Bp Adam Bab: czeka nas solidna, synodalna debata o Kościele [ROZMOWA]
– Zadaniem jakie stawia przez sobą synod archidiecezji lubelskiej jest uczynić Kościół „domem i szkołą komunii” – mówi w wywiadzie bp Adam Bab, zastępca przewodniczącego komisji głównej Trzeciego Synodu Archidiecezji Lubelskiej. Wyjaśnia, że poprzez debatę we wszystkich parafiach, synod poszukiwać będzie „odpowiedzi duszpasterskich adekwatnych do dzisiejszych wyznań i otwartych na przyszłość”.
Marcin Przeciszewski, KAI: Niedawno rozpoczął się Trzeci Synod Archidiecezji Lubelskiej. Ma on być – w świetle zapowiedzi – ogólnodiecezjalną dyskusją o stanie Kościoła lubelskiego i kierunkami jego pracy przyszłości. Skąd taki śmiały pomysł i jak to będzie wyglądać?
Bp Adam Bab: Pomysł nie jest aż tak śmiały, gdyż sama refleksja synodalna nie jest w Kościele czymś nowym. Ostatni synod w archidiecezji lubelskiej został zamknięty w 1985 r., a było to w zupełnie innej rzeczywistości. Ta, w której jesteśmy, nie dość, że jest inna, to charakteryzuje ją duża płynność. Tak więc warto niejako na nowo rozpocząć ten namysł synodalny. Chodzi nam o to, żeby dobrze zdiagnozować rzeczywistość, w której obecnie działa Kościół, a jednocześnie, aby być otwartym na te zjawiska i wyzwania, które nas czekają. Krótko mówiąc, celem pracy rozpoczynającego się synodu jest znalezienie właściwych odpowiedzi duszpasterskich, adekwatnych do dzisiejszych wyznań, a jednocześnie otwartych na przyszłość.
Temat synodu brzmi: „Kościół domem i szkołą komunii”. Jak to należy rozumieć?
Słowo „komunia” oznacza wspólnotę, relacje i więź z Bogiem oraz pomiędzy ludźmi. Jest to propozycja jaką Kościół niesie współczesnemu człowiekowi. Wiemy, w jak bardzo głębokim kryzysie są dziś wszelkie więzi. Kościół powinien być więc domem, w którym doświadcza się wspólnoty, a zarazem szkołą komunii, w której uczymy się tworzyć głębsze relacje. I to zarówno w ramach kościelnej wspólnoty jak i w sferze budowania komunii na zewnątrz, w społeczeństwie. Zadaniem jakie stawia przez sobą synod, jest uczynić archidiecezję lubelską właśnie takim „domem i szkołą komunii”. W każdej epoce człowiek przeżywa doświadczenie sytuacji granicznych, które mówią o naszej skończoności. Jeżeli w takich doświadczeniach człowiek zostanie sam, to łatwo sięga po jakąś szybką „ulgę”. Umożliwiają to nowe technologie, technika czy wiedza, konsumpcja, nie mówiąc już o różnych używkach. My tymczasem stoimy na stanowisku, że w sytuacjach granicznych człowiekowi potrzebny jest drugi człowiek: bliskość, relacje, więź. A także otwarcie na transcendencję. Słowem, potrzebujemy poczucia bezpieczeństwa budowanego przez wspólnotę opierająca się na komunii z innymi, i komunii z Bogiem. Pytanie, jak dziś tę komunię – zakorzenioną w Bogu – zaproponować jako coś wartościowego dla współczesnego człowieka. O tym właśnie rozmawiać będziemy podczas synodu.
Na czy polegać będą te dyskusje, które mają ożywić i zdynamizować całą diecezjalną społeczność i uczynić z niej wspólnotę?
Nie zapominajmy, że Kościołem są nie tylko biskupi czy księża, ale Kościołem jesteśmy wszyscy. A kościelna społeczność żyje w parafiach, które są głównym podmiotem duszpasterstwa. Dlatego naszą synodalną refleksję zaczynamy od tego podstawowego, parafialnego poziomu. W każdej z 271 parafii archidiecezji lubelskiej powstał już zespół synodalny. W ich skład wchodzą świeccy i duchowni. Każdy zespół spotykać się będzie i toczyć dyskusje wokół 12 tematów zaproponowanych przez komisje synodalne. Tematy koncentrują się wokół duszpasterstwa rodzin i młodzieży, powołania świeckich, powołania i duchowości kapłanów, życia konsekrowanego, misji, ewangelizacji, liturgii, świadectwa miłosierdzia, ekumenizmu i dialogu z innymi religiami, a także dialogu z kulturą. Jest też specjalna komisja, która zajmie się materialnym (finansowym) wymiarem działania Kościoła i to też będzie jednym z tematów dyskusji. Synodalne komisje tematyczne przygotowują konspekty dla zespołów parafialnych, proponując przeanalizowanie jednego z powyższych tematów. Zespół parafialny rozważa dany temat w odniesieniu do życia własnej parafii i dyskutuje nad nim. Swoją opinię oraz postulaty reform przekazuje do dekanatu, gdzie ma się dokonać synteza. W końcu materiał ten trafia do właściwej, tematycznej komisji synodalnej. Na podstawie tych oddolnych głosów każda z komisji przygotuje roboczy tekst pod obrady plenarne, diagnozujący sytuację w danej sferze oraz przygotowujący projekty czy rozwiązania na przyszłość.
Nie obawia się Ksiądz Biskup cenzury ze strony gorliwych księży na poziomie dekanalnym, aby do kurii nie trafiły zbyt odważne bądź krytyczne głosy?
Cenzury ze strony księży się nie obawiam. Realne jest inne ryzyko. Boje się bierności tzw. milczącej większości w wielu parafiach. Może być taka sytuacja, że najbardziej aktywni ludzie zgłoszą się do zespołu synodalnego, a innych nie będzie to specjalnie interesować. Tymczasem zamysłem tak zaplanowanej pracy synodalnej jest ożywienie życia parafii, a przede wszystkim uświadomienie świeckim, że to oni są odpowiedzialni za Kościół, a nie tylko księża. Ponadto, że jako świeccy mogą mieć realny wpływ na sposób życia i działania Kościoła. Najgorsza byłaby sytuacja, gdyby zespół synodalny pracował, ale ogół parafian był bierny i nie wykazywał zaangażowania. Chodzi o to, aby wszystkich, którzy z Kościołem się identyfikują zaangażować, nie zapominając o tych, którzy się dystansują, a też mieliby coś do powiedzenia. Dodatkowym miejscem dyskusji jest internetowa strona synodu, gdzie wypowiedzieć się będzie mógł dosłownie każdy, nawet z pominięciem ścieżki parafialnej. Mogę obiecać, że każda taka opinia zostanie wzięta pod uwagę przez konkretną komisję tematyczną synodu. Żadnego głosu nie będziemy bagatelizować.
Jak długo zespół parafialny będzie zajmować się danym tematem?
Około miesiąca. Chodzi o to, aby dyskutowano nie tylko w kręgu członków zespołu, ale by w tym czasie w każdej parafii odbyły się szersze konsultacje. Przyjrzyjmy się np. tematowi młodzieży. Wiadomo, że w zespole parafialnym są ludzie w różnym wieku i może tam być zaledwie jeden czy dwóch młodych. Ale warto, aby w tej problematyce wypowiedziało się istniejące tam duszpasterstwo młodych, a także ci młodzi, którzy się dystansują. Tylko wówczas będziemy mogli zdiagnozować sytuację młodzieży: jak ona się czuje w Kościele i czego od niego oczekuje.
Jaki jest terminarz tych wszystkich prac?
Pierwszym etapem pracy każdej komisji synodalnej jest opracowanie konspektu dla zespołów parafialnych na temat jakim zajmuje się dana komisja: np. „Powołanie świeckich w Kościele”. Konspekt ten wędruje do wszystkich parafii, parafia rzecz analizuje, dyskutuje i opracowuje opinię w ciągu miesiąca. Materiał trafia następnie do dekanatu, dekanat uogólnia wnioski z poszczególnych parafii i odsyła do sekretariatu synodu i właściwej komisji synodalnej. Na podstawie zebranych odpowiedzi komisje synodalne wypracują „dokumenty robocze” pod obrady plenarne synodu. Komisji tematycznych mamy dwanaście, zatem obrady plenarne toczyć się będą wokół tych 12 tematów. Poświęcone im będzie sześć sesji plenarnych, na każdej z nich opracowywane będą dwa tematy. Na samym końcu, drogą głosowania zostanie przyjęty dokument końcowy synodu, obejmujący wszystkie te zagadnienia. Dokument ten zostanie przedstawiony do akceptacji i ogłoszenia Księdzu Arcybiskupowi. Prace komisji tematycznych wspierają jeszcze komisje: teologiczna, prawna i logistyczna. Całość koordynuje Komisja Główna. Jeśli cała ta praca zostanie wykonana na czas i ograniczenia związane z pandemią temu nie przeszkodzą, synod powinien się zakończyć jesienią 2022 r.
Kto będzie uczestniczyć w zgromadzeniu plenarnym synodu?
Będą to przedstawiciele środowisk parafialnych i dekanatów, ruchów apostolskich i różnych grup społecznych, członkowie komisji synodalnych i sekretariatu synodu oraz tzw. członkowie z urzędu, reprezentujący instytucje diecezjalne. W sumie jest to około 200 osób.
A czy KUL jest włączony w prace synodu?
Tak. KUL przeprowadzi przede wszystkim badania socjologiczne dotyczące funkcjonowania rodziny, katechezy i duszpasterstwa młodzieży na terenie archidiecezji. Będzie to ważny materiał analityczny. Poza tym przedstawiciele tego środowiska akademickiego angażują się w prace komisji i zespołów parafialnych.
Zdaniem Księdza Biskupa, jakie kierunki pracy duszpasterskiej są dla Kościoła dziś najważniejsze i wymagają najpilniejszej refleksji, także na rozpoczynającym się synodzie?
Kluczowym adresatem aktywności duszpasterskiej Kościoła jest dziś rodzina i młodzież. To są nasze priorytety.
Proszę to uzasadnić?
Chodzi tu o przekaz wiary kolejnemu pokoleniu. A zadanie to jest tym bardziej ważne, gdyż mamy niepokojące statystyki mówiące o znacznym spadku wiary w młodym pokoleniu. Widzimy zjawisko, które możemy nazwać przerwaniem transmisji wiary z rodziców na dzieci. Tym faktem często są zaskoczeni sami rodzice, którzy pragną wprowadzić w świat wiary swoje dzieci, a stosując „metody”, którym sami podlegali zauważają brak efektu. To dla nas nowość, która wymaga wnikliwego namysłu. Pewnie trzeba wziąć pod uwagę inne oddziaływania na współczesną młodzież i dzieci, np. Internet, media społecznościowe, kryzys więzi czy środowisko wzrastania zawirusowane mentalnością indywidualistyczną. Koniecznie trzeba się przyjrzeć językowi, którym Kościół posługuje się w spotkaniu z młodzieżą, czy jest to język spotkania, czy tak „sakralny”, że po prostu niezrozumiały.
Najważniejszym środowiskiem przekazywania wiary zawsze pozostanie rodzina, ona pierwsza jest „domem i szkołą komunii”, nie tylko tej kościelnej, ale przede wszystkim ludzkiej. Jeśli można dostrzec kryzys rodziny, jest to kryzys nas wszystkich, całego społeczeństwa, a nie tylko problem Kościoła. Doskonale widać to w sytuacji demograficznej w naszej Ojczyźnie. W zdrowych rodzinach wzrastają zdrowe osoby, które później odpowiedzialnie i twórczo obecne są w społeczeństwie, w narodzie i w Kościele. Same też tworzą później zdrowe rodziny. Tam, gdzie w rodzinie jest dobra relacja pomiędzy rodzicami a dziećmi, tam też następuje najlepsza transmisja wiary, choć wiadomo, że nie ma tu prostych, automatycznych przełożeń. Niedawno Michał Szułdrzyński wskazał w Rzeczpospolitej, że dzieci z rodzin „tysiąc plus”, czyli tych mających więcej dzieci, znacznie łatwiej przyjmują wiarę. Wcześniej taką sytuację obserwowaliśmy we Francji czy w innych krajach, gdzie rodziny głęboko zaangażowane w Kościele były zazwyczaj wielodzietne. Sprawa dzietności jest więc także problemem konfesyjnym. Rodzina, która jest otwarta na życie i przyjmuje dzieci, jest dobrem zarówno dla Kościoła jak i społeczeństwa.
Ksiądz Biskup powiedział przed chwilą, że obecne pokolenie młodzieży wykazuje znaczny spadek religijności. Co należy zrobić pod kątem duszpasterskim, aby dobrze i skutecznie jej towarzyszyć od strony formacyjnej, duszpasterskiej?
Nie mam jakichś absolutnie pewnych i sprawdzonych recept. Ważną sprawą w dotarciu do młodych jest nasz zapał duszpasterski. Myślę, że kiedy jest mowa, że wiara wśród młodych spada, my sami powinniśmy zrobić rachunek sumienia. Bardzo istotne jest słowo „towarzyszyć”, które zresztą zrobiło już karierę w duszpasterstwie młodzieży, a często powtarza je papież Franciszek. Chodzi tu o gotowość poświęcenia siebie i swego czasu w szukaniu młodych i wynajdywaniu okazji do spotkania. A później towarzyszeniu im w tym czym żyją. Kluczem dotarcia do tej młodzieży jest też kwestia pewnej umiejętności głoszenia kerygmatu, przepowiadania Jezusa Chrystusa jako Jedynego Zbawiciela i Pana, który daje nowe życie. Jeśli więc prowadzimy jakąś grupę młodych, to należy postawić pytanie czy w sercach tych ludzi rodzi się żywy związek z Chrystusem? Bowiem czasami ludziom wystarczało uczestnictwo w rycie, czy praktykach kościelnych, ale tacy ludzie nie będą ani specjalnie dawać świadectwa wierze, ani przekazywać jej własnym dzieciom. Po prostu nie są do tego zdolni i odpowiednio przygotowani.
Bardzo istotne jest ukazywanie młodym, że wiara jest nie tylko relacją, ale inspiruje nas do świadectwa. Doświadczyłem tego np. w trakcie niedawnych „marszów kobiet” w Lublinie. Obserwowałem młodych, którzy jednoznacznie opowiedzieli się za życiem. Ci młodzi nawet jeśli mają świadomość, że są pewną mniejszością – i spotkali się z jakimś ostracyzmem czy hejtem – to wytrzymali to uderzenie. Dlatego, że to, co mają w sobie, jest mocno zakorzenione. A jest to przywiązanie do wartości, które wynikają z wyznawanej wiary. I ta fala nieprzychylności ich nie powaliła.
Jakich rezultatów można oczekiwać od Synodu Archidiecezji Lubelskiej, po wykonaniu tej całej pracy i dyskusji, o których mówi Ksiądz Biskup?
Przede wszystkim odpowiedzi dotyczącej kształtu duszpasterstwa w przyszłości, w tym odpowiedzi na aktualne wyzwania jakie stawia przed nami gwałtownie zmieniający się świat. Zdajemy sobie sprawę – tak jak już mówiłem – że kluczowymi adresatami troski duszpasterskiej Kościoła są dziś rodzina i młodzież. A drugi kontekst jest podpowiadany przez papieża Franciszka, który mówi o potrzebie „nawrócenia duszpasterskiego” parafii oraz każdej innej struktury kościelnej. Papież mówi o akcentowaniu działań kerygmatycznych, o potrzebie troski o ubogich i zmarginalizowanych, o konieczności wyjścia Kościoła na zewnątrz, itp. To są główne wyzwania, które porządkują nasze myślenie o strategii synodu. I co ważne, synod ma także dać przestrzeń do współodpowiedzialności i do działania osobom świeckim, które żyją głęboką wiarą i angażują się w Kościele. Tacy ludzie są, jest ich bardzo wielu, ale trzeba im pozwolić tę pasję ewangelizacyjną bez przeszkód uruchomić.
Co Ksiądz Biskup rozumie pod pojęciem „pastoralnego nawrócenia” każdej kościelnej struktury?
Nawrócenie duszpasterskie oznacza potrzebę wzmocnienia wiary ludzi na każdym etapie ich życia, wzmocnienie więzi z Chrystusem, a nie zakładanie z automatu, że ona jest. Te czasy się już skończyły. Dla strategii Kościoła dziś kluczowym słowem jest ewangelizacja. Wiarę zbudza – jak mówi św. Paweł – nie tylko Słowo, ale także służba i miłość oraz wyjście ku innym. Kościół musi być nieustannie misyjny i ta misyjność, gotowość do dialogu ze światem, jest znakiem jego wiarygodności. Posługujemy się wciąż słowem „miłość”, które jednak często jest słowem niemym – w sensie realnej postawy i zaangażowania. Nawet jeśli w kwestiach światopoglądowych bardzo różnimy się ze światem, to na poziomie konkretnej służby i zaangażowania jesteśmy w stanie szybko się porozumieć i podarować tę miłość jako firmowy znak ewangelizacji. Spójrzmy na postać Matki Teresy. Różni mądrzy ludzie mówili, że ewangelizacja w Indiach jest czymś bardzo trudnym, bo hindusi wprowadzanie innej religii traktują jako podważanie ich tożsamości kulturowej. Ale okazało się, że kiedy ta prosta kobieta zaczęła posługiwać się językiem miłości, to dla hindusów był to język zrozumiały, nie stawiający żadnych barier kulturowych. Ten język jest dla wszystkich językiem czytelnym.
Jeśli więc nasze parafie będą takimi wspólnotami, czyli domami i szkołami komunii, które dobrze posługują się językiem miłości, i z tą miłością wychodzą nie sprawdzając na wejściu metryki chrztu, to znajdziemy odpowiedni język przekazu i komunikacji w dzisiejszym świecie. Takie jest moje doświadczenie z czasów duszpasterstwa młodzieży i tego instrumentu, jakim jest wolontariat. Role polegające na tym, że ktoś jest dawcą a ktoś biorcą, dają zapał tylko na pewnym odcinku. Przychodzi taki moment, kiedy człowiek musi sobie zadać pytanie, dlaczego jeszcze dalej ma się angażować. I ci wolontariusze często przychodzą z prośbą o duchowość, o formację, o dar bardziej pogłębionej wiary. Nawet jeśli pierwszym językiem zaproszenia do wspólnego działania było dobro człowieka, służba i zaangażowanie, to później przychodzi potrzeba umocowania tego swojego zaangażowania w czymś znacznie głębszym, poważniejszym niż zwykła satysfakcja, że zrobiliśmy coś dobrego drugiemu.
Czy synod lubelski będzie także szukać odpowiedzi na kryzys, jaki dziś przeżywa Kościół w Polsce?
Broniłbym Kościoła przed rozumowaniem, sprowadzającym się do tego, że wciąż mu się wmawia, że jest w kryzysie. Jeśli Kościół głosi światu Ewangelię i Boże przykazania i z tego nie rezygnuje, to w kryzysie nie jest. W kryzysie byłby wtedy, kiedy wyrzekłby się tego w imię takiego czy innego kompromisu. Jeśli nadal jako Kościół nie wstydzimy się tego, co niesiemy w depozycie wiary, to w tym sensie kryzys nas nie dotyczy. Tak pojęty Kościół nie jest w kryzysie, również wtedy gdy jest mniejszością, nie tylko tą statystyczną, ale także w sensie siły kulturowego czy obyczajowego oddziaływania. W tej narracji o kryzysie Kościoła ukryte jest założenie, że nie jest w kryzysie strona względem Kościoła opozycyjna. Można nieco nieprecyzyjnie nazwać ją liberalną, laicką czy antyklerykalną… . Twierdzi się, że w świecie prawdziwej wolności, który nie jest już światem Kościoła kiełkuje świetlana przyszłość ludzkości. Bardzo sceptycznie podchodzę do takich diagnoz, gdyż czysto ludzka „nieomylność” została już nie raz negatywnie zweryfikowana przez historię. Mamy natomiast do czynienia na pewno z kryzysem wiarygodności Kościoła, i to poważnym. W gruncie rzeczy wiarygodność można stracić tylko z własnej winy, np. na skutek takich czy innych grzechów ludzi Kościoła. W takiej sytuacji trzeba mocno uderzyć się w piersi i szybko reagować na te problemy. Należy stanąć w prawdzie, a nieprawości traktować bez taryfy ulgowej.
W tym kontekście z ogromną wdzięcznością myślę o osobach zaangażowanych w ewangelizację, w pracę formacyjną, o głęboko wierzących małżonkach i rodzicach, o młodych ludziach, o kapłanach, dla których Kościół wciąż jest wiarygodny, pewnie nie bez osobistego duchowego trudu, ale nadal widzą w nim dom i szkołę swojej komunii z Chrystusem. Widzę siłę ich wiary, która nie jest w kryzysie. Ta sama wiara bez cienia wątpliwości podpowiada, że bycie z Chrystusem jest jednoznaczne z byciem z ludźmi pokrzywdzonymi w jakikolwiek sposób. Ci ludzie, jak również kryzys wiarygodności, jaki obecnie przeżywa Kościół w Polsce, bardzo uczą mnie pokory. Wracając do pana pytania ufam, że synod odczyta znaki czasu dla Kościoła lubelskiego, które są zapisane tak w kontekście jego życia i funkcjonowania, jak i w nim samym.
Czyli jest Ksiądz Biskup optymistą?
Mimo tych trudności, czy kryzysu wiarygodności Kościoła jestem optymistą, ze względu na wyznawaną wiarę. Jeśli Pan Bóg człowiekiem się nie zmęczył i nie zniechęcił, to ja ani nie powinienem, ani nie mogę się nim zmęczyć. W sytuacjach kryzysowych, jakie przeżywa wspólnota Kościoła, dobrze jest sięgać po ten obraz Boga, który „człowiekiem się nie męczy”.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |