PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Arcybiskup Kinszasy: gdy Kongu grozi rozpad, wizyta papieża jest szczególnym darem

Jestem szczególnie szczęśliwy, widząc, że wizyta Ojca Świętego doprowadziła do współpracy między małymi wspólnotami, wśród których wcześniej nie królowała zgoda – podkreśla kard. Fridolin Ambongo Besungu. Arcybiskup stołecznej Kinszasy przypomina, że Kongo jest w trudnym i niebezpiecznym momencie dziejowym i właśnie dlatego papieska wizyta jest szczególnym darem, który należy wykorzystać.

W specjalnym liście Kard. Ambongo wzywa wszystkich „aby wstali i zadziałali jako tama przeciwko przemocy, niezgodzie i okrucieństwu niszczącym stworzenie”. Wskazuje wprost, że nadchodzący czas będzie trudny, bo przez wiele lat kraj był dewastowany „z powodów geostrategicznych i ekonomicznych”. „Ryzyko «bałkanizacji» naszego państwa było od zawsze tematem, z którym biskupi kongijscy mierzyli się na swoich spotkaniach” – wspomina kardynał. Dodaje, że teraz wobec wydarzeń na wschodzie, zwłaszcza rebelii ugrupowania M23, uzasadniony jest lęk przed rozpadem Konga na pomniejsze państwa.

>>> Papież przybył do stolicy Demokratycznej Republiki Konga. W drodze modlił się za migrantów

W takiej sytuacji kardynał Ambongo wyraża uznanie dla współpracy, jaką sprowokowała wizyta papieska. Szczególnie wymowne jest to, że uczestniczą w niej szerokie masy ludzi z różnych środowisk: katolicy, protestanci i generalnie ludzie dobrej woli. Wspomina, że niepodległość Konga była bardziej „wymarzona niż przemyślana”.

„Podczas gdy inni zastanawiali się nad znaczeniem niepodległości i przygotowywali ludność na jej konsekwencje, my w Kongu marzyliśmy o niepodległości z emocjami, pasją, irracjonalnością, do tego stopnia, że gdy nadeszła ta chwila, nie wiedzieliśmy, co się stanie następnego dnia” – tłumaczy arcybiskup Kinszasy, dodając, że „konsekwencje [tego stanu rzeczy] są odczuwane do dzisiaj, [gdy] trzeba obudować pokój”. „Nie możemy myśleć w kategoriach wielkich – podkreśla kard. Ambongo – jeśli nie czujemy bólu ran spowodowanych przez ten klimat nienawiści”.

fot. pixabay

Choć papieska wizyta fizycznie ogranicza się do stolicy Demokratycznej Republiki Konga, to dotrze ona jednak nawet do odległego buszu, mówi Radiu Watykańskiemu o. Alojzy Szczeponek SVD, który ponad 30 lat służył w tym afrykańskim kraju. Werbista przyznaje, że długo się przygotowywano do tego wydarzenia i może mieć ono bardzo ważne znaczenie.

Misjonarz wspomina, że ten ogromny kraj jest niezwykle zróżnicowany. Zamieszkuje go ok. 350 plemion. Pomimo wielkich bogactw naturalnych większość ludności żyje w ubóstwie. Kongijczycy mają jednak wewnętrzną radość, która pozwala cieszyć im się nawet z małych rzeczy – zapewnia o. Szczeponek.

Wyjaśnia, że „wiele dróg jest niestety nieprzejezdnych. Nie ma do dzisiejszego dnia drogi z południa na północ, która byłaby całkowicie przejezdna; podobnie ze wschodu na zachód. Oni sobie radzą. Mają w wioskach wiele akumulatorów czy agregatów prądotwórczych. W większości tych wiosek jest jakiś odbiornik telewizyjny i to często nie jeden. Sieć telefoniczna dociera praktycznie wszędzie. Będą mogli więc śledzić pielgrzymkę papieża nawet w tych najbardziej odległych zakątkach tego kraju”.

>>> Bp Carlassare z Sudanu Południowego: od papieża oczekujemy błogosławieństwa i nadziei

W przypadku Konga często mówi się o potrzebie pokoju nie tylko ze względu na wojny z rebeliantami lub grupami wyzyskującymi bogactwa naturalne. O. Szczeponek zaznacza, że również różnice plemienne mają duże znaczenie i są źródłem konfliktów. Podkreśla przy tym, że „chrześcijanie i katolicy są bardzo otwarci. Oni nie chcą tych konfliktów zbrojnych. Cały czas się modlą o pokój, naprawdę cały czas. W czasie mojego pobytu w Kongu przez te lata często była zanoszona modlitwa o pojednanie, o pokój. I teraz ta wizyta papieża może w tym bardzo pomóc, ale to zależy głównie od rządzących. Niestety [politycy] w wielu wypadkach nie patrzą na problemy najbiedniejszych i nie zależy im specjalnie na tym, żeby kraj mógł się troszeczkę szybciej rozwijać. Bo kraj się rozwija, ale bardzo wolno. Papież przynosi tę prośbę, wielką prośbę o pojednanie, o pokój w całym kraju. I jeżeli te serca będą otwarte bardzo na tę jego prośbę i wezwanie, to pokój, pojednanie może szybko nastąpić” – przekonuje misjonarz.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze