fot. gpt/AI

Biskup zabrał nas autostopem [FELIETON]

„Wskakujcie, za chwilę ruszamy” – usłyszeliśmy od biskupa i zupełnie „zdębieliśmy”. Podczas wyścigu autostopem zdarzyło się nam jechać z żołnierzem czy akrobatą, ale po raz pierwszy do auta zabrał nas biskup.

Wraz z dziewczyną braliśmy udział w wyścigu autostopem. W jedną z majowych niedziel utknęliśmy w Miličínie – czeskiej wiosce, która nie dawała nam dobrych perspektyw na dalszą drogę. Mimo tego, że gonił nas czas i inni uczestnicy wyścigu, zdecydowaliśmy się pójść do pobliskiego kościoła, by wziąć udział we mszy świętej. Eucharystia miała się rozpocząć za kilka minut, a w kościele było 8-10 osób. Jakie było nasze zdziwienie, gdy z zakrystii wyszedł biskup, który akurat wizytował parafię, do której trafiliśmy. Zrozumienie czytań w języku czeskim było niemałym wyzwaniem, ale wielokrotnie mogliśmy domyślić się, który fragment Pisma Świętego jest w danym momencie czytany. 

Podwójne błogosławieństwo

Gdy tylko msza dobiegła końca, stwierdziłem, że warto by było pójść po błogosławieństwo na dalszą drogę do biskupa – tego zwyczaju nauczył mnie mój tata. Poszliśmy do zakrystii. Dla biskupa byliśmy chyba nie mniejszym zaskoczeniem, niż on sam dla nas. Zaczął nas wypytywać o to, co robimy w tych stronach i jakie są nasze dalsze plany. Gdy tylko dowiedział się, że musimy dostać się na południe kraju (w kierunku Czeskich Budziejowic) od razu zaproponował pomoc. Tym sposobem biskupiego błogosławieństwa udzielił nam podwójnie – nie tylko duchowo, ale także bardzo pragmatycznie. Warto przypomnieć, że przecież wylądowaliśmy w małej wiosce, która dla autostopowiczów oznacza przeważnie duże problemy w poszukiwaniu kolejnych stopów.

>>> Msza święta na basenie, rundka rowerem dookoła ołtarza. O atrakcyjności liturgii słów kilka [FELIETON]

zdj poglądowe, Fot. flickr/eiskopatnews

W drogę 

I tak oto niedługo po mszy św. pędziliśmy już autostradą na południe Czech. Podczas podróży rozmawialiśmy jak Polak z Czechem – każdy w swoim języku, mniej więcej wszystko rozumieliśmy. Mieliśmy okazję zapytać biskupa o jego spojrzenie na sytuację Kościoła w jednym z najbardziej laickich państw na świecie, jakim są Czechy. W 2021 r. przynależność do Kościoła rzymskokatolickiego w tym kraju zadeklarowało ok. 740 tys. osób, czyli mniej niż wszyscy mieszkańcy Krakowa. Biskup z pewnym smutkiem w głosie przyznał rację, zwracając również uwagę na wspólnoty w Czechach, które wciąż pozostają żywe.

Z nawiązką 

To spotkanie w Czechach pozostaje w mojej pamięci – jako doświadczenie tego, że warto zadbać w pierwszej kolejności o swoje serce, a zmartwienia czy troski powierzyć Panu Bogu, który oddaje zawsze z nawiązką. Udział we mszy świętej, modlitwa, adoracja – nigdy nie są czasem straconym, a raczej zainwestowanym, bo Pan Bóg działa także wtedy, kiedy człowiek nie patrzy. 

Wybrane dla Ciebie

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze