Agnieszka Robakowska: 40 dni postu zamiast Adwentu [ROZMOWA]
W naszym cyklu adwentowych rozmów zapraszamy na spotkanie z Agnieszką Robakowską. Nasza gościni to graficzka misyjne.pl i „Misyjnych Dróg”. Jest też prawosławną – opowie nam o tym, jak wygląda przygotowanie do Bożego Narodzenia w Kościele prawosławnym.
Hubert Piechocki (misyjne.pl): Co dla Ciebie oznacza Adwent?
Agnieszka Robakowska: – Czas przygotowania do Bożego Narodzenia… Choć, przyznam szczerze, że odkąd jestem prawosławna – zmieniłam wyznanie 14 lat temu – to nie są dla mnie święta tak ważne jak kiedyś. Myślę, że dla większości Polaków, także tych niewierzących, Boże Narodzenie to najważniejsze rodzinne święta w całym roku. Dla mnie oczywiście nadal są to bardzo rodzinne święta, ale ich duchowa strona nie jest dla mnie aż tak istotna jak Wielki Post i Wielkanoc, czyli Pascha.
W Kościele prawosławnym Adwentu właściwie nie ma.
– Można tak powiedzieć. Jest post, okres przygotowawczy do Bożego Narodzenia. W ciągu roku liturgicznego są cztery takie posty. Najważniejszy jest oczywiście Wielki Post przed Paschą. Ten post przygotowujący do Bożego Narodzenia też trwa 40 dni. Jest to jednak czas mający charakter inny niż katolicki Adwent. Szaty liturgiczne się nie zmieniają w tym okresie, obchodzi się w międzyczasie też inne święta. Oczywiście, ten czas wprowadza w temat nadchodzących świąt, ale nie tak mocno jak w Kościele katolickim. Po prostu w prawosławiu na Boże Narodzenie kładzie się mniejszy nacisk.
Ten post przed Bożym Narodzeniem ma jakąś swoją konkretną nazwę?
– Jest to Post Filipowy. Choć i nazwa Adwent bywa używana – najczęściej w krajach anglosaskich. Post Filipowy, ponieważ zaczyna się po wspomnieniu liturgicznym św. Filipa. Nieprzypadkowo wybrano ten dzień, to bowiem jeden z pierwszych apostołów powołanych przez Jezusa. Bardzo często wskazywał w swojej nauce na przyjście Jezusa i na powiązania Starego Testamentu z tym przyjściem. Te 40 dni nawiązują również do Mojżesza, który pościł przez 40 dni przed przyjęciem 10 przykazań na górze Synaj. Kościół prawosławny mocno sięga do tradycji Starego Testamentu – do proroków, którzy zapowiadali przyjście Jezusa na świat.
>>> Saraí Rodriguez: w czasie Adwentu wychodzimy z nadzieją do dzieci, które straciły uśmiech
Adwent maksymalnie trwa cztery tygodnie, Post Filipowy jest dłuższy. Wszystkie posty w prawosławiu trwają tak długo?
– Nie, są krótsze i dłuższe. Ale faktycznie, posty w Kościele prawosławnym są o wiele cięższe niż w Kościele katolickim. Mają właściwie charakter wegański. Początek postu jest „tylko” bezmięsny i raczej bezalkoholowy. Potem z diety wypadają też nabiał oraz ryby. I tak jest już do samego końca. Najsurowsze są ostatnie dwa dni. W dniu przed Wigilią i w samą Wigilię, aż do wieczerzy, mamy post ścisły – nawet bez wody. Oczywiście ludzie chorzy, czujący się źle czy kobiety w ciąży nie muszą przestrzegać wszystkich zasad. W prawosławiu nacisk kładzie się na indywidualne podejście i na rozeznawanie – takie słowo popularne teraz też w Kościele katolickim. Chodzi o to, żebyśmy sami przed sobą potrafili przyznać, dlaczego danej rzeczy nie robimy. Post ma nam pomagać w byciu bliżej Boga.
To istotne, bo przecież post to nie ma być po prostu ograniczenie diety – potrzebny jest głębszy cel.
– Akurat post bez mięsa, w tym ten przed Bożym Narodzeniem, ma nam przypomnieć o naszym uczłowieczeniu. Wierzymy, że spożywanie mięsa, zabijanie zwierząt wynika z naszego grzechu pierworodnego. W momencie przebóstwienia, kiedy nadejdzie koniec czasów i nowy początek, nie będziemy musieli już tego robić. To jest pewien rodzaj ludzkiej ułomności i dlatego staramy się w czasie postu tego nie robić. Mamy w tym czasie przybliżyć się ku temu ideałowi.
Prowadzisz dom mieszany, prawosławno-katolicki. Jak łączysz te dwie tradycje?
– Przyznam, że nie przestrzegam wszystkich zaleceń postu przed Bożym Narodzeniem. Ja i tak na co dzień jem bardzo mało mięsa, więc jego niejedzenie nie jest dla mnie raczej „problemem”. Do tego w domu są dzieci, wychowywane po katolicku, więc dieta jest „po staremu”. Większy nacisk kładę osobiście na Wielki Post przed Paschą. Choć zaznaczę też, że zalecenia postów w prawosławiu ładnie wyglądają „na papierze” – ale w życiu rzadko komu udaje się je w pełni stosować. Wyobraźmy sobie, jak trudne to musi być np. dla osób, które nigdy nie stosowały diety wegańskiej czy wegetariańskiej. Teraz jest już coraz więcej takich produktów, ale wcześniej nie było ich wiele. Do tego mamy coraz większą świadomość na temat kręgu kulturowego, w którym żyjemy i klimatu, w którym mieszkamy. Zalecenia postne powstawały w kulturze śródziemnomorskiej, arabskiej. Tam było znacznie łatwiej żywić się przez cały rok w oparciu o świeże warzywa, oliwę… U nas zimą, gdy potrzebujemy więcej sycących, tłustszych dań, trudno oprzeć dietę wyłącznie o świeże, zdrowe warzywa – choć oczywiście jest to możliwe.
>>> Wanda Falk (Diakonia Polska): pokój i przebaczenie. To jest w świętach najważniejsze [ROZMOWA]
Boże Narodzenie w Twoim domu jest bardziej katolickie czy prawosławne?
– Świąteczne tradycje związane są bardziej z kręgiem kulturowym, z krajem, w którym żyjemy – aniżeli z wyznaniem. Katolicy we Włoszech czy w Meksyku obchodzą przecież święta inaczej niż Polacy. Wieczerza wigilijna znana jest głównie w świecie słowiańskim, np. w Polsce i w Rumunii. W prawosławiu na pewno bardziej akcentuje się postny charakter kolacji wigilijnej – nie ma na niej ryb. Jest kapusta z grzybami, pierogi, kutia, barszcz z uszkami itd. W domu na stole mamy te same potrawy, które je się w naszym regionie – bo przecież nawet pod tym względem jesteśmy w Polsce zróżnicowani. U nas są np. makiełki, na wschodzie je się kutię. I chociaż jestem prawosławna, to nigdy w życiu nie jadłam kutii – a to danie wywodzące się przecież z tego kręgu. Bazujemy w domu na tym, co jadło się w naszych domach. W domu mojego męża, on pochodzi z Kujaw, była choćby postna zupa owocowa. I nadal, jak jedziemy w jego rejony, to jemy w czasie świąt tę zupę. Na początku musiałam się do tego trochę przyzwyczaić, bo u mnie w domu jadło się ją latem.
A duchowe obchody Bożego Narodzenia w Kościele prawosławnym?
– Katolicy idą w tym czasie do kościołów, tak samo my idziemy do cerkwi na liturgię. Z cerkwi przynosi się do domu taki chlebek z mąki, wody, soli i zakwasu – nazywany prosforą. To chlebek wykorzystywany m.in. w czasie liturgii do rozdawania Komunii świętej. Pobłogosławioną prosforę przynosimy po świątecznej liturgii do domu – i tak jak katolicy dzielą się opłatkiem, tak my dzielimy się między sobą prosforą i składamy sobie życzenia.
Jakąś świąteczną ciekawostką jeszcze chciałabyś się z nami podzielić?
– W prawosławiu arabskim w czasie Postu Filipowego jest pewna tradycja, pojawia się i u nas. Chodzi o robienie tzw. grotki. Szopki zostały wymyślone we Włoszech, w kręgu katolickim. Grotki to taki prawosławny odpowiednik katolickiej szopki. Wierzymy, że Jezus narodził się w grocie. Jest zwyczaj, żeby przez cały Post Filipowy przygotowywać taką grotkę – dokładać do niej z czasem kolejne elementy. Można w to zaangażować całą rodzinę. To dobry sposób na poznanie regionu, w którym narodził się Jezus, ale i na integrację rodziny. Przy budowaniu grotek można modlić się, śpiewać. To sposób na budowanie fajnych, rodzinnych wspomnień.
A kto przynosi prezenty w Twoim domu?
– U nas Gwiazdor! Jak to w Wielkopolsce! Ale wiadomo, że w każdym regionie Polski ktoś inny przynosi prezenty. Gdzieś jest Aniołek, gdzieś Dziadek Mróz, Święty Mikołaj. Ale prezenty to tylko dodatek. To umilacz do świąt – a nie ich sedno.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |