
EPA/GIUSEPPE LAMI Dostawca: PAP/EPA.
Andrea Torniellio symbolicznym geście papieża: znak obecności w czasach wirtualnej rzeczywistości
Wyjście Papieża przed Bazylikę św. Piotra jest samo w sobie przesłaniem ważniejszym niż jakiekolwiek słowa – pisze o udziale Franciszka w Jubileuszu Osób Chorych Andrea Tornielli, dyrektor programowy mediów watykańskich.
Niespodziewany udział Papieża w ostatnich momentach jubileuszowej celebracji liturgicznej poświęconej chorym i światu służby zdrowia stanowi pełne znaczenia przesłanie. Nawet w czasach wirtualnej rzeczywistości, w czasach, w których wierzymy, że możemy uczestniczyć we wszystkim, pozostając za ekranem komputera, fizyczna obecność jest niezwykle ważna.
>>> Watykan: rosną nadzieje na obecność papieża podczas uroczystości Wielkiego Tygodnia

Być gdzieś osobiście, podjąć trud podróży, wyjścia, czekania; podjąć wysiłek chodzenia, zbliżania się do innych, spocić się, przebywać na słońcu lub w czasie niepogody, ma sens, ponieważ możemy na żywo spojrzeć w oczy otaczających nas osób, doświadczyć towarzystwa innych, być częścią pielgrzymującego ludu. Swoim niezapowiedzianym gestem Następca Piotra uczy nas, że nic nigdy nie zastąpi fizycznej obecności, bycia w danym miejscu. Wyjście Papieża przed Bazylikę św. Piotra jest zatem samo w sobie przesłaniem ważniejszym niż jakiekolwiek słowa: pomimo wciąż słabego głosu, pomimo kaniul nosowych dostarczających tlen, chciał tam być.
Jest też drugie znaczenie: Franciszek wybrał na swoje pierwsze wyjście po zakończeniu hospitalizacji w Klinice Gemelli obchody jubileuszu, który jest mu szczególnie bliski: jubileusz poświęcony chorym, cierpiącym i tym, którzy opiekują się cierpiącymi. Chociaż najgorsze minęło, Papież jest w trakcie rekonwalescencji i wciąż wykazuje oznaki choroby. Słaby wśród słabych, nie zrezygnował z przeżywania „swojego” jubileuszu, spowiadając się w Bazylice i przechodząc przez Drzwi Święte, tak jak każdego dnia robią to tysiące osób. Przez te drzwi, które jako Papież otworzył szeroko w noc Bożego Narodzenia, wczoraj przeszedł jako zwykły pielgrzym, wciąż cierpiący z powodu skutków zapalenia płuc.

Wreszcie, niespodziewane wyjście w niedzielny poranek mówi nam o relacji Pasterza z jego trzodą, biskupa z jego ludem. Pomimo rekonwalescencji, pomimo ostrzeżeń lekarzy, Franciszek nie zrezygnował ze spotkania z ludźmi, choć jest świadomy zagrożeń dla swojego zdrowia, jakie mogą się z tym wiązać. Czyniąc to, mówi nam, że chociaż czasami okoliczności mogą wymuszać wirtualny kontakt z powodu hospitalizacji, lockdownu spowodowanego pandemią czy niemożności podróżowania, osobiste spotkanie jest niezastąpione. Ponieważ, jak powiedział nieco ponad rok temu: „miłość musi być konkretna, miłość potrzebuje obecności, spotkania, potrzebuje podarowanych czasu i przestrzeni – nie może być sprowadzana do pięknych słów, do obrazów na ekranie…”. A to dotyczy również miłości Papieża do ludu Bożego, do którego zawsze „przemawiał” także gestami i czułością.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |