fot. PAP/EPA/OLEG MOVCHANIUK

Biskup Zaporoża: ostrzał jest potężny, ale Bóg daje nam siłę

„Staramy się być z ludźmi zarówno w sprawach duchowych, jak i przyziemnych” – mówi Radiu Watykańskiemu bp Jan Sobiło, który od ponad 30 lat posługuje na wschodzie Ukrainy, gdzie sytuacja jest najtrudniejsza.

Podkreśla, że Bóg daje mu siłę i dopóki są ludzie, nie zamierza wyjeżdżać. Sytuacja w Zaporożu jest bardzo trudna, ponieważ na miasto zrzucane są pociski o ogromnej sile rażenia. Trud życia pogłębia ogromna bieda i zimno, które doskwiera z powodu przerw w dostawach prądu i ogrzewania. W ostatnim tygodniu Rosjanie zrzucili na Zaporoże potężne KAB-y, czyli kierowane bomby lotniskowe o śmiercionośnej sile. Zginęło ponad dwadzieścia osób, a wiele jest rannych. Jeden z pocisków spadł nieopodal myjni samochodowej, gdzie wiele osób spłonęło żywcem w swoich samochodach. Drugi uderzył nieopodal kościoła.

Życie jak loteria

„Kościół jest cały, ale zginęło jedenaście osób, a wielu jest rannych. Życie jest jak loteria. Ludzie mówią, że nikt nie jest w stanie przewidzieć, jaka część miasta będzie zaatakowana i kiedy, bo potężne pociski przylatują o różnych porach dnia i nocy, i momentalnie niszczą nawet wielkie wielopiętrowe budynki czy fabryki” – mówi bp Sobiło. Podkreśla, że zmasowany ostrzał budzi lęk i potęguje stres. „Wiele osób, które mówiły na początku wojny, że będą się starały trwać w Zaporożu, teraz wyznaje, że już nie dają rady, bo dzieci się boją, w nocy nie śpią. No i te ciągłe pogrzeby. Żołnierzy, którzy zginęli na pobliskiej linii frontu, chowają na naszych cmentarzach. Jest bardzo wiele ofiar” – wyznaje biskup z Zaporoża przypominając, że za dwa miesiące będą już trzy lata od wybuchu pełnoskalowej wojny.

Być z ludźmi we wszystkich sprawach

Pomocniczy biskup diecezji charkowsko-zaporoskiej podkreśla, że Bóg daje mu siły i dopóki są ludzie nie zamierza wyjeżdżać w jakieś bezpieczniejsze czy cieplejsze miejsce. „Staramy się być z ludźmi we wszystkich sprawach. I w Kościele, i w sprawach gospodarczych. Troszczymy się, żeby mieli co jeść, żeby mieli, gdzie załadować komórkę, bo prąd często wyłączają. I tu dziękuję bardzo kard. Konradowi Krajewskiemu, który kilkakrotnie przywoził do Ukrainy generatory prądotwórcze, dzięki którym nawet jak nie ma prądu, to jest, gdzie załadować komórkę i nawet można herbatę ugotować” – mówi bp Sobiło. Wskazuje, że dzięki swej ofiarnej posłudze bracia albertyni starają się pomóc najbardziej potrzebującym. Po wydawany przez nich chleb i konserwy cztery razy w tygodniu ustawia się ponad półtora tysiąca osób. „Dzięki odzewowi na apel Radia Watykańskiego i pomocy papieskiego jałmużnika są konserwy, jest mąka i jest z czego upiec chleb dla ludzi” – mówi z wdzięcznością biskup z Zaporoża. Wspomina o kurtkach przywiezionych kiedyś przez kard. Krajewskiego, które zapewniają teraz ludziom ciepło: „To tylko jeden z przykładów tego, jak Ojciec Święty, poprzez swych współpracowników okazuje nam wielką pomoc i widać ją na każdym kroku”.

Bp Jan Sobiło, fot. Yt/Media MIR Medjugorje PL

Wielka rodzina potrzebujących

Bp Sobiło wskazuje, że Adwent w Zaporożu to trwanie w wielkiej rodzinie potrzebujących. „Modlimy się z tymi ludźmi, którzy przychodzą, zaradzamy indywidualnym potrzebom. Szukamy szpitala, możliwości leczenia, bo wiele osób starszych ma problemy zdrowotne i proszą, żeby pomóc im wykupić lekarstwa. Staramy się znaleźć dach nad głową dla tych uchodźców, którzy przybyli do nas z miast okupowanych przez Rosjan” – wyznaje. Ludzi, którzy pukają po pomoc do drzwi jego kościoła, nazywa swoją rodziną: „Widzimy w nich nasze matki, naszych ojców, naszych braci i siostry. I zaradzamy wszystkim potrzebom, poczynając od duchowych, kończąc na takich najbardziej przyziemnych. Jak to w rodzinie bywa przed świętami, jest wiele spraw do załatwienia a nasze pomnożone są przez tysiące osób potrzebujących”.

Kościół jest przy nas, nie przepadniemy

Bp Sobiło podkreśla, że wciąż otrzymuje ogromną pomoc od Kościoła w Polsce. „Kiedy spotykam się z polskimi biskupami, nawet nie trzeba prosić. Widzą, że Jasiek przyjechał z Ukrainy i ma u siebie wielu ludzi potrzebujących. I podtrzymują wszelkimi możliwymi sposobami” – wyznaje. Jak mówi, ta solidarność daje mu siły w tym wojennym czasie i nadzieję, że warto być z ludźmi. „Nawet nie myślimy, żeby wyjechać, żeby gdzieś znaleźć sobie cieplejszy kąt, dlatego że mamy za sobą dobrych ludzi, wolontariuszy. A najważniejsze, że Kościół katolicki zawsze jest blisko potrzebujących i my tego doświadczamy bardzo mocno. I to daje nam też siłę i taką nadzieję, że nie jesteśmy sami. A więc jak nie jesteśmy sami, to nie przepadniemy tutaj” – mówi biskup posługujący na zaporoskich stepach.

Duszpasterz na linii frontu

Kiedy sytuacja na to pozwala, bp Sobiło jeździ na linię frontu i odwiedza żołnierzy walczących w okopach. „Walki toczą się bardzo zacięte. Wielu ginie. Z jednej i z drugiej strony jest wielu rannych. Kiedy bitwy są mocne i pociski spadają z jednej i z drugiej strony to żołnierze nie wpuszczają mnie bezpośrednio do tych terenów ostrzeliwanych. Ale jak się trochę uspokaja, to sami żołnierze proszą, żeby przyjechać do nich ze spowiedzią, z Mszą, żeby przywieźć im jakieś potrzebne rzeczy. A jak mają możliwość nawet na jeden dzień wyskoczyć z linii frontu, żeby się ogarnąć, to wtedy przyjeżdżają sami do naszego sanktuarium i proszą o spowiedź, o błogosławieństwo. Proszą o różaniec, o jakiś obrazek święty” – mówi biskup z Zaporoża. Wyznaje, że widać, iż „nawet ci żołnierze, którzy wcześniej za często nie chodzili do kościoła czy do cerkwi, będąc na linii frontu mają świadomość, że tylko Bóg może ich ocalić i tylko Boża Opatrzność może sprawić, że doczekają do Nowego Roku. A potem może i wygramy tę wojnę. Zobaczymy, co czas pokaże. Trzeba się modlić o sprawiedliwy pokój dla Ukrainy”.

Źródło: vaticannews.va/pl

Czytałeś? Wesprzyj nas!

Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!

Zobacz także
Wasze komentarze