Bp Jacek Grzybowski: Synod o Synodalności jest rozeznawaniem współczesnych „znaków czasu” [ROZMOWA]
– Dla mnie osobiście Synod o Synodalności jest próbą znalezienia metodologii w rozmowie, we współpracy i robieniu czegoś razem w coraz bardziej zmiennym i różnorodnym świecie – mówi bp Jacek Grzybowski, biskup pomocniczy diecezji warszawsko-praskiej, który jest jednym z delegatów polskiego Episkopatu na rozpoczynające się w środę Zgromadzenie Synodu Biskupów w Rzymie.
Bp Grzybowski formułuje swe oczekiwania wobec synodu, a zarazem mówi w jakim kierunku powinny podążać reformy podejmowane w duchu synodu, podejmowane w Kościele w Polsce.
Marcin Przeciszewski (KAI): Jakie nadzieje Ksiądz Biskup wiąże z rozpoczynającą się niebawem końcową sesją Synodu Biskupów nt. synodalności w Rzymie?
Bp Jacek Grzybowski: Nadzieję wiążę przede wszystkim z faktem, że jest to spotkanie Kościoła powszechnego, gdzie będą obecni przedstawicie wszystkich kontynentów, episkopatów i diecezji z całego świata. Będzie to spotkanie z Kościołem powszechnym w jego wielkiej różnorodności. Sądzę, że takie spotkanie jest czymś wyjątkowym i mam nadzieję, że będzie to dobra, twórcza rozmowa. Dokument roboczy obecnej sesji – Instrumentum laboris. Jak być synodalnym Kościołem misyjnym – wyznacza pewne podstawowe kierunki debaty synodalnej, ale wiele spraw jest otwartych i dopiero będą dyskutowane w trakcie rozmów i sesji, które są przed nami.
Proces synodalny trwa od 2021 r. i uczestniczy w nim cały Kościół, włącznie z diecezją warszawsko-praską. Czy i w jaki sposób obecny proces synodalny może przyczynić się do odnowy Kościoła?
– Rzeczywiście, w naszej diecezji warszawsko-praskiej udało się dotąd sporo zrobić na polu synodalnym. Od rozpoczęcia Synodu (październik 2021 r.) zorganizowaliśmy ponad 20 spotkań synodalnych, ostatnie miało miejsce kilka dni temu – 28 września. W czasie tych spotkań przygotowywaliśmy ankiety, analizowaliśmy je, sporządziliśmy raport diecezjalny, poznawaliśmy dokumenty, które przygotowywał sekretariat Synodu, dyskutowaliśmy nad dokumentem pierwszej sesji Synodu. Była to bardzo twórcza praca, z którą osobiście wiążę nadzieję, że w ramach Kościoła możemy nauczyć się dobrej współpracy, a także wzajemnego słuchania. Możemy praktykować porozumienie pomiędzy nami, tymi, którzy Kościół tworzą – biskupami, duchownymi i świeckimi. Możemy też nauczyć się precyzji wypowiadanych treści jak i konfrontowania ich z argumentami i racjami innych.
Dla mnie osobiście Synod o synodalności jest próbą znalezienia metodologii w rozmowie, we współpracy i robieniu czegoś razem w coraz bardziej zmiennym i różnorodnym świecie. Gdy przeczytamy wszystkie raporty kontynentalne, a jest ich siedem (nam w diecezji udało się zrobić syntezę z tych tekstów), to naprawdę widzi się Kościół jako bardzo złożoną rzeczywistość. Tu nie ma prostych rozwiązań. Każdy z tych Kościołów kontynentalnych czy lokalnych żyje swoimi problemami, zranieniami, wyzwaniami i nadziejami. Uważam, że obecny Synod o synodalności uczy nas katolików metodologii odnalezienia się w wielokulturowym, wielowątkowym i różnorodnym świecie. Musimy sobie uświadamiać, także w Polsce, że nie jesteśmy i nie będziemy jakąś odrębną wyspą społeczną czy kościelną, ten świat – z całą swoją, często niełatwą różnorodnością i problemami, z całą swą siłą – dociera i do naszego kraju. Szybko przestajemy być społeczeństwem homogenicznym, a stajemy się społeczeństwem coraz bardziej różnorodnym. Jeśli Kościół chce głosić Ewangelię ludziom żyjącym dzisiaj, właśnie w tym wielkim i różnorodnym świecie, to musimy się nauczyć, że istnieją różne wrażliwości i różne nowe przestrzenie, w których należy wykonać pracę chrześcijańskiej ewangelizacji i formacji. Czeka nas zupełnie nowy wysiłek ewangelizacyjny, musimy zatem sięgać do nowego języka i nowych metod.
“Ecclesia est semper reformanda” – mówi znana sentencja. Rozumiem, że Synod stwarza ku temu okazję?
– Nazwałbym to bardziej soborowo, jako rozeznawanie znaków czasu. Od czasów II Soboru Watykańskiego powinniśmy w Kościele kłaść na to duży nacisk. Musimy nauczyć się rozpoznawać „znaki czasu i gorliwie oddać się służbie Ewangelii”. Dla mnie Synod o synodalności w takim kontekście jest właśnie rozeznawaniem współczesnych znaków czasu i nowych współczesnych wyzwań. Nie możemy ich nie zauważyć czy przejść obojętnie. A ponieważ świat stał się bardzo skomplikowany i nie ma jednej prostej odpowiedzi na trudne pytania, które przynosi współczesność, to naprawdę musimy nauczyć się ze sobą rozmawiać, słuchać siebie, wymieniać argumenty, szanować odmienne zdania, prowadzić pogłębioną refleksję na różnych poziomach kościelnego życia.
Chodzi także o to, aby pomimo różnorodności i pluralizmu budować w katolicyzmie jedność opartą na autorytecie Chrystusa i papieża. Jedność z uszanowaniem tradycji, a jednocześnie ze świadomością tego, że są wyzwania czy problemy, na które wprost w Piśmie Świętym nie ma odpowiedzi, ale które są już teraz częścią naszej współczesności i z którymi musimy się skonfrontować. Przykładem są oczywiście trudne wyzwania bioetyczne, ale także nowe technologie, cyfryzacja czy problem sztucznej inteligencji. O tych problemach papież Franciszek mówi bardzo często. Zauważmy, że w czerwcu tego roku specjalnie pojechał na spotkanie przywódców krajów G7, żeby wygłosić referat o sztucznej inteligencji. Jest to jakiś znak czasu, zobowiązujący nas do szukania odpowiedzi na pytania jak biotechnologia i technologia cyfrowa zmieniają nasz świat, jakie kompetencje nam zabiorą, a jakie ofiarują. Jak ludzie Kościoła powinni się wobec tych zmian zachować, jak się formować i korzystać z tych możliwości? Postrzegam zatem Synod w kontekście soborowym czy soborowej zachęty do poszukiwania, rozeznawania i odczytywania znaków czasu.
Jest Ksiądz Biskup jednym z delegatów Konferencji Episkopatu Polski na Synod Biskupów. Z czym jedzie do Rzymu delegacja naszego Episkopatu?
– Mogę odpowiedzieć we własnym imieniu. Na pewno jadę z doświadczeniem Kościoła w Polsce. Znam go, gdyż dużo jeżdżę, spotykam się z różnymi gremiami, z kapłanami i ze świeckimi. Jestem aktywnie obecny w Ruchu Światło-Życie i uczestniczę w spotkaniach tej jednej z największych wspólnot formacyjnych, jestem więc świadomy czym żyje Kościół w Polsce.
Jadę z poczuciem, że część polskiego Kościoła naprawdę stara się proces synodalny realizować w praktyce. W Rzymie chciałbym poznać głębiej metodologię pracy synodalnej, jaka będzie towarzyszyć obradom. Chciałbym zobaczyć jak się zbiera Kościół powszechny i jak on debatuje, jaką ma dynamikę. Przez wieki synody i sobory wyznaczały zarówno prawdy wiary, tezy doktrynalne i moralne, jak i zachowania liturgiczne. Jestem zatem ciekaw jak wygląda taka praca Kościoła, jest to bowiem moje pierwsze doświadczenie udziału w zgromadzeniu Synodu Biskupów w Rzymie.
Udaję się tam z dużą ciekawością, ale jestem przekonany, że Kościół w Polsce ma ogromnie dużo do zaoferowania innym lokalnym kościołom, bo jest wciąż – mimo przeróżnych opinii bądź osądów – Kościołem dynamicznym i żywym. Oczywiście wiem, że Kościoły niemieckojęzyczne są bardzo aktywne w pracy synodalnej, przekonują do swoich racji oraz spraw i do swojego punktu widzenia. Kościół niemiecki, austriacki czy szwajcarski są bardzo aktywne jeśli chodzi o praktykę przekonywania innych do swojej agendy natomiast sądzę, że nie ma tam tak dużej dynamiki duszpasterskiej, którą my mamy tu w Polsce.
>>> Kard. Grech apeluje do uczestników Synodu o otwartość na działanie Ducha Świętego
Uważam więc, że powinniśmy uczyć się od tych Kościołów zdolności do prowadzenia dobrego, godziwego lobbingu, czyli promowania i pokazywania tego, co wartościowe, piękne, dobre i mądre u nas, w naszych parafiach i wspólnotach. Dynamizm duszpasterski w Polsce jest naprawdę bardzo duży. Widać go zarówno w wielkich miastach takich jak Warszawa, Kraków czy Gdańsk, jak i w małych miasteczkach i wsiach na prowincji. Kiedy jeżdżę na różne spotkania w całym kraju, jestem zbudowany gorliwością wielu ludzi – kapłanów, świeckich, animatorów grup i wspólnot – to jest wielka wartość, której czasem brakuje Kościołowi w wielu krajach Zachodu.
Natomiast my – jako Kościół w Polsce – musimy uczyć się współpracy, włączania osób świeckich w rzeczową współodpowiedzialność za Kościół. Uważam, że tego musimy się uczyć wszyscy: biskupi, księża, siostry, świeccy. Sądzę, że musimy zrozumieć, iż nie da się dziś tworzyć autentycznej, misyjnej wspólnoty Kościoła bez dobrej, autentycznej współpracy i współodpowiedzialności kapłanów i świeckich. Inaczej nie zrealizujemy zadań ewangelizacyjnych, jakie nas czekają. Nie ma innej drogi.
Wymaga to z jednej strony zrozumienia, jaka jest rola i znaczenie kapłana w parafialnej wspólnocie, jakie są zadania rad parafialnych (duszpasterskich i ekonomicznych), jakie liderów wspólnot, zespołów i grup, a jakie katechistów czy szafarzy. Rozmowa o tym jest bardzo ważna. Przykładowo w naszej diecezji jej ordynariusz, bp Romuald Kamiński, wydał dekret, że we wszystkich parafiach musi powstać rada parafialna, która się składa z dwóch ciał – rady duszpasterskiej i rady ekonomicznej. Właśnie w ramach prac synodalnych w naszej diecezji, po dość szerokich konsultacjach, powstały statuty tych rad, dlatego teraz płynnie przechodzimy do formacji tych, którzy stali się przedstawicielami wszystkich parafii w diecezji. Te osoby są najbliższymi współpracownikami proboszczów i powinny otrzymać ofertę dobrej eklezjologicznej i teologicznej formacji.
Czyli można powiedzieć, że mamy czas świeckich?
– Sądzę, że powinniśmy ten czas mieć od czasów II Soboru Watykańskiego, ale oczywiście dziś dojrzewamy do tego bardziej realnie. Musimy wypracować narzędzia i formy naprawdę rozsądnej współpracy. Wydaje mi się, że nie powinniśmy iść śladem tych wspólnot kościelnych na zachodzie, w których nastąpiła dominacja rad parafialnych nad posługą kapłana i gdzie radni decydują także o sprawach doktrynalnych czy moralnych w nauczaniu Kościoła. Powinniśmy uczyć się drogi, o której mówią dokumenty Kościoła: prawo kanoniczne, Katechizm a obecnie wskazówki synodalne. Dlatego stoi przed nami fundamentalne pytanie: jak stworzyć dobrą współpracę biskup-kapłan, biskup-świeccy, kapłan-świeccy, kapłan-parafianie, kapłan-wspólnota; współpracę opartą na nauce i wierze Kościoła.
Nie jest to zadanie łatwe, przed nami bardzo długa droga, jeśli jednak uda się nam krok po kroku uczyć współpracy możemy odczytać w Duchu Świętym znaki czasu i gorliwie głosić Chrystusa. W moim przekonaniu nie ma innej drogi. Na każdym etapie trzeba być jednak czujnym, żeby się nie zagubić, nie szukać siebie i swojego dobra, a dobra i mocy Kościoła Chrystusowego. Należy uniknąć zarówno pokusy laicyzowania Kościoła, jak i Jego klerykalizacji, przed którą ostrzega papież Franciszek. Na Synodzie podejmujemy tę drogę i ufam, że stopniowo, przez kolejne lata, dojrzejemy do takiej dobrej współpracy w dziele ewangelizacji, formacji i diakonii – czyli głoszenia, uczenia się i służby.
Wybrane dla Ciebie
Czytałeś? Wesprzyj nas!
Działamy także dzięki Waszej pomocy. Wesprzyj działalność ewangelizacyjną naszej redakcji!
Zobacz także |
Wasze komentarze |