Bł. Franciszek Maria od Krzyża Jordan – zrozumieć miłość Zbawiciela w pełni [ROZMOWA]
– Być „od krzyża”, to znaczyło dla niego zrozumieć miłość Zbawiciela w pełni – Karol Matecki SDS w rozmowie przybliża postać Franciszka Marii od Krzyża Jordana, założyciela salwatorianów i salwatorianek, który dziś w Rzymie został beatyfikowany.
Dawid Gospodarek (KAI): Opowiedz proszę krótko o młodości bł. Franciszka Jordana – skąd pochodził, jaka była jego rodzina, jak wyglądała jego edukacja i młodzieńcze życie w Kościele?
Karol Matecki SDS: – Jan Chrzciciel Jordan urodził się w 16 czerwca w Gurtweil, małej miejscowości w Badenii. Był jednym z trzech synów Notburgii i Lorenca Jordanów. Rodzina żyła ubogo, rodzice chwytali się różnych zajęć. Ojciec uległ jednak poważnemu wypadkowi podczas pracy w karczmie, przez co nie mógł wspomagać rodziny finansowo, co jeszcze bardziej wzmogło ich ubóstwo.
>>> Na świecie pracuje 1883 misjonarzy z Polski [STATYSTYKI]
Jan Chrzciciel uczęszczał do szkoły podstawowej. Był podobnym do swoich rówieśników dzieckiem, wiele zmieniło się jednak podczas jego pierwszej Komunii Świętej. Podczas uroczystości chłopiec miał się nerwowo rozglądać i twierdzić, że zobaczył latającego białego gołębia. Od tej chwili zaczął prowadzić intensywniejsze życie duchowe, szukał wyciszenia i kontaktu z Bogiem. Wtedy pojawiły się również myśli o kapłaństwie, jednak przez finansowe problemy rodziny nie mógł ich realizować. Został złotnikiem/dekoratorem, oraz podejmował się wielu dorywczych prac. Podczas swojej podróży czeladniczej zauważył, jak wielu ludzi odchodzi od Kościoła, to jeszcze bardziej zmotywowało go do zostania kapłanem. Nie bez problemów kończy szkołę średnią i zdaje maturę. Następnie odbywa studia teologiczne i zostaje kapłanem.
Skąd wziął się u niego pomysł na założenie nowego zgromadzenia? Co wyjątkowego jest w charyzmacie salwatorianów, czego jeszcze nie było w istniejących wspólnotach?
– Myślę, że pomysł założyciela brał się z realnej potrzeby, jaka zrodziła się w Kościele za jego czasów. Miałoby to być zgromadzenie, które broniłoby wiary katolickiej, a także ją rozszerzało. Cechą charakterystyczną dla Jordana był więc uniwersalizm posłannictwa, jak często nazywamy to jako salwatorianie. Wszystkimi możliwymi sposobami głosić to, że Chrystus jest Zbawicielem. Można bardzo łatwo spłycić takie myślenie, uznając że robimy wszystko i nic. Nie jest to jednak prawdą, pokazuje jedynie, że Jordan wszędzie szukał okazji do dawania ludziom możliwości, aby poznali Jezusa Chrystusa. Dlatego nie można powiedzieć, że dzieło Jordana było ściśle misyjne, lub skupiało się na jakimś konkretnym wymiarze duszpasterstwa i posługi. Bazując na przymiotach poszczególnych członków zgromadzenia, ich gotowości apostolskiej, założyciel mógł prowadzić wiele dzieł. Od misji, poprzez duszpasterstwo w klasycznym tego słowa znaczeniu, jak i działalność publicystyczną, wydawniczą i wiele innych, a to wszystko było w równym stopniu „salwatoriańskie”, bo za cel stawiało sobie właśnie poznanie Zbawiciela. Poznanie to dotyczyło w równym stopniu nauczających jak i nauczanych.
Do dziś w ten sposób funkcjonujemy jako zgromadzenie, pozwalając charyzmatom poszczególnych współbraci rozwijać się dla dobra Towarzystwa i całego Kościoła.
Jaką wizję apostolstwa miał Jordan?
– W jakiś sposób już udzieliłem odpowiedzi na to pytanie w poprzednim, ponieważ niełatwo mówić o charyzmacie salwatorianów bez odniesienia się do apostolstwa. Apostolstwo w wydaniu bł. Franciszka Marii od Krzyża Jordana było apostolstwem skierowanym do każdego i wykonywanym na wiele sposobów. Jednak można tu mówić o „pełnym profesjonalizmie”, ponieważ założyciel mocno dbał o wykształcenie współbraci, a także o dobre przygotowanie ich do pełnionych posług.
W apostolstwie o. Jordana, ważnym pozostaje również element pasyjny. Często odnosił się on do tego, że nasze apostolstwo wynika z tego, jak wiele cierpienia jesteśmy w stanie za nie ofiarować. Doskonale wiedział, że to krzyż jest podstawą wszelkich działań apostolskich. Zapisał nawet, że wielkie dzieła Boże rosną tylko w cieniu krzyża. Stąd apostolstwo Jordana, poza wspomnianą już powszechnością, ma mocny rys pasyjny.
Dlaczego w życiu zakonnym przyjął imiona Franciszek Maria od Krzyża?
– Imię Franciszek odnosi się do św. Franciszka z Asyżu. Bł. Franciszek Jordan na jego wzór uznawał święte ubóstwo za perłę życia zakonnego. Ubóstwo Jordan uważał za fundament towarzystwa. W swoim Dzienniku Duchowym, cztery lata po założeniu zgromadzenia, napisał nawet, że w swoje wspomnienie przyśnił mu się ów święty, który płakał ze szczęścia wraz z Jordanem i pobłogosławił całemu zgromadzeniu. Imię Maria jest wyrazem jego synowskiego przylgnięcia Matki Bożej, Królowej Apostołów i Matki Zbawiciela, która stała się patronką naszego zgromadzenia.
>>> S. Gabriela: Matka Czacka uczyła ociemniałych służby społeczeństwu i miłości do Ojczyzny
Jeśli chodzi o krzyż, byłbym wyrodnym synem, gdybym nie pozwolił tutaj przemówić samemu Ojcu Jordanowi: „Jan Maria Franciszek od Krzyża, to znaczy: krzyż jest twoim życiem, krzyż jest twoim zbawieniem, krzyż jest twoją koroną, krzyż jest twoją chlubą, krzyż jest twoją nadzieją, krzyż jest twoją tarczą. Krzyż jest twoją obroną, krzyż jest twoim udziałem, krzyż jest twoją radością”. Nie należy tu wiele dodawać, nasz Ojciec widział w krzyżu wszystko to, co było mu potrzebne do właściwego życia z Bogiem. Być „od krzyża”, to znaczyło dla niego zrozumieć miłość Zbawiciela w pełni.
Czy w życiu Jordana były jakieś polskie akcenty?
– Założyciel bardzo wcześnie wskazywał na potrzebę założenia domów formacyjnych na ziemiach polskich. W Dzienniku duchowym znajduje się jedno zdanie w języku polskim: „Kto Chrystusa w sercu nosi, każdy tak nazwany być może”. Odwiedził również Polskę podczas wizytowania domu w Trzebini, który jest w posiadaniu salwatorianów po dzień dzisiejszy.
Czego uczył o Kościele?
– „Aprobuję to, co aprobuje Kościół święty, i odrzucam to, co odrzuca Kościół święty”. Te słowa, chociaż dodane jakiś czas później, są słowami otwierającymi pierwszy zeszyt Dziennika duchowego. Bł. Franciszek Jordan kochał Kościół, jako „drogą matkę” do czego też zachęcał swoich duchowych synów. Zawsze chciał trwać w wierności i miłości wobec Kościoła. Zaznaczał również, że odżegnuje się od wszystkiego, co miałoby kiedykolwiek być wypowiedziane przez jakiegoś salwatorianina wbrew wierze Kościoła rzymskokatolickiego.
Jak rozumiał rolę świeckich w misji Kościoła?
– Jordan od początku widział świeckich jako osoby zaangażowane w jego dzieło. Rozumiał ogromny potencjał inteligencji katolickiej, ale również codziennego świadectwa każdego katolika. Sytuacja powszechnego odrzucania nauki Kościoła, która zapaliła go do rozpoczęcia dzieła założycielskiego nowego zgromadzenia, była również sytuacją, która wymagała od każdego katolika szczególnego świadectwa, o czym Jordan doskonale wiedział.
Jakie znaczenie miała dla niego liturgia?
– W swoich zapisach Jordan wspominał, jak wielką radość i pociechę, a także umocnienie w postanowieniach dawała mu Ofiara Eucharystyczna. Był kapłanem rozmiłowanym w adoracji. Wciąż wzruszają mnie jego słowa: „Spokojnie, Pan jest blisko… w Nim”, które można odnieść właśnie do modlitwy adoracyjnej. W przemówieniach do współbraci, zwracał uwagę, jak wiele łask płynie z Mszy świętych. Mówił również, że sposób, w jaki kapłan odprawia Najświętszą Ofiarę, jest wyraźnym świadectwem dla ludzi spoza Towarzystwa. A w jednym z przemówień zachwycał się celebracjami i wystrojem kaplic wspólnot, nazywając je „królewskimi”. Nie tylko więc sprawy duchowe w liturgii, ale i te materialne są zauważane przez bł. Franciszka Jordana, jako ważne.
W Polsce doświadczamy dziś bardzo szybkiej sekularyzacji wśród młodzieży. Kościół też boryka się z różnymi kryzysami. Jakie rady Jordan dałby ewangelizatorom? Co doradziłby świeckim, a co duchowieństwu?
– Nie chciałbym tutaj czynić szczególnego rozróżnienia na świeckich i duchowieństwo. Wszystkich nas Jordan powinien uczyć tego samego. Myślę, że przede wszystkim chciałby, żebyśmy ewangelizowali wszędzie tam, gdzie nie ma jeszcze mowy o Jezusie. Tam, gdzie Pan jest wciąż nieznany, tam bł. Franciszek Jordan nie pozwala nam spocząć. Myślę, że szczególną inspiracją może być to, jak on postrzegał Kościół. Odrzucał wszystko, co Kościół odrzuca i przyjmował to, co przyjmuje. Dziś często może pojawić się ryzyko pewnego relatywizmu, zmiękczenia doktryny, a nowy błogosławiony uczy nas, że na to nie ma zgody.
Po drugie, ewangelizacja wiąże się się z krzyżem, jest doświadczeniem pewnego cierpienia, aby mogła dobrze wzrastać. To z kolei pozwala wyciągnąć nam z nauczania bł. Franciszka Jordana miłość do krzyża. Święty paradoks, który w symbolu cierpienia, każe jeszcze bardziej widzieć w nim ochronę, ale i samo zbawienie.
Po trzecie, najbardziej przyziemne, ewangelizacja powinna być dobrze przygotowana, zdolna konkurować z tym, co oferuje świat. Nawiązując do jednego z przemówień założyciela, o którym już wspominałem, ewangelizacja jak i liturgia, musi być sprawowana po królewsku.
***
Karol Matecki SDS – salwatorianin od 2014 roku. Diakon, czciciel bł. Franciszka Marii od Krzyża Jordana i miłośnik liturgii
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |