Biskup zabrał nas autostopem [FELIETON]
„Wskakujcie, za chwilę ruszamy” – usłyszeliśmy od biskupa i zupełnie „zdębieliśmy”. Podczas wyścigu autostopem zdarzyło się nam jechać z żołnierzem czy akrobatą, ale po raz pierwszy do auta zabrał nas biskup.
Wraz z dziewczyną braliśmy udział w wyścigu autostopem. W jedną z majowych niedziel utknęliśmy w czeskiej wiosce, która nie dawała nam dobrych perspektyw na dalszą drogę. Mimo tego, że gonił nas czas i inni uczestnicy wyścigu, zdecydowaliśmy się pójść do pobliskiego kościoła, by wziąć udział we mszy świętej. Eucharystia miała się rozpocząć za kilka minut, a w kościele było 8-10 osób. Jakie było nasze zdziwienie, gdy z zakrystii wyszedł biskup, który akurat wizytował parafię, do której trafiliśmy. Zrozumienie czytań w języku czeskim było niemałym wyzwaniem, ale wielokrotnie mogliśmy domyślić się, który fragment Pisma Świętego jest w danym momencie czytany.
Podwójne błogosławieństwo
Gdy tylko msza dobiegła końca, stwierdziłem, że warto by było pójść po błogosławieństwo na dalszą drogę do biskupa – tego zwyczaju nauczył mnie mój tata. Poszliśmy do zakrystii. Dla biskupa byliśmy chyba nie mniejszym zaskoczeniem, niż on sam dla nas. Zaczął nas wypytywać o to, co robimy w tych stronach i jakie są nasze dalsze plany. Gdy tylko dowiedział się, że musimy dostać się na południe kraju, od razu zaproponował pomoc. Tym sposobem biskupiego błogosławieństwa udzielił nam podwójnie – nie tylko duchowo, ale także bardzo pragmatycznie. Warto przypomnieć, że przecież wylądowaliśmy w małej wiosce, która dla autostopowiczów oznacza przeważnie duże problemy w poszukiwaniu kolejnych stopów.
W drogę
I tak oto niedługo po mszy św. pędziliśmy już autostradą na południe Czech. Podczas podróży rozmawialiśmy jak Polak z Czechem – każdy w swoim języku, mniej więcej wszystko rozumieliśmy. Mieliśmy okazję zapytać biskupa o jego spojrzenie na sytuację Kościoła w jednym z najbardziej laickich państw na świecie, jakim są Czechy. W 2021 r. przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego w tym kraju zadeklarowało ok. 740 tys. osób, czyli mniej niż wszyscy mieszkańcy Krakowa. Biskup z pewnym smutkiem w głosie przyznał rację, zwracając również uwagę na wspólnoty w Czechach, które wciąż pozostają żywe.
Z nawiązką
To spotkanie w Czechach pozostaje w mojej pamięci – jako doświadczenie tego, że warto zadbać w pierwszej kolejności o swoje serce, a zmartwienia czy troski powierzyć Panu Bogu, który oddaje zawsze z nawiązką. Udział we mszy świętej, modlitwa, adoracja – nigdy nie są czasem straconym, a raczej zainwestowanym, bo Pan Bóg działa także wtedy, kiedy człowiek nie patrzy.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |