fot. Wydawnictwo Znak

Agata Puścikowska o książce „Święci 1944”: święci z powstania nie byli w tej walce sami [ROZMOWA]

Warszawa oczywiście jest bohaterką tej książki, ale bohaterami są też ludzie, którzy są obok „moich” świętych. Święci z powstania nie byli przecież w tej walce sami. Ludzie wokół nich, towarzysze, to tło, na którym widać było ich świętość. Środowisko, w którym wzrastali – pokazuje kontekst wydarzeń, wyborów. Tak więc pisząc o ojcu Michale Czartoryskim OP trudno było nie napisać o jego towarzyszach – mówi w rozmowie z Maciejem Kluczką Agata Puśckowska, publicystka, autorka książki „Święci 1944” oraz wydanych w poprzednich latach: „Siostry nadziei. Nieznane historie bohaterskich kobiet walczących na Ukrainie” oraz „Wojenne siostry”.

1 sierpnia 2024 r. mija 80 lat od wybuchu powstania warszawskiego. 1 sierpnia 1944 r. o godzinie 17.00 na mocy decyzji dowództwa Armii Krajowej w Warszawie rozpoczął się niepodległościowy zryw Warszawy. Przez 63 dni trwała heroiczna i osamotniona walka z Niemcami. Celem była w pełni niepodległa Polska, wolna od niemieckiej okupacji i sowieckiej dominacji.

W czasie walk w Warszawie zginęło ok. 18 tys. powstańców, a 25 tys. zostało rannych. Poległo również ok. 3,5 tys. żołnierzy z Dywizji Kościuszkowskiej. Straty ludności cywilnej były ogromne i wynosiły ok. 180 tys. zabitych. Pozostałych przy życiu mieszkańców Warszawy, ok. 500 tys., wypędzono z miasta, które po powstaniu zostało niemal całkowicie zburzone.

>>> 80 lat temu w Warszawie wybuchło powstanie – największy zryw w okupowanej Europie

Pomnik Powstania Warszawskiego na pl. Krasińskich w Warszawie, fot. /Paweł Supernak

Maciej Kluczka (misyjne.pl): Tematem jednej z poprzednich książek były siostry zakonne żyjące w Warszawie w czasie powstania z 1944 r. Opisała Pani w niej zgromadzenia, które na różne sposoby włączyły się w ten niepodległościowy zryw. Niektóre były w konspiracji, niektóre działały w Armii Krajowej, inne na różne sposoby wspierały powstańców.

Agata Puścikowska: – Wtedy dotknęłam „świętości nieformalnej”, bo choć byłam pewna, że te kobiety, te zakonnice są święte, to z wielu powodów nigdy to nie zostanie oficjalnie stwierdzone przez Kościół katolicki. A nie tak dawno dotarło do mnie to, że opisałam „świętych nieoficjalnych”, więc warto teraz zająć się „oficjalnymi”, czyli formalnie uznanymi przez Kościół. Nie znalazłam zbioru „antologii” osób związanych z powstaniem, którzy zostali beatyfikowani, lub ich proces beatyfikacyjny jeszcze trwa. Sądziłam zresztą, że ta wiedza jest powszechna. Więc moja rola to popularyzacja tych bohaterów. Zrobiłam wstępny research, zaczęłam „zbierać” postaci do książki i rozmawiać na ich temat. Szybko okazało się, że świadomość, że wiedza w tym temacie nie była powszechna. Gdy rzucałam hasło: „kim są święci z powstania?”, padały bardzo różne odpowiedzi. Najczęstsze odpowiedzi dotyczyły benedyktynek sakramentek z Nowego Miasta albo kapelanów powstania – jako grupy. Tymczasem ani benedyktynki, ani wszyscy kapelani nie są oczywiście formalnie uznani za błogosławionych czy świętych.

A jakie postaci były na tej pierwszej, „krótkiej liście” świętych, których chciała Pani opisać w książce?

– Znałam oczywiście historię bł. Michała Czartoryskiego OP, Stefana kard. Wyszyńskiego (w trakcie powstania jeszcze „zwykłego” księdza”), znałam postać matki Róży Czackiej. Zresztą ją opisałam już w poprzedniej książce – w „Siostrach z powstania”. Znany jest też ks. Józef Stanek SAC – to szczególnie w środowiskach pallotyńskich i pewnie też dlatego, że jemu poświęcona jest kaplica w Muzeum Powstania Warszawskiego. Ale gdy szukałam sług Bożych związanych z powstaniem, było to już trudniejsze. Wiedza na ich temat zawężona jest w zasadzie wyłącznie do środowisk, z których pochodzili.

W książce są więc opisani błogosławieni i słudzy Boży – czyli ludzie, co do których możemy domniemywać, że zostaną świętymi. Lecz bohaterką tej książki jest też Warszawa. Mówi Pani, że ta książka jest „ikoną walczącego miasta”.

– I to walczącego na różnych poziomach – walki militarnej, ale i też duchowej. Tego mistycyzmu było w walczącej Warszawie bardzo dużo, było wiele modlitwy, zaufania, heroicznych czynów wobec drugiego człowieka. Tam działy się małe i wielkie cuda. Jestem dokumentalistką, o cudach więc raczej nie piszę, ale podaję… fakty, konkretne historie, które każdy może we właściwy sposób zinterpretować. Duch miasta, mistycyzm – tego nie da się wytłumaczyć literalnie, ale można to odczuć, czytając wspomnienia.

Obchody 80. rocznicy wybuchu powstania warszawskiego, fot. PAP/Marcin Obara

Warszawa oczywiście jest bohaterką tej książki, ale bohaterami są też ludzie, którzy są obok „moich” świętych. Święci z powstania nie byli przecież w tej walce sami. Ludzie wokół nich, towarzysze, to tło, na którym widać było ich świętość. Środowisko, w którym wzrastali – pokazuje kontekst wydarzeń, wyborów. Tak więc pisząc o ojcu Michale Czartoryskim OP trudno było nie napisać o jego towarzyszach, chociażby o rodzinie Kaszniców. Gdy pisałam o księdzu Tadeuszu Burzyńskim, który był kapelanem urszulanek szarych, to trudno nie opisać również tych sióstr. To z nimi ks. Burzyński wybiegał do rannego powstańca. Wybiegł za nimi w trakcie sprawowanej mszy świętej, w szatach liturgicznych, by być z umierającym, udzielić mu rozgrzeszenia. I sam też zginął.

Ks. Burzyński nazywamy jest pierwszym kapelanem powstania. Tuż przed wybuchem powstania warszawskiego (o godz. 16.00) wystawił Najświętszy Sakrament w kaplicy klasztornej i rozpoczął adorację. Zginął chwilę później.

– Tyle, że nie był formalnie kapelanem powstańczym. Był kapelanem sióstr. Nie musiał iść do rannego, lecz chciał. Kapelanem był natomiast m.in. ks.. Józef Stanek SAC, który został brutalnie zamordowany na Czerniakowie, a świadkiem jego śmierci była łączniczka do zadań specjalnych – Małgorzata Lenartowicz, znana powojenna aktorka, słynna babcia Wolańska z „Kogla-mogla”. Ona była z ks. Stankiem do końca. Dzięki niej mogliśmy odtworzyć ostatnie chwile jego życia. Trudno więc byłoby także i o niej nie napisać kilku słów.

Pisząc o matce Róży Czackiej i kard. Stefanie Wyszyńskim, nie sposób nie przytoczyć wspomnień pani Barbary Grocholskiej-Kurkowiak, ps. Kuczarawa, powstańca warszawskiego, która jest świadkiem życia obu tych świętych. Pani Basia jest fantastyczną kobietą, polską olimpijką, która jeśli tylko może – nadal opowiada o sierpniu 1944 r.

Ołtarz i wizerunek o. Michała Czartoryskiego, park Wolności przy Muzeum Powstania Warszawskiego, fot. Maciej Kluczka/Misyjne Drogi

Bohaterami książki są więc święci, Warszawa, ale też wszyscy ci inni ludzie, którzy są niby w tle, ale nie do końca. Oni też są bardzo ważni. Dopełniają obrazu miasta, dopełniają historie o świętych z 1944. Dlatego też nie piszę wyłącznie o. Wiącku czy o. Palewskim, chociaż tylko wobec nich toczy się proces beatyfikacyjny, lecz piszę (również chociaż nieco mniej) o ich zamordowanych „towarzyszach” – mimo że zamordowani jezuici ani redemptoryści nie są sługami Bożymi.

Podkreślmy też, że Kościół jeszcze nie kanonizował nikogo związanego z powstaniem warszawskim. Ten tytuł „Święci 1944” trzeba więc rozumieć szeroko.

– Raczej symbolicznie. Ilu ludzi, tyle historii. Świętość niektórych wykuwała się w powstaniu i owocowała w ich dalszym życiu (jeśli przeżyli powstanie), a dla niektórych powstanie było końcem życia i jego dopełnieniem.

Książka „Święci 1944” dobitnie przypomina, że w czasie powstania w Warszawie rozegrała się walka między złem a dobrem.

– I wygrało Dobro. Dużo jest literatury na temat powstania, która pokazuje, jak wiele dramatów wówczas się działo, ile działo się w Warszawie potwornego zła i rozpaczy. I to wszystko jest prawdą. Ale tam gdzie jest zło, tam pojawia się dwa razy więcej dobra. Ludzie, których opisałam, są tego dowodem. Walczyli o wolność, swoją godność, pomagali innym. Ich życie to wielkie świadectwo dobra, wiary i miłości bliźniego. Powstanie kształtowało ich świętość, kształtując człowieczeństwo. Warto to analizować, poznawać – właśnie w tym czasie: 80 lat od powstania, gdy umierają ostatni świadkowie. I to na nas, na kolejne pokolenia, spadnie odpowiedzialność za pamięć. Tym samym, postaci takie jak Czartoryski, Stanek, Wyszyński, Czacka, Palewski, Burzyński i Wiącek – różnorodne, zupełnie z różnych środowisk, z przeróżnymi charakterami, wadami i zaletami – mogą i powinny zainteresować każdego. I osoby spoza Warszawy też, szczególnie że ani jedna z opisanych postaci nie pochodziła z Warszawy. I mogą też interesować osoby niewierzące, zupełnie nieznające historii Kościoła. Dlaczego? Bo prawda, pasja, wola życia, wola walki za drugiego człowieka, w końcu też miłość, która każdego z nich charakteryzowała, pociągają i wciągają. To wartości uniwersalne, które docierają do ludzi niezależnie od ich wyznania, pochodzenia, wieku i poglądów.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze