fot. EPA/SERGEY KOZLOV

Biskup z Polski o księżach na Ukrainie: są zdeterminowani, żeby być z ludźmi

Bp Krzysztof Chudzio z Przemyśla prowadził w bieżącym tygodniu rekolekcje kapłańskie w Brzuchowicach koło Lwowa. Zakończyły się one 24 lutego – w pierwszym dniu inwazji rosyjskiej na Ukrainę.

– Oni wiedzą, co mają robić, chcą być z ludźmi i są w tym zdeterminowani, nie zamierzają ich opuszczać – tak o księżach pracujących na Ukrainie opisuje bp Chudzio w rozmowie z KAI.

Rekolekcje odbywały się Wyższym Seminarium Duchownym Archidiecezji Lwowskiej w Brzuchowicach. Prowadził je biskup pomocniczy archidiecezji przemyskiej Krzysztof Chudzio. Uczestniczyło w nich ponad 30 duchownych – większość obywatelstwa ukraińskiego, ale byli także Polacy pracujący w archidiecezji lwowskiej. Zgodnie z planem zakończyły się one w czwartek 24 lutego w południe.

>>> Trwają zbiórki najpotrzebniejszych rzeczy dla uchodźców z Ukrainy

Mówiąc o tym, jak kapłani przyjęli wiadomość o agresji rosyjskiej, biskup przypomina, że Rosja dokonała pierwszego ataku w 2014 r. i miało to wpływ na przygotowanie psychiczne do ewentualnej wojny. – Oni przez osiem lat żyli z tą świadomością, że może wybuchnąć wojna. Atak nie był wielkim zaskoczeniem. U księży nie było widać paniki, panował spokój. Oni wiedzą, co mają robić, chcą być z ludźmi i są w tym zdeterminowani, nie zamierzają ich opuszczać – relacjonuje bp Chudzio.

fot. EPA/SERGEY KOZLOV

Jeszcze tego samego dnia przemyski duchowny wrócił do Polski. Jak opisuje, podróż była spokojna, nie było widać działań wojennych, ale już ustawiały się „potężne kolejki przy stacjach paliw, przy aptekach i do granicy”.

>>> Pielgrzymi jasnogórscy zjednoczeni w modlitwie o pokój i za naród ukraiński

Bp Chudzio rok po święceniach kapłańskich wyjechał do pracy na teren dzisiejszej Ukrainy. W latach 1989 –1991 pracował głównie w Szarogrodzie, a później do 2005 r. w diecezji kamieniecko-podolskiej, pełniąc m.in. funkcję sekretarza biskupa, kanclerza kurii i wikariusza generalnego.

– Mam tam przyjaciół. Wszyscy księża, z którymi pracowałem zostali na Ukrainie. Biskup, z którym mieszkałem w jednym domu, teraz pracuje w Charkowie, który jest bombardowany. Słuchając informacji o tym, co się tam dzieje, czuję bezsilność w działaniu. Nam pozostaje modlitwa i pomoc tym, którzy uciekając przed wojną, przyjeżdżają do Polski – powiedział.

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze