Im większe zaufanie zbudują, tym trudniej jest osobie pokrzywdzonej ujawnić, co ją spotkało i tym dłużej trwa milczenie.
Michał Jóźwiak: Aby uporać się z problemem nadużyć, trzeba je dokładnie zbadać. Nie tylko w środowisku kościelnym, ale także każdym innym. W połowie maja tego roku premier Mateusz Morawiecki zapowiedział powołanie komisji badającej nadużycia seksualne wobec nieletnich. Czy z punktu widzenia Kościoła taka komisja wystarczy?
Na pewno nie wystarczy. Zastanawiam się, jaka może być metodologia takiego badania. Na czym ona się będzie opierać? Przecież instytucje w swoich archiwach nie gromadzą danych o tym, że któryś z ich pracowników został skazany za przestępstwa seksualne. Tego typu czyny są zgłaszane tylko do prokuratury lub na policję. Polskie rejestry kryminalne nie zawierają informacji na temat zawodów czy instytucji, w których skazany sprawca pracował, gdy popełnił czyn zabroniony. Szansa na przebadanie innych środowisk wydają mi się bardzo mała. Trudno mi sobie wyobrazić, że np. rząd wezwie wszystkich sprawców, w tym takich, którzy już odbyli karę, by uzupełnili rejestry, lub wszystkie osoby poszkodowane, by się zgłaszały i podały zawód i środowisko swoich krzywdzicieli. Dlatego zapowiedź pana premiera wydaje mi się trochę na wyrost.
Swego czasu rzecznik praw dziecka proponował opracowanie narodowej strategii ochrony dzieci przed przemocą. W ramach takiej strategii byłoby możliwe pomyśleć także o reformie rejestrów kryminalnych umożliwiających analizy porównawcze przydatne dla prewencji. Obecnie naszą wiedzę opieramy na retrospektywnych badaniach socjologów, ale one nic nie mówią o środowiskach krzywdzenia. Nikomu przecież nic nie mówi fakt, że obecnie w więzieniach osadzonych jest np.1500 skazanych za wykorzystywanie małoletnich, i z tego np. 700 nie ma żadnego zawodu, mechaników samochodowych jest tylu, a murarzy tylu. Równie dobrze można powiedzieć, że to są przestępcy dwunożni. Takie dane nic nie mówią
Justyna Nowicka: Wspomniał Ojciec, że mamy obecnie czas, kiedy niektórym ofiarom łatwiej jest mówić o tym, że zostały skrzywdzone. Skrzywdzeni czują pewien społeczny impuls do tego. Wiemy, że w diecezjach są księża, którzy przyjmują takie zgłoszenia. Jako kobieta zastanawiam się jednak, czy osoba skrzywdzona przez księdza nie miałaby większego zaufania chociażby do siostry zakonnej – z czysto psychologicznego punktu widzenia. Może dobrym pomysłem byłoby zróżnicowanie delegatów, aby pokrzywdzonym łatwiej było mówić o tym, co ich spotkało?
Ma pani rację. To, że chcemy ten problem załatwiać w swoim gronie, że procedury są obstawione przez duchownych jest jednym z przejawów naszego klerykalizmu. Zaczyna się to zmieniać. W niektórych komisjach zajmujących się zgłoszeniami uczestniczą również osoby świeckie, w tym kobiety. Nawet jeśli nie ma takiej komisji, przełożony, aby wyjść naprzeciw osobie zgłaszającej, zawsze może wydelegować do przyjęcia zgłoszenia osobę świecką – kobietę lub mężczyznę – najbardziej do tego odpowiednią. Nie ma w tym żadnej przeszkody formalnej, a jeśli są trudności, to tylko mentalne.
Michał Jóźwiak: Podczas szczytu w Watykanie papież Franciszek dziękował dziennikarzom, że zajmują się tematem nadużyć w Kościele, bo pomaga to w jego oczyszczaniu się. Czy media katolickie w Polsce robią to w odpowiedni sposób?
Niestety, mówiąc ogólnie, media katolickie w naszym kraju nie zdają egzaminu . Albo nawet należałoby powiedzieć, że nie zdały go w ostatnich latach. Media katolickie, z małymi wyjątkami, bardzo ostrożnie i rzadko piszą lub mówią o wykorzystywaniu seksualnym w Kościele. To jest bolesne dla pokrzywdzonych, zwłaszcza dla tych, którzy nie odeszli od Kościoła. Jest to przejaw ignorancji albo oporu przed tym, żeby się zmierzyć z faktami. A nasi wierni, czytelnicy albo słuchacze, mają prawo do prawdy. Kiedy tylko ktoś próbuje więcej o tym pisać czy mówić, spotyka się z nieprzychylną reakcją duchowieństwa i części wiernych. Niektórzy nawet grożą, że zrezygnują z kupowania lub rozprowadzania danego pisma. Trzeba ponownie powiedzieć, że jest to przejaw naszego rodzimego klerykalizmu. Problem nie znika dlatego, że o nim milczymy.
Justyna Nowicka: W marcu Konferencja Episkopatu Polski przedstawiła wyniki kwerendy. Czy planowane są publikacje kolejnych raportów i czy będzie zastosowana ta sama metoda zbierania danych?
Chcielibyśmy, żeby był naturalny ciąg dalszy. Metodologia od strony technicznej pewnie będzie inna, a co do zakresu i pytań to muszą być one tak zarysowane, żeby można było wyciągać odpowiednie wnioski, śledzić rozwój zjawiska i robić odpowiednie porównania. Konieczne jest monitorowanie tego tematu.
Michał Jóźwiak: Wspominał Ojciec, że czeka nas kolejna, prawdopodobnie większa fala ujawnień przypadków pedofilii. Czy nie obawia się Ojciec, że w Polsce powtórzy się scenariusz irlandzki, gdzie Kościół instytucjonalny mocno podupadł właśnie z powodu nadużyć, do których tam doszło? Jest tam olbrzymi kryzys powołań, działa tylko jedno seminarium, a średnia wieku księży to 70 lat.
Nie chcę się bawić w proroctwa. Niewątpliwie wielu ludzi już dzisiaj ma ograniczone zaufanie do przedstawicieli Kościoła. Kiedy obserwujemy sytuację w takich krajach jak Irlandia czy Niemcy, to ludzie odchodzący często byli już wcześniej na dystans z Kościołem z innych powodów. Ale skandale zdecydowanie przyspieszyły proces odchodzenia.
Michał Jóźwiak: W ostatnim czasie przelała się czara goryczy.
Dokładnie. Ludzie rezygnują z zewnętrznej przynależności, która i tak już niewiele dla nich znaczy, albo której nie praktykują. Tego typu zachowania były, są i pewnie także będą i u nas. Charakterystyczna dla nas jest natomiast taka spontaniczna reakcja wielu świadomych osób świeckich, które mimo wszystko domagają się działań, aby wszystkie inicjatywy prowadzone przez Kościół były bezpieczne dla najmłodszych. Jest to dość wyraźnie widoczne dlatego jest jeszcze szansa, że u nas ten kryzys będzie przebiegał inaczej, ale trzeba przyjąć mowę prawdy. I trzeba przekonać duchowieństwo, żeby zrezygnowało z wycofanej i pasywnej postawy, i z manifestowania swojego resentymentu, że teraz wszyscy są podejrzani. Pewnie, jeśli będą chowali głowę w piasek i udawali, że nie ma problemu, to podejrzenie wobec nich będzie rosło. A jeśli będziemy aktywni, jeśli będziemy informować i jasno komunikować, i jeśli także między sobą damy świadectwo, że jesteśmy ludźmi, którzy nie wejdą w zmowę milczenia, to będzie dobrze. Przed nami długa praca, żeby zrozumieć, że prawda wyzwala. Ludzi gorszy krycie zła, a nie jego ujawnianie. Świat nie staje się lepszy od krycia zła, ale od jego ujawniania i naprawiania!
Justyna Nowicka: Prowadzę zajęcia ze studentami na wydziale teologicznym i oni mówią wprost, że nie wierzą w dane z raportu, mają też bardzo ograniczone zaufanie do oświadczeń, listów, a przez to też do samych hierarchów. Nie chcą już deklaracji, ale konkretnych czynów. Czy myśli ojciec, że hierarchowie, ale też po prostu wierni, zdają sobie sprawę, że nie jesteśmy w momencie, kiedy trzeba bronić zaufania do Kościoła, że trzeba je raczej odbudowywać, bo często go już nie ma. Jak można to zrobić?
Oby ta wiedza, o której pani mówi, o tym, jak trudno młodym ludziom przychodzi zaufanie do duchowieństwa, stawała się udziałem również osób odpowiedzialnych za duszpasterstwa i wspólnoty. Tu nie może być miejsca na zamknięcie się na innych i stawanie się grupą wzajemnej adoracji. Powinniśmy nauczyć się boleć nad tym, że ktokolwiek odchodzi, My chyba nie bolejemy, tylko mówimy, że skoro odeszli, to sami są sobie winni. A każde odejście pokazuje słabość naszej wspólnoty. Musimy się tym przejąć i zrobić rachunek sumienia. Kiedyś, jeszcze za głębokiej komuny, miesięcznik „Znak” przeprowadził ankietę pt. „Dlaczego wierzę, wątpię, odchodzę”. Była bardzo głęboka. Można było wyczytać wiele świadectw ludzi, którzy odnajdywali drogę do wiary oraz ludzi, którzy od tej wiary odchodzili. Dawała ona do myślenia wielu duszpasterzom.
Michał Jóźwiak: Chciałbym jeszcze wrócić do zaufania. Biskupi w liście Rady Stałej KEP przyznali wprost, że nie zrobili wszystkiego, aby chronić najmłodszych. Wierni często pytają: jak mamy ufać hierarchom, którzy mówią takie słowa? Skoro w przeszłości nie zrobili wszystkiego, to skąd mamy wiedzieć, że w przyszłości będzie inaczej?
Wszędzie, gdzie biskupi żyją blisko ludzi i mają kontakt z wiernymi, a nie tylko z klakierami, słyszą takie słowa. Oczekiwanie czynów jest zdrowe i oczywiste. Wyraz takim oczekiwaniom powinny dawać właśnie media katolickie, mówiąc o tym bardzo otwarcie. Kościół, ale i wszystkie społeczności uczą się na błędach. Trzeba wyciągać wnioski. Źle się dzieje, kiedy nie analizujemy sytuacji albo boimy się mówić, że jest problem. W każdej krytyce jest trochę prawdy, dlatego trzeba ją z pokorą wysłuchać. To, co okaże się nieprawdą, samo opadnie. Jeśli będziemy się bronić, że winna jest rewolucja seksualna, albo że winni są homoseksualiści, albo jakakolwiek inna grupa ludzi lub tendencja kulturowa, to automatycznie damy do zrozumienia, że my nie mamy sobie nic do zarzucenia. Już w Starym Testamencie Bóg naprawiał takie postawy przez pogan. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Pan Bóg dopuszczał takie rzeczy, które nas wystarczająco mocno upokorzą, że zaczniemy wreszcie stać w prawdzie.
Justyna Nowicka: Zmiana mentalności, o której Ojciec mówił, to długi proces. Nie czuje się Ojciec czasem zniecierpliwiony?
W niektórych momentach bywałem bardzo rozczarowany. Są chwile, że ręce opadają, ale trzeba je ciągle podnosić do modlitwy i do działania. Środki naprawcze są znane. Nie trzeba na nowo odkrywać Ameryki. To oczywiście nie jest proste, pewnych rzeczy trzeba się nauczyć i to trwa. Aby wszystko działało jak należy, trzeba przeszkolić wielu ludzi, a zacząć przecież należy od przeszkolenia tych, którzy mają szkolić pozostałych. Na wszystko potrzeba czasu. Tylko Pan Bóg stwarza rzeczy słowem. My, jako ludzie, musimy jednak napracować się w pocie czoła.
Rozmawiali: Justyna Nowicka i Michał Jóźwiak
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |