Od misjonarza do biskupa
Rozmowa z bp Dariuszem Kałużą MSF, ordynariuszem diecezji Goroka w Papui Nowej Gwinei.
Niebawem minie rok pasterzowania Księdza Biskupa w diecezji Goroka…
Pierwsza rocznica moich święceń biskupich przypadła 20 sierpnia, więc proszę – wspomnijcie o mnie i diecezji Goroka w swoich modlitwach. Za wszystkie bardzo serdecznie z góry dziękuję. To wsparcie modlitewne jest bardzo potrzebne misjonarzom.
Co się zmieniło w życiu Księdza Biskupa jako misjonarza?
Praktycznie wszystko! I miejsce misjonowania, i dom, w którym teraz mieszkam, i styl pracy, i życie prywatne, i moje biurko, na którym więcej teraz dokumentów i listów, i patrzenie na otaczającą piękną rzeczywistość tutaj w Papui… Do tej pory byłem odpowiedzialny za wspólnotę parafialną i samego siebie – i to nie zawsze dobrze mi wychodziło. Teraz jestem odpowiedzialny za wiernych w całej diecezji, za ich wiarę i za przyszłość Kościoła na tej ziemi, ale głównie za to, żeby wszyscy moi podopieczni dostali się do nieba. Modląc się, proszę więc Jezusa, żeby dał mi mądrość, odwagę, roztropność w podejmowaniu różnych decyzji, a przede wszystkim dużo cierpliwości. Czuję w sercu, jak Jezus mi odpowiada pytaniem, jakie zadał niegdyś Piotrowi: Czy kochasz mnie? No i co ja mam odpowiedzieć? Ty wszystko wiesz, Panie, Ty wiesz, że Cię kocham.
A co zmieniło się dla wiernych?
Dla moich wiernych to pewnie tylko to, że słyszą jak w Kanonie Mszy św. księża mówią: Módlmy się za… i wymieniają moje imię. Diecezja Goroka jest dla mnie nowym miejscem, ponieważ nigdy tu nie pracowałem. Najpierw przez 18 lat posługiwałem w górzystej diecezji Mendi, którą zakładali ojcowie kapucyni. Później przez rok byłem w nadmorskiej diecezji Madang, gdzie zaczynali werbiści. A od sierpnia znowu jestem w górach, tym razem w Goroce. Trzeba podkreślić, że każdy rejon w Papui Nowej Gwinei to odrębna kultura i tradycja. To zupełnie inni ludzie i trochę też inna praca misyjna – w zależności, kto zakładał tę misję, czy kapucyni, czy werbiści, czy inne zgromadzenie zakonne. Kiedy żegnaliśmy mojego poprzednika bp. Francesco Sarego, powiedziałem do wspólnoty księży, sióstr i świeckich, że biskup Francesco pozostawił w Goroce bardzo mocno odciśnięte ślady swojej pracy, był biskupem 20 lat, a misjonarzem ok. 40 lat. Co ja będę robił? Będę się starał moje małe stopy dopasować do tych jego wielkich śladów. Będę kontynuował to dzieło, które on rozpoczął, rozwijał i pielęgnował. Toteż przez ten rok próbowałem poznawać diecezję, ludzi i stacje misyjne, aby zapoznać się z jego dziełami. Miałem bardzo wiele okazji, żeby doświadczyć piękna i wiary tutejszych ludzi. Jak chociażby podczas moich święceń biskupich czy zakończenia Roku Miłosierdzia, czy uroczystości związanych z 50-leciem istnienia naszej diecezji Goroka. Poza tym mam bardzo dobrych współpracowników: księży, siostry i świeckich, z którymi wspólnie chcemy rozwijać dzieło Jezusa, zmieniając samych siebie, a przez to zmieniać na lepsze naszą diecezję i Kościół.
Czy macie w diecezji miejscowe powołania do kapłaństwa lub życia zakonnego?
Niestety z powołaniami jest tu krucho. Jest wiele czynników, które wpływają na to, że tych powołań jest niewiele i w dodatku są nietrwałe. Jak wszędzie, wiele zależy od kondycji i sytuacji społecznej rodziny. Młody Papuas, podejmując ważne decyzje życiowe, musi myśleć również o rodzicach, o członkach klanu czy całej wioski, którym musi się odwdzięczyć za opiekę, co determinuje jego przyszłość. Od kilku lat podkreślana jest w Kościele w Papui Nowej Gwinei wielka potrzeba dobrej formacji w naszych seminariach czy domach zakonnych. A to z kolei wiąże się z przygotowaniem wykwalifikowanej kadry do tego zadania. Myślę, że mianowanie przez papieża Franciszka pierwszego kardynała z Papui Nowej Gwinei, abp. Jana Ribata MSC, wskazuje na właściwy kierunek, w jakim idzie nasz młody Kościół w Papui. W mojej diecezji jest obecnie dwóch lokalnych księży diecezjalnych: ks. Mateusz Landu i ks. Harry Gahare. Poza tym jest jedna siostra zakonna i dwóch seminarzystów u kapucynów. W tym roku przygotowuje się do święceń diakonatu Tomasz Piopo.
Jak wygląda religijność Papuasów?
Kiedy rozpoczynałem moją przygodę misyjną w Papui Nowej Gwinei, o. Dunstan, kapucyn z USA, u którego uczyłem się języka pidgin, powiedział mi, że Bóg był bardzo blisko Papuasów, zanim jeszcze pojawili się misjonarze. Wiara w Boga, którego tutaj różnie nazywano w zależności od miejsca i języka, była tak oczywista, jak to, że słońce wstaje rano i zachodzi wieczorem. Tego nikt nie kwestionował. Wiara w duchy i ich obecność przenikała codzienne życie. Wyznaczała cykl życia duchowego każdego człowieka i całej wspólnoty. Wiele aspektów tego życia duchowego zostało zaakceptowanych przez misjonarzy i wykorzystanych w ewangelizacji i głoszeniu Dobrej Nowiny o Jezusie Chrystusie. „Katechizm Kościoła na Papui Nowej Gwinei” uczy, że Ewangelia nie niszczy nic z tradycji i kultury naszych przodków, ale oczyszcza ją, by pomóc żyć jako dzieci Boże. Oczywiście każdy naród ma swoje wierzeniach, w tradycji papuaskiej są mocno zakorzenione na przykład kulty cargo, które są nadal żywe i z którymi musimy się zmagać i tłumaczyć ich złe oddziaływanie. Zawsze mnie zaskakiwało, jak łatwo Papuasi mogą przechodzić z wiary chrześcijańskiej do kultów cargo i jak łatwo mogą łączyć te dwa różne wymiary życia duchowego.
Jakie problemy chciałby Ksiądz Biskup rozwiązać w pierwszej kolejności?
Powszechnie wiadomo, że dzieci i młodzież są przyszłością państwa i Kościoła. Chciałbym w pierwszej kolejności uczulić rodziców, jak wielka jest ich odpowiedzialność za edukację ich dzieci. Nauczycieli – że to od nich zależy przyszłość każdego obywatela. Potrzebne są też finanse na budowę nowych klas czy szkół. Mamy w planach na przykład wybudowanie katolickiej szkoły średniej. Jest też wiele innych problemów czy potrzeb, ale inwestowanie w dzieci, młodzież to jest jedno z największych wyzwań, jakie trzeba podjąć.
Czy coś z doświadczenia polskiego Kościoła można zastosować w rzeczywistości papuaskiej?
Ostatnio bardzo popularne, zwłaszcza w diecezjach, gdzie pracują polscy misjonarze, stały się pielgrzymki! Taki prawdziwy czas pielgrzymowania przeżywaliśmy w Roku Miłosierdzia, gdzie całe wioski i wspólnoty parafialne pielgrzymowały do wyznaczonych kościołów w diecezjach, by uzyskać odpust Roku Miłosierdzia. Ojcowie michalici w Hagen razem ze wspólnotą parafialną wybudowali pierwsze papuaskie Sanktuarium Miłosierdzia, do którego już pielgrzymują wierni z różnych diecezji.
Jak ma się rodzina papuaska, jaka jest jej kondycja społeczno-religijna?
Jeśli chodzi o rodzinę w Papui Nowej Gwinei, to tradycja i kultura, która kształtowała podstawy rodziny przez minione lat, ma wiele wspaniałych zalet i wartościowych cech, które możemy znaleźć u podstaw chrześcijaństwa i w nauce społecznej Kościoła. Dla przykładu: wzajemna pomoc, szacunek do starszych, szacunek do życia od poczęcia do naturalnej śmierci, to było w papuaskich rodzinach, zanim przybyło tu chrześcijaństwo. Dlatego Kościół tutaj nie musi budować sierocińców czy domów dla osób samotnych czy starszych, bo znajdują oni opiekę w swoich rodzinach, rodach czy plemionach. Jednak „nowoczesność” wkrada się tutaj oknami i drzwiami, więc być może za 20, 30 czy 50 lat trzeba będzie zacząć i tutaj budować domy opieki społecznej. Wiele zmian dokonuje się teraz w dużych miastach, jak na przykład w Port Moresby (stolica) czy Lae (największy port na Papui). Od niedawna zaczął się pojawiać temat „dzieci ulicy”. Do tej pory nie musieliśmy używać takiego terminu. Sytuacja polityczna, gdzie coraz bardziej zaczyna się uwidaczniać przepaść pomiędzy bogatymi a biednymi, też wpływa negatywnie na rodzinę i społeczeństwo. Te zmiany nie są jeszcze tak bardzo widoczne, ale powoli dają się zauważać. Staramy się to, co „dobre” w tradycji papuaskiej, pielęgnować i podtrzymywać wartości, które umacniają wspólnotę i rodzinę.
Co jest największym marzeniem Księdza Biskupa?
Największym moim marzeniem jest mieć chociaż kilku kandydatów do seminarium, którzy po przygotowaniach seminaryjnych przyjęliby sakrament kapłaństwa. Wiem jednak, że na to potrzeba czasu i odpowiedniej formacji. Toteż moim drugim marzeniem jest mieć wystarczająco dużo misjonarzy, którzy pomogliby mi rozbudzać powołania duchowne w każdej parafii.
Niech więc Pan Bóg spełni Księdza Biskupa marzenia!
Rozmawiała Mariola Krystecka / Misje Dzisiaj
Fot.pixabay
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |