Zebranie plenarne KEP

Fot. epistkopat.pl

Arcybiskup Scicluna z Malty: przyjmowanie uchodźców i migrantów jest błogosławieństwem

„Miejmy nadzieję, że to tragiczne doświadczenie, które w tych dniach przeżywamy, autorytatywnych zapędów Rosji, która niszczy rodzącą się, młodą ukraińską demokrację, aby stworzyć jakieś satelickie państwo z marionetkowym rządem, zakończy się. Mam nadzieję, że powstrzymamy agresję i pomyślimy o wspólnym domu, o każdej rodzinie, która mieszka w naszej „wspólnej wiosce”, która nazywa się Europą. W przeciwnym razie nikt i nigdy nie będziemy bezpieczni” – zaznacza abp Charles Scicluna, arcybiskup Malty.

>>> Wojna w Ukrainie. Już 1 mln uchodźców opuściło Ukrainę [NA ŻYWO]

Publikujemy tekst rozmowy:

Piotr Dziubak (KAI): Za miesiąc, dokładnie 2 kwietnia, papież Franciszek przyjeżdża na Maltę. Czego Ksiądz Arcybiskup najbardziej oczekuje od tej pielgrzymki?

Abp Charles Scicluna: – Oczekiwanie na pielgrzymkę Ojca Świętego trwa już dwa lata. Papież miał do nas przyjechać w 2020 roku. Program był już uzgodniony. Wszystko zostało zawieszone ze względu na pandemię koronawirusa. Czekamy na papieża Franciszka z wielką niecierpliwością. Ponadto jesteśmy w środku kampanii wyborczej. Wybory odbędą się 26 marca i zaraz potem przyjedzie do nas papież, tuż przed początkiem Wielkiego Tygodnia. Ojciec Święty przyjeżdża do nas pomiędzy dwoma ważnymi wydarzeniami: jedynym świeckim, demokratycznymi wyborami i drugim, najważniejszym w życiu Kościoła katolickiego, jakim jest Wielkanoc. Wizyta w 2020 roku, którą trzeba było przenieść miała być osadzona wokół uroczystości Zesłania Ducha Świętego, a teraz Ojciec Święty przyjeżdża do nas w niedzielę Wielkiego Postu.

>>> Watykan: papież wysyła pierwszą partię pomocy na Ukrainę

W liście pasterskim do wiernych, jako biskupi Malty i Gozo, zwróciliśmy uwagę wiernych, że papież przybędzie do nas, jako zwiastun Bożego Miłosierdzia. Wśród wyrażeń, których często używa papież Franciszek jedno brzmi: „Imieniem Boga jest miłosierdzie”. Franciszek przybywa do nas, do serca Morza Śródziemnego, z przesłaniem miłosierdzia, które nie jest tylko zachętą w odniesieniu do Boga, w przyjęciu Jego daru miłosierdzia, ale jest zobowiązaniem do przyjęcia i dzielenia się tym darem między nami i z innymi w myśl słów Jezusa: „Bądźcie miłosierni, jak wasz Ojciec w niebie jest miłosierny”.

abp Charles Scicluna
fot. YouTube

Pielgrzymka Papieża na Maltę jest związana także ze św. Pawłem Apostołem, który tu nauczał.

– W kontekście pielgrzymki nie brakuje odniesień do św. Pawła Apostoła, ponieważ idea planowanej pielgrzymki w 2020 roku zrodziła się na zakończenie cyklu katechez na temat ostatnich rozdziałów Dziejów Apostolskich. W szczególny sposób odnosi się do ostatniego, dwudziestego ósmego rozdziału, który rozpoczyna się od przybycia do brzegów Malty św. Pawła i jego 275 towarzyszy, rozbitków. Mieszkańcy wyspy przyjmują ich z niespotykaną życzliwością, jak pisze św. Łukasz w Dziejach Apostolskich. Namiestnik wyspy przyjmował przez trzy dni jak braci, którzy znaleźli się w tarapatach. Św. Paweł doznał cudu uzdrowienia po ukąszeniu przez żmiję. Wtedy ludzie zaczęli mówić, że on jest Synem Bożym.

>>> Solidarni z sąsiadami. Rusza pomoc dla Ukrainy

Św. Paweł uzdrawia z gorączki i biegunki ojca namiestnika. Następnie uzdrawia wszystkich chorych na wyspie. Chryzostom mówi, że zatrzymując się u nich na trzy miesiące nie mógł nie mówić o Jezusie, w imię którego uzdrawiał, udzielał łaski uzdrowienia fizycznego i duchowego. Papież przyjeżdża, żeby powiedzieć nam o Jezusie, który naznacza naszą historię od dwóch tysięcy lat, od spotkania Maltańczyków z św. Pawłem. Papież przyjeżdża też, żeby utwierdzić nas w wierze. To co Jezus powierza Piotrowi, to utwierdzanie braci w wierze. Myślę, że to najważniejsza rola Piotra pośród nas już za miesiąc, 2 i 3 kwietnia 2022 roku.

Papież na pewno nawiąże do niespotykanej życzliwości z jaką mieszkańcy Malty przyjęli św. Pawła i innych rozbitków w kontekście obecnego kryzysu migracyjnego. W programie wizyty Papieża jest spotkanie z migrantami, którzy znaleźli schronienie na Malcie. A w kontekście wojny na Ukrainie ta ewangeliczna „niespotykana życzliwość” staje się jeszcze bardziej aktualna?

– To przesłanie o przyjęciu innych w potrzebie, o świadectwie mieszkańców wyspy w 60 roku po Chrystusie, jest przesłaniem wciąż bardzo aktualnym. Św. Piotr utwierdza nas w naszym powołaniu, żebyśmy byli bezpiecznymi przystaniami dla innych. Jedna z teorii odnoszących się do pochodzenia słowa Malta mówi, że fenicki rdzeń “malat” znaczy: „bezpieczna przystań”. Ze względu na naturalne porty jakie mamy na Malcie jesteśmy bezpieczną przystanią dla przeprawiających się na łodziach.

Malta jest w pewnym sensie powołana geofizycznie, a nawet geopolitycznie jako miejsce, do którego przybywają ludzie w potrzebie, jesteśmy miejscem przyjęcia i gdzie można odpocząć. Ale w kontekście europejskim nasza maltańska rzeczywistość staje się coraz bardziej aktualna. Kraje, które kilka miesięcy temu miały ogromne trudności w kwestii przyjęcia uchodźców, dzisiaj otworzyły swoje drzwi, ponieważ zobaczyły potrzeby narodu ukraińskiego, który naprawdę potrzebuje bezpiecznego miejsca, miejsca w którym daje się świadectwo i to jest teraz wielki powód do dumy Europejczyków. Europa staje się jeszcze bardziej przyjaznym miejscem.

Wiemy, że przyjmowanie uchodźców i migrantów nie ma w sobie nic z romantyzmu, ale ma swoją cenę wysiłków i wyrzeczeń. Jednak jest także błogosławieństwem. Przede wszystkim jest konkretną odpowiedzią na błogosławieństwo, o którym mówi Jezus: „byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie”. Przyjmując migranta, uchodźcę, który ucieka przed wojną, przed agresją, musi sobie uświadomić, że prawie każdy z nas był kiedyś ofiarą agresji. Historia Malty to historia konfliktów, w czasie których wielcy tego świata chcieli przejąć nasze wyspy, choćby z tego powodu, że były one punktem strategicznym na Morzu Śródziemnym.

Tragedia Ukrainy, którą przeżywamy w tych dniach to powtórzenie się cynizmu geopolitycznego. Jak powiedział papież w czasie modlitwy Anioł Pański w niedzielę 27 lutego: ten cynizm nie patrzy na ludzi, zajmuje się interesami ludzi i to interesami perwersyjnymi. „To diabelski cynizm”, jak powiedział papież. Przyjęcie innych jest odpowiedzią pełnią naszego człowieczeństwa i nadaje kształt naszej cywilizacji. I to jest nasze powołanie, czy to w sercu Morza Śródziemnego, czy w Polsce, która z najbliższej perspektywy patrzy na męczeński kraj i ofiarę agresji. Polska świetnie rozumie i wie, jak się w tej sytuacji zachować. Przez dziesiątki lat ostatniego stulecia była męczennikiem i ofiarą cynizmu możnych tego świata.

Według Księdza Arcybiskupa jakie kroki powinna obecnie podjąć dyplomacja, także watykańska? Wszyscy zastanawiają się co należy zrobić. Jeśli np. Ojciec Święty wezwałby do siebie ambasadora rosyjskiego przy Stolicy Apostolskiej, a nie szedł do niego, to działanie dyplomatyczne papieża miałoby inne znaczenie. Z kolei wielu polityków stwierdza, że Putin oszukiwał nas. Myśleliśmy, że prowadzimy z nim dialog, a okazało się, że on robił coś zupełnie innego, przygotowuje się do wojny. Jaki sens zatem ma dialog na poziomie dyplomatycznym? Jako chrześcijanie, jak powinniśmy się zachować?

– To bardzo trudne pytanie, ponieważ dialog prowadzi się pośród osób, które się szanują, które uważają się za równe sobie i które chcą spotkać się w prawdzie. Nie można myśleć o dialogu z kimś, kto ma zło, agresję i kłamstwo w sercu. Kiedy Ojciec Święty mówi o nieprzyjacielu, jakim jest diabeł, mówi, że z diabłem nie można negocjować. Problemem ludzkości jest zawsze to, że dyplomację i dialog prowadzi się tylko wtedy, gdy pojawia się dobra wola. Kiedy dobrej woli nie ma, to dialog staje się kiepską inscenizacją. Problem, który nęka ludzkość polega na tym, czy i jaką mamy alternatywę? Jak odpowiedzieć osobnikowi, który zastrasza i chce pokazać, że jest silniejszy od innych. Jest spragniony władzy, która tak naprawdę nigdy nie daje zupełnego bezpieczeństwa ani jemu ani innym. Oczywiście odpowiedź na taką postawę nie może być słaba. Ale też nie może nigdy zabraknąć wiary.

Valletta, stolica Malty, fot. unsplash

W momentach takich jak wojna pojawia się pokusa w postaci pytania: „A gdzie w tej sytuacji jest Bóg?”

– Pytanie w kryzysie: „gdzie jest nasz Bóg” często występuje w Piśmie Świętym. Jednak wiemy też, że jest On zawsze blisko nas, a odpowiedź tkwi w sercu człowieka. Absolutnie nie możemy poddać się cynizmowi. Obecnie wielkim dramatem jest także to, że w krajach, które po przełomie lat 90. XX w. i upadku komunizmu zaczęły na nowo, dumne, powracać do chrześcijańskiego dziedzictwa okazało się, że w wielu przypadkach ich postępowanie okazało się dalekie od Ewangelii Jezusa Chrystusa. Mówimy tu o krajach, które odbudowały kościoły, ale serca ich mieszkańców dalekie są od słów Jezusa: „błogosławieni pokój czyniący”, są dalecy od przebaczenia i kochania innych. Według mnie takie postawy pozostaną zawsze wielkim wyzwaniem dla ludzkości.

Niestety trzeba się poskarżyć na słabą instytucjonalnie i naiwną Europę. Komuś kto jest apodyktyczny, nie można odpowiadać brakiem rozeznania i naiwnością. Z kolei odpowiedzią Kościoła jest przede wszystkim modlitwa i poruszanie sumień możnych tego świata.

Myślenie o wspólnym domu jest myśleniem w duchu prawdziwej solidarności. Taka postawa zagwarantuje bezpieczeństwo każdej osoby i będzie solidarnym gestem wobec każdego. W ostatnich latach niestety tego zabrakło m. in. przez pojawienie się różnych form przesadnego nacjonalizmu. Nasze myślenie o Europie ograniczało się tylko do poszukiwania źródeł jak najlepszego zarobku, zysków politycznych i ekonomicznych. Straciliśmy wizję Europy, która gwarantuje bezpieczeństwo wszystkich oraz tego, że pracujemy dla dobra wszystkich. Myśleliśmy o Europie jako miejscu, gdzie każde państwo egoistycznie będzie troszczyło się o pieniądze. Taki sposób myślenia i postępowania doprowadził do deficytu fundamentalnych wartości, z którym musimy się teraz zmierzyć. Miejmy nadzieję, że to tragiczne doświadczenie, które w tych dniach przeżywamy, autorytatywnych zapędów Rosji, która niszczy rodzącą się, młodą ukraińską demokrację, aby stworzyć jakieś satelickie państwo z marionetkowym rządem, zakończy się. Mam nadzieję, że powstrzymamy agresję i pomyślimy o wspólnym domu, o każdej rodzinie, która mieszka w naszej „wspólnej wiosce”, która nazywa się Europa. W przeciwnym razie nikt i nigdy nie będziemy bezpieczni.

Liturgia Środy Popielcowej sprawowana przez Księdza Arcybiskupa miała także ukraiński akcent.

– Na liturgię zaprosiłem przedstawicieli władz: prezydenta, premiera, lidera opozycji, przewodniczącego parlamentu. Byli obecni także Ukraińcy. Rozpoczęliśmy Wielki Post posypując głowy popiołem i modliliśmy się także o pokój w Europie, o zakończenie rosyjskiej agresji, której ofiarą jest naród ukraiński. Modliliśmy się o pomyślność dla całej Ukrainy.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze